Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2014, 11:23   #21
Ereb
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Na ulicach Muluk
Po spotkaniu w sklepie u bin Nassura, drużyna rozdzieliła się. Każdy miał jakieś sprawy do załatwienia od najbardziej błahych, jak poznanie topografii miasta, poprzez bardzo pragmatyczne jak uzupełnienie zapasów, a na bardziej wzniosłych, jak podziwianie kunsztu muluckich architektów i budowniczych kończąc.
Z każdą upływającą minutą i godziną, tłum na ulicach miasta gęstniał. Dopiero teraz można było się przekonać ile prawdy jest w stwierdzeniu, że Muluk to miasto gdzie można spotkać nie tylko mieszkańców ze wszystkich stron Zakhary, ale także z najdalszych stron obcych ziem. Obok siebie na ulicy szedł ubrany w szpiczasty kapelusz czarodziej z Wrót Baldura i śniadolicy al-badi, prowadzący kilka wielbłądów na bazar.
W blasku słońca misternie zdobione liwany, uliczne mimbary wykonane albo z wypolerowanego marmuru, albo ciemnego drewna, wysadzane szlachetnymi kamieniami i złotem kopuły imponowały i przyciągały wzrok jeszcze bardziej niż wczorajszego wieczoru. Dla przywykłych do pustych, czy wręcz jałowych krajobrazów pustyni Yata, Malika, czy Shamala było to niezwykłe uczucie. Miasto w jakiś sposób ich krępowało i dusiło zmysły, z drugiej jednak fascynowało bogactwem form i zawiłą strukturą ulic i domów.

Wędrując ulicami Miasta Królów i oglądając jego wspaniałości Kumalu chyba, jako jedyny z całej grupy nie zapomniał o czujności. Wytrenowane w czasie tysięcy godzin czujność nie pozwalała mu na swobodne i lekkomyślne błądzenie po ulicach. Szedł z grupą, niczym pies pilnujący stada owiec. Kilkukrotnie jego zmysły wyłapały coś co kazało albo mu przystanąć, albo rozejrzeć się uważnie wokół. I choć nigdzie nie zauważył nic podejrzanego, to instynkt podpowiadał mu, że ktoś cały czas podąża ich śladem i dokładnie obserwuje.

Także Aria kilka razy poczuła niepokój. Był on jednak innej natury i młoda czarodziejka, sama do końca nie potrafiła określić źródła lęku, jaki wdzierał się do jej serca. Obce i jakże potężne miasto pobudzało zmysły, ale jednocześnie budziło strach. Natrafiając na surowy wzrok brodatych mężczyzn, Aria niemal kuliła się w sobie. Każde takie spojrzenie uświadamiało jej, że jej tutaj obca i zapewne przez wielu niemile widziana. Zarówno ona, jak i idący obok niej Janos przykuwali wzrok niemal każdego przechodnia. Będąc pod takim obstrzałem instynktownie w sercu rodzi się obawa, czy nawet lęk.
Instynkt Arii mówił jednak coś jeszcze. Kilka razy poczuła coś, co wywołało na jej rękach mimo lejącego się z nieba żaru, gęsią skórkę. Coś obok niej przeszło, coś czego nie widziała, a jedynie poczuła. Poczuła swym magicznym zmysłem. Znała to uczucie, gdy w pobliżu ktoś używał magii, albo przechodziła obok jakaś magiczna istota. Zazwyczaj jednak to uczucie nie wywołało takie lęku, jak w tej chwili.
Wszystko to jednak było tylko mglistym wrażeniem, niesprecyzowaną obawą i dlatego tym bardziej niepokoiło Arię.

W czasie, gdy reszta drużyny szwendała się po mieście, Fillander postanowił zasięgnąć języka i przy okazji trochę zarobić. Przebrany w jakieś wytarte łachmany udał się na Wielki Bazar. Było to nie tylko centrum handlu, ale także miejsce gdzie można było dowiedzieć się niemal wszystkiego. Fillander usiadł w jednej z alejek pomiędzy straganami i wyciągnął dłoń proszą o datki. Po kilku godzinach spędzonych w ten sposób półelf dowiedział się między innymi, że banda grasująca w mieście i oszukująca ludzi robi się coraz bardziej zuchwała. Osób, które dały się nabrać na sztuczkę z zaklętym złotym żukiem przybywa. Ponoć na wczorajszej naradzie kupców postanowiono wynająć jakiś ludzi, aby załatwili ten problem. Wobec bezsilności milicji wydaje się to jedyne słuszne rozwiązanie. Sprawa może nie być jednak tak prosta jak się wydaje, gdyż mówi się że banda ma silne powiązania z miejscowymi hersztem złodziejskiej gildii, Lepkim Ahmedem oraz jedną ze szlacheckich rodzin. Ponadto bard dowiedział się, że lada dzień spodziewany jest wysłannik Wielkiego Kalifa. Ilość plotek dlatego przybywa on do Muluk jest tyle, że ciężko się nie zgubić w ich gąszczu. Pewne jest natomiast to, że dla miasta będzie to wielkie wydarzenie i wpłynie ona radykalnie na jego życie. Na pewno zostanie zorganizowana jakaś feta powitalna oraz uczta. A przy takiej okazji na pewno będzie szansa na jakiś zarobek.
A ten niewątpliwie przydałby się półelfowi, który od momentu cudownego ocalenia żyje tylko i wyłącznie dzięki uprzejmości i gościnności mieszkańców Zakhary. Jego mieszek jest lekki niczym piórko, a tych kilka godzin żebractwa przyniosły bardzo mizerny efekt. Jedynie dwie stare kobiety, które przyszły na bazar, aby zakupić świeże owoce poratowały Fillander kilkoma miedziakami.

