John z zainteresowaniem, acz całkowicie bez entuzjazmu, wysłuchiwał przekazywanych przez Grega informacji. Najchętniej odstrzeliłby mu od ręki łeb, ale bez przewodnika nie trafiłby do magazynu. A odstrzelenie można zostawić na później.
- Powiadasz, że tak tam macie fajnie? - powiedział. - Broń, jedzenie i kobiety dla rozrywki? Całkiem, całkiem nieźle. Chociaż... Znam miejsce, gdzie jest kilka kobiet. Młodych, dość ładnych, chociaż może trochę chudych. Ale w dzisiejszych czasach to dość zrozumiałe.
John uśmiechnął się, czego zapewne idący przed nim Greg nie mógł dojrzeć.
- Nie wiem więc, czy taki interes mi się opłaci - powiedział. - Trafiłem niedawno na parę drobiazgów i trochę jedzenia. To starczy na jakiś czas i dla mnie, i dla tamtych dziewczyn. Sam wiesz... lepiej być kimś na małej wysepce, niż prawie nikim w takim stadzie wilków jak wasza grupa. A zatem spytam raz jeszcze... W jaki sposób ma mi się to opłacić?
Wybór miał. Nawet parę możliwości.
Zostawić Kasapi swojemu losowi i liczyć na to, że dziewczynie jakoś się uda uwolnić.
Wymienić Grega, i może jeszcze kilka osób, na dziewczynę.
Wkręcić się do owej bandy i spróbować uwolnić Kasapi. Co groziło odstrzeleniem, ledwo pojawi się przed tamtym budynkiem.
Nie miał pojęcia, co zrobić. Ale miał przed sobą całą noc. |