W najmniejszym nawet stopniu nie uśmiechało się Gotfrydowi włóczyć po balach, choćby i maskowych, wśród tak zwanych wyższych sfer. Na dodatek trzeba się było jeszcze zdobyć na wydanie kilku sztuk złota, by stroje jakieś kupić. I wyrzucić to złoto w błoto zapewne, bo Gotfryd nijak nie wierzył w to, że uda się im na balu trafić na jakikolwiek trop. Kto się będzie chwalić nowym pucharem...?
Z błota przyszłyście, do błota wrócicie, skrzywił się na myśl o złotych koronach, które będzie musiał wydać.
I wnet się okazało, że to nie będzie jedyny wydatek...
- A to suczy syn - powiedział Gotfryd, gdy po rewelacjach, którymi zasypał go żołnierz zaczął w miarę trzeźwo myśleć. - Zapewniał mnie, że to wyrób porządnego, uczciwego płatnerza, a to jakaś podróbka ... Suczy syn...
- Dziękuję za ostrzeżenie - zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu odpowiedniej kwoty. Wszak nie rzuci wojakowi sztuki złota.
- Czy któryś z tych oficerów wrócił ostatnio do miasta? - spytał, gdy do ręki żołnierza trafiła równowartość czterech piw. |