Zak&Koening&Vi Brego spojrzał na wyłaniającą się z podziemi kobietę z wyraźnym zaskoczeniem. Ostatnim czego bym się spodziewał w tym przeklętym miejscu to istota z lądu. - Kim jesteś i co tu robisz?
Galen zaciskał z bólu zęby. Krew z zadanej przez potwora rany powoli sączyła się z nogi. Wprawdzie tętnica nie została uszkodzona , jednak rana musiała zostać opatrzona , w przeciwnym wypadku może osłabić wiedźmina. Łowca potworów rozerwał materiał dolnej nogawki swoich spodni i obwiązał wokół rany. To spowolni krwawienie. Teraz pozostał problem bólu. W tym stanie, jeśli go nie uśmierzy, nie będzie mógł nawet wrócić do kryjówki . Mutant sięgnął ręką do torby w której trzymał eliksiry. Wyciągnął buteleczkę i zaraz przy otwarciu korka zasłonił wlot kciukiem. Następnie szybko wypił zawartość w której znajdowała się biała mewa.
Galen poczuł ciepło przepływające po całym ciele, a jego oczy zaczęły nienaturalnie jasno świecić. Ból był nadal odczuwalny , jednak jego intensywność stała się znośna. W momencie gdy wiedźmin doprowadzał się do stanu względnej używalności, jego towarzysz wyraźnie do kogoś mówił. Galen zainteresował się tym i odwrócił w stronę, z której jak sądził dobiegał głos.
Ledwie zdołała wyjrzeć z tunelu, by zorientować gdzie jest i co właściwie się dzieje, jej uszu dobiegł ludzki, męski zapewne głos. Nie pokazuj, że się boisz - powiedziała sobie w duchu i odwróciła w kierunku, z którego dobiegło pytanie. - Mogłabym spytać o to samo - rzuciła w kierunku mężczyzny nie zauważając jeszcze jego towarzysza. - Długa historia - odparł Brego - wolałbym jej nie opowiadać krzycząc w stronę dziury w ziemi. Wyjdź i porozmawiajmy jak ludzie. Nie spotkasz tutaj nikogo bardziej pokojowo nastawionego wobec siebie niż my - dodał na koniec, po czym szepnął w stronę Galena. - Trzeba będzie to opatrzyć. Wytrzymasz?
Irma rozejrzała się uważnie. Mężczyzna nie był sam, w zasięgu wzroku poza nim i jego towarzyszem miała jeszcze martwego ryboluda. Ten widok napawał optymizmem. Wypłynęła z tunelu i ruszyła niepewnie w kierunku mężczyzn. Jej dłoń mimowolnie zaciskała się na małym, ostrym przedmiocie, krwawiła. - Co tu robicie? - spytała zatrzymując się w odległości około dwóch metrów od rozmówcy. “Żebym sam to wiedział” - pomyślał wiedźmin, opuszczając klingę miecza. - Jesteśmy wiedźminami i wysłano nas tutaj, żeby dowiedzieć się czemu vodyanoi napadają grupami ludzi na powierzchni. To tak po krótce. A ty? Co samotna kobieta robi w miejscu takim jak to?
- Nie do końca samotna - powiedziała niepewnie - choć podejrzewam, że mojego towarzysza zabili tubylcy. - Ponownie przyjrzała się mężczyznom i przez myśl przemknęło jej, że w sumie dobrze, że nie ma z nią Nathiela. Wiedźmini nie byliby raczej pozytywnie wobec niego nastawieni. Choć kto właściwie powiedział, że mają pozytywny stosunek wobec niej… milczała przez moment. - Pewnie mi nie uwierzycie, ale nie bardzo pamiętam co tu robię. Mnie i mojego towarzysza wysłał to jakiś możny pan, ni cholery nie pamiętam po co. Ocknęłam się w więzieniu strzeżona przez tych tu - skinęła głową na martwego vodyianoina - Wytrzymam - mruknął Galen w stronę towarzysza - łyknąłem sobie białą mewę - dodał, po czym skierował nienaturalnie świecące kocie oczy w stronę nowo poznanej kobiety. - Ścigają Cię ?- zapytał krótko mutant wskazując wyraźnie na klapę . - Ścigali - zastanowiła się - ale chyba ich zgubiłam. Nie przecisnęli by się przez to - wskazała tunel, przez który przypłynęła. - Nie sądzę jednak, by przestali mnie szukać. Zabiłam dwóch - rzuciła nie kryjąc zadowolenia.
- Nie możemy tu zostać - mruknął wiedźmin do towarzysza i nowo poznanej osoby. - Proponuje wrócić do kryjówki - skierował te słowa w stronę Brega. - Pozostaje , jeszcze druga kwestia. - Tutaj wiedźmin skierował znów swój wzrok ku kobiecie. - Wiem, że nas nie znasz i zapewne nie ufasz, ale proponuję byś popłynęła z nami. Jak zapewne zauważyłaś nie jest tu bezpiecznie. Gdy znajdziemy się w względnie bezpiecznym miejscu odpowiemy sobie na wszystkie dręczące nas pytania
Bez chwili zastanowienia kiwnęła głową - Zgadzam się - powiedziała podchodząc do mężczyzn. Delikatnie chwyciła palcami lewej dłoni małe ostrze, które do tej pory skrywała w prawej. - Irma - przedstawiła się wyciągając krwawiącą rękę. - Galen - powiedział wiedźmin podając delikatnie dłoń. Następnie stanął na zranionej nodze by sprawdzić jak bardzo będzie mu doskwierać rana podczas marszu. Syknął cicho z bólu. Eliksir łagodził ból, jednak nie niwelował. Łowca potworów wiedział, że jeżeli będą zwlekać, czas działania wywaru się skończy i będzie miał problem w dalszej drodze. Nie chciał jednak dać po sobie poznać, jak bardzo odczuwalna jest rana . - Brego - rzucił drugi wiedźmin przedstawiając się -Idziemy? - zapytał z uśmiechem Galen choć prawdę powiedziawszy nie było mu do śmiechu .
- Prowadźcie panowie - powiedziała i również lekko się uśmiechnęła.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |