Helnar Koflach. Vinicius Leisenbeck.
Ani jeden, ani drugi nie przypadł zbytnio Lotarowi do gustu. Niestety... Chociaż już z pierwszych słów władcy Styratii wynikało, że trzeba w rozmowach z nim zachować ostrożność, to niektórzy z rozmówców nie potrafili tego pojąć... mimo tego, co zasugerował im Lotar, wypowiadając swoją opinię.
Wszak najgorszą rzeczą, jaką można było zrobić, było krytykowanie poczynań Koflacha. I czy ten ostatni nie poczuł urazy do swych rozmówców? Tego, mimo pozornego ocieplenia atmosfery, nie można było być pewnym, szczególnie że Koflach ukrywał swe uczucia za złotą maską, a słowa? Można się było nauczyć kłamać. Każdy władca powinien to umieć. A uraza mogła się z pojedynczych ludzi przenieść na ideę czy kraj, które reprezentowali.
Może jednak faktycznie się okaże, że jeśli Merccucio opanuje sytuację w baronii, uda się pozyskać sojusznika... Oby.
***
Jak się okazało, jedna nauczka nie wystarczyła. Chociaż czasu było pod dostatkiem, to nikt nie wpadł na pomysł, w jaki sposób przekazać Deuvalowi wieści o śmierci barona. A przecież wszystkim było wiadomo, że od sposobu przekazania tej informacji mogło zależeć wszystko.
Nie mówiąc już o tym, że niektórzy lubili uśmiercać tych, którzy przynosili złe wieści... Gdyby kapitan miał również taki zwyczaj...
Aż dziw, że żaden Styratyjczyk nie pognał do Deuvala z taką ciekawą informacją, pomyślał Lotar, ledwo kapitan zadał swoje pytanie. I czemu nie zrobił tego ten, co zlecił zabójstwo... Wszak to by wspaniale zamieszało w politycznym kociołku.