Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2014, 14:18   #31
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Teddevelien został sam, wobec nowo obecnego światła oglądając niedostrzeżone przejście. Zastanawiał się przez moment, delikatnie poruszając rękoma jak płetwy w górę i w dół, faliście unosząc i opadając by utrzymać się w pionie (jak też, był przekonany, najkorzystniej było mu myśleć) i przy ogólnym przemoczeniu myślał o tym, co świeżo napotkana tajemnica geometryczna mogła skrywać.

Ciekawsko obejrzał całą szparę. Uśmiechnął się, myśląc. Tytanicznym wysiłkiem dyscypliny, woli i odwagi zwalczył chęć kontynuowania wielogodzinnego studiowania nieomal identycznych kropek, kresek i innych znaków i rozejrzał się za czymś - na kij nie mógł liczyć, antyczną bronią? Podłużną rurą? Deską? Nie, nic z tych przedmiotów nie mogło się tu znaleźć, lecz oderwana kamienna poręcz, odczuwalnie lżejsza dzięki wodzie, być może. Coś o podobnej funkcji.

W razie czego mógł zawsze ostrożnie wychynąć po swój miecz. I tak nie było sensu zostawiać go zakopanego paręnaście czy parędziesiąt metrów od siebie. Światło mógł schować pod tunikę, a skoro wiedźmini nie wrócili, trwać jeszcze musiała noc.

Niezależnie od tego jak wygodne a prowizoryczne rozwiązanie by się nie znalazło, kawałkiem rzemienia a z braku laku paskiem ciasno przewiązał źródło światła do prostego obiektu przedłużającego ramię. Oczywiście, zmniejszało to zakres generowanego światła, acz wciąż owocować mogło czymś w rodzaju kierunkowego stożka. W razie potrzeby odrobina tkaniny odpowiednio ciasno wciśniętej mogła ustabilizować zamkniętą fiołkę - liczył, że wiedźmini tworzyli praktyczne rzeczy do przechowywania swoich naparów pitych zazwyczaj, jak pamiętał z powierzchniowej walki z vodyanoi, tuż przed walką.

Jak gdyby lata upłynęły od tamtej chwili, zreflektował mieszaniec, wsuwając sondę w szparę.

Przedmiotami znajdującymi się w pobliżu były głównie kamienie.
Światło znajdujące się na wykopanym przed chwilą mieczu pokazało, że przeciwległa ściana znajdowała się w odległości około trzech metrów. Wewnątrz znajdowało się coś wysokiego na około półtora metra. Choć przez szczelinę widać było nie więcej jak trzydzieści centymetrów kamiennej konstrukcji nie było żadnych wątpliwości, iż we wnętrzu znajdował się sarkofag.

Ciekawski mieszaniec oczywiście nie mógł się powstrzymać przed wpłynięciem. Wsunął do środka delikatnie miecz i położył go na ziemi, po czym zdjął całkiem przemoknięty (acz impregnowany oślim tłuszczem na potrzeby deszczu!) płaszcz i coś jeszcze mogło zahaczyć a pogrubić go poza tuniką - nie bardzo chciał nabawić licznych i potencjalnie krwawiących zadrapań wciskając się przez ścianę.

Wysiłek mógł zająć cztery minuty a więcej, na pewno więcej niż się spodziewał. Stękając pod wodą, czasem się szarpiąc, czasem ściskając do płaskiej kreski najlepiej jak umiał, przekładając ręką zaczepioną tunikę, wciskając głowę między ramiona wreszcie przecisnął się. Przez chwilę łapiąc wodę obejrzał się po ciemnym wnętrzu niewielkiej wnęki. Schylił się, by podnieść miecz i obejrzeć sam grób, ciekawski, dlaczego mógłby być tak odseparowany od reszty nekropolii, i jak wcisnęli coś takiego tutaj… lub raczej nie ma jakiejś ciekawszej, niedostępnej im części pochówkowego kompleksu.

Mając przed sobą przeciwległą ścianę do posiadającej szczelinę, skrajnie po prawej stronie w suficie znajdował się kwadratowy, około półtorametrowy wlot pod ziemię. Z pobieżnego rekonesansu dokonanego wcześniej wynikało, iż tylko jedno miejsce w tych okolicach posiadało takie zejście pod poziom skały - unikatowy grobowiec. Komnata miała około trzy metry szerokości i tyle też wysokości, lecz już bliżej czterech długości.
Niczego w niej nie było, jeśli nie liczyć sarkofagu stojącego centralnie na lewej ścianie względem tej ze szczeliną.
Ściany, podłoga i sufit były w rzeczywistości sześcioma, wielkimi płaskorzeźbami. Podłoga była hołdem dla jakiejś wielkiej wojny. Od wejścia do połowy wyrzeźbiona została niezliczona armia vodyanoin na czele z bliżej niezidentyfikowanym potworem.

Od ściany przeciwległej znajdowała się równie liczna armia ryboludów, na której czele stała Pani Jeziora. Mogło mieć to znaczenie zarówno dosłowne, jak również symboliczne. Ciężko było wyczuć, gdyż był to obiekt niewątpliwie sakralny. Armia otaczająca miejsce spoczynku mogła mieć za zadanie chronić ducha czy cokolwiek, w co wierzył podwodny lud przed działaniem czegoś złego jak również wyobrażać rzeczywistą scenerię historyczną. Sufit mógł przedstawiać dokładnie tą samą bitwę, ale w momencie jej zakończenia, gdy liczne siły Pani Jeziora wręcz zmiotły przeciwnika ratującego się ucieczką.
Na ścianie ze szczeliną dominowała Pani Jeziora ze stoickim spokojem i dziecinną łatwością odpierająca atakującego w kierunku sarkofagu tego samego potwora, co na płaskorzeźbie podłogowej i sufitowej. Przeciwległa ściana była lustrzanym odbiciem. Tą po prawej stronie ponownie zajmowała Pani Jeziora z mieczem, zaś lewa… łatwo było się domyślić co się na niej znajdowało. Monotonnie Pani Jeziora w trzech wersjach: jedna dokładnie nad sarkofagiem i dwie po bokach na tej samej wysokości, co pierwsza. Każda z nich z wyciągniętym mieczem w kierunku kamiennego miejsca spoczynku zmarłego.
Sam sarkofag był bogato zdobiony ornamentami z każdej strony.

- Taaa, wiem coś o tym. Wiedźmom lepiej się nie stawiać. - rzucił w stronę sarkofagu smutno z i pewną kamraderią. Równocześnie zarazem...

Obejrzał się.

Wiedźminów nie było.

- Trzeba będzie zacząć się dzielić wiedźmińskimi amuletami... - wyszeptał, owiązując fiołkę od miecza dla wygody, i podpływając z nią najpierw by zajrzeć na wypływ z pomieszczenia - by spokojnie mógł się wydostać po więcej glonów gdy przyjdzie potrzeba i niekoniecznie gładzić przy tym skały, a potem, skoro Brega i Galena nie było...

Potem zaczął szukać wśród ornamentów i inskrypcji nie ozdób, tylko znaków magii i mocy.

Nie było sensu otwierać sarkofagu, jeśli nie był raptem zdobiony, a mieszaniec miał już wcześniej nieprzyjemne doświadczenia z podwodnymi kryptami.
 
-2- jest offline  
Stary 03-12-2014, 23:37   #32
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Zak&Koening&Vi

Brego spojrzał na wyłaniającą się z podziemi kobietę z wyraźnym zaskoczeniem. Ostatnim czego bym się spodziewał w tym przeklętym miejscu to istota z lądu.

