Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2014, 14:07   #545
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Szczęśliwie szybko pokonali niebezpieczny odcinek i odgrodzili się od niego solidnymi drzwiami. Thorin miał już na sobie nałożony hełm Rorana , który dość dobrze leżał na skórzanym czepcu. Niestety był podniszczony przez chemiczny ogień Dirka i nie zapewniał takiej osłony jak wcześniej. Mimo wszystko był to jednak kawał żelastwa który chronił jedną z ważniejszych dla Thorina części ciała.

-Detlefie, mam pewien pomysł. - Rzucił Thorin gdy znaleźli się już za drzwiami oddzielającymi ich od komory gazu. - Zostawmy tu jedną zapaloną pochodnie. Jeśli szczury pójdą za nami i przerąbią wejście to rozszczelnią pomieszczenie i wybuchną gdy tylko choć szczelinka powstanie. Tracimy jedną pochodnie, zyskujemy możliwość, szansę, doszczętnego pozbycia się wroga, jak dla mnie rachunek prosty i opłacalny. Zresztą gorzej będzie gdy rozszczelnią pomieszczenie a gaz nas dogoni i zastanie z płonącymi pochodniami, wówczas i my z pewnością ucierpimy - Thorin szukał wzrokowo poparcia u Ergana i u Dirka, sam nie znał się specjalnie na gazie, to byli fachowcy, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał mu właśnie takie rozwiązanie. Po chwili dodał. - Można by jeszcze użyć kilku zapałek , mocując je do drzwi w ten sposób, iż gdyby były wyważone czy poruszone , wówczas potarłyby się o podłoże krzesząc ogień. To na wypadek gdyby skaveny opóźniały się z nadejściem dłużej niż żywotność pochodni. Generalnie taka myśl przyświecała tym którzy konstruowali pułapki w poprzedniej sali, tyle że tamci obawiali się nadejścia wroga z kierunku w którym podążamy, my zaś z kolei wiemy że obecnie wróg idzie za nami. Khaidar? Jeśli byłaby zgoda to pomożesz mi je zamontować . - nie silił się nawet na pytanie khazadki. Było to dla niego oczywiste, że wszyscy skazani są na współpracę.

Ergan spojrzał na Thorina i pokiwał głową. Z pełną gębą powiedział. - To nie ma sensu. Zostaw te drzwi. Gaz spala się sam co jakiś czas i to dość często. Wystarczy, że zablokujemy te drzwi. Jestem pewien, że pokonanie tej przeszkody zajmie im więcej niż nasz postój. A jeśli się spalą zwiadowcy a na pewno się spalą jeśli wlezą do komory spalania, to szczury będą szukać innej drogi lub długo się zastanowią zanim ponownie spróbują. Jak dotąd nie wlazły do środka więc wiedzą czym to pachnie...spalenizną hehe… Ergan ogryzając kość udową wielkiego szczura ruszył dalej. Widząc zniesmaczenie na twarzy medyka dodał. -To moje jedzenie. Znajdź sobie swoje szczurze udko…

Gdyby nie to że Thorin mało jadł zapewne tym razem porzygałby się zupełnie. Najlepsza metodą było jednak odwrócenie wzroku i zajęcie myśli czymś innym niż widok który miał przed chwilą. Szkoda mu było więcej słów, po prostu ruszył dalej, zgodnie z rozkazem taszcząc Rorana. Zatrzymał się jednak przypominając sobie o tym co zobaczył wcześniej.

Zdjął z barków Rorana pozostawiając go zwisającym na ramieniu Khaidar, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu szukając identycznego schowka który wcześniej dojrzał w poprzedniej komnacie. Schowek faktycznie tkwił w miejscu analogicznym jak w poprzedniej komnacie i zawierał skarb prawdziwy. Cynowa puszka pełna żywicy i patykopędzel zatknięty w nieznanym Thorinowi płynie. Thorin zabrał obie rzeczy, wiedząc, że żywica dobrze się pali i może posłużyć do ulepszenia pochodni, a może nawet zrobienia innych rzeczy, o których w wolnej chwili trzeba by podyskutować z Dirkiem. Niebawem miała tez mieć zupełnie inne znaczenie, zbawienne wręcz dla kronikarza...

Było ciężko, zastanawiał się nad dodatkowym balastem który ze sobą zabrał, nad nożami do rzucania , nad hełmem Rorana, wreszcie nad wszystkimi rzeczami które targał wcześniej. Po raz kolejny uznał że w każdej chwili może część z tego zostawić po drodze, gdy nie będzie dawał rady, póki co wciąż powtarzał "jeszcze tylko trochę, jeszcze kawałek" mięśnie wciąż były dalekie od tego by odmówić posłuszeństwa. Gdy w końcu dotarli do krat, Thorin odetchnął z ulgą. Pomimo że była to kolejna przeszkoda, to jednak dawała możliwość wypoczęcia.

