Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2014, 23:42   #191
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
TYMCZASEM W OBOZOWISKU…

Mara czuła jak jej własne serce przyspiesza popędzane rodzącym się strachem. Co ona miała na myśli? Czy Varowi i Tiborowi coś grozi? A może… już są w tarapatach? Nie powinni byli się rozdzielać, to zawsze źle wróży!

~Kto? Kto już o nas wie? Pomóż mi! Podpowiedz! Dwóch moich towarzyszy ruszyło do doliny, już ich nie mogę zawrócić.~
~Dwóch?! ~ - głos wciągnął powietrze, choć zapewne był to tylko odruch pozostały po cielesnym życiu. ~ W takim razie już nie żyją… ~
~Proszę, pomóż im! - Mara poczuła falę paniki. - Nie pozwól ich zabić! ~
~ Nic nie mogę zrobić; chciałabym, na prawdę, ale nie mogę; nie mogę się stąd wydostać! Och, tak mi przykro, tak bardzo mi przykro… Niech Tempos mi wybaczy, nie wiem co mogłabym dla nich zrobić… ~
~Powiedz kto im zagraża? Kto ciebie więzi?~
~ On… to… nie wiem co to za stwór, ale jest bardzo silny. Wie wszystko, torturował mnie… A potem zobaczyłam siebie - głos zjawy zadrżał. - Ale to nie on mnie więzi, to to miejsce… Chociaż tak wolę, wolę niebyt tutaj niż poddanie się temu głosowi, który próbował zabrać mi siostrę - głos zjawy załamał się w szloch. ~
~Arna? Masz ma imię Arna, prawda? To ty zamierzałaś wskrzesić swą siostrę, Ofalę za pomocą leczniczych źródeł? - Mara zamyśliła się nad tym. - Hebda… wasza matka prosiła nas o pomoc.~
~ Mama? - zaszlochała kobieta. - Och… to musiał być dla niej taki wstyd… Proszę, nie mów nikomu co się stało, nie chcę, by król ją wypędził! ~
~ Wstyd? Raczej cios, ale… co właściwie się stało? Po tym jak dotarłyście do źródeł?~
~ Nie dotarliśmy… Nie wszyscy… Warena porwał peryton, zabił… Mnie udało się uciec, pewnie od zajmowania się Ofalą pachniałam nieumarłym… Podobnie zresztą okrucieńce, chyba bały się wskrzeszeńców, widziałam jak chciały uciec z doliny… - Arna opowiadała szybko i chaotycznie. - Dotarłam z nią jakoś do wieży, zeszłyśmy na dół… Przez chwilę myślałam, że się udało… Ale źródło było zatrute, nie leczyło, nie wskrzeszało… A potem pojawił się on i… - głos kobiety załamał się; chyba trudno było jej opowiadać o własnej śmierci. ~
~Nekromanta? - zapytała mentalnie dziewczynka.~
- Nie, ten… stwór z dziobem i mackami. Jego szpony były takie ostre… Och proszę, uciekajcie!! ~~
~Jak to się stało, że twoja dusza jest tam uwięziona? Dlaczego nie możesz odejść w spokoju. Ale… nie reagujesz też na zew nieumarłych. Czy to przez magię źródeł?~
~Tak, chyba tak, tak sądzę. Ona w jakiś sposób trzyma tutaj mnie i Ofalę. Moje ciało nie zostało wskrzeszone, ale dusza… cały czas tu tkwi. Nie odeszłam by służyć Temposowi, ani do Otchłani, gdzie moje miejsce. To moja kara, kara za złamanie zasad. Karl miał rację, dobre chęci nie są usprawiedliwieniem łamania odwiecznych praw! ~
~Mówiłaś o złotym lustrze. By się go strzec. Miałaś na myśli… taflę wody? - strzeliła w ciemno. - Powiedz mi wszystko co może nam pomóc. Przyjdziemy po was. Przyjdziemy i spróbujemy uwolnić.~
~ Nie! Nie powinniście ryzykować dla mnie - to mój los i moja kara za złamanie klanowego tabu. Uciekajcie póki możecie; nic dobrego was tu nie czeka. Ta dolina jest przeklęta i słusznie powinna zostać zapomniana! ~
~Boję się… - przyznala powoli Mara. - Boję, czy kiedy uda się ciebie uwolnić nie wpadniesz pod wpływ tego głosu co woła martwych. Może… twoja klatka jest przekleństwem, ale w jakiś sposób jest też twoją ochroną~
~ Też tak myślę. Nie chcę być czyjąś marionetką, dlatego powinniście zostawić mnie w spokoju. Pozostanę tutaj i będę ostrzegać takich jak wy. Dojście do źródła - i do doliny - jest jedno, tak sądzę, więc nie będzie to trudne ~
~Ale my nie możemy odejść… - zaprotestowała dziewczynka. - Szukamy tego nekromanty. Kor Pherona. Wiesz coś o nim? To on jest odpowiedzialny za powstanie umarłych. Musimy go powstrzymać.~
~ Kor? No tak… tak, to przecież oczywiste… Byłam tak zajęta własną żałobą, że w ogóle nie przyszło mi to do głowy! - Mara miała wrażenie, że Arna roześmiała się przez łzy. - Ale nie jego szukacie; to znaczy jeszcze nie jego, mam nadzieję, że nie… Chociaż patrząc na skalę… - kobieta wyraźnie myślała na głos. - Och, gdybym została w Keldabe zamiast gonić za mrzonkami… Najwyraźniej jednak nie były to mrzonki…~

