Mieszkowice
Branibór starał się nad sobą zapanować. A jego siostrzenica nie ukrywała radości. Jej spojrzenie mówiło mu już wszystko.
-Siemiomyśle. - odpowiedział- zaczekaj na moją decyzję na dziedzińcu. Nie oddalaj się.
***
Kieł podkulił ogon i przylgnął do nóg Skałomiota. Wycie niesione echem umilkło. Zdawało się, że stwór porusza się bardzo szybko. Ale jak to możliwe, że niedawno słyszało się go od zachodu a teraz jakby był bardziej na północny zachód... jakby czegoś szukał. Z Grodu dało się słyszeć jakieś krzyki, oraz muzykę. Nie było to normalne. Kieł poruszył się nieznacznie i zamerdał ogonem widząc swojego pana. Zerwał się i podbiegł ku niemu na powitanie, nos wsunął w dłoń kapłana po czym zaczął zlizywać resztki tłuszczu z kurczaka.
***
Władca grodu spoglądał na wychodzącego kapłana, milczał, nie patrzył na upartą siostrzenicę. Może naprawdę jakiś czort podmienił ją z córami Dziwożn i dlatego aż tak bardzo pragnie polować w lesie co kobietom wszak nie przystaje. Gdy kroki kapłana ucichły spojrzał na Smysławę a ta posłała mu najbardziej niewinny ze swoich uśmiechów. Dłonią potarł skronie.
-Tyle razy prosiłem, upominałem... Co by powiedziała Twoja matka! - podszedł do niej i ją przytulił. Nie opierała się, a jednocześnie pogładziła wuja po ramieniu.
-Wiesz, że nigdy bym nie przestała, to jest we mnie tak samo jak w Tobie kryje się ogłada. Las mnie przyzywa. Chcę iść, jeśli chcesz bronić nas wszystkich lepiej nie będzie. To jest najlepsze wyjście, a będziesz pewny, że nie wysyłasz swoich ludzi na śmierć.
Branibór przetarł twarz.
-Dobrze... przebierz się w najmniej rzucający się w oczy strój. Wyruszacie za godzinę...
***
Łotr zaśmiał się jedynie widząc nieudolne próby dostania się tam gdzie był on. Poczuliście ostry zapach przypraw a po chwili na dachu została tylko czarna chmura. Zbigniew poczuł chłód przy swoim uchu.
-I tak nie wygracie. A dziwożny was zabiją, wspomniecie moje słowa. - ostry zapach przypraw i tylko kapelusz pozostawiony przez obcego. Czyżby jakieś złe moce również były przeciwko wyprawie?
Obaj wojownicy ujrzeli mężczyznę z wąsikiem, który stał przy końcu drogi i śmiał się z nich do rozpuku.
-Walka to nie wszystko, czasami wystarczy szept, który będzie wam towarzyszył. - mężczyzna zaczął biec w stronę bramy prowadzącej poza gród.
***
Stajenny biegł na plac szukając strażników.
-Zdrajca! Zdrajca jest w grodzie. Próbuje podpalić stajnie!
Na placu zrobiło się zamieszanie, matki złapały dzieci i zniknęły w domach, mężczyźni złapali za miecze, włócznie czy cokolwiek ostrego co mieli pod ręką. Jeden z wojowników pognał do Branibora donieść o tym co się działo. Stolem mógł się przyglądać. Może i miał rację, że tak wolno działają, skoro już był ktoś kto chciał zniszczyć ten piękny gród. Matka podbiegła do niego nie wiedząc czy pozwoli jej zabrać małą.
-Panie Stolemie... Tu nie jest bezpiecznie... - zaczęła i za rękę złapała dziewczynkę, ta zaś z wielką ufnością siedziała wtulona w Rybałta.
***
Smysława uśmiechnęła się i ucałowała wujka w policzek.
-Możesz na mnie liczyć. - mężczyzna nie zdążył dodać nic więcej gdyż dziewczyna zakręciła się i wybiegła z pokoju. Pędziła korytarzami, a w głowie cieszyła się na prawdziwą przygodę. "W końcu! Pokaże wujowi, że nie jestem ciężarem."
Wbiegła do swojej komnaty, zatrzymała się przy kufrze. Delikatnie dłonią przesunęła po drewnie, a lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
-Mamo, będziesz ze mnie dumna... -wyszeptała i uchyliła wieko. Wyjęła ciepłe, brązowe lniane spodnie. Następnie wyciągnęła zieloną koszulę z lekkim ściegiem przypominającym kłos pszeniczny. A na sam koniec brązowy lniany kaftan. Przebrała się szybko, przypięła skórzany pas, przy którym znajdował się niewielki sztylet. Włosy rozpuściła, przeczesała je bardzo szybko dłonią i zaplotła w ciasny warkocz i upięła je do góry aby nie przeszkadzały. Poprawiła kaptur. Przerzuciła kołczan i łuk.
Podeszła do zwierciadła i oceniła wynik. W wypolerowanym odbiciu ujrzała siebie, nie damę, która musiałaby czekać na małżonka, a wojowniczkę. Jej twarz rozjaśnił uśmiech. Nie podziwiała się długo, schowała amulet i wybiegła z pokoju aby na dziedzińcu spotkać się z wujem oraz tajemniczym kapłanem i wyruszyć w przygodę jej życia.
Branibór zaś wyszedł na dziedziniec aby porozmawiać z kapłanem. Ujrzał tam Radowita oraz Skałomiota. Zanim jednak zdążył się odezwać ku nim biegło dwóch wojowników.
-Panie! Zdrajca jest w zamku!
W tym samym momencie z zamku wybiegła Smysława, miała lekko zarumienione policzki, a jeden niesforny kosmyk opadł na jej czoło gdy zatrzymała się. Słowa, które usłyszała zmroziły krew w jej żyłach.