Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2014, 22:45   #48
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Mimo, że Rubius był nieco zawiedziony kampania na Ronar okazała się całkiem efektywna. Królestwo to parało się niegodną magią i było pod wpływem niegodnego króla. Armia została na terytoriach Ronar przez dwa dni, odpoczywając i bawiąc się. Nowym władcą został wcześniej widziany przez Malię blondyn. Był leciwy, widział co robi i na czego chce lud. Pierwszą wspólną decyzją jego i Rubiusa był sojusz, pomiędzy Ronar a Ferramentią. Następną, był całkowity zakaz nekromancji. Sztuki określonej jako niegodną i niebezpieczną.
Podróż z powrotem do królestwa okazała się dość spokojna. W większości. Po niespełna dwóch miesiącach podróży, stolica Ferramentii stanęła w zasięgu wzroku. Pełna dymu i ognia!
Rubius nie dawał sobie nadziei, pogonił cały oddział, kazał zignorować różnice w prędkości, jak dojdą, to będą. Na razie trzeba działać.

Zaraz u bram miasta zgromadzonych przywitał jeden z artystów. - To pułapka! – krzyknął. - Pod waszą nieobecność, spod miasta wysypali się Membrańczycy. Ale nie sami, towarzyszyli im nieumarli i..i żywe zbroje. Prowadził ich Vendie. Zdradził nas i ruszył do zamku. Chyba chce pojmać księżniczkę. Bitwa trwa już od dawna, wczoraj dostali się pod sam zamek.
Jeden krzyk Rubiusa wystarczył. Mężczyzna nie chciał dać sobie za wygraną. - Malie! Masz odbić miasto. Biorę część oddziałów i ruszam na zamek. Porażka jest niedopuszczalna. – rozkazał.


Battle for the Capital

Malie, Eabios, Nine i Saeh zostali przydzieleni do odbicia stolicy. W sumie nawet nie odbicia, powstanie nie było zbyt liczne. Zniszczenie opozycji w przedmieściach ugruntuje i zagwarantuje zwycięstwo Ferramentii. Malie wiedziała, że ta jedna potyczka rozstrzygnie całą bitwę.
Pod samą bramą miasta spotkali się z jednym z istotniejszych artystów oraz liderką straży miejskiej.
- Membrańczycy podłożyli ogień pod domostwo, aby wykurzyć i pojmać ludzi. Cholera wie, co będą chcieli z nimi zrobić, więc powinniśmy uratować ilu się da.
Saeh przytaknął. - Będziemy musieli być ostrożni, aby nie uszkodzić miasta jeszcze bardziej.
Artysta odchrząknął. - Główny oddział powstańców ustytułował się na centrum rynku, liczył przynajmniej jednego ciężkiego żołnierza i piromantę. Wrogowie są dobrze zorganizowani, mają wielu czarodziejów po swojej stronie, więc trzeba być uważnym. Wizja w ciasnych uliczkach przedmieścia jest ograniczona, więc może nie dowiedzą się zbyt szybko o naszej obecności. W mieście powinno być jeszcze kilka naszych oddziałów.
Wszyscy przyswoili wiadomość. Eabios, z wzrokiem wbitywm w ziemię w końcu się odezwał. - Możemy zarówno gasić jak i podpalać nasze budowle. Ta druga opcja gwarantuje nam większą wizję teraz, w nocy. – zauważył. - I musimy uważać na membrańczyków. Jak dowiedzą się, że tu jesteśmy, zaczną zabijać ludność i popędzą aby ufortyfikować się na środku.

***

bitwa zajęła praktycznie cały dzień. Malie spisała się jednak świetnie. Pod jej przewodnictwem, udało się uratować wszystkich wieśniaków, jak i utrzymać pożar miasta pod kontrolą.
Potem, pozostało udać się z wsparciem do zamku...

Nim jednak nasza bohaterka tam dotarła, minęło wiele godzin. Ciągnięcie oddziału mostem głównym do zamku nie było aż tak szybką procedurą, a im więcej wojska miała zamiar zabrać z sobą, tym większy czekał ją wysiłek.
Koniec końców nie zdążyli na czas. Z drugiej strony, strarznik czuła w kościach, że i po prostu nie miała takiej możliwości. Są sytuacje, w których człowiek nie może zrobić wszystkiego, więc tyle dobrego, że swoje zadanie wykonała perfekcyjnie.

