| Theodor wiedział jedno. Nie był w najlepszej formie. Kertia spisała się dobrze opatrując i zszywając jego rany, ale było jasne, że jeszcze długo będzie obolały i zesztywniały. Cóż, jedyne co mu pozostało to przez jakiś czas unikać bójek.
Greycliff z profesjonalną ciekawością przyglądał się Farellowi, doceniając jego niedbałą nonszalancję i pewność z jaką tamten ogolił frajera, który miał odwagę rzucić mu wyzwanie.
Ale Mości Farell nie miał prawdopodobnie jeszcze okazji zagrać ze szczęściarzem pokroju Monety. Starając się poruszać i wyglądać pewnie Theodor podszedł do stolika półelfa.
-Partyjka kanasty? -zaproponował Theo - A może poker? W jakich grach zwykłeś tracić forsę o tej porze dnia?
Dla lepszego efektu wydobył nabitą sakiewkę spod kaftana i z miłym uśmiechem potrząsnął nią półelfowi przed nosem.
Farell od razu się ożywił na taką propozycję.
- Pytanie powinno brzmieć raczej na jakiej grze lubię wygrywać kasę. - uśmiechnął się bezczelnie. - Ale mam dziś dobry nastrój, pozwolę wybrać tobie, jako nieznajomemu.
-Pretendent rzuca wyzwanie mistrzowi, co? - Theo zrewanżował się bezczelnym uśmiechem - To może zacznijmy od pokera. A jak już trochę stracisz to możemy spróbować czegoś innego. Może brydża?
- Zgoda. - odparł pół-elf z nieskazitelną pewnością siebie w głosie.
Theodor przysiadł na krześle naprzeciw półelfa, wyciągnął zza pazuchy talię kart, potasował. W międzyczasie wydobył małą złotą monetę z sakiewki, rzucił ją na stół.
-Zacznijmy od małych stawek, dobra?
- Jeżeli tak chcesz… - Farell spojrzał na złotą monetę. Od razu zrozumiał, że musi mieć do czynienia z kimś innym niż prosty bywalec skullportowych tawern, który gra co najwyżej o srebrniaka. Niemniej wyraźnie był przekonany, że ma do czynienia z totalnym nowicjuszem, który jest do tego zwykłym frajerem… I miał zamiar to wykorzystać. - Grałeś już kiedyś o pieniądze? - zapytał złośliwie wykładając monetę na stół.
-Ja? Ja prosty chłopak ze wsi. Mam parę monet, ale mam też kurę i worek ziemniaków. Może być?
Farell uśmiechnął się bezczelnie i wyraźnie stał się jeszcze pewniejszy siebie.
- Zaczynajmy więc, chłopcze. Nauczysz się czegoś.
Początek rozgrywki był dość spokojny, ale wyraźnie nie na korzyść Theodora. Pół-elf zdawał się mieć wystarczająco wiele szczęścia tego dnia, więc szło mu gładko. W pewnym momencie położył na stole większą stawkę i zapytał rozbawiony.
- Nadal chcesz grać? Bo widzisz… Ja podbijam stawkę.
-Zgoda - mruknął Theo. “Tymoro, nie opuszczaj mnie, nie teraz”.
Im dalej jednak, tym szczęście przestawało dopisywać Farellowi, a zaczęło powracać do Theodora, kilka razy tylko jego nienaturalnym wręcz łutem obróciło rozgrywkę na korzyść Greycliffa. Pół-elf przestał się naigrywać, a skupił się na grze, najwyraźniej nie chcąc się poddać.
-Nadal chcesz grać? Bo ja podbijam stawkę - Theo świadomie sparodiował pewnego siebie półelfa.
Farell prychnął i dołożył monety, chociaż ich zapas wyraźnie zaczął mu się kurczyć.
- Graj, nie gadaj. - warknął.
Początkowo wyglądało na to, że dobra passa powróciła do pół-elfa, ale to było tylko złudne marzenie. Theodor wygrywał. Ogrywał Farella z tego, co wygrał i tego, co miał już wcześniej. W pewnym momencie przerażony pół-elf zrozumiał, że tak naprawdę nie ma już co postawić. Zamilkł wpatrzony w stosik monet, które leżały przy Theodorze.
Greycliff przeciągnął się rozkosznie.
-I to by było na tyle - skomentował patrząc Farellowi w oczy - I co teraz? Żołnierzu Kruka?
Farell spojrzał zaskoczony na Theodora.
- Co cię to obchodzi, chłopaku ze wsi?
