Powszechna radość bawiącego się tłumu na ulicach Nuln udzieliła się również Wolmarowi. Któź by pamiętał o grożącym niebezpieczeństwie w postaci jakiegośtam demona, kiedy wokół tyle muzyki, jedzenia, barwnych strojów, chętnych dziewek i równie chętnie korzystających z ich wdzięków kawalerów? Pomyśleć by można, że to nie czas wojny, lecz należne ciężko pracującym ludziom, i tym nienawykłym do pracy też, święto, czas swawoli i hulanek, czas, w którym smutki dnia codziennego powinny odejść w zapomnienie.
Stąd u Kleina uśmiech od ucha do ucha, a wyszczerz był tym większy, im bardziej wyobrażał sobie wspaniałości balu, na którym mieli wkrótce się znaleźć. Ach, co to będzie za wydarzenie! Z pewnością niezapomniane.
Zaczepki pijanych ludzi były dość powszechne, toteż z początku nie zwrócił na nie uwagi. Jednak szybko zastrzygł uszami, gdy pojawiła się wzmianka o mieczu - czyli poprzedni właściciel miecza musiał być nie byle kim! Jeśli wrócił do miasta, to jest spora szansa, że pojawi się na balu. Będzie musiał pamiętać, aby przypomnieć Zedelinowi o schowaniu miecza - lepiej, by oni wypatrzyli poszukiwanego wcześniej, niż on ich.
W myślach rozważał możliwe scenariusze w czasie przyjęcia, lecz nauczony doświadczeniem z Altdorfu nie zapominał o pijanych żołnierzach. Lepiej być przygotowanym na kłopoty, niż stracić sakiewkę albo i życie.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |