Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2014, 13:09   #101
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Theodor wiedział jedno. Nie był w najlepszej formie. Kertia spisała się dobrze opatrując i zszywając jego rany, ale było jasne, że jeszcze długo będzie obolały i zesztywniały. Cóż, jedyne co mu pozostało to przez jakiś czas unikać bójek.
Greycliff z profesjonalną ciekawością przyglądał się Farellowi, doceniając jego niedbałą nonszalancję i pewność z jaką tamten ogolił frajera, który miał odwagę rzucić mu wyzwanie.
Ale Mości Farell nie miał prawdopodobnie jeszcze okazji zagrać ze szczęściarzem pokroju Monety. Starając się poruszać i wyglądać pewnie Theodor podszedł do stolika półelfa.
-Partyjka kanasty? -zaproponował Theo - A może poker? W jakich grach zwykłeś tracić forsę o tej porze dnia?
Dla lepszego efektu wydobył nabitą sakiewkę spod kaftana i z miłym uśmiechem potrząsnął nią półelfowi przed nosem.
Farell od razu się ożywił na taką propozycję.
- Pytanie powinno brzmieć raczej na jakiej grze lubię wygrywać kasę. - uśmiechnął się bezczelnie. - Ale mam dziś dobry nastrój, pozwolę wybrać tobie, jako nieznajomemu.
-Pretendent rzuca wyzwanie mistrzowi, co? - Theo zrewanżował się bezczelnym uśmiechem - To może zacznijmy od pokera. A jak już trochę stracisz to możemy spróbować czegoś innego. Może brydża?
- Zgoda. - odparł pół-elf z nieskazitelną pewnością siebie w głosie.
Theodor przysiadł na krześle naprzeciw półelfa, wyciągnął zza pazuchy talię kart, potasował. W międzyczasie wydobył małą złotą monetę z sakiewki, rzucił ją na stół.
-Zacznijmy od małych stawek, dobra?
- Jeżeli tak chcesz… - Farell spojrzał na złotą monetę. Od razu zrozumiał, że musi mieć do czynienia z kimś innym niż prosty bywalec skullportowych tawern, który gra co najwyżej o srebrniaka. Niemniej wyraźnie był przekonany, że ma do czynienia z totalnym nowicjuszem, który jest do tego zwykłym frajerem… I miał zamiar to wykorzystać. - Grałeś już kiedyś o pieniądze? - zapytał złośliwie wykładając monetę na stół.
-Ja? Ja prosty chłopak ze wsi. Mam parę monet, ale mam też kurę i worek ziemniaków. Może być?
Farell uśmiechnął się bezczelnie i wyraźnie stał się jeszcze pewniejszy siebie.
- Zaczynajmy więc, chłopcze. Nauczysz się czegoś.
Początek rozgrywki był dość spokojny, ale wyraźnie nie na korzyść Theodora. Pół-elf zdawał się mieć wystarczająco wiele szczęścia tego dnia, więc szło mu gładko. W pewnym momencie położył na stole większą stawkę i zapytał rozbawiony.
- Nadal chcesz grać? Bo widzisz… Ja podbijam stawkę.
-Zgoda - mruknął Theo. “Tymoro, nie opuszczaj mnie, nie teraz”.
Im dalej jednak, tym szczęście przestawało dopisywać Farellowi, a zaczęło powracać do Theodora, kilka razy tylko jego nienaturalnym wręcz łutem obróciło rozgrywkę na korzyść Greycliffa. Pół-elf przestał się naigrywać, a skupił się na grze, najwyraźniej nie chcąc się poddać.
-Nadal chcesz grać? Bo ja podbijam stawkę - Theo świadomie sparodiował pewnego siebie półelfa.
Farell prychnął i dołożył monety, chociaż ich zapas wyraźnie zaczął mu się kurczyć.
- Graj, nie gadaj. - warknął.
Początkowo wyglądało na to, że dobra passa powróciła do pół-elfa, ale to było tylko złudne marzenie. Theodor wygrywał. Ogrywał Farella z tego, co wygrał i tego, co miał już wcześniej. W pewnym momencie przerażony pół-elf zrozumiał, że tak naprawdę nie ma już co postawić. Zamilkł wpatrzony w stosik monet, które leżały przy Theodorze.
Greycliff przeciągnął się rozkosznie.
-I to by było na tyle - skomentował patrząc Farellowi w oczy - I co teraz? Żołnierzu Kruka?
Farell spojrzał zaskoczony na Theodora.
- Co cię to obchodzi, chłopaku ze wsi?
-Taki ze mnie chłopak ze wsi jak z ciebie zawodowy hazardzista - odparł Greycliff uprzejmie - A co mnie to obchodzi? Powiedzmy, że ostatnio rozmawiałem z twoim pryncypałem. Powiedzmy, że jest z ciebie niezadowolony. Powiedzmy, że mógłbyś dostać jeszcze jedną szansę. A, przy okazji, mów mi Moneta.
- Słuchaj, nie należę już do bandy tego białego dziada. O co ci w ogóle chodzi?
-Chciałem pogadać przy winie. Masz ochotę na białe wytrawne? -Theo dał znak kelnerce, złożył zamówienie - Wygrałem w karty, chcę się napić i pogadać, wiesz jak jest - umoczył usta w trunku - Tak się składa, że niedawno gadałem z Krukiem. I on twierdzi, że mógłby złożyć lepszą ofertę współpracy niż Macha. Chcesz posłuchać? - Theodor rozparł się wygodnie na krześle. Patrzył na półelfa niemal przyjaźnie.
- Lepszą ofertę? - zainteresował się Farell.
-Aha - Theo wziął kolejny łyk - Kruk pragnie znowu przygarnąć ciebie i twoich ludzi. Upoważnił mnie do złożenia ci propozycji. Powiedz - przechylił się na krześle nieco do przodu - Ile płaci ci Macha?
- Macha? - parsknął. - Grosze.
-Aha - Greycliff uśmiechnął się - Ale ma to swoje dobre strony, nie? Chcąc nie chcąc, musisz być dobrym hazardzistą, żeby zapłacić czynsz. Ale tak poważnie, będę strzelał...Czyżby Macha miał na ciebie jakieś haki? Hmmm?
- Macha wie co swoje, skąd- nie mam pojęcia. Ale do tego daje darmowy wstęp do swoich kasyn, no i przynależność do silnej organizacji. Z nami się nie zadziera. - odparł dumnie. - A Kruk to przeszłość.
-Mylisz się w dwóch punktach. Po pierwsze, Macha jest skończony. Narobił sobie wystarczająco dużo śmiertelnych wrogów, którzy czekają tylko na stosowny moment, jedną szansę. A po drugie, Kruk idzie w górę. Ostatnio on i moja macierzysta organizacja zawarliśmy sojusz. Tak więc akcje Kruka idą w górę, a Machy spadają.
Farell upił duży łyk wina.
- Hej, nie możemy ot tak zostawić Machy. To byłby wyrok śmierci.
-I znów się mylisz. Wiedz, że ci co trzymać będą z Machą podpiszą wyrok na siebie. Zaczyna się wojna na ulicach i tylko ci co staną po stronie silniejszych przeżyją by uprawiać hazard. - Theo pociągnął łyk wina - Kojarzysz Loniego?
- Loniego?
-Tak, byłego zausznika Kruka, teraz z tego co wiem pracuje dla Machy. Niedawno on i jego chłopcy zaatakowali Kruka na ulicy i dostali w dupę aż miło. Niemniej, to było wypowiedzenie otwartej wojny. Ludzie Kruka i Machy zetrą się na ulicach, zacznie się rzeźba na całego. Radzę ci, pomyśl nad zmianą pracodawcy. Bo Macha walczyć będzie nie tylko z Krukiem, ale też z moimi pracodawcami i naszymi sojusznikami. Przemyśl to.
Farell oparł się wygodnie o oparcie krzesła.
- I powinienem zaufać na słowo nieznajomemu, który mnie ograł?
-Nieznajomemu? - Theo tylko się uśmiechnął - Farell, ja tu uprawiam hazard od kilku ładnych lat. Zbiłem już niezłą fortunę. Jeśli chcesz popytaj o Theodora Greycliffa. A jak dowiesz się co nieco to pogadamy znowu. Dobra?
Pół-elf skrzyżował ręce na piersi.
- Hum. Niech ci będzie.
-Dobrze - Moneta wychylił kielich do końca - Kiedy chcesz się spotkać?
- Nie wiem. - mruknął Farell. - Przekażę któremuś z chłopczyków Wrony, że cię szukam. Może być?
-To zróbmy tak. Jeśli zechcesz się spotkać daj znać Ameliusowi z karczmy Trzy Srebrniaki. On przekaże wiadomość bezpośrednio do mnie. Pasuje? - Theodor wyciągnął rękę do półelfa.
- Niech i tak będzie. - Farell podał mu dłoń.
 
Jaśmin jest offline