Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2014, 12:37   #6
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Hildigrim Underbough

Pirackie życie zdecydowanie nie odpowiadało Hildigrimowi. A przynajmniej ta część, której nie spędzał w kuchni bądź przy barze. Cała reszta była dla niego niezwykle męcząca i nudna. Mocowanie się z różnorakimi linami i częściami statku, których nazw jeszcze nie zdołał sobie dobrze przyswoić, nie było z pewnością domeną przebiegłego Niziołka.

Nagła informacja o pojawieniu się Błękitnej Mierzei na horyzoncie nieco poprawiły jego humor. Przynajmniej nie będzie nudno, a może nawet, jakimś niezwykłym zbiegiem okoliczności, Dieter Dashauer otrzyma kulkę w łeb. Hildigrim nie zdziwiłby się nawet, gdyby postrzelił go ktoś z jego własnej załogi. Niziołek mógłby wtedy przynajmniej opuścić w końcu tą zatęchłą łajbę.

Kucharzyna omiótł szybko wzrokiem po załodze w pośpiechu zajmującej wyznaczone pozycję. Nagle jego piwne oczy ujrzały idealny cel. Szybko zmusił swe wątłe ciało do ruchu, i w krótkiej chwili znalazł się obok brodatego krasnoluda. Owy jegomość potrafił sam doskonale obsługiwać działa, a więc Hildigrim nie miał za wiele do roboty. Udając, że stara się jak może, przybrał niezwykle zdeterminowaną minę, co musiało wyglądać zabawnie, ze względu na jego wręcz dziecięcą twarz, na której najczęściej widniała przebiegłość i rozbawienie. Jego brązowe włosy, zazwyczaj starannie zaczesane do tyłu, sterczały teraz na wszystkie strony.

Gdy w końcu „wspólnymi siłami” ustawili działo i wystrzelili, Niziołka wręcz ogłuszył huk. Krzyki Bazraka oczywiście nie pomogły mu w otrząśnięciu się. Hildigrim przyjrzał się krasnoludowi, przygryzając wargi. Po chwili szeroki uśmiech pojawił się na jego twarz, który pasował na nią, jak wykuwana na miarę zbroja na rycerza. Zbliżył się do niego, po czym poklepał go po plecach.

-Jak zwykle wspaniały strzał! – Wykrzyknął. – Ty to masz cela, stary. Zakład, że mógłbyś ustrzelić tym działem nawet przelatującą mewę!

Nagle Bazrak wyrzucił serię niezrozumiałych dla Hildigrima słów, po czym zabrał się do abordażu. „Ale z niego narwaniec…” – pomyślał Niziołek, po czym oddalił na tyły statku. Dobry humor powrócił, a Hildigrim czuł się teraz znów lekko na duchu, choć nieco ciężej na ciele.

Minęło kilka sekund, po czym Niziołek spostrzegł dogodne miejsce, z którego mógłby niepostrzeżenie dostać się na kupiecki statek. Chwycił linę i skoczył. W czasie przelotu, miał ochotę krzyknąć z radości i podniecenia, jednak musiał się powstrzymać. Wylądowawszy miękko, pochylił się nisko, po czym ruszył w stronę drzwi pod pokład. Szczęście mu dopisywało, gdyż nikt go nie spostrzegł.

Gdy znalazł się poza zasięgiem czyjegokolwiek wzroku, wyciągnął zza pasa swój garłacz, po czym naładował go, a przynajmniej starał się jak mógł. Niezbyt uważnie słuchał marynarzy, którzy tłumaczyli mu jak się to robi. Po co komu coś tak skomplikowanego, skoro procą można wyrządzić podobne szkody… prawie. A tak poza tym, co złego może mu się stać, jeśli coś źle zrobi? Wybuchnie mu to w twarz? Śmieszne.

Po chwili zanurzył się w głębi statku, w poszukiwaniu jakichś drogocennych przedmiotów. Szybko coś takiego znalazł, jednak trudno było nazwać to przedmiotem. Trafił bowiem na szczękającego zębami ze strachu, opasłego kupca. Najwidoczniej zupełnie nieprzygotowanego na spotkanie ze śmiercią.

-Ojoj. Współczuje Ci chłopie. Jak reszta załogi zobaczy te wszystkie kosztowności, które nosisz na sobie, to rozszarpią cię na strzępy - powiedział Hildigrim z nutą wesołości w głosie i uśmiechem na twarzy. W głowie kołatał się mu już pewien niecny plan. - Ale wiesz co. Za odpowiednią opłatą, mogę pomóc Ci się z tego wykaraskać. Pełniutka sakieweczka za twoje życie. Uczciwy interes, co nie?

Gruby kupiec z twarzą bladą jak skrawek pergaminu przytaknął nerwowo głową w odpowiedzi. Na jego okrągłej, łysej głowie pojawiły się liczne krople potu.
- B-b-b-bierz co chcesz! - zająknął się, po czym sięgnął za pazuchę, wyciągnął z niej pobrzękującą sakiewkę i rzucił nią w Twoją stronę.

Hildigrimowi zabłysły oczy na widok sakiewki, jednak niepokojący dźwięk doszedł do jego uszu. Ktoś się zbliżał. Niziołek odsunął się nieco od drzwi i wyciągną w ich stronę garłacza, po czym rzucił do przerażonego kupca.

- Jak chcesz żyć, to nie pozwól bym ja zginął! Bo oboje na tym źle skończymy! – Krzyknął, po czym jak na zawołanie, w drzwiach stanął nieprzyjemny mężczyzna w fartuchu i tasakiem w ręku. Najwyraźniej obejmował to samo zacne stanowisko co Hildigrim. Żałował, że spotkali się w takiej sytuacji. Nie mogli nawet powymieniać się przepisami kulinarnymi.

Niziołek pociągnął za spust i… nic. Zero huku, zero dymu, zero odrzutu. Broń nie wypaliła. Skąd ten przeklęty kapitan wytrzasnął taką tandetę?
Hildigrim rzucił znaczące spojrzenie kupcowi, by ten zajął się tą sprawą.
-Zatrzymaj go, a powiem wam, co macie robić by przeżyć!
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 10-03-2015 o 21:13.
Hazard jest offline