- Kim jesteś i co tu robisz?

Galen zaciskał z bólu zęby. Krew z zadanej przez potwora rany powoli sączyła się z nogi. Wprawdzie tętnica nie została uszkodzona , jednak rana musiała zostać opatrzona , w przeciwnym wypadku może osłabić wiedźmina. Łowca potworów rozerwał materiał dolnej nogawki swoich spodni i obwiązał wokół rany. To spowolni krwawienie. Teraz pozostał problem bólu. W tym stanie, jeśli go nie uśmierzy, nie będzie mógł nawet wrócić do kryjówki . Mutant sięgnął ręką do torby w której trzymał eliksiry. Wyciągnął buteleczkę i zaraz przy otwarciu korka zasłonił wlot kciukiem. Następnie szybko wypił zawartość w której znajdowała się biała mewa.
Galen poczuł ciepło przepływające po całym ciele, a jego oczy zaczęły nienaturalnie jasno świecić. Ból był nadal odczuwalny , jednak jego intensywność stała się znośna. W momencie gdy wiedźmin doprowadzał się do stanu względnej używalności, jego towarzysz wyraźnie do kogoś mówił. Galen zainteresował się tym i odwrócił w stronę, z której jak sądził dobiegał głos.

Ledwie zdołała wyjrzeć z tunelu, by zorientować gdzie jest i co właściwie się dzieje, jej uszu dobiegł ludzki, męski zapewne głos. Nie pokazuj, że się boisz - powiedziała sobie w duchu i odwróciła w kierunku, z którego dobiegło pytanie.

- Mogłabym spytać o to samo - rzuciła w kierunku mężczyzny nie zauważając jeszcze jego towarzysza.

- Długa historia - odparł Brego - wolałbym jej nie opowiadać krzycząc w stronę dziury w ziemi. Wyjdź i porozmawiajmy jak ludzie. Nie spotkasz tutaj nikogo bardziej pokojowo nastawionego wobec siebie niż my - dodał na koniec, po czym szepnął w stronę Galena.
- Trzeba będzie to opatrzyć. Wytrzymasz?

Irma rozejrzała się uważnie. Mężczyzna nie był sam, w zasięgu wzroku poza nim i jego towarzyszem miała jeszcze martwego ryboluda. Ten widok napawał optymizmem. Wypłynęła z tunelu i ruszyła niepewnie w kierunku mężczyzn. Jej dłoń mimowolnie zaciskała się na małym, ostrym przedmiocie, krwawiła.
- Co tu robicie? - spytała zatrzymując się w odległości około dwóch metrów od rozmówcy.

“Żebym sam to wiedział” - pomyślał wiedźmin, opuszczając klingę miecza.
- Jesteśmy wiedźminami i wysłano nas tutaj, żeby dowiedzieć się czemu vodyanoi napadają grupami ludzi na powierzchni. To tak po krótce. A ty? Co samotna kobieta robi w miejscu takim jak to?

- Nie do końca samotna -
powiedziała niepewnie - choć podejrzewam, że mojego towarzysza zabili tubylcy. - Ponownie przyjrzała się mężczyznom i przez myśl przemknęło jej, że w sumie dobrze, że nie ma z nią Nathiela. Wiedźmini nie byliby raczej pozytywnie wobec niego nastawieni. Choć kto właściwie powiedział, że mają pozytywny stosunek wobec niej… milczała przez moment. - Pewnie mi nie uwierzycie, ale nie bardzo pamiętam co tu robię. Mnie i mojego towarzysza wysłał to jakiś możny pan, ni cholery nie pamiętam po co. Ocknęłam się w więzieniu strzeżona przez tych tu - skinęła głową na martwego vodyianoina

- Wytrzymam - mruknął Galen w stronę towarzysza - łyknąłem sobie białą mewę - dodał, po czym skierował nienaturalnie świecące kocie oczy w stronę nowo poznanej kobiety.
- Ścigają Cię ?- zapytał krótko mutant wskazując wyraźnie na klapę .

- Ścigali - zastanowiła się - ale chyba ich zgubiłam. Nie przecisnęli by się przez to - wskazała tunel, przez który przypłynęła. - Nie sądzę jednak, by przestali mnie szukać. Zabiłam dwóch - rzuciła nie kryjąc zadowolenia.

- Nie możemy tu zostać -
mruknął wiedźmin do towarzysza i nowo poznanej osoby. - Proponuje wrócić do kryjówki - skierował te słowa w stronę Brega.
- Pozostaje , jeszcze druga kwestia. - Tutaj wiedźmin skierował znów swój wzrok ku kobiecie. - Wiem, że nas nie znasz i zapewne nie ufasz, ale proponuję byś popłynęła z nami. Jak zapewne zauważyłaś nie jest tu bezpiecznie. Gdy znajdziemy się w względnie bezpiecznym miejscu odpowiemy sobie na wszystkie dręczące nas pytania

Bez chwili zastanowienia kiwnęła głową - Zgadzam się - powiedziała podchodząc do mężczyzn. Delikatnie chwyciła palcami lewej dłoni małe ostrze, które do tej pory skrywała w prawej. - Irma - przedstawiła się wyciągając krwawiącą rękę.

- Galen - powiedział wiedźmin podając delikatnie dłoń. Następnie stanął na zranionej nodze by sprawdzić jak bardzo będzie mu doskwierać rana podczas marszu. Syknął cicho z bólu. Eliksir łagodził ból, jednak nie niwelował. Łowca potworów wiedział, że jeżeli będą zwlekać, czas działania wywaru się skończy i będzie miał problem w dalszej drodze. Nie chciał jednak dać po sobie poznać, jak bardzo odczuwalna jest rana .

- Brego - rzucił drugi wiedźmin przedstawiając się

-Idziemy? - zapytał z uśmiechem Galen choć prawdę powiedziawszy nie było mu do śmiechu .

- Prowadźcie panowie -
powiedziała i również lekko się uśmiechnęła.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 11-12-2014, 23:11   #33
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy – Okolice Miasta





"Z góry lepiej syćko widać!"

W zdaniu wypowiadanym przez górali kryło się wiele prawdy. Stojąc na szczycie wzniesienia widać było panoramę olbrzymiego miasta ciągnącego się po horyzont, lecz nawet stąd wszystko w okolicy wyglądało tak samo. Mrowie identycznych domków.

Ewenementem w krajobrazie przytłaczającym ogromem oraz monotonią był pokaźny, pusty plac kilkukrotnie przekraczający wielkością najokazalszy powierzchniowo rynek, jaki widzieli na oczy. Mógł pomieścić tysiące istot.
Na wschód, zgodnie ze wskazaniami mapy znajdował się drugi element charakterystyczny najbliższego otoczenia - prosta, walcowata wieża wyglądająca tak, jakby zapomnieli dobudować klasyczny, spadzisty dach. W zasadzie to wieża była po prostu walcem z oknami, pozbawionym jakichkolwiek ozdób.
Ostatnim z wyjątków architektonicznych była prostopadłościenna budowla mogąca w sobie pomieścić około pięciu zwyczajnych domków. Była również, pomimo braku ozdób, wyraźnie bardziej regularna niż wszystkie pozostałe konstrukcje wyłączając z tego miejsce ich aktualnego pobytu oraz ową wieżę.

75% - 77 (Galen)
75% - 34 (Brego)
75% - 28 (Irma)

Nagle będący bliżej drogi powrotnej Brego kątem oka zauważył, że... Nie są sami. Coś mignęło za kolumną.
Irma stojąca bliżej Brega niż Galena bardziej wyczuła niż dostrzegła czyjąś obecność.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 07-01-2015 o 16:27.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 07-01-2015, 17:02   #34
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy – Okolice Miasta





Mało czasu! Brego i Irma natychmiast podpłynęli do wylotu komina, z którego wcześniej wypłynęła ćwierćelfka.
Galen widząc chowających się towarzyszy skrył się za mównicą!

