Atos siedział oparty o drzewo. Był zmęczony tak bardzo zmęczony... Chciał ich pochować ale nie miał już siły. Cholerni bandyci, zastawili zasadzkę. Dobrze walczył jego ludzie też, jednak za dużo strzał przedzierali się. Ratując ucieczką z pułapki. Gdy był bezpieczny uparł się by wrócić. Honor nie pozwalał mu zostawić ludzi bez pochówku. Jego zasady były absurdalne, bowiem wracał w niebezpieczne miejsce w dodatku ranny. Teraz nie miało to już znaczenia....
Gdy zobaczył wyłaniającą się z między drzew postać pomyślał o kolejnych cholernym banicie. Wstał opierając się o drzewo.
-Jesteś jednym z nich?-przypatrywał się osobnikowi jakby starał się go rozpoznać. Trud to daremny bowiem po prawdzie nie widzieli napastników zbyt dobrze. Na pewno również nie wszystkich. Banici jednak zawsze działali w grupie, ten może był jednak na zwiadzie... -Jeśli przyszedłeś mnie dorżnąć. Łatwo ci nie pójdzie Atos Treville nie sprzeda skóry tanio.- zacisnął rękę na rękojeści miecza. Lecz nie ruszył w stronę nieznajomego, nic nie widząc o jego zamiarach i godności. Podejrzewając jedynie bycie banitą. Spojrzał też w stronę swego konia, skubiącego trawę przy drzewie. Gdyby przyszło ich więcej być może będzie zmuszony się wycofać.
Ostatnio edytowane przez Icarius : 05-12-2014 o 17:24.
|