Akbar, który po upojnej nocy z Dżamilą był pogodny i pozytywnie nastawiony do świata, włóczył się wraz z resztą drużyny rozmyślając nad tym, co będzie robił po tym jak oddadzą przesyłkę.
- Kochany - Dżamila nachyliła się na mężem i szepnęła mu do ucha - Wybacz mi, ale muszę cię na chwilkę opuścić. Zostań ze swymi kompanami, dobrze. Z tego, co słyszała to wybieracie się do meczetu Tysiąca Fontann. Spotkajmy się tam po obiedzie.
Żegnając się czułym pocałunkiem Dżamila zniknęła w jednej z bocznych uliczek. Akbar wiedział, że nie ma sensu się jej pytać dokąd się wybiera. Jego żona była niczym kotka, która chadza własnymi drogami i nie znosi, gdy się ją do czegoś przymusza lub wpływa na jej decyzję.
Pogodzony z losem, Akbar mógł tylko czekać kolejnego spotkania i liczyć, że Dżamila sama opowie mu gdzie była i co robiła.

“Słodycz Araju”
Gdy słońce sięgnęło zenitu, a ulice miasta zaczęły powoli się wyludniać drużyna zbliżała się już do miejsca, gdzie mieli się spotkać z bin Nassurem. Kupiec umówił się z nimi w seraju w samym centrum, tuż obok Targu.
Było to miejsce, gdzie w takie jak te południa przybywali zmęczeni słońce i upałem kupcy, handlarze oraz wszelcy ludzie biznesu, aby w luksusowych warunkach tego zajazdu prowadzić negocjacje i rozmowy handlowe.
Stojący przy wejściu mameluk popatrzył dość podejrzliwie na grupę, ale gdy zauważył Kumalu kiwnął mu tylko głową i wykonał jakiś dziwny gest przy ustach. Wyglądał on tak, jakby strażnik odganiał się od much. Jednak dla czarnoskórego mameluka była to jasna i bardzo precyzyjna informacja: “Bądź pozdrowiony bracie. Chętnie z tobą pomówię jeśli znajdziesz wolną chwilę”