Wyjrzał ostrożnie w pozycji przypominającej kucanie na powierzchni. Zobaczył ryboluda odsłaniającego swoje trójkątne zęby poprzez opadniętą żuchwę. Wyglądało na to, iż stwór oniemiał patrząc na coś, co znajduje się na podłodze.

Tymczasem pozostali gnieździli się w zbyt ciasnym dla dwóch osób korytarzu tuż przy wylocie. Przez chwilę nie było niczego słychać, więc vodyanoin równie dobrze mógł przypłynąć, spojrzeć i odpłynąć, lecz w otworze nie pokazała się zakazana gęba Galena. Zatem czekali. Brego z wydobytym mieczem.

Gdy rybolud odzyskał władzę we własnym ciele rozejrzał się jak złodziej sprawdzając czy nikt nie nadpływa, po czym powoli zbliżył się do otworu. Wyskoczył zza osłony!

70% - 69 (Galen)
90% - 96 (Brego)

W otworze pojawił się rybi łeb vodyanoina! Brego zamachnął się do pchnięcia, gdy... zębata paszcza wpadła prosto na nich, ale bez reszty tułowia.
Galen zajrzał do środka dając znać, że mogą wypłynąć.




Dno Zatoki Praksedy - Nekropolia





W drodze powrotnej nie byli już niepokojeni. Pojedyncze trupy zostały schowane, lecz to tylko kwestia czasu kiedy zostaną odnalezione. Może za wyjątkiem tego ostatniego wrzuconego do szybu.

Irma znalazła zamaskowany uchwyt przypominający jedną z ozdób u dołu mównicy, dzięki czemu właz zamknął się nie pozostawiając śladu po istnieniu ukrytego miejsca.

Ponadto bezbronna do tej pory ćwierćelfka otrzymała od Galena sztylet. Już nie była taka bezbronna.

Pod dnem morskim, w miejscu pochówku setek tysięcy osób było pusto i ciemno. Dosłownie pusto. Ani śladu po Teddevelienie w miejscu, w którym go zostawili.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 07-01-2015 o 17:07.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 18-01-2015, 18:44   #35
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Irma - Galen - Ted - Brego [NEKROPOLIA]

- Cholera - mruknął wiedźmin rozglądając się wokół - Znowu? - zapytał zdegustowanym głosem.
- To już trzeci raz od kiedy rozpoczęliśmy te felerne zlecenie kiedy wracam i nikogo nie zastaję.
-Widzisz Teddevelien’a ? - Zapytał Brega dalej rozglądając się na boki w poszukiwaniu ćwierćelfa.

- Na czym polegało to zalecenie? - spytała Irma rozglądając się nie w poszukiwaniu towarzysza wiedźminów, a w celu wykrycia ewentualnego zagrożenia.

Ćwierćkrwi elf wypłynął czy wychynął dramatycznie z dolnej części nekropolii jak barakuda, znalazłszy niewątpliwie kryjówkę gdy tylko otwierano swoisty właz do nekropolii. W dłoni trzymał fiołkę po eliksirze wiedźminów z luminescencyjną roślinnością, tak jak Galen, czy może raczej Brego mu zostawił, by zapewnić jakieś, gasnące już źródło światła. W jego oczach było zdziwienie gdy zobaczył kobietę, po czym przeniósł wzrok na wiedźminów.
- Zaprawdę, myślałem, że można was spuścić z oka CHOCIAŻ NA DNIE ŁUKOMORZA- powiedział, z przesadą i nadmiernie udawanym zdziwieniem, co było nie lada wyzwaniem, skoro jego zdziwienie było prawdziwe i dość duże. Jak gdyby nieświadom własnych gestów i z głęboko wpojonych, abstrakcyjnych nawyków, przeczesał dłonią w tył głowy i tak po sekundzie falujące w wodzie czarne włosy i poprawił kołnierz wygniecionej wyprawą, zupełnie przemoczonej dniami spędzonymi na dnie morza koszuli, podpływając do towarzyszy i gościa.

- To jest Irma - powiedział Brego do kompana - Spotkaliśmy się w mieście. Ted - zwrócił się do kobiety - jest naszym towarzyszem i współwykonawcą kontraktu zawartego z Relinvenem. Znalazłeś coś ciekawego? - wiedźmin ponownie zwrócił się do ćwierćelfa z nadzieją, że ten trafił na … cokolwiek interesującego.

Kobieta wyciągnęła przed siebie rękę w celu przywitania się z towarzyszem wiedźminów. - Witaj, Irma - przedstawiła się krótko wciąż rozglądając się bacznie po ciemnych podziemiach, w których trudno było cokolwiek dostrzec.

Mieszaniec zaś przyglądał się przez chwilę nieznajomej ze szczerym zainteresowaniem, po czym przeniósł wzrok na wiedźmina z wyraźnym zboleniem w oczach.
-Czy jest jeszcze coś czego o nas nie wie? - zapytał niechętnie.

-Nikt żywy, ale nie ukryliśmy wszystkich ciał, więc to kwestia czasu, zanim zorientują się, że ktoś kręci się po mieście…

- Coś, czego ona nie wie. - uśmiechnął się krzywo Teddevelien, kiwając głową w stronę kobiety - Z vodyanoi wstrzymajmy się jeszcze chwile. W międzyczasie chodźcie za mną. - rzucił, z pewną rezygnacją do wszystkich, prowadząc do wąskiej szczeliny w której pod nieobecność wiedźminów odnalazł sarkofag.

- Wybacz... Wygląda na to, że mam wodę w uszach i niedosłyszę. - Brego odpowiedział Tedowi z uśmiechem, po czym wrócił do tematu grobowca - Próbowałeś to otworzyć?

Wiedźmin podszedł bliżej do znaleziska ćwierćelfa. W naturalnym środowisku Galen przeklinał wielokrotnie fakt iż podczas próby traw zmiany w jego oczach były tak duże. Przez to łowca potworów miał problemy z widzeniem za dnia, na dodatek jaskrawożółte kocie oczy od razu zdradzały iż jest mutantem i podczas podróży utrudniały kontakty z ludźmi. Jednak tym razem zmiany okazały się nad wyraz przydatne. Z pośród wszystkich towarzyszy wyprawy, widział najlepiej w ciemnościach.
- Myślę , że to może nie być najlepszy pomysł - powiedział Galen wskazując towarzyszowi palcem miniaturowe otwory.
- Wpadłeś na to jak to zdezaktywować - Zapytał w kierunku Teddvieliena.

Irma zapewne powinna dziękować losowi, że w tej podwodnej krainie trafiła na kogoś, kto nie jest ryboludem i - przynajmniej chwilowo - nie chce jej zabić. Tymczasem kobieta zaczynała być zirytowana faktem, że nikt nie raczył jej wspomnieć co tu się właściwie wyprawia. Jej nastroju nie polepszał też fakt, że w ciemnościach poruszała się niemal po omacku przez co szanse na wykrycie zagrożenia były znikome.
- Ona nie wie niczego - rzuciła w kierunku towarzysza wiedźminów podpływając bliżej znaleziska, którym byli zainteresowani.

