Kevin z nieskrywaną radością odebrał swoją broń i umieścił ją w należnym jej miejscu, po czym z delikatnym uśmiechem uścisnął dłoń Meksykanina mówiąc jedynie: - Kevin. Kevin Scott. Wypowiedzi Herakliusza wysłuchał ze spokojem, odczuwając lekkie zdenerwowanie tylko w momencie, gdy zwracał się bezpośrednio do niego.
Uczucie to opuściło go dopiero wówczas, gdy padły słowa: "witamy wśród nas". Mogłoby się wydawać, że znaczyły tak niewiele. Nikt w końcu nie składał mu żadnych obietnic i być może tak naprawdę ten jeden uścisk dłoni wcale nie przybliżył go do realizacji ostatniego z marzeń. Dał mu jednak coś bardzo ważnego. Coś co było bardzo potrzebne, zwłaszcza jemu. Dał mu nadzieję, a w tej chwili w zupełności mu to wystarczało. Chyba nawet niczego więcej nie oczekiwał...
Dopiero po wyjściu na zewnątrz poczuł, że spociły mu się dłonie. Przyglądał im się przez chwilę po czym wytarł je o spodnie i ruszył przed siebie szukając miejsca, w którym w miarę dobrze widziałby ekran. Po drodze rzucił okiem w kierunku swego samochodu upewniając się, czy wszystko z nim w porządku.
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |