Dziewczyny ku uciesze Taidy, nakarmiły ją. Miały jedzenia pod dostatkiem, a i tak nie miały gdzie go schować w tak sterylnie czystym pomieszczeniu. Karmiła ta bardziej rozmowna. Jak się dowiedziałaś, nazywała się Susan, a druga – ta która rzekomo pochodziła z obozu na parkingu nosiła imię Myrtle. Ona właśnie siedziała po drugiej stronie pokoju wpatrując się w Ciebie i masując nadgarstki. Rzemienie mocno wpiły się jej w skórę i niebyła pewne czy uwolnienie było na czas posiłku czy na dłuższy czas. Na razie miała inne zajęcie. I faceci też mieli zajęcie.
Po posiłku zostałyście poinformowane że dzisiaj „faceci” nie mają czasu, a co za tym idzie możecie się przespać w spokoju do rana. Mimo wszystko noc była dość ciężka i hałaśliwa, do pomieszczenia dochodziły krzyki ludzi tu mieszkających, a teraz walczących o władzę nad przybytkiem. Kobiety też to słyszały.
- To twoja sprawka? – zapytała Myrtle.
Na twierdzącą odpowiedź, obróciła się w stronę Susan.
- Ona umie walczyć, możemy spróbować się przy jej pomocy wydostać… Pamiętam plan Molly, jej się udało.
Susan wyglądała na taką, która z góry oceniła pomysł za głupi i niewykonalny. Ale kiwnęła głową, karząc mówić koleżance.
- Pewni e teraz będą pilnować aby w pokojach nie było broni i noży, ale są inne rzeczy. W szóstce widziałam kiedyś statuetkę orła, z dość ostrymi skrzydłami i dziobem. Najlepiej kiedy przyjdzie po jedną z nas Carl. On ma przy sobie zazwyczaj klucze do wszystkich pomieszczeń, jest kimś na wzór dozorcy. – spojrzała pytająco na Taidę –
Dałabyś radę kogoś załatwić statuetką?
Pytanie było raczej retoryczne.
John i jego jeniec zbliżali się do posterunku, a Greg odpowiadał i zachęcał.
- Jak to, jak Ci się opłaci? Broń, amunicja i jedzenia. Nie będziesz się musiał martwić o to co będzie jutro i nie będziesz musiał wyliczać puszek z żarciem. My mamy masę rzeczy. W końcu musimy żywimy tak wielu ludzi. Pomyśl, sam powiedziałeś że starczy Ci tylko na jakiś czas… Z nami nie będziesz się musiał bać zgniłków, każdego napotkanego człowieka oraz innych grup. Trzęsiemy tą okolicą, tym miastem. Bycie z nami jest zawsze mądrzejsze niż być przeci…
Rozmowę przerwał wystrzał niosący się echem po okolicy.
* * *
Ian i M spotkali się jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem. Dwie ciche i milczące postaci. Ian łatał M za każdym razem gdy ta sobie zrobiła kuku, a ona łowiła żarcie w licznych parkach. Głównie wiewiórki i szczury, ale było to lepsze niż chodzenie po Chicago z pustym brzuchem.
Narkoman i dziewczyna ze wsi, idealny duet. Z obojga, z ceniących uśmiech i pogodę ducha ludzi epidemia zrobiła cichych i powściągliwych mruków ceniących zasadę „za wszelką cenę przetrwać”.
Do niewielkiego mieszkania w budynku na skrzyżowaniu dość sporych ulic ściągnął Iana głód, a wraz z nim była też M. Obserwowali je dość długo, dwóch kolesi siedzących z jakiegoś dziwnego powodu na dość sporej ilości żarcia, leków i amunicji. Starali być cicho i nie zwracać na siebie uwagi ani żywych, ani umarłych. Nie udało im się to do końca, ponieważ w nocy Ian zauważył światło z ów mieszkania. Najpierw spróbowaliście po dobroci, aczkolwiek niestety tamta dwójka miała wrogie nastawienie. Mimo wszystko to Ian był ich głównym celem, tak jakby nie chcieli zabijać M z niewiadomego powodu. Tylko szczęście uratowało was przed śmiercią. Jeden został skatowany przez Iana gazrurką, drugiego położyła kula ze sztucer. M ostało się ostatnie pięć naboi.
Mogliście tu chwilę zostać, najeść się do syta i uzupełnić zapasy. A kiedy wstanie słońce ruszyć dalej.
Greg spojrzał na Johna.
- Chodź, to tam gdzie strzelano. Pewnie ma ktoś problemy z trupkami, dobra nasza. Ściągnie ich uwagę. Tylko przyśpieszmy.
Greg wiedział że wystrzał musiał pochodzić ze sztucera, a wiedział również że żaden ze strażników nie posiadał takiej broni. Dominowały u nich karabiny wojskowe M4, M16, M14 oraz AR różnego typu. Ale oni mieli siedzieć cicho i tak nie strzelali. Wzorowe chłopaki. Tego że wieśniaczka i narkoman zabiło dwóch dobrze uzbrojonych ex żołnierzy nawet nie podejrzewał.
Kilka minut temu byliście już na klatce budynku.
- Teraz na samą górę. Może pójdziesz przodem?