Kyan poprosił o zbadanie, Thorin nie zamierzał mu zaś odmawiać. Była to zresztą dobra okazja do przyjrzenia się jego ranom i próby oceny czy nadaje się do zażycia litworu. Przy ostatnim leczeniu uznał że mógłby już litwor wypić, ale po prawdzie to sam sobie nie dowierzał gdy patrzył na rozległe zranienia khazada. Wiedział, że łatwiej będzie mu ocenić po szybkości gojenia się ran i o ile teraz mógł się im przyjrzeć to kolejnego dnia mógł lepiej ocenić postęp w leczeniu a tym samym zadecydować o użyciu mikstury. Podobnie zamierzał uczynić z pozostałymi ciężko rannymi towarzyszami. Lepsze przyjrzenie się ranom i z perspektywy ich gojenia ocena ich stanu i zdatności do leczenia litworem.

Rozkaz Detlefa napotkał oczywistą przeszkodę w wykonaniu - nie był w stanie spać nie będąc na warcie gdyż musiał zająć się rannymi. Zresztą po prawdzie wszystko co nie wiązało się z dźwiganiem nadmiernego wyposażenia i dupska Rorana było wypoczynkiem dla jego mięśni. Zwłaszcza rutynowa zmiana bandaży czy insze czynności medyczne. Bandaże zużyte zostały przywiązane do krat, gdzie woda w naturalny sposób czyściła je z krwi. Sam po skończonych zabiegach postanowił się umyć , korzystając z mydła i na ile się dało oczyścić ubranie. Zmienił koszule na czystą, poprzednią zaś wyprał i wywiesił. Najbardziej martwił się o kronikę której pisana była wodnista kąpiel. Woda i papier nie były dobrym połączeniem, zwłaszcza papier zapisany atramentem. W sukurs przyszła znaleziona wcześniej żywica! Skoro używano jej do uszczelnienia drzwi, równie dobrze mogła uszczelnić osłonę dla kroniki. "teraz przydałby się mój namiot" - pomyślał żałując że go wcześniej pozostawił.

Spojrzał jednak na plecak wszak nie była to gorsza osłona. W wolnej chwili, zwłaszcza w tej w której Detlef spał nie mogąc mu zarzucić łamania rozkazu, Thorin zabrał się za impregnowanie plecaka. Nie trwało to w sumie długo, musiał dopilnować jedynie by pokryć warstwą żywicy większość plecaka, z wyjątkiem części na plecy - wszak nie chciał się z nim kleić cały czas... poza tym jedna strona spuszczanego bagażu i tak była tą spodnią i nie była narażona na strugi wody. Kronika ( do której włożył wszelkie inne kartki i papiery i notatniki) docelowo miała być owinięta w koc a ten z kolei w zimowy płaszcz Thorina. Pakunek miał tkwiąc w samym środku plecaka. Zasadniczo postanowił jeszcze transport plecaka osłaniać tarcza, by zminimalizować ilość wody która miała spaść na plecak z drogocenną zawartością. Dopiero gdy tak się przygotował mógł wreszcie pójść spać, prosząc by wyznaczono go na ostatnią wartę.

Pozostawił nadruszoną puszkę z żywica i rozpuszczalnikiem nieopodal Dirka. Wiedział że gdy ten się przebudzi, będzie miał tysiąc pomysłów na jej zastosowanie. Ulepszenie pochodni, prócz impregnacji plecaka, było zasadniczo jedynym które przychodziło do głowy Thorinowi, no ale on nie był chemikiem...

Po prawdzie i tak by wcześniej nie zasnął dopóki nie upewniłby się, że ma sposób na transport kroniki... Wiedział że gdziekolwiek nie mieliby ruszyć, konieczne będzie przestudiowanie papierzydeł znalezionych w komnacie z górnikiem. Była szansa że będą w nich opisane wyjścia i przejścia co mogło zaoszczędzić im sporo pracy i poszukiwań. Thorin musiał o nim wspomnieć gdyż wyglądało , że pozostał on jako jedyny na posterunku, broniąc i osłaniając jedno z ważniejszych miejsc w Azul. Wreszcie ginąć wraz z zielonoskórymi wrogami. Thorin nie miał wątpliwości, że ów górnik, zapewne mistrz w swym fachu na co wskazywała bogato zdobiona barta, pozostał na posterunku i zginął na posterunku, broniąc tego miejsca. Taki czyn i taką postawę należało spamiętać i uhonorować. Z taką tez myślą w końcu zasnął.
 
Eliasz jest offline