Dirk cierpliwie czekał gotowy do dalszej drogi. Gdy Ergan ugasił płomienie, pomógł podnieść się Galebowi z ziemi oraz w marszu przez spaloną komnatę. Tam okazało się, że drzwi stanęły na drodze oddziału, więc wycofał się z Galebem poza komnatę na wypadek gdyby płomienie zapłonęły ponownie. Wtedy na pewno nie zdążyliby wyjść stamtąd bezpiecznie. Jak tylko drzwi ustąpiły ponownie ruszyli z przez komnatę w której cuchnęło siarkowodorem, gazem o niskiej temperaturze zapłonu, a który spalał się dając wiele ciepła. Bez słowa ruszył dalej wciąż służąc Galebowi za podporę.
Gdy oddział bezpiecznie przeszedł na drugą stronę, Dirk pierwszy raz od dawna ucieszył się. W końcu mieli osłoniętą drogę za sobą. Ogniste piekło, które czekało na skavenów było nie lada wyzwaniem dla futrzaków, które panicznie bały się otwartego ognia.
Rozkazy Detlefa odnośnie odpoczynku Dirk wykonał niemal natychmiast, był wycięczony, do tego poparzenia dawały nieustannie o sobie znać. Aby zdjąć pancerz musiał poprosić jednego z towarzyszy o pomoc, to samo tyczyło się wydobycia koca z plecaka. I gdy w obozie panował jeszcze rozgardiasz Dirk umościł sobie posłanie, zawinął się w koc i zasnął.
__________________ Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym. |