- Dlaczego nie zaczniemy od początku. - mówiąc to, Teddevelien miał całkowicie dwie rzeczy na myśli dla całkowicie innych osób. Brego i Galenowi wskazał płaskorzeźby na ścianach i suficie, reprezentujące sceny z udziałem Pani Jeziora, łącznie z bitwą, które okalały sarkofag. Odwrócił się do kobiety sprowadzonej przez wiedźminów.
- Zwę się Ans… - gładkie kłamstwo utknęło mieszańcowi w gardle, gdy umysł dogonił manierę i przypomniał, że jego towarzysze go przedstawili, nawet zdrobnieniem. Wydał z siebie głos pomiędzy zrezygnowanym westchnięciem a oczyszczeniem gardła, i ponowił.
- ...Teddevelien, do usług waćpani, o ile łaskawieśby opowiedziała o, bez pogardy i bez cienia wątpliwości szalonym zbiegu wydarzeń - gestykulował rozmówca Irmy - któryż to, sprowadził, do tego godnego pożałowania miejsca, to jest Miasta Muszli i Skorup, albo dosłownie, na samo dno.

Kobieta wsłuchiwała słów Teddeveliena z nieukrywanym rozbawieniem. Jakikolwiek zamiar tkwił w taki a nie innym doborze słów, zważywszy na miejsce i okoliczności, było to zupełnie komiczne. - Nie rozmawiasz z księżniczką - zaczęła powstrzymując się przed śmiechem - nie do końca pamiętam dlaczego się tu znalazłam. - Wzruszyła lekko ramionami. - To wszystko jest dość… skomplikowane. Co to właściwie jest - spytała wskazując na sarkofag. Uznała, że to teraz ważniejsze niż opowiadanie o ucieczce z podwodnego więzienia.

- Nie p… - mieszaniec uniósł brwi, ale zerknąwszy na wiedźminów, na razie nie komentował - Jacyś inni… z powierzchni, których widzieliście?

- Nie - odpowiedział Brego - Chyba, że Irma o kimś wie?

- Przetrzymywali mnie w wiezieniu - zaczęła - zupełnie nie wiem dlaczego. - Poza mną był tam mój towarzysz, nie sądzę żeby jeszcze żył. Była też jakaś kobieta…- zawahała się na chwilę zastanawiając się czy fakt, iż nieznajoma bardzo przyczyniła się do jej ucieczki wart jest wspomnienia. Pomięła tę część. - Tyle wiem.

Brego skinął z łagodnym uśmiechem głową do kobiety.
- Nie wiem jak wy, ale ja bym spróbował to otworzyć - powiedział z wyraźnym zaciekawieniem - Jakieś pomysły?

- Na początek waściowie, proponuję, byście odpoczęli. - skwitował z politowaniem Ted - Nasza piękna nieznajoma zdaje się być pod wpływem emocji z radości ucieczki i napotkania takich dżentelmenów jak Wy. Wy sami byliście całą noc w mieście, dużo się wydarzyło, dużo mamy do opowiadania. Sarkofag nie ucieknie, a te płaskorzeźby - raz jeszcze wskazał palcem wszystkie dzieła ścienne okalające sarkofag, przede wszystkim dzierżony przez kolejne wersje Pani Jeziora miecz skierowany ku sarkofagowi - Przypomnę tylko, że raz niedawno mieliśmy nie lada doświadczenia w kurhanie...

Wiedźmin przytaknął na pomysł z odpoczynkiem. Biała Mewa przestawała działać i znowu Galen czuł nieprzyjemne kłucie w nodze.
Łowca potworów zwrócił też uwagę, iż nowa towarzyszka podobnie jak Teddevelien kiepsko widzi w ciemnościach. Wyciągnął więc buteleczkę po niedawno wypitym eliksirze i napełnił roślinami które dawały trochę światła.
- Proszę - powiedział do ćwierćelfki podając flakon - Wiele światła nie daje, ale lepsze to niż nic.
Następnie odszedł kawałek i usiadł krzyżując nogi. Galen odwinął naprędce zrobiony opatrunek by przyjrzeć się ranie. Na szczęście rana nie paskudziła się, więc broń którą był zaatakowany nie była zatruta. Wiedźmin oderwał materiał z drugiej nogawki spodni i tym razem porządnie obwinął ranę .
Galen wciąż się zastanawiał jakim sposobem dał się trafić przez potwora który był otoczony i niemal obezwładniony przez dwóch wiedźminów.
- Tracę czujność - Mruknął niezadowolony .
Mutant obiecał sobie, że następnym razem nie będzie tyle ryzykował i kiedy pojawi się kolejny potwór zrobi to do czego został stworzony.
W międzyczasie Wiedźmin przyglądał się płaskorzeźbom otaczającym sarkofag.

***

Podczas gry trójka towarzyszy odpoczywała i rozmawiała między sobą o okolicznościach w jakich znaleźli się pod wodą, Brego postanowił zbadać sarkofag. Było to niewątpliwie najciekawsze znalezisko w tym niesamowitym miejscu, a młodzieńcza ciekawość i fascynacja wiedźmina nie pozwalała mu na niepodjęcie próby zobaczenia co kryje się w środku. Przez głowę przemknęła mu nawet myśl, że jest to grobowiec samej Pani Jeziora, na co mogłyby sugerować malunki i zdobienia na ścianach, jednak szybko odrzucił tą możliwość.
Brego zaczął przyglądać się ornamentom w pomieszczeniu. Wszystko wskazywało na to, że posągi Pani Jeziora strzegły sarkofagu.
- Ja pierdole… -Nagle go olśniło! Było to szalone, ale czemu miałoby być nieprawdziwe?

Wiedźmin podpłynął szybko do towarzyszy, żeby podzielić się z nimi swoimi przemyśleniami.

-Mam pomysł co może skrywać sarkofag! – powiedział z wyraźną ekscytacją w głosie. Zanim ktoś zdążył mu przerwać zaczął wygłaszać swoją teorię – Posągi Pani Jeziora ewidentnie pilnują sarkofagu. Miecze mają skierowane w jego kierunku, tak jakby miały być gotowe na to, żeby zabić cokolwiek co z niego wyjdzie. Sama komnata wygląda na naszpikowaną pułapkami, tak aby nikt bez odpowiedniej wiedzy nie mógł otworzyć grobowca. Pomieszczenie też jest ukryte. Możliwe, że kiedyś było zamknięte, ale przez naturalne procesy pojawiła się szczelina, przez którą można tam wejść.
Wszyscy widzieli ornamenty na ścianach i suficie. Co jeśli…
- zatrzymał się na chwilę łapiąc oddech – Potwór ze zdobień został zamknięty w tym grobowcu? Wyglądało na to, że do jego pokonania potrzeba było całej armii i bogini… - mężczyzna spojrzał na towarzyszy, żeby sprawdzić czy rozumieją o czym dokładnie myślał. - Oczywiście jeżeli miałbym rację byłaby to skrajna ostateczność! - dodał szybko, żeby nikt z towarzyszy nie wziął go za szaleńca.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 18-01-2015 o 19:01.
Zak jest offline  
Stary 18-02-2015, 00:25   #36
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
-Zatem - Teddevelien podpłynął do wiedźminów oraz Irmy, zwinąwszy arkusz, który był czymś w rodzaju mapy vodyanoi, niestrudzenie studiowanej przez wiele ostatnich godzin przez mieszańca, potrzebnych na opatrzenie ran i zwyczajny odpoczynek po dalekiej nocnej wyprawie.
- Zgaduję, że będzieszli waćpani pargnęła jak najszybciej wybyć na powierzchnię, hmm? - zagaił kobietę.

