Dobromira ciężko było zdziwić, ale akurat temu gościowi się udało. Ot tak, jak gdyby nigdy nic zniknął. Zniknął, a jednocześnie było go słychać. Woj nigdy jeszcze nie widział podobnych dziwów, więc początkowo zląkł się, choć szybko opanował. Zbigniew stał nieporuszony, więc i on na tchórza wyjść nie zamierzał.
- Co się stało na piorun! - krzyknął. - Łotr umknął niecnie strasząc nas przódy! Nie ujdzie mu to płazem!
Dookoła niego zapanował harmider. W końcu wezwani strażnicy przybyli, ale tylko po to, by dowiedzieć się, że przeciwnik zniknął. Dobromir zostawił tę sprawę im i ruszył ochłodzić głowę kufelkiem piwa, a potem przygotować ekwipunek na wyprawę. Może jeszcze zdąży przed wyjściem zbałamucić jakąś dziewkę w oberży? |