To co zastało ją pod zamkiem, było mnóstwo porozrzucanych po placu oddziałów. Sam zamek stał w dymie, zniszczony. Na samym środku placu spoczywał król. Siedział na ziemi. Załamany, spoglądał w niebo.
Jeden z żołnierzy będących w okolicy podbiegł do strażnik tak szybko, jak tylko mógł. - Nie udało się. - powiedział niemal natychmiast, potwierdzając jej obawy. - Uciekli, jakąś...latającą łodzią. Porwali Rubię.
komentarz był trudny do dowierzania. Cisza ciągnęła się dłuższy moment. Król zauważył Malie. Odwrócił głowę, myślał nad czymś. W końcu jednak wstał aby dać upust swojej agresji. Jego zęby były zaciśnięte w gniewie. - MALIE! - wrzasnął. - TO BYŁA TWOJE IDEA ZAUFAĆ VENDIEMU - przywołał, powoli idąc w stronę kobiety, stąpając z wielką premedytacją i siłą.
Pięciometrowy mech uderzył kolanem w ziemię, pochylając nisko głowę, zaś gdy właz na jego plecach otworzył się z sykiem, wyszła z niego gwardzistka i zeskoczywszy na ziemię przybrała tę samą pozę, klękając przed swym królem.
- Dobrze zdaję sobie sprawę że moja decyzja przyczyniła się do druzgocących strat dla stolicy i z pokorą przyjmę każdą karę jaką wasza miłość uzna za stosowną - oznajmiła z pokorą. Po chwili jednak uniosła głowę by spojrzeć w oczy królowi wojowniczym wzrokiem. - Jednakże zamiast opłakiwać to co się stało wolałabym odpokutować swoje winy w bardziej użyteczny sposób. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak niebezpieczną rasą są Sidhe. Ich magia i technologia przewyższa naszą o stulecia, jeśli nie milenia. Jeśli tylko taka jest wola waszej mości, natychmiast rozpoczęłabym przygotowania do wyprawy na kontynent. Okręt morski, o ile nie został uszkodzony w trakcie bitwy o stolicę, powinien być gotowy do wyprawy w przeciągu roku. Tylko pełna mobilizacja całego królestwa może dać nam przynajmniej znikomą szansę na zwycięstwo w tej wojnie.
Rubius wyciągnął rękę z rozmachem. Malie zorientowała się, że jej przeznaczenie się zmieniło. Jej słowa właśnie uratowały ją od zdzielenia w policzek. Zamiast tego została złapana za kołnierz i podniesiona na nogi. Jeżeli czegoś nie można było odmówić Rubiusowi, to siły. - Obyś miała rację. Nie zniosę więcej tego bałaganu, mamy być tak gotowi jak to tylko możliwe. Chcę widzieć ich ziemię w ogniu. - Odepchnął dziewczynę, pozbawiając ją równowagi, posyłając na ziemię.
Następnie odwrócił się z rozmachem i wrócił do tłumu, aby jakoś rozporządzić zebranymi do posprzątania tego bałaganu.


Epilogue
War preparations

Wojna z pewnością napędzała rozwój technologiczny dużo bardziej niż lenistwo w czasach pokoju. Teraz, gdy mieszkańcy Ferramentii boleśnie odczuli na własnej skórze okrucieństwo i bestialstwo Membrańczyków, którzy przypuścili atak na stolicę w czasie gdy król powracał z wyprawy wojennej mającej na celu wyplenienie bluźnierczych nekromanckich praktyk stosowanych przez ludy z północy, nie trudno było ich przekonać że podniesienie podatków i zwiększone pobory do armii były rzeczą niezbędną dla zapewnienia poddanym bezpieczeństwa. Nie było potrzeby straszenia ich zbliżającą się inwazją niebieskoskórych istot pochodzących zza morza, czy też być może wręcz z innego świata. Dość powiedzieć że Malie Bigsworrth zdecydowanie nie miała na co narzekać w kwestii funduszy i po raz pierwszy w życiu mogła w końcu w pełni popuścić wodze swym fantazjom, które realizowane były w niewiarygodnym tempie, a z biura liderki gildii techników maszynowo wręcz wysypywały się kolejne plany i rysunki techniczne przedstawiające najwymyślniejsze prototypy broni masowej zagłady, bojowych mechów, zdalnie sterowanych dron i autonomicznych botów, z których ledwie garstka zdążała zostać skonstruowana i przetestowana nim ich kreatywna liderka wpadła na nowy pomysł, jeszcze bardziej genialny niż poprzedni.
Inni królewscy gwardziści również radzili sobie nie najgorzej. Saeh objął stanowisko naczelnego konstruktora okrętu morskiego, na co otrzymał niemalże równie nieograniczony budżet co Malie na swoje eksperymenty. Zaś zniknięcie Victorrii Ivelan utworzyło nowy wakat dla potencjalnych królewskich gwardzistów, który szybko został zwinięty przez Andiego. Z rekomendacjami od nowomianowanej najwyższej strażniczki i zdolnościami bojowymi którymi posłał do piachu wszystkich swych rywali w krócej niż minutę król Rubius nie musiał się długo namyślać nad jego kandydaturą. Również winy Grahama który odmówił wzięcia udziału w niedawnej rebelii zostały mu darowane po tym jak poprzysiągł wierną służbę Ferramentii.
Wszystko szło po myśli Malie dla której nawet perspektywa wojny z nieznanym i potężnym wrogiem była zaledwie kolejnym doświadczeniem i okazją do zdobycia nowej wiedzy. Jednak nawet jej bystry i otwarty umysł nie zdawała sobie sprawy z tego co miało nadejść i czego za kilka miesięcy doświadczy na nieznanych lądach po których nie stąpał jeszcze żaden mieszkaniec ich kontynentu. A może jej podróż zakończy się jeszcze dalej niż kiedykolwiek introwertyczna niezamężna panna technik śmiała marzyć?
Wzrok Malie na moment oderwał się od stosu niedokończonych szkiców gdy ta przeciągnęła się na krześlei zrobiła sobie krótką przerwę na oczyszczenie głowy. Spojrzała przez okno na migoczące na nocnym niebie gwiazdy, jednak nawet przez moment nie przeszło jej przez myśl że ktoś stamtąd może spoglądać równiez i na nią. Zaś gdy tylko przestało jej szumieć w uszach od nadmiaru pracy i kołatających się po głowie pomysłów z których każdy domagał się przelania na papier i jak najszybszego urzeczywistnienia, ponownie pochyliła się nad stołem kreślarskim i ponownie wzięła do rąk linijkę oraz pióro, a Eksplodotron VX-29 wyraźnie ucieszył się gdy ta zaczęła domalowywać mu następne zworki i zapalniki.
 
Tropby jest offline