Teodor Wuornoos & Emma Durand
Jak to sytuacja może się diametralnie odwrócić w kilka chwil.
Gdy przybywali do domu Savoy’a mieli środek transportu, mieli broń, mieli nadzieję na przetrwanie.
Teraz nie mieli czym jechać, a zabytkowa broń Jean Pierre’a była bezużyteczna. Co najwyżej można było francuskich muszkietów użyć jako maczugi. No i kuchenne noże.
Teraz ukryte w mgle stwory stanowiły prawdziwe zagrożenie. Choć powolne, to były ciche i kwasowa “ślina” mogła być niebezpieczna.
Cała trójka zabrała do plecaków, to co mogło się przydać i czym prędzej opuściła dom Savoy’a. Wszak Ricks mógł się zjawić tu w każdej chwili.
Ruszyli w mgłę, ruszyli uliczkami kryjąc się i nasłuchując. I unikając wynurzających się z mgieł chybotliwych sylwetek. Jean Pierre twierdził, że te stwory były ludźmi… autentycznymi mieszkańcami Silver Ring. I zostali wypaczeni jak samo miasto. Mówił też, że oprócz nich są jeszcze inne gorsze stwory. Tym potężniejsze im bardziej związane z władzami miasta i szpitalem. Im bardziej związane z rządzącą miastem sektą. Ale nie chciał mówić o nich zbyt dużo, bo niewiele o nich wiedział. Tym bardziej, że unikał z nimi spotkań i to samo radził poradził reszcie.
Parę razy musieli czekać przyciśnięci do muru, aż przemieniony mieszkaniec chybotliwym krokiem ich minie. Czasami musieli nadkładać drogi, gdy w mgle widzieli kilka kiwających się na boki sylwetek idących uparcie razem. Emma miała wrażenie, że domyśla się gdzie one idą. Że kierują się do świątyni.
Więc może zrezygnowanie z protestanckiego zboru było dobrym pomysłem?
Sama miejska biblioteka była olbrzymim budynkiem, rozmiarami znacznie przekraczającym potrzeby Silver Ring. Po co tak duża biblioteka w tak małym prowincjonalnym miasteczku ?
Niemniej ściany były solidne, drzwi przypominały ciężkie bramy w murach obronnych średniowiecznych budowli.
- Nie podoba mi się to. Musimy uważać, na wypadek gdyby budynek miał jakichś mieszkańców.- rzekł cicho Jean Pierre. Na szczęście… wyglądało na to że się mylił. Póki co bowiem przemierzali puste pomieszczenia wypełnione jedynie książkami na półkach.
Cisza w bibliotece… nie była niczym wyjątkowym. Acz mimo to sprawiała, że byli czujni i skupieni. Opuszczona biblioteka wydawała się równie upiornym miejscem co szpital. A może tylko tak im się zdawało. Niemniej Silver Ring uczyło szybko ostrożności. Sale biblioteczne były duże… sam budynek wydawał się być jeszcze większy w środku, niż był z zewnątrz. Trudno było powiedzieć, czy to architektoniczna sztuczka, czy rzeczywiście przestrzeń rozciągała się w tym budynku.
-No to musimy znaleźć odpowiednio małe miejsce, które łatwo będzie zabezpieczyć przed atakami. Trzymamy się wszyscy razem, czy idziemy osobno?- zapytał Savoy. Oba rozwiązania miały swoje zalety. Rozdzielenie zwiększało szybkość eksploracji nieznanego, trzymanie się razem było jednak bezpieczniejsze. Czy jednak można się było czuć w tym labiryncie książek?