-Taki ze mnie chłopak ze wsi jak z ciebie zawodowy hazardzista - odparł Greycliff uprzejmie - A co mnie to obchodzi? Powiedzmy, że ostatnio rozmawiałem z twoim pryncypałem. Powiedzmy, że jest z ciebie niezadowolony. Powiedzmy, że mógłbyś dostać jeszcze jedną szansę. A, przy okazji, mów mi Moneta.
- Słuchaj, nie należę już do bandy tego białego dziada. O co ci w ogóle chodzi?
-Chciałem pogadać przy winie. Masz ochotę na białe wytrawne? -Theo dał znak kelnerce, złożył zamówienie - Wygrałem w karty, chcę się napić i pogadać, wiesz jak jest - umoczył usta w trunku - Tak się składa, że niedawno gadałem z Krukiem. I on twierdzi, że mógłby złożyć lepszą ofertę współpracy niż Macha. Chcesz posłuchać? - Theodor rozparł się wygodnie na krześle. Patrzył na półelfa niemal przyjaźnie.
- Lepszą ofertę? - zainteresował się Farell.
-Aha - Theo wziął kolejny łyk - Kruk pragnie znowu przygarnąć ciebie i twoich ludzi. Upoważnił mnie do złożenia ci propozycji. Powiedz - przechylił się na krześle nieco do przodu - Ile płaci ci Macha?
- Macha? - parsknął. - Grosze.
-Aha - Greycliff uśmiechnął się - Ale ma to swoje dobre strony, nie? Chcąc nie chcąc, musisz być dobrym hazardzistą, żeby zapłacić czynsz. Ale tak poważnie, będę strzelał...Czyżby Macha miał na ciebie jakieś haki? Hmmm?
- Macha wie co swoje, skąd- nie mam pojęcia. Ale do tego daje darmowy wstęp do swoich kasyn, no i przynależność do silnej organizacji. Z nami się nie zadziera. - odparł dumnie. - A Kruk to przeszłość.
-Mylisz się w dwóch punktach. Po pierwsze, Macha jest skończony. Narobił sobie wystarczająco dużo śmiertelnych wrogów, którzy czekają tylko na stosowny moment, jedną szansę. A po drugie, Kruk idzie w górę. Ostatnio on i moja macierzysta organizacja zawarliśmy sojusz. Tak więc akcje Kruka idą w górę, a Machy spadają.
Farell upił duży łyk wina.
- Hej, nie możemy ot tak zostawić Machy. To byłby wyrok śmierci.
-I znów się mylisz. Wiedz, że ci co trzymać będą z Machą podpiszą wyrok na siebie. Zaczyna się wojna na ulicach i tylko ci co staną po stronie silniejszych przeżyją by uprawiać hazard. - Theo pociągnął łyk wina - Kojarzysz Loniego?
- Loniego?
-Tak, byłego zausznika Kruka, teraz z tego co wiem pracuje dla Machy. Niedawno on i jego chłopcy zaatakowali Kruka na ulicy i dostali w dupę aż miło. Niemniej, to było wypowiedzenie otwartej wojny. Ludzie Kruka i Machy zetrą się na ulicach, zacznie się rzeźba na całego. Radzę ci, pomyśl nad zmianą pracodawcy. Bo Macha walczyć będzie nie tylko z Krukiem, ale też z moimi pracodawcami i naszymi sojusznikami. Przemyśl to.
Farell oparł się wygodnie o oparcie krzesła.
- I powinienem zaufać na słowo nieznajomemu, który mnie ograł?
-Nieznajomemu? - Theo tylko się uśmiechnął - Farell, ja tu uprawiam hazard od kilku ładnych lat. Zbiłem już niezłą fortunę. Jeśli chcesz popytaj o Theodora Greycliffa. A jak dowiesz się co nieco to pogadamy znowu. Dobra?
Pół-elf skrzyżował ręce na piersi.
- Hum. Niech ci będzie.
-Dobrze - Moneta wychylił kielich do końca - Kiedy chcesz się spotkać?
- Nie wiem. - mruknął Farell. - Przekażę któremuś z chłopczyków Wrony, że cię szukam. Może być?
-To zróbmy tak. Jeśli zechcesz się spotkać daj znać Ameliusowi z karczmy Trzy Srebrniaki. On przekaże wiadomość bezpośrednio do mnie. Pasuje? - Theodor wyciągnął rękę do półelfa.
- Niech i tak będzie. - Farell podał mu dłoń. |