-Yhmm - mruknęła kiedy wyrwał ją z rozmyślań. - Choć nie wiem czy tam będzie bezpieczniej. Jak już mówiłam nie wszystko pamiętam. Wasz zleceniodawca jest też prawdopodobnie moim i pewnie nie będzie zadowolony jeśli nie dostanie tego, po co wy jak i ja z moim towarzyszem zostaliśmy wysłani - zamyśliła się na moment na wspomnienie Nathiela, który zapewne już nie żył. Zdziwiło ją, że nie odczuwa smutku. Wręcz przeciwnie, czuła się tak jakby stało się coś dobrego. Czuła ulgę. Ten dziwny stan ją niepokoił.

-A czy jest coś, widzisz - raz złożył dłonie, raz bawił się palcami nadpobudliwy Ted - co pamiętasz, co mogłoby wskazywać, jak, ten, straciłaś pamięć? Nie pytam tylko dlatego, że jestem zdeterminowany ci nie ufać, wręcz przeciwnie. Chcę wiedzieć, jak być może ktoś pomógłby ci, jakoś - zrobił pauzę, wpatrując się w sufit w zamyśleniu - wrócić ci pamięć. Informacje to teraz to czego najbardziej nam potrzeba. Wszystkim.

- Fisstech - jęknęła z dezaprobatą dla siebie samej. Przecież nie chciała dzielić się tą informacją. - W dużej ilości. To pamiętam.
Zerknęła nieufnie na mężczyzn. - Jeśli to przez narkotyk, strzępy pamięci, które mam, które powoli wracają, powinny poskładać się w jedną całość. Podejrzewam jednak, że moja utrata pamięci może być związane z innymi rzeczami.

Mieszaniec machnął ręką uśmiechając się szyderczo do wiedźminów. Nie miał dość taktu by pozbyć się grymasiku zadowolenia nim kontynuował.
- Czy pamiętasz może jakichś towarzyszy, kogokolwiek z powierzchni, kto byłby ci towarzyszył, pochwycon lub nie?

- Mówiłam przecież... - spojrzała na mężczyznę nie kryjąc irytacji. - Był ze mną mój towarzysz. Ostatni raz widziałam go w więzieniu.

- Tak czy siak sama nie wydostaniesz się poza barierę, a my niestety zostaniemy tutaj dopóki nie skończymy zlecenia -
wtrącił Brego - Postarajmy się pomyśleć nad problemem wspólnie.

-Racja - zwróciła się w stronę wiedźmina. - Uciekając z więzienie nie pamiętałam nic - zamilkła na moment uświadamiając sobie, że ta ucieczka była niezłym wyczynem. Co prawda miała dużo szczęścia, ale sama też spisała się dobrze.
- Teraz pamięć powoli wraca, może niebawem uda mi się to wszystko poskładać do kupy, a nuż moje wspomnienia okażą się pomocne. Nie wiem jak wy, ale ja wolałaby już się wysuszyć - stwierdziła odgarniając długie, rudo-czerwone pasma włosów, które falowały wokół jej twarzy.

Ćwierćkrwi elf przez chwilę siedział ze skrzyżowanymi nogami wpatrując się w kamienną posadzkę przed sobą, po twarzy widać było, że próbuje ułożyć w głowie najbardziej taktowny, czy może łagodny sposób by zadać pewne pytanie. Po chwili jednak rzucił bez ogródek:
- Byłaś przesłuchiwana przez ryboludzi?

- Nie. Uciekłam im, gdy tylko wyprowadzili mnie z celi - uśmiechnęła się nie kryjąc zadowolenie. - Widziałam jednak ich hmm, sale do przesłuchań czy czegokolwiek innego. Nie wyglądają zbyt przyjemnie.

- Jak wszystko w tym przeklętym miejscu… - skwitował Brego - Jeżeli przypomnisz sobie jakiekolwiek informację na temat tego miejsca, lub jego mieszkańców to nie zwlekaj z podzieleniem się z nami. Powiedzmy sobie szczerze - zwrócił się do dwójki mężczyzn - Jeżeli chodzi o przygotowanie się i zebranie potrzebnych informacji… Gówno zrobiliśmy. Nie wiemy nawet od czego konkretnie zacząć.

- Zacząłbym od więzienia- twardo rzucił ćwierćkrwi elf, jak gdyby było to postanowione, po czym rozłożył znowu przed sobą mapę i wrócił do bawienia się dłońmi przyglądając się uważnie lakonicznym, analfabetycznym można powiedzieć znakom.

- Bez konkretnego planu zaczniemy od śmierci - odpowiedział młody wiedźmin - Narobiliśmy trochę bałaganu na górze, więc czasy swobodnego pływania po mieście minęły. Będą nas teraz szukać, to nie ulega wątpliwości.

-Dlaczego więzienie? -
rudowłosa zwróciła się do Teda. Jakoś nie miała zamiaru tam wracać.

- Nasza najlepsza droga na powierzchnię, bo nie wiemy nawet, jak zareaguje Relinven na samowolny powrót, to wypełnienie zlecenia tutaj. A do tego potrzebujemy kogoś, kto umie się porozumiewać z vodyanoi… albo na odwrót - wyjaśnił Teddevelien. - Swobodne pływanie to może przeszłość, ale więzienie to ostatnie miejsce gdzie nas się spodziewają, ale pierwsze miejsce gdzie znajdziemy vodyanoi, który może nas nauczyć ich mowy… w jakiś sposób. Nie mówiąc o tym, że nagle okazuje się, żeśmy co najmniej trzecią ekspedycją. - skinął wiedźminom głową w stronę Irmy. - Starucha nic nie wspominała o niej, ani o wspomnianym Nathanielu, pamiętam jej opis jej towarzyszy. Jakoś imć Relinven wahał się o tym wspominać… być może z całkiem zrozumiałych przyczyn, gdy idzie nająć trzech głupców by nakarmić nimi ryby.

Wiedźmin przez dłuższy czas nie odzywał się słuchając towarzyszy. Początkowo rozmowa dotyczyła Irmy oraz tego , jak trafiła do więzienia ryboludzi. Będąc szczerym Galen spodziewał się że pobyt ćwierćelfki w podwodnej aglomeracji jest powiązany z Rolandem .

Przeklęty magnat ! - pomyślał zastanawiając się ilu jeszcze ludzi i nieludzi poświęci by osiągnąć swój cel .

Słuchając dalej wiedźmin lekko uśmiechnął się gdy usłyszał o argumentacji zaniku pamięci Irmy. Nie był do końca pewny czy dziewczyna kłamie, czy faktycznie lubi biały proszek, natomiast jeżeli było to łgarstwo to niezłe i do tego wygodne.

Większe zainteresowanie nadeszło gdy ćwierćelfka zaczęła opowiadać o samym więzieniu. Zaskoczyło go też gdy wspomniała o towarzyszu który tam przebywał. Za dziwne Galen uznał fakt, że Irma specjalnie nie przejmowała się uwięzionym. Co więcej, nie wykazywała żadnych chęci ratowania go.

Teddevelien proponował zwiedzić więzienie. W pewnym sensie był by to naturalny krok, potrzebowali wiedzy, oraz pomocy. Najlepiej maga. Jeżeli ktokolwiek wrogi Vodyanoi przebywał pod wodą poza ich małą grupką to tylko tam. Wiedźmin zgadzał się jednak z Brego, iż bez planu szybko zginą. Wypad w takie miejsce bez szczegółowego rozplanowania mógłby się skończyć masakrą.

Mimo iż wyraźnie ćwierćelfka nie ma ochoty wracać z powrotem do celi musiał zapytać przerywając wreszcie milczenie. - Jak myślisz, jest tam ktoś jeszcze, kogo mogli byśmy uratować? Mam na myśli więzienie . Oraz czy potrafiła byś przypomnieć sobie układ korytarzy jakimi uciekałaś?

- Na pewno jest tam jakaś kobieta. Minęłyśmy się na jednym z korytarzy. Co do odtworzenia - zastanowiła się chwilę -to może być dosyć trudne. To więzienie znajduje się pod ziemią - powiedziała - nie wiem jak duże jest, raczej niewielkie ale schodzi daleko w głąb ziemi. Ja byłam zamknięta na szóstym piętrze licząc od góry… no jasne! - powiedziała bardziej do siebie niż towarzyszy. Próba przypomnienia sobie układu korytarzy spowodowała, że pamięć zaczęła wracać.

- Nie musimy iść wszyscy, ale ty niestety będziesz tam niezbędna - Brego zwrócił się do Irmy. - Jako jedyna tam byłaś. Tylko co dalej? Co jeżeli któryś z ryboli dostrzeże większą szansę na wolność w zaalarmowaniu innych i pomocy w schwytaniu obcych. Dużo ryzykujemy…

- Ryzykujemy wszystko, ale albo to, albo powrót na powierzchnię. Możemy próbować czekać aż sprawa przycichnie… lecz to zależy od sprawy. Żadne z was jeszcze nie opowiedziało jakście stypnęli z ryboludami.

- Zabiliśmy kilku przy tunelu prowadzącym do więzienia, gdzie spotkaliśmy Irmę. Nie ukryliśmy wszystkich ciał, więc na pewno ktoś już je odnalazł, a to oznacza, że najprawdopodobniej ktoś będzie się stale kręcił w tym rejonie.

- Ja zabiłam dwóch wychodząc z więzienia - przyznała kobieta. - Mogę się założyć, że już nas szukają... Mnie z pewnością.

- Czy widzieli wiedźminów? Jeżeli nie… zaskoczenie tym bardziej może wciąż być po naszej stronie.

- Strażnicy więzienni? Nie oni nie mogli zobaczyć żadnego z wiedźminów.

- Nie, waszmościowie, na którychście byli napotkali osoby później.

- Wszystkich, z którymi spotkaliśmy się bezpośrednio zabiliśmy. Jeżeli nikt nie obserwował nas z ukrycia, to gospodarze wciąż o nas nie wiedzą.

- Załóżmy, że postanowimy dostać się do więzienia. Nie uważacie, że to będzie trochę trudne? Chodzi mi o dostanie się tam tak, żeby nikt nas nie zauważył. - Kobieta pokręciła głową - mamy marne szanse. Na cokolwiek.

- Musimy znaleźć kogoś, kto będzie w stanie nam pomóc. Uznaliśmy, że więzienie będzie najlepszym miejscem na poszukiwania - wytłumaczył Brego - Jeżeli masz inne pomysły to teraz jest najlepszy moment, żeby się nim podzielić. Powiedz mi, czy w celach byli jacyś vodyanoi?

- Nie wiem. Te cele są dość… specyficzne. Maleńkie sześciany niepozwalające na wyprostowanie ciała, ściany wygłuszone, zupełna ciemność. Straszne miejsce. Z korytarzy, którymi mnie prowadzili też niczego nie widziałam. Drzwi są kamienne, otwiera je prosty mechanizm, niektórem można otworzyć tylko z jednej strony. Tak to wyglądało na poziomie, na którym mnie przetrzymywano, nie wiem czy na innych piętrach jest inaczej. Tak jak mówiłam, na pewno była tam inna kobieta - zamilkła na moment jakby się nad czymś zastanawiała. - Widziałam ją dwa razy. Raz bredziła coś o historii magii, może to jakaś czarodziejka? A potem na korytarzu, którym obie byłyśmy prowadzone. Szła z naprzeciwka, celowo się o mnie obiła i dała mi to - powiedziała otwierając palce krwawiącjej dłoni, alby pokazać wiedźminom małe ostrze.

Na słowo “czarodziejka” Galen ożywił się nieco , możliwe że w końcu uda im się natrafić na sojusznika , który ukończył arkana magii w stopniu przynajmniej podstawowym w Aretuzie .
- Uważam iż ta kobieta może być kluczowa do wykorzystania tego co ukrywa sarkofag - powiedział poważnie .
- Zdaję sobie sprawę, że pokładam zbyt duże nadzieje w tym co tutaj odkryliśmy nie wiedząc nawet co jest w środku, jednak mam przeczucie że może rozwiązać to nasz problem. I chociaż to mała gwarancja, wielokrotnie to przeczucie ratowało mi życie na szlaku. Rozumiem jeżeli nie poprzecie tego pomysłu, jednak sądzę iż warto zaryzykować próbę odbicia więźnia. Chyba, że macie lepsze plany na spędzenie wieczoru - dodał z uśmiechem.

- No to dwóch! - ucieszył się Teddevelien, prostując raptownie - Wżdy pozostaje obmyślić, jak się tam dostać. Nie możem czekać, przeczekać, nie wchodzi to w grę, jak zatem nie dać się schwytać? Jak poradzić sobie ze strażami, z zamkami jeżeli jakieś mają w ich drzwiach, jak się odnaleźć w ich korytarzach? Którędyż i jakoś uciekłaś, panienko Irmo?

Irma opowiedziała mężczyznom wszystko, co wiedziała na temat więzienia. Nie pamiętała zbyt wiele bo podczas ucieczki nie skupiała się szczególnie na rozmieszczeniu korytarzy, cel czy na zabezpieczeniach jakie tam stosowano, przecież nie miała zamiaru tam wracać.
- Na pewno są inne wejścia niż te, którym uciekłam ale szukanie ich może być nieco ryzykowne - westchnęła - nieważne. Zostawiłam za sobą kilka trupów. Myślę, że mnie szukają więc dostanie się do więzienia bez wcześniejszego starcia z tubylcami jest bardzo mało prawdopodobne.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 25-02-2015, 21:08   #37
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy - Okolice Miasta




Plan był gotowy. Ryzykowny. Odważny.
Początkowo cel wędrówki obu grup, na które podzielili się jeszcze w nekropolii był ten sam. Poruszali się po wypadkowej obu tras, z czego jedna prowadziła wprost do więzienia, zaś druga do domu ryboludów o wyższej szarży.

80 - 3 przeciwników
95% - 6
95% - 37
95% - 86

Rozdzielili się dopiero po pewnym czasie zostawiając za sobą szlak trzech trupów poukrywanych prowizorycznie po krzakach.
Pierwsza z grup była jednoosobowa. Składała się z samego Teddeveliena, który skręcił w prawo, zaś druga zawierała obu wiedźminów i Irmę. Ci podążyli na lewo.

Zamierzana akcja była na tyle niebezpieczna, że ćwierćelf mógł nie powrócić z niej zwycięsko. Mógł w ogóle nie wrócić...




Cała trójka zauważyła pewną tendencję. Początkowo patrole występowały z identyczną częstotliwością, co w dalszych rejonach, a przynajmniej tam, gdzie się do tej pory znajdowali. Niemniej z malejącą odległością stało się jasne, iż obrzeża wieży nie były aż tak pilnie strzeżone. Jedynie raz na jakiś czas przepłynął vodyanoin. Ostatecznie przy samym więzieniu nie było nikogo.

Irma natychmiast rozejrzała się po wnętrzu ciekawa czy broń, jaką widziała tutaj poprzednio dalej się tutaj znajduje.
Była! Zarówno stojaki na pancerze jak i na bronie zastała takimi, jakie opuściła z jedną tylko różnicą - zagarnięty przez nią szponton będący narzędziem mordu przy udanej próbie ucieczki znalazł się ponownie na swoim miejscu. Nie zdążyli go nawet wyczyścić.

Właz do podziemi znaleźli bez najmniejszych problemów. Nie trafili również na żaden ślad przedstawicieli podmorskiej cywilizacji na żadnym z poziomów aż do szóstego...




Teddevelien dokonał ciekawej obserwacji w drodze do celu. Gdy krył się wszędzie, gdzie tylko mógł, by uniknąć wykrycia przez okna każdego domostwa widział parę ryboludów.
Pierwszy z nich spał w najlepsze, natomiast drugi... robił wszystko oprócz spania w obrębie domu.

67% - 9

Co więcej, plan szedł nadspodziewanie gładko. Nikt nie zwrócił na niego uwagi pomimo stosunkowo częstych patroli.
Był niczym duch.

Szybko wpłynął w ostatnie krzaki przed swoim celem i z niesmakiem spostrzegł, że dalej były w nich zwłoki tępo wpatrujące się w przestrzeń przed sobą. Zatem jeszcze ich nie znaleźli.

Podpłynął do wyróżniającej się budowli. Również tym razem zastał wewnątrz dwóch ryboludów, z czego jeden spał. Drugi siedział bokiem do wejścia wolno przeżuwając... coś. Nie miał broni w zasięgu ręki.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 09-03-2015, 12:28   #38
 
Koening's Avatar
 
Reputacja: 1 Koening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodzeKoening jest na bardzo dobrej drodze
Udał im się ! Brego Galen i Irma dostali się do wnętrza podwodnego więzienia. Galen musiał to przyznać , nie spodziewał się , że pójdzie tak łatwo. Niepokojąco łatwo . Grupa infiltracyjna nie tracąc czasu weszła w głąb kompleksu. Weszli w drugą fazę planu.


- Oby tylko Teddvelien zrobił swoje i przeżył- pomyślał mutant.

Wiedźmin został sam w pomieszczeniu , któremu dopiero teraz mógł się przyjrzeć dokładniej.


Pomieszczenie , w którym się znajdował było na planie koła , w ścianach były świetliki. W podłodze znajdowało się zejście na niższe poziomy , zaś w suficie wejście na wyższe . Na stojakach jeszcze przed chwilą znajdowały się dwa szpontony oraz dwa krótkie miecze . Obok stały też dwa stojaki na zbroje . Do dyspozycji Galena pozostał jeden szponton po tym jak Irma wzięła jeden dla siebie . Zasięg szpontona był trochę większy niż zasięg miecza wiedźmina , postanowił więc iż oprze go przy głównej bramie by w razie kłopotów dźgać nim atakujących Vodyanoi . Ramię wiedźmina było dłuższe od ryboludów , to dawało lekką przewagę w zasięgu .


Galen zainteresował się także budową samej bramy . Drzwi były drewniane solidne z metalowymi okuciami z ryglem . Otwierały się do wewnątrz. Gdyby sytuacja stała się krytyczna można by zaryglować wejście . Galen wolałby jednak tego uniknąć .


W ten sposób łowca potworów starał się ułożyć jakiś plan obrony , jednocześnie zdając sobie sprawę że jeżeli Vodyanoi zaatakują w dużej liczbie nie będą w stanie uciec . Wszystko w rękach ćwierćelfa i jego dywersji . Wiedźmin zaczął rozglądać się nerwowo przez uchylone drzwi bramy wejściowej odliczając czas .

Cisza... Galen długo rozglądał się po okolicy jednak mimo to nie widać było żadnych ruchów ryboludzi. Wiedźmin pozwolił sobie na lekki uśmiech . Zdawało się że plan działa.
 
Koening jest offline  
Stary 10-03-2015, 21:14   #39
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Zak&Vi

Postępowali zgodnie z planem. Wszystko szło nadspodziewanie dobrze. Podwodna metropolia wydawała się być zupełnie spokojna. Dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że niedawno zza krat uciekła jedna z więźniarek zabijając przy tym dwóch strażników. Przeczucie mówiło, że to cisza przed burzą. Kobiece przeczucia bardzo rzadko mylą.

Jako, że rzecz działa się po ich myśli, albo i jeszcze lepiej to i broń się znalazła. Szponton, dzięki któremu zdołała się uwolnić stał na swoim miejscu jakby na nią czekając. Ani chwili nie zastanawiała się nad wyborem broni. Ostrze, które już raz przyniosło jej szczęście nosiło jeszcze ślady krwi przeciwnika. I dobrze, niech to będzie przestroga dla innych tubylców.

- Powinniśmy przeszukać cele i sprawdzić czy uda nam się znaleźć kobietę, o której wspominałaś. - Brego szepnął do Irmy - Jeżeli jej tu nie będzie musimy sprawdzić inne części więzienia…
Nie podobała mu się opcja krążenia po tunelach kompleksu, narażając się na wykrycie, jednak musieli to zrobić, żeby ich eskapada przyniosła cokolwiek. Wiedźmin nie lubił zbędnego ryzyka, które nie przynosiło żadnych korzyści.

Kobieta kiwnęła głową ze zrozumieniem. Miała nadzieję, że załatwią sprawę szybko, jakoś nie miała ochoty zagłębiać się w nieznane części podwodnego więzienia.
Irma doskonale zapamiętała układ korytarzy, szybko dotarli więc do miejsca, którego szukali. Drzwi celi otworzyły się bez najmniejszego problemu. Mechanizm nie miał żadnego zabezpieczenia co było dość dziwne, przecież znajdowali się w więzieniu. W środku znaleźli to, po co przyszli. Nieznajoma nie zareagowała jednak na przesuwającą się kamienną płytę. Unosiła się bezwładnie zapełniając sobą niemal całe pomieszczenie, które było równie małe jak to, w którym przetrzymywano Irmę.

- Potrzymaj - rzuciła niedbale, podając szponton wiedźminowi - sprawdzę co z nią. - dodała wciskając się do mikroskopijnej celi.
Poczuła wyraźną ulgę, gdy okazało się, że kobieta żyje. Może była nieprzytomna, a może ryboludzie uśpili ją, bo sprawiała jakieś problemy. Nie było sensu się teraz nad tym zastanawiać, nieznajoma żyła - to było najważniejsze. Fakt, że przebywali pod wodą bardzo ułatwił Irmie wyciągnięcie więźniarki na korytarz, jej bezwładne ciało po prostu unosiło się za Łotrzyc, która ciągnęła ją za sobą zaciskając palce wokół jej szczupłego nadgarstka.

- Mamy to, po co przyszliśmy. Wychodzimy, czy korzystając z okazji, że szczęście nam sprzyja rozejrzymy się jeszcze - uśmiechnęła się jak dziecko, na które czeka ekscytująca przygoda.

- Możemy sprawdzić inne cele i pomieszczenia w drodze powrotnej
- odpowiedział - Korytarze są bezpieczne, a przynajmniej były kiedy płynęliśmy w tą stronę, więc możemy chwilę tu zamarudzić.

- Racja, skoro tu jesteśmy wypadałoby zajrzeć tu i ówdzie.

