Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2014, 20:59   #548
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Kiedy Grundi otworzył oczy, obóz był ciemny i szum spadającej wody skutecznie zagłuszał cichsze dźwięki. Wojownik leżał tak przez dłuższą chwilę w ciemności, pozwalając swym mięśniom na ostatnie chwile bezczynności. Te parę godzin odpoczynku okazały się zbawienne. Ból w większości minął, ubranie obeschło i znów zatrzymywało ciepło. Znaczyło to, iż najbliższy czas ruszać w dalszą drogę. W chłód, ciemność i śmierć. Dzień jak co dzień.

Gdy Fulgrimsson wstał i zaczął rozpalać jedną z pochodni, dostrzegł że wszyscy w obozie śpią. Kto to miał wartować? Kto zawalił? Przeszło mu przez myśl, lecz w tej samej chwili przypomniał sobie jak to sam przegrał walkę z wycieńczeniem na swej warcie. Szczęściem wtedy, jak i teraz czuwali nad nimi bogowie i żaden atak nie nastąpił. Ale czy będzie tak zawsze? Nosił wilk razy kilka... jak to mawiano.

Dźwięk uderzania krzesiwem o krzesiwo zbudził resztę kompanii. Kiedy już ogień zapłonął na prowizorycznym łuczywie, Grundi pozwolił sobie na ostatnie chwile oddechu. Nim nałożył zbroję i ruszył ponownie przyjrzeć się sitom, wydobył ze swego toboła kartę z zapisanymi przez Thorina słowami i za pomocą kawałka węgla z byłego ogniska, starał się przepisać je na skałę obok legowiska i przeczytać to co nabazgrał. Gdy węgiel starł się i Grundiego zaczęły wkurwiać koślawe symbole, poprawił broń za pasem i ruszył do komina.

- Te sita są znacznie delikatniejsze. Może i ułatwi to przebijanie się, lecz trzeba nam uważać żeby nie przeciążyć żadnego z nich. Te kotwy są znacznie mniejsze i jeśli za dużo nas wlezie na jedno sito, to jedno jest pewne. Do góry nie polecą! Maksymalnie dwie osoby na sito, najlepiej bez sprzętu. Ja idę przodem. Zakomunikował i zaczął się przygotowywać. Poprawił wiązanie plecaka i przymocował do niego napierśmik. Kolczugę zostawił, chuj wie co tam na dole może siedzieć. Zamierzał najpierw opuszczać swoje graty, a następnie samemu schodzić po linie za nimi. Węzeł co jakiś czas miał ułatwić mu drogę. Nie ufał zbytnio swym umiejętnościom wspinaczki i wszechobecnej wodzie.

***

Kiedy przebił się przez pierwszą kratę i postawił stopy poziom niżej, przyjrzał się dokładnie róże w ścianie komina. - Jakiś odpływ, pewno na wodę czy co. Ściekiem nie jebie, ale i nie wygląda jakby był to szlak dla khazada. Idę niżej! Krzyknął do góry i kontynuował schodzenie. Woda szybko wsiąknęła w ubranie, a światło obozowiska niemalże zniknęło. Szczęściem przyzwyczajenie wzroku do ciemności i odrobina praktyki w poruszaniu się po omacku pozwalały całkiem nieźle rozeznać się w otoczeniu. Nie żeby kolejne poziomy sit bardzo się różniły między sobą.

Kiedy Fulgrimsson zjechał na linie piętro niżej i omal nie rozjebał ryja gdy poślizgnęła mu się noga oparta o śliską ścianę szybu, zauważył zasypany tunel w jednej ze ścian. Widział już wcześniej taką robotę.
- Kolejny tunel, ale zasypany. Wygląda na to że zablokowali co się dało kiedy się wycofali. Na wygodne przejścia nie ma co liczyć. Krzyknął jeszcze do góry, nie do końca pewny czy ktokolwiek go usłyszał. Ale chuj z tym, zejdą to sami zobaczą i poprzerzucają kamienie jeśli będą się nudzić.


Tym sposobem pokonywał kolejne sita, a ciemność wydawała się gęstnieć jeszcze bardziej. Mijał kolejne odpływy i zasypane tunele. Ile to już poziomów? Pięć? Siedem? Ie by nie było i tak jedyna droga prowadziła w dół. Gdy syn Fulgima stanął na kolejnym sicie i skupił wzrok na tym co poniżej, początkowo nie dostrzegł niczego. Żadnego sita, żadnego niczego, poza ciemnością. Lecz gdy tak wpatrywał się w nicość udało mu się ustalić że znajduje się na poziomie sklepienia jaskini, dokładnie na samym końcu komina odpływowego. Jakieś dwadzieścia stóp poniżej znajdowało się jezioro. Woda zabarwiona ciemnością, niczym smoła wzburzona była spadającą wodą i zdawało się że bez łodzi mogą równie dobrze rozpocząć wspinaczkę na górę. Lecz wspinaczka po śliskiej od wody linie i rozkuwanie coraz grubszych krat, wisząc pod nimi nie uśmiechało się Grundiemu, więc wbił wzrok w ciemność dokładnie badając okolicę. Może budowniczy tego komina pozostawili tu coś co może im pomóc? A może bogowie z nich zadrwili i utknęli tu jak gówno na dnie szamba?

- Heeeeej kuuuurwa! Słyszyta? Jeestem na doole! Kooniec siit! Jeezioro pod naami! Jaakieś dwadzieścia metrów, może więcej, może mniej. Ale szczyn leci, jakby leciał dwadzieścia metrów. Krzyknął do góry, starając się przekrzyczeć spadającą wodę i przeciągi komina.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline