Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2014, 20:24   #126
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Hawaje… Znów zagościł na nich spokój.


Znów stały się tym, czy być powinny. Wyspami wakacyjnymi, gdzie pod błękitnym niebem i nad lazurowym oceanem wypoczywała klasa średnia Ameryki Północnej oraz turyści z całego świata.


Wydarzenia w umbrze nie odbiły się szerokim echem w tutejszej magyicznej społeczności. Ta była równie uśpiona jak i zwykli śpiący. Istnienie ludzi wilków Ryozo zachował dla siebie, zostawiając Johnowi decyzję, czy powiadomi o nich Triadę rządzącą Hawajami. Sakamoto dość już się powtrącał w tutejsze porządki.
I nie chciał być wmieszany bardziej. Lakonicznie poinformował też centralę o wydarzeniach jakich był świadkiem, sugerując Akarui mirai, by w razie ciekawości wypytali Sonny’ego Hokorii o szczegóły. Wszak był w tej sprawie najlepiej poinformowany. Gdyby Ryozo był Amerykaninem, dodałby też, że wolałby, aby Fundacja odwaliła się od niego… Ale nie był Amerykaninem. I nie mógł nieuprzejmy i niewdzięczny.
Musiał więc cierpieć w milczeniu na swej smyczy ciągnącej się do Japonii.
Jednakże…



… dom w którym mieszkał, zmienił właściciela. Ryozo sprzedał go pod pozorem iż nie nadaje się dla rodziny z dzieckiem. Co nie było prawdą, niemniej takie wytłumaczenie wystarczyło Kasumi. Wiedziała wszak, że jej mąż działał czas spontanicznie z trudnych do zrozumienia pobudek.
Sakamoto nie miał ochoty mieszkać w domu w którym istniało łatwe dwustronne przejście do Umbry i z powrotem. W ogóle zaczął się z niechęcią odnosić do magyi, czarodziejów i przebudzonych. Jedyne co tolerował to Riku-sama.
Zrozumiał podczas wyprawy do Umbry jak niebezpieczne bywają sprawy magów. A on, jako przyszły ojciec, nie mógł tak lekkomyślnie narażać swego życia. Zwłaszcza po to, by sprzątać bajzel pozostawiony przez kogoś innego.
Stał się większym odludkiem, acz… przynajmniej miał więcej czasu dla Kasumi. Co ona przyjmowała ze stoickim spokojem. Znała swego męża na tyle, by wiedzieć iż to ona musi być tą osobą wyciągającą swego odludka do ludzi.

Hotaru narodziła się zdrowa i po dość szybkim porodzie.


Była nieco mała i dość cicha jak na noworodka, ale Kasumi promieniała ze szczęścia. Ryozo… był trochę zakłopotany. Owszem obecność małej istotki radowała jego serce, acz… Sakamoto był sztywny i chłodny w relacjach z dorosłymi ludźmi, a co dopiero z dziećmi. Ryozo nie przepadał za tymi hałaśliwymi dwunożnymi i bezpośrednimi istotkami zadającymi często krępujące pytania. Nie wiedział jak z nimi postępować. Więc… jak sobie poradzi z własną córką?
A co gorsza… przyłapał ją jak gaworzyła i chichotała do Riku, a i kitsune odpowiadała jej wesoło.
Hotaru widziała Riku-sama. Jeśli jej to nie przejdzie… Ryozo obawiał się kłopotów w przyszłości. Ale póki co, tulił małą Hotaru do snu. W końcu była jego małą córeczką.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-12-2014 o 20:31.
abishai jest offline