Zapewne niosło to ze sobą niebezpieczeństwo ale postanowili zajrzeć do cel, które mijali w drodze powrotnej.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 12-03-2015, 23:55   #40
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
TEDDEVELIEN


Powolutku, pomalutku, opadł szpieg na dno odległością może łokcia. Uczepił się podłoża, jak do czołgania, acz łatwiej i raźniej, podciągając tylko jakoby wprzód, utrzymywany wyporem wszędobylskiej wody. Przyczajony tak zbliżył się do wejścia od strony pleców vodyanoi - rzeknijmy, lewej.
Tam będąc gębę mu wykrzywił uśmiech a grymas. Koniec końców, znowu był, chociaż na chwilę sam, z własnego ochotnictwa. Cenił towarzystwo wiedźminów, z którymi zżył się jak z poprzednimi współpracownikami, bardziej niż bardzo, nawet jeśli smutek sugerował mu, że jeno do końca tej przygody dane im będzie współpracować - czy to rozwiązując Relinvenowską zagwozdkę, czy kończąć obessani ze szpiku, tak przerwie się ich znajomość.
Z drugiej też strony, jak orzeźwiające było znów działać samopas, samemu, z pełnym ryzykiem, przeciw przeważającym siłom, bez ochrony nadludzi! Kochał niebezpieczeństwo, był uzależniony od niebezpieczeństwa, będąc jednym z najostrożniejszych ludzi urodzonych w krainach nordlingów - W Redanii mi to zrobili… wspomiał rzewnie, na dnie szykując z opróżnionej przed tygodniami… czterema? Sakwy z komponentami do charakteryzacji, czyli stawania się charakternikiem, na rzecz improwizowanego pożaru w imię wolności. Zastanawiał się przez chwilę, co się wydarzyło tamtym jego towarzyszom, wysoce przecież profesjonalistom, zwłaszcza lancknechtowi z którym tak się… spontanicznie pracowało. I czy elf cokolwiek pamiętał, albo elfi dyplomata.
Tak naprawdę nie miało to znaczenia - szalony ciąg przeszłych zdarzeń brawurowo zaprowadził go do mniej brawurowego ciągu jeszcze bardziej dziwnych obecnych zdarzeń. Położył na skraju drzwi rozwiązaną sakwę skrywającą świecącą zieleninę bez fiołki już, jedną zachowawszy, całkiem zasłaniającą jąż, a więc i światło, tuż tuż na skraju, wsunąwszy po podłożu delikatnie a z wyrafinowaniem. Niestety gestu nie mógł docenić vodyanoi, gdyż, cóż, istotą idei było, by tego nie spostrzegł.
Ćwierćelf odpłynął nieco zerkając przez okiennicę bez okiennicy, by spostrzec drugą okiennicą, dokładnie naprzeciwko jego, z rozwiązanym rzemykiem uwiązanym sakwy w dłoni. Jak zlokalizował okno, zerknął po śpiącym vodyanoi, i po harpunach, by wiedzieć, gdzie co jest. Wtem kontent obniżył się poniżej okiennicy, pociągnął by ściągnąć sakwę ze spreparowanej świecuszki i zachować w dłoni i czmychnął bez plusku, bo mogąc trzymać się chropowatej powierzchni budowli, dookoła lub nad nią jak dyktowały wygoda i rozsądek, do okiennicy naprzeciwko, by zerknąć od sufitu strony czy vodyanoi już dostrzegł - a ćwierćkrwi elf liczył choć na drobne opóźnienie, opieszałość - wpłynąć do środka na miejsce gdzie przed momentem był i przywitać się, już miał słowo na końcu języka, już sformułowaną myśl…
Wpierw rybolud.
Początkowo, patrząc przez okno vodyanoin nie zauważył źródła blasku. Przeżuwał leniwie wpatrując się tępo w podłogę kawałek dalej. Nagle jednak odwrócił się jakby coś podpowiedziało mu, iż nie wszystko jest tak, jak przed chwilą.
Odwrócił się, zaś Teddevelien wpłynął do środka czekając. Rybolud ponownie odwrócił się gwałtownie z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w przybysza. Naprzemiennie, bezgłośnie to otwierał, to zamykał paszczę z nieprzeżutymi do końca resztkami jakiejś ryby.
Nie spuszczając wzroku z ćwierćelfa powoli, jakby obawiał się, że szybszy ruch spowoduje natychmiastowy atak przeciwnika wyciągnął rękę po leżący szponton i zabulgotał krótko.
Śpiący towarzysz otworzył oczy.
Ręka ćwierćkrwi elfa wychynęła do wcześniej zlokalizowanego harpuna, powoli, płynnie, imitując ruch po szponton. Jak rybolud zwolnił, tak i ćwierćkrwi elf zwolnił, nie śpieszył się, nie miał potrzeby być pierwszy - jedynie nie drugi. Przy tym geście, jak gdyby sterowanym przez samego ryboluda, pokręcił przecząco głową.
Przybyłem porozmawiać. - powiedział szybko - Leczli wolisz dźgać, możemy i tak. - starał się oddać tyleż intonacją, co słowy; treść, a z nimi skupienie, opanowanie.
Musiał.
Nagle srtóżujący rybolud skoczył po szponton, a jego towarzysz wybił się lecąc w kierunku swojej!
Mieszaniec wgarnął w obie dłonie broń, ruszając ku świeżo powstałemu, wiedząc, jaką nawet w wodzie miał przewagę nad sunącym wewnątrz budowli ryboludem przez tę krótką chwilę. W tej chwili nie myślał już nawet o dywersji, nie myślał o ustaleniach.
Przez sekundę chciał chociażby ryboludowi szpontonem zagrozić, ale potem stwierdził, że mała różnica śmiertelnie ranić czy zabić. Byli w wodzie, było ich dwóch i byli ryboludami, a on był mieszanką elfa i człowieka, której wiele mogło się przydarzyć na tym terytorium.
Nigdy nie próbowałby się z ryboludami w wodzie, lecz byli w budowli i to jedno mogło dwunogiemu powierzchniowcowi dawać przewagę, nawet jeśli obie strony mogły momentem podejść a podpłynąć, on był bardziej nawykły walczyć z nogami opartymi o podłoże i… po prostu bronić się.
Na zewnątrz nie dałby sobie szans. Szpiega w Redanii nauczono bardziej jak szybko zabijać niż jak naprawdę walczyć - mogło to uratować życie, ba, mogło to zaskakująco zadziałać w wielu sytuacjach, gdy szybkość robiła swoje. Ale nie mogło to zastąpić wprawy i kunsztu prawdziwych wojowników, ani nigdy nie osiągnąłby szczątka fizycznej mocy wiedźminów, a ryboludy z natury rzeczy były silne.
Nie, nie było to miejsce by próbować rozmów dyplomatycznych, a i tak cena już zapłacona była wysoka. Jeden rybolud będzie musiał umrzeć, jeżeli ćwierćelf ma mieć jakiekolwiek szanse byle bronić się przed innym i dać mu wybrać, czy ratować krwawiącego, czy ścigać go jak będzie próbował wypłynąć a uciec.
Wszystkie te myśli, niczym podtarcia warty pergamin z referatem Oxfordzkiego profesora były jedynie dodatkiej do jego ruchu, to jest ruszenia ku broni śpiącego ryboluda by go dopaść i pchnąć, wybitego, tak całą siłą, jak i pędęm własnego ciała.
A jak się poszczęści to i zostawić z tąż krótką piką w jego ciele i wziąć jego niedoszłą broń i czyhnąć za okno.
Choćby by i wypływającej zań pogoni dać butem w pysk, lub wpłynąć nazad jeżeli by ścigał jego miast wezwać pomoc i zrobić potrzebny raban.

A co mogło być lepszego niż raniony acz żywy i wściekły generał, wzywający swych podwładnych by gonili szukać za spływającym powierzchniowcem?

Na pewno niewiele dla szpiega w tarapatach.
 
-2- jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172