Arna zamilkła na dłuższą chwilę, aż Mara musiała upewnić się, że duch nadal “tam” jest.
~ Co wiem… Wiem, że jego nauki przetrwały - ba! Jestem tego pewna, sama z nich korzystałam. Wystarczy wiedzieć gdzie szukać… To zabawne, że kapłani-nekromanci są potępiani, a tacy sami czarodzieje chodzą w glorii… - roześmiała się znów, lecz w jej głosie było wiele smutku. - Dekapolis to podatny grunt dla idei bogactw, potęgi i władzy nad rzędem ciał i dusz; pośród łotrów żądnych wpływów nietrudno znaleźć tych, którzy poświęcą wszystko by… by dostać wszystko, rozumiesz co mam na myśli? ~

~Nie do końca… - Mara próbowała nadążyć za dziewczyną. - Rozumuję z tego, że wiesz kto może za tym stać. Jeśli nawet Kor Pheron to działa teraz przez swoich uczniów, tak? Ilu ich było? Poza tobą?~
~ Było? - Arna roześmiała się gorzko. - Oni tam są, są i rosną w siłę - podejrzewam, że działają w większości z Dziesięciu Miast, a na pewno w Bryn Shander i Easthaven, bo tam najłatwiej się ukryć. Choć nie sądzę, żeby próbowali dostać się do miast będących pod kontrolą Klanów. Zresztą teraz, po bitwie z Kesselem ludzie miast są tak przerażeni i zagubieni, że chwycą się każdej nitki, która da im poczucie bezpieczeństwa - zwłaszcza ci, których na to stać. Poza tym nie byłam jego uczennicą - duch wydawał się urażony przypisaniem jej do bractwa morderczych wyznawców Bhaala. - Po prostu chiałam skorzystać z częśći jego wiedzy by wskrzesić Ofalę. Byłam głupia. Nie rozumiałam jak wielką łaską bogów należy się cieszyć by dokonać cudu prawdziwego wskrzeszenia - wskrzeszenia ciała i duszy, nie tylko animacji martwego mięsa… ~
~A czy ktoś spośród Kamiennych Zmij był od początku jego gorliwym zwolennikiem? Ktoś kto nadal mógłby być jego prawą ręką i osobą, która zaprowadzi nas do Kor Pherona?
~ Nie, na pewno nie, tylko ja byłam taka głupia… Karl powtarzał, że wielka wiedza i moc to wielka odpowiedzialność… Myślałam, że… że mówi o wykorzystywaniu mocy do szlachetnych celów, każdej mocy… A teraz… - głos Arny załamał się. - Powiedz mamie, że przepraszam, przepraszam, że pozbawiłam ją obu córek, powiesz? Obiecujesz? ~
~ Nie wiem, jak dożyję… - Mara rozważała chaotyczne wyznania Arny i rozważała względem własnej osoby. Zawsze sądziła, że moc jest jak ostrze. Zdziała tyle ile dłoń je dzierżąca ale najwyraźniej dziewczyna nie podzielała tego zdania. Czy o to jej chodziło, że moc którą władał Kor Pheron nie powinna być użyta w ogóle, jest złem samym w sobie? A może nie chodziło wcale o niego ale o nekromancję w ogóle? - Powiedz, jak znaleźć wieżę? Nie widać nic takiego w dolinie. ~
~ Widocznie jesteście za daleko - i dobrze! Musisz jej to przekazać, żywi są ważniejsi niż martwi! ~
~Ale moi towarzsze już tam ruszyli! Musimy ich dogonić. Kor Pheron… Jak to się w ogóle stało, że posiadł taką moc? To ma jakiś związek ze źródłami? I miał jakoby zginąć z waszych rąk. Myślisz, że to możliwe, że jednak… powstał? - w myślach Mary zabrzmiało to nawet złowieszczo. ~
~ Oni już tu są, a dojście od wąwozu do wieży zajmuje z pół świecy, nie zdążycie na czas! Musicie zaerócić; zanieść wieści mojej mamie i… i Karlowi Skiracie… - to ostatnie wyraźnie z trudem przeszło Arnie przez gardło; w końcu była najlepszą uczennicą szamana. - ...o kultystach i o Korze. Nie sądzę by powstał sam z siebie, ale to są tylko moje przypuszczenia. Słaby kapłan nie ma tyle mocy, lecz jeśli zbierze się ich wielu, jeśli zaczną intensywnie czcić Bhaala tak, jak miało to miejsce czterdzieści lat temu… kto wie, co może się zdarzyć. Bogowie odpowiadają w najmniej oczekiwanych momentach… ~
~Ostrzeż ich, moich przyjaciół. Proszę… - jęknęła przejęta. - Pomóż im. Znajdź jakiś sposób a zrobię co zechcesz, wrócę z wieściami do waszej wioski.~
~ Spróbuję… - westchnęła Arna. - Może dotrę do nich tak jak do ciebie - jeśli nie jest jeszcze za późno… ~

Przekaz na chwilę umilkł; a raczej wyciszył się nieco, bo zaklinaczka nadal odbierała mentalne próby szamanki by nawiązać kontakt z Varem i Tiborem. Pierwszą, drugą… nagle umysł dziewczynki przeszył pełen przerażenia i rozpaczy krzyk Arny - i nastała cisza.

Mara ocknęła się z marazmu i naraz jej oczy zaszły od emocji, choć przeważał w nich strach i złość.
- Rozdzielanie się to najgłupsza, najgłupasz z rzeczy! - wrzasnęła zgrzytając niemal zębami. A później poczęła wołać towarzyszy i opowiadać po krótce i nieco chaotycznie czego się wywiedziała.
 
liliel jest offline