Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2014, 14:40   #52
Luphinera
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Cisza panowała przy Źródle. Egzarchini spogladała na wracających aniołów ze spowiedzi. Zostały jeszcze dwie osoby. Iveriona wciąż nie było widać. Araela jednak nie miała ochoty tracić czasu. Wzrok przeniosła na Fenerialę. Pretorianka jedynie skinęła lekko głową i opuściła źródło.
Raziel wrócił, ze swojej spowiedzi, a w jego ślad skierował się Ammisael, który zniknął za drzwiami. Spowiedniczka spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Powolnym krokiem podeszła do niego.
-A o to i mój ulubiony anioł. Co nabroiłeś tym razem, a raczej jak bardzo nie przemyślałeś swoich czynów aby Araela zrobiła całą tą schadzkę? - jej uśmiech rozjaśniał jej oczy. Po czym okręciła się lekko na pięcie i usiadła zakładając jedną nogę, na drugą ukazując piękno swojego ciała. But na obcasiku balansował na jej stopie, a po chwili z cichym stukotem upadł na ziemię.
-Każdy ma coś do ukrycia, co do ukrycia masz ty, Ammisaelu? -posłała mu zalotny uśmiech.

***

Feneriala wyszła ze źródła. Kręciła lekko głową gdyż w końcu mogła odetchnąć. Coś działo się nie tak, lecz nie potrafiła stwierdzić skąd brało się w niej to przeczucie. Nie powinna wątpić, przecież była wojowniczką! Nie powinna mieć żadnych wątpliwości, a zaczynała je mieć. Egzarchini poleciła znaleźć jej brakującego anioła. Już mu współczuła. Zwłaszcza, że znała go już trochę dłużej. Współczuła mu również jego córki, która zupełnie nie rozumiała ojca. Spotkała go w połowie drogi.
-Iverionie! - podeszła do niego, echo jej kroków niosło się po całym korytarzu. Tyle strat, takie pustki... W sumie, patrząc teraz na to nie dziwiła się Egzarchini.
-Wszyscy na Ciebie czekają, a Araela nie jest zupełnie w nastroju. Czy coś się stało?

***

Araela spojrzała na obecnych w źródle. Wzrok przeniosła najpierw na Siveneę, a następnie na Tieraela. Anioł mógł poczuć jak przeszywa jego duszę spokojnym spojrzeniem. Najgorsze, że w tym momencie ujrzałeś w jej oczach zmęczenie i smutek, które po chwili zniknęły za maską powagi.
-Wytrzymaj jeszcze chwilkę. Muszę wam coś wyjaśnić, ale za nim to nastanie... - zamilkła jakby chciała zebrać myśli. Po czym zaczęła mówić dalej:
-Powiedzcie mi jedno. Co wiecie na temat naszej obecności i historii. - jej obcasy zaczęły lekko stukać, a do źródła zaczęły schodzić się pozostałe anioły. Sala wypełniła się, a większość wpatrywała się w was. Nie liczni aniołowie patrzyli na was z współczuciem, większość cieszyła się z waszej nie łaski. Widać było po twarzach, że znalazła kogoś innego do wytykania ich błędów.
-Powiedzcie mi, waszym zdaniem skąd źródło czerpie swoją moc? - dłonią wskazała fontannę oraz blask przenikający witraże. Poczuliście jak energia zachwiała się i zaczęła tracić siłę i zmniejszać gwałtownie swój poziom. Smutek w oczach Egzarchini nie był udawany.
Po chwili wszyscy mogli poczuć, że powraca do poprzedniego poziomu, ale jakby czegoś w niej brakowało, jakby było mniej pełne niż przed zachwianiem. Egzarchini wpatrywała się w każdego z obecnych aniołów i czekała na odpowiedź.
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."

Ostatnio edytowane przez Luphinera : 30-11-2014 o 14:58. Powód: drobne poprawki
Luphinera jest offline