Z początku Ulfwassar cieszył się na perspektywę wyjazdu do stolicy. "Wielkie miasto" - myślał. "Tyle rzeczy do poznania i zrobienia", " Zamtuzy, karczmy, pijackie burdy, wszystko na wyciągnięcie ręki". Przerwy w obradach okazały się jednak o wiele krótsze niż ktokolwiek mógł się spodziewać, a przez większą część czasu przebywania w Polen, musiał wysłuchiwać przemówień innych szlachciców, przerywanych bójkami i kłótniami. Przynajmniej te dwie rzeczy do niego pasowały i można się było przy nich porządnie zabawić. Sam wdał się w jedną czy dwie, z których wyniósł pokaźnej wielkości trofeum w postaci guza zwieńczającego czubek jego głowy. Dobrze że miał dłuższe włosy i mógł go zakryć, bo wyglądałby iście komicznie. A przecież musiał być autorytetem dla swoich poddanych i nie mógł sobie pozwolić na podśmiechiwania ze strony chłopów.
Jak bardzo ucieszył się kiedy ujrzał już swoją posiadłość i witających go doradców, to wiedział tylko on... W końcu mógł oderwać się od bufoniastych szlachciców podobnych jego bratu i ojcu i znaleźć się w otoczeniu ludzi, których na prawdę sobie cenił. Cały dzień zaś mu się rozjaśnił, kiedy to ujrzał błyszczące w słońcu, jasne włosy swej doradczyni. Ah... Ewelin. Zawsze pociągało go jej piękno a poza tym była niesamowicie pomysłowa i troszczyła się o zwykły lud jak mało kto. Obok niej, stał jego wierny przyjaciel. "W końcu będzie z kim wypić" - pomyślał na jego widok.
Kiedy podjechał do nich, czym prędzej zsiadł z konia i po wymienieniu uprzejmości został zasypany przez oba pytania na raz. Postanowił najpierw odpowiedzieć na pierwsze, jako że nie trzeba było się przy nim zbytnio umysłowo namęczyć.
- Znacie mnie, od zawsze lubię się nieco poobijać i pokazać tym szlachciurom kto tutaj rządzi. Poza tym, nie pozwolę sobie w kaszę dmuchać i jeżeli ktoś się prosi o manto, to ja, jako człowiek niezwykle pomocny mu go udzielę. Co zaś tyczy się twojego pytania Nikolaju, to wolałbym na nie odpowiedzieć w moim domu. Więc chodźmy.
Po tych słowach nakazał jednemu ze służących rozpiąć konia i odprowadzić go do stajni. Sam zaś udał się w towarzystwie swych przyjaciół do domostwa. Tam rozłożył się wygodnie, kładąc w swym zwyczaju buciory na stół i sięgnął po wypiełnioną alkoholem manierkę. Po upiciu jakiejś części jej zawartości, zwrócił się do towarzyszy.
- Dobre. Najgorsze, chłopskie, ale mocno kopie. - powiedział, wzdychając ciężko. Po chwili oczy mu błysnęły i zwrócił się do swego przyjaciela.
- Aaa... Nikolaju. Mialem ci odpowiedzieć na pytanie. No więc podróż minęła spokojnie, w przeciwieństwie do obrad. - rzekł, zdejmując nogi ze stołu i pochylając się ku swoim doradcom, zniżając głos do szeptu. - Król nie żyje... został zamordowany. Tak, to jednak prawda. Trzeba się dowiedzieć co za sukinsyn to zrobił... mam wiec pewien plan. Wyślijcie listy do generała Ryszarda i królewskiego mistrza szpiegów, z zaproszeniem do mnie. Chcę z nimi obgadać kilka kwestii... co zaś się tyczy miasta, to zwerbujcie kilku doświadczonych zbrojnych. 20 powinno wystarczyć. Jestem pewien że nie znajdę się w komfortowej sytuacji jeśli ktoś dowie się że planuję schwytać mordercę Jeremiego. I pamiętajcie... - zajrzał im głęboko w oczy. - Niech nikt się o tym nie dowie. Inaczej możemy czuć na swoich szyjach noże wszyscy, nie tylko ja. Ale ufam wam i wiem że mnie nie zawiedziecie. No więc... do roboty. Niech stanie się to co ma się stać.
Po tym pokazał im gestem że mogą odejść i z zamyśleniem oparł głowę na oparciu, rozglądając się niepewnie po pomieszczeniu. Kiedy uznał że nikogo już tu nie ma, pociągnął kolejny łyk wódy, zamknął oczy i zasnął. |