Drużyna weszła do szerokiego przedsionka, gdzie gruby eunuch w złotym turbanie witał wszystkich gości.
- Witajcie szanowni goście - mężczyzna ukłonił się nisko i obdarzył drużynę szerokim i szczerym uśmiechem - To zapewne wy jesteście gośćmi, czcigodnego bin Nassura. Proszę za mną.
Cały hol emanował przyjemnym chłodem, który był miła odmianą po spiekocie jaka panowała na ulicach Muluk. Eunuch poprowadził drużynę krętymi schodami na piętro seraju, gdzie czekał już bin Nassur.
Siedział on na puszystym, zdobionym w zawiłe arabeski dywanie. Przed nim stał mały stoliczek na którym ustawione było niewielkie palenisko złoty dzbanek i delikatne, porcelanowe filiżanki. Bin Nassur na widok eunucha i drużyny uśmiechnął się szeroko i wykonał zapraszający gest.
Gdy wszyscy usiedli na wygodnych poduszkach, Hassan sięgnął po dzbanek i zaczął powoli nalewać gęstą, czarna kawą. Wonny aromat wypełnił pomieszczenie.
- Najlepsza arabica stąd, aż do Huzuz - pochwalił się gospodarz.
Tak rozpoczęła się kawowa ceremonia w czasie, której bin Nassur wypytał dokładnie drużynę o to skąd znają szejka Lisów Pustyni, jak to się stało, że im zaufał i pokrótce kto kim jest i skąd pochodzi.
- Widzę, że bogowie połączyli ścieżki bardzo ciekawych osób. Śmiem twierdzić, że może wyjść z tego wiele dobrego.
W czasie rozmowy Akbar wręczył Hassanowi przesyłkę, która tak wytrwale strzegł aż do tej chwili. Hassan bin Nassur odebrał pudełeczko z wielkim namaszczeniem i otworzył. Oczom wszystkich ukazała się wąski, niczym igła, wykonany ze szczerego złota pręcik. Widać było, że znajdują się na nim drobne znaki, które układały się w niezwykle misterny wzór.
- Udało mu się - powiedział kupiec - Naprawdę mu się udało. - a po chwili dodał uprzedzając zapewne pytania, który miały zaraz paść - Z wielka przyjemnością opowiem wam historię tego, ale widzę że już niosą nasz posiłek.
I faktycznie trzech młodych eunuchów wnosiło właśnie na srebrnych tacach dania, które stanowiły ich obiad. Były wśród nich pieczone perliczki i kurczęta, opiekane jagnięce udźce, kilka rodzajów ryb przygotowanych na kilkanaście sposób oraz nieprzebrana ilość owoców i deserów.
Teraz członkowie drużyny wiedzieli dlaczego bin Nassur nie chciał odebrać przesyłki w swoim sklepie. Wynikało to zarówno z szacunku dla przyjaciela, jak i chęci należytego ugoszczenia strudzony ludzi honoru.
Posiłek był wyśmienity i naprawdę godny stołu Wielkiego Kalifa. Smak, aromat oraz ilość potraw mogły przyprawić o zawrót głowy.
W czasie posiłku wyszła kwestia, która najwyraźniej bardzo nurtowała bin Nassura:
- Słyszeliście zapewne o oszustach, którzy grasują w naszym mieście. Przykra, naprawdę przykra sprawa. Ofiar oszustów jest coraz więcej, a starty idą już w tysiące denarów. Milicja jest bezradna, albo taką tylko udaje. Jesteśmy więc pozostawieni sami sobie. Na wczorajszej naradzie postanowiono poszukać ludzi, którzy mogliby załatwić to za milicję. Obawiam się jednak że może z tego wyniknąć więcej kłopotów niz pożytku. Sprawą powinien zająć się ktoś dyskretny i fachowy, a nie jakaś zwykła banda najemników. W całej sprawie plącze się zbyt wiele wątków i wiele wskazuje na to, że to jest poważniejsza intryga. Gdybym miał kogoś godnego zaufania, jak wy…. -ehhh - westchnął bin Nassur - Co zrobić? Ale dość o moich kłopotach napijmy się - rzekł kupiec i wzniósł w górę złotych kielich z winogronowym sokiem - Za pomyślność mego przyjaciela, Abdula al-Makhariego i cały klan Lisów Pustyni. Niech bogowie strzegą ich dróg, a Przeznaczenie sprzyja cały czas.

Na zakończenie spotkania bin Nassur zaproponował wszystkim wspólną chwilę relaksu przy aromatycznym dymie. Trójka młodych eunuchów wzniosła dużych rozmiarów shishę.
I tak spotkanie z bin Nassurem skończyło się w leniwych oparach wonnego dymu.
- Gdybyście pozostali w mieście, to nie krępujcie się mnie odwiedzić. Zawsze jestem gotów służyć wam pomocą. Przyjaciele mojego przyjaciela, są moimi przyjaciółmi. - rzekł na pożegnanie kupiec.

W drodze do meczetu
Gdy drużyna opuściła “Słodycz Araju” słońce przekroczyło juz zenit i ulice pogrążyły się w przyjemnym cieniu. Tuz przed wejściem czekał Adil. Zgodnie z obietnica i planami cała drużyna miała udać się do meczetu Tysiąca Fontann, aby dowiedzieć się czegoś na temat tajemniczego dysku, jak i klątwy jaką został obłożony młodzieniec.

Z seraju do meczetu było zaledwie kilkaset metrów. Jednak zarówno parne powietrze, jak i sytość żołądków nie zachęcały do szybkiego i forsownego marszu. Prowadząc luźną rozmowę drużyna szła niespiesznie w kierunku świątyni.
W pewnym momencie Latifyah, która siedziała na ramieniu Malika nachyliła się do jego ucha i szepnęła:
- Panie nie chce cię niepokoić, ale wydaje mi się, że ktoś podąża naszym śladem. I nie jest to bynajmniej żywy człowiek. Kilka razy wydawało mi się, że widzę kogoś przemykające czy to gdzieś w cieniu, czy też na dachu.
Sha’ir był mocno rozleniwiony, ale mimo to nie zlekceważył ostrzeżenia dżiniji. Dalej szedł wolno, jka gdyby nigdy nic, obok innych członków drużyny. Jednak jego wzrok i zmysły wypatrywały śledzącego ich przeciwnika.

Nagle jakaś niewidzialna siła przewróciła Adila na ziemię oraz odepchnęła Yat i półsmoka o kilka kroków do tyłu..Chłopak szarpał się z kimś kogo nie było widać i gdyby nie przeczucia części z członków drużyny można, by było wziąc to za kolejny atak szaleństw u Adila. Aria, Kumalu i Malik wyczuwali jednak jeszcze obecność kilku niewidzialnych bytów w pobliżu, które wyraźnie czaiły się do ataku.
Adial wił się po ziemi niczym opętany i krzyczał z bólu. Trysnęła krew, a ludzie wokół zatrzymali się patrząc z niedowierzaniem na to, co się działo.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline