Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2014, 18:38   #24
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
bieliźnianych dylematów ciąg dalszy...

Chłopak poderwał głowę i spojrzał na “siostrzyczkę”, pewien że się przesłyszał. Kompletnie nie wiedział o co Arii chodzi - był pewien że zaprotestuje przeciwko jakimś wymyślnym fatałaszkom, woląc - a znał ją już przecież nie od dziś - praktyczniejsze stroje. Ale może… może faktycznie miała ochotę trochę zaszaleć, może faktycznie chciała poczuć się jak kobieta… a może coś innego przyszło jej do głowy? Przekraczało to zdolności pojmowania półsmoka, zwłaszcza w połączeniu z jej słowami. No ale to nie było miejsce na roztrząsanie wątpliwości typu “co ona chciała przez to powiedzieć”.
- No dddobrze - rzucił nerwowo i poskrobał się po głowie, ścinając przy tym kilka włosów. Nie zwrócił na to uwagi. - Weźmiemy to, drogi kupcze, ale może też coś innego, Ario, bardziej wygodnego? - powiedział, nie mogąc się doczekać chwili rozmowy sam na sam.
- Prosiłabym - zmieszanie Janosa wprawiło ją w doskonały nastrój, nawet mimo perspektywy dziwacznego, zbędnego i zapewne absurdalnie kosztownego zakupu. - Skoro mój… towarzysz - omal nie powiedziała “pan”, ale w porę ugryzła się w język. Nie chciała przesadzić w odgrywaniu tej komedii - jest już usatysfakcjonowany chciałabym zakupić kilka sztuk bielizny osobistej. I oczywiście przymierzyć ten… strój - wskazała na ladę. Może jednak krasnolud nie miał miarki w oczach i okaże się zbyt mały? A przynajmniej niewygodny. Choć z drugiej strony… perspektywa paradowania w nim i wprawiania Janosa w skrępowanie nie była taka zła. Zresztą może półsmok faktycznie chciał by ubierała się w coś takiego? W końcu podobała mu się kultura Zakhary…
Lazarides roztropnie zmilczał, zdjął tylko wierzchnie okrycie by jego skrzydła mogły się poruszać i zerkał na “siostrzyczkę”. Łagodne, wachlujące ruchy skrzydeł pozwalały mu obniżać nadmierną temperaturę ciała; przy tak grubej i odmiennej od ludzkiej skórze było to nader przydatne. I jął się rozglądać w poszukiwaniu czegoś skromniejszego i bardziej przystającego trzynastolatce niż strój tancerki…

Krasnolud kiwnął głową, po czym wręczył Arii niezwykle delikatny stój. Gdy go dotknęła wydawało się jej, że jest utkany z pajęczej nici. Sprzedawca wskazał dłonią miejsce, gdzie dziewczynka będzie mogła dokonać przymiarki. Następnie odsunął kolejną szufladę i oczom półsmoka i jego towarzyszki ukazała się szeroka gama bieliźniarskiego asortymentu. Od zwykłych bawełnianych majtek, poprzez takie które ozdobiono koronkami, a nawet kamieniami szlachetnymi, a na krótkich i obcisłych spodenkach kończąc.
- Czy to ma być bielizna codziennego użytku, czy też może coś przydatnego w dalekiej podróży? - spytał krasnolud wskazując dłonią odpowiedni egzemplarz.
W tym momencie do salki wszedł właściciel, sam Nahim al-Barghani.
- Karimie? Czy mogę cię prosić na chwileczkę?
- Państwo, raczą wybaczyć. Mój pryncypał mnie wzywa. Proszę czuć się swobodnie i przymierzać do woli - zwrócił się bezpośrednio do Arii.

Podczas przebierania, wybierania i przebierania półsmok czekał cierpliwie, zerkając tylko z oddali na zręczne dłonie “siostrzyczki” myszkujące wśród kolejnych części damskiej garderoby. O tak, Janos Lazarides wiedział czym jest cierpliwość, miał czas się jej nauczyć… Dało mu to też sposobność do uspokojenia myśli i zastanowienia się. Nie dało się nie zauważyć że Aria z dziecka przekształcała się w kobietę, choć świadomość tę zawsze niejako zakrywała ciągła czujność i wypatrywanie pogoni. Oboje wszystkie siły i uwagę skupili na konieczności przeżycia. Dopiero Zakhara dała im obietnicę bezpiecznej przystani…

Dziewczyna wyszła zza kotary i wszelkie rozważania wyparowały z umysłu Janosa. Z trudem rozpoznał w egzotycznej tancerce o zasłoniętej woalką twarzy Arię… ale znajome, błękitne oczy, jasne włosy i wiotka figura o dopiero rysujących się kobiecych kształtach uzmysłowiły mu jak bardzo strój może odmienić osobę. Wpatrywał się w “siostrzyczkę” szeroko rozwierając powieki i z otwartymi ustami, a ozdoby na jej stroju podzwaniały w ciszy panującej w pomieszczeniu. To było coś … niesamowitego i niezwykłego, i nagle półsmokowi ulżyło że wieczorem poprzedniego dnia powiedział co powiedział. Nie wiedział z jakiego powodu, ale wpatrując się z zachwytem w skrzące się nad woalką oczy już-nie-siostry poczuł coś miłego i odbierającego oddech, chwytającego za serce łomoczące mu w piersi tak głośno, że chyba słychać je było w całym sklepie.
- Jesteś… - wychrypiał i odkaszlnął, jego skrzydła rozchyliły się szerzej - To znaczy, ten strój, jest piękny, Aria. A… tobie się podoba?
- A co to za różnica; i tak nas nie stać na zbytki, zwłaszcza tak niepraktyczne jak ten… - czarodziejka, która próbowała właśnie odtworzyć taniec hurysy, którą widziała w jednym z serajów (i to z całkiem niezłym skutkiem) zatrzymała się i założyła ręce na piersiach. - Zresztą gdzie bym miała w tym chodzić - po pokoju?
- A czemużby nie? Zresztą sama mówiłaś że hmm… no, ten, ku mojej przyjemności - Janos wyszczerzył się w uśmiechu, gdy nieco oprzytomniał. - No więc jeśli tobie również się podoba to chcę ponegocjować z naszym sprzedawcą.
- Bo-nas-nie-stać - wycedziła cicho Aria, zezując przy tym w stronę wejścia do salki. Ściągnęła woalkę, ujęła się pod boki i ruszyła w stronę Janosa. - I to czy mi się podoba, czy nie nie ma żadnego, absolutnie żadnego znaczenia. Co ci w ogóle przyszło do głowy z tymi zakupami? I to w najdroższym kramie w Muluk! To prawda, że dostaliśmy zapłatę od szejka, ale nie jest tego wiele, a żadne z nas nie ma pracy. Poza tym gdybyś chciał wreszcie zacząć termin u jakiegoś rzemieślnika to też potrzebujesz na to oszczędności! Na przeżycie, a nie na… to... - Aria nerwowym gestem wskazała delikatne stroje leżące w szufladach. - Może na bawełniane majtki, ale na pewno nie na jedwabie i koronki!

Lazarides wpatrywał się przez chwilę w zagniewane oczy dziewczyny. Potem skinął głową. Aria miała rację, a oboje nauczyli się szybko podejmować decyzje.
- Przebierz się więc, weźmiemy tylko to czego potrzebujesz.

Aria podejrzliwie łypnęła okiem na półsmoka. Janos poddał się dziwnie łatwo, zwłaszcza zważywszy na to, że zmarnował pół poranka na ciąganie jej po kramach. Ale cóż, w końcu MIAŁA przecież rację. Przejrzała się ostatni raz w wielkim lustrze i z cichym westchnieniem żalu poszła się przebrać. Pocieszające przynajmniej było to, że nawet zwyczajna bielizna była tu bardzo dobrej jakości, więc wystarczy jej na długo (o ile szybciej z niej nie wyrośnie, ale przy jej tempie wzrostu nie było raczej obaw).

Po kilku minutach do salki wszedł tylko al-Barghani. Krasnolud ukłonił się i podkręcił wąsa. Szlachetne kamienie i złote ozdoby na jego turbanie zadzwoniły dźwięcznie.
- Nahim al-Barghani, właściciel tego skromnego kramu, który wedle wielu jest najlepiej wyposażonym i zarządzanym sklepem, nie tylko w Muluk… - w tym momencie Nahim zawiesił głos i spojrzał na surowe oblicza swoich klientów.
- Czy coś się stało? Czy mój pracownik państwa obraził? Pewnie nicpoń pokazał państwu niewystarczającej jakości towar. Proszę wybaczyć - tutaj krasnolud w złotym turbanie ukłonił się nisko, a ozdoby po raz kolejny zadźwięczały radośnie - Zaraz naprawię jego błąd.
- Nie troskaj się, szlachetny panie, obsługa twego sklepu zachowała się bez zarzutu. Podczas naszych podróży nigdzie nie zostaliśmy obsłużeni równie wspaniale - sprostowała Aria nie chcąc, by sprzedawca został ukarany za ich osobiste problemy. - Po prostu mój towarzysz uznał, że mimo sprzedawanych tu cudów najlepiej wyglądam w ubiorach z naszych rodzimych stron. Ograniczymy więc nasze zakupy do tego - wskazała cztery pary majtek “podróżnych” oraz spodnią koszulkę wykończoną delikatną koronką.
Lekko skonfundowany krasnolud kiwnął tylko głową. Cały cudowny nastrój negocjacji i miłej rozmowy z klientem prysł w jednej chwili. Nahim wyczuł, że nie m pora teraz na jego kwieciste przemowy wychwalające towar. Ukłonił się nisko i dłonią wskazał mały stoliczek przy którym jeszcze kilka chwil temu rozmawiał z jakimś niziołkiem.

Gdy cała trójka stanęła obok niego, Nahim pozbawionym emocji głosem powiedział:
- Za to wszystko należy się sześć dinarów. Czy zapakować towar? Wezmą państwo go osobiście, czy wynająć tragarza? Moi chłopcy mogą dostarczyć towar w dowolne miejsce zarówno w Muluk, jak i w promieniu dziesięciu mil od miasta.
- Ależ, drogi panie, uchybilibyśmy miejscowym zwyczajom i obrazili właściciela tego wspaniałego przybytku nie próbując szlachetnej sztuki negocjacji - półsmok uśmiechnął się do krasnoluda. Po chwili uśmiech na jego twarzy zblakł - Chyba że jakieś osobiste problemy tak cię troskają że wolisz byśmy czym prędzej opuścili twój sklep; słyszeliśmy o problemach jakie coraz liczniejsi kupcy tego szacownego miasta mają z oszustami i ich magią - pozwolił by do jego głosu wkradła się nuta zrozumienia i sympatii w związku z problemami stanu kupieckiego w Muluk. Upazurzoną dłonią wskazał stoiska. - Nie wątpię że jakość twojego towaru niejedno chciwe oko przyciąga.
- Racz wybaczyć czcigodny panie - odparł krasnolud - odniosłem tylko wrażenie, że coś popsuło wam humor. A wiem, że wy ajami często pomijacie ten element sztuki handlu i nie lubicie go. Nie chciałem dodatkowo zakłócać wam spokoju swoimi nagabywaniami. W związku z tym i tak zaproponowałem cenę o wiele niższą niż należałoby zażądać za tak wyśmienity towar, jaki twoja towarzyszka raczyła wybrać. Gest to dobrej woli z mej strony, a zważ panie jakiej jakości towar otrzymujesz. Najlepsza w całym Muluk bawełna. Najtrwalsza i najdelikatniejsza. Sprawdzi się nie tylko w codziennym użytku, ale także w dalekiej podróży przez piaski. Towar ze wszech miar doskonały i praktyczny. Dlatego też te marne sześć dinarów, to prawie jak darmo za towar tej klasy.
- To że niedługo wyjeżdżamy z tego wspaniałego miasta smuci nas wielce - wyjaśnił Janos. - Natomiast wracając do towaru - za wybraną tu bieliznę nie możemy dać więcej jak pięć dirhamów, czcigodny panie - ciągnął ze smutkiem w głosie i na twarzy. - Spójrzmy co tu mamy - koszulkę i majteczki, na których wytworzenie tej wspaniałej bawełny zużyto naprawdę niewiele. Pięć dirhamów to dobra cena, panie kupcze.
- Czcigodny panie, toż to przecież zwykła potwarz. Za taki towar pięć dirhamów. Sześć to jeszcze za mało i żona mnie za pewne wyklnie, że po tak niskiej cenie najlepszy towar sprzedaje. Już teraz moje dzieci będą miały skromniejszą kolację, bo utarg dzisiaj jeszcze marny, a pan jeszcze chce zbijać tak śmieszna cenę. Sześć dinarów, to mojej ostatnie słowo i ani flisa mniej, szanowny panie.
- Dzień jeszcze młody, szanowny panie al-Barghani, i tak jak w każdej innej krainie którą zwiedziliśmy najlepszy utarg jeszcze przed tobą. Jestem pewien że jedynie skromność przemawia przez usta krasnoluda o tak znakomitej renomie, skoro twierdzi że interesy idą słabo. Natomiast pięć dirhamów to cena akuratna dla kilku par zwykłych majteczek i koszulki zdatnej dla tego pięknego dziewczęcia. Wszak to nie dzieła mistrza Mirzy bin Haysulfiego, o którego kunszcie nawet ja, cudzoziemiec, już usłyszałem podczas pobytu w Zakharze - Janos rozpogodził się i uśmiechał teraz już bez ustanku, rozbawiony targami. Że przy okazji widać było komplet jego zębów, ostrych, mocnych i solidnie osadzonych w wielkich szczękach, w niczym nie mogło zaszkodzić.
- O bogowie - niemal krzyknął Nahim - gdyby słowa tego zacnego ajami były prawdą, to ja pokorny sługa przeznaczenia byłbym najbogatszym człowiekiem w Zakharze. Czcigodny panie, słońce już prawie w zenicie i najlepsi klienci i pora handlu już minęły. Może w twoim kraju jest inaczej, ale u nas inne zwyczaje panują. I oczywiście masz rację, że bielizna którą wybrała twoja towarzyszka nie wyszła spod ręki wspaniałego artysty, jakim jest bin Haysulfi, racz jednak zauważyć panie, że jakość tej bawełny nie ma sobie równych. Równie gładkiej, elastycznej i przewiewnej tkaniny nie znajdziesz w całym Muluk. Poznaj jednak panie moje dobre serce, choć bogowie mi świadkiem, że pewnie przez to pójdę z torbami, pięć dinarów i pięć dirham i bielizna wybrana przez twą towarzyszkę możesz uważać za swoją własność.
Lazarides ze zrozumieniem i współczuciem skinął głową. Współczucie było tym większe że krasnolud nie zaproponował przysiądnięcia przy stoliku co nieco zniwelowałoby różnicę wzrostu i by spoglądać półsmokowi w oczy musiał mocno zadzierać głowę, w przeciwnym wypadku bowiem oglądałby co najwyżej tors chłopaka. Cóż, trudno…
- Wszędzie gdzie natknąłem się na przedstawicieli twej szlachetnej rasy, panie, byli oni znakomitymi kupcami i jestem pewien, sądząc po sławie jaka cię otacza, że nie inaczej jest i w twoim przypadku, drogi panie Nahimie. Jakość twoich towarów zaiste robi wrażenie, jednak cena wydaje mi się wygórowana jak na kilka kobiecych fatałaszków. Z racji jednak tejże jakości gotów jestem zapłacić dinara i sławić twój sklep, a jeszcze bardziej - twój kupiecki zmysł.
- Zaiste drogi panie, słowa pochwały z twoich ust, to rzecz cenna i nader pożądana. Dlatego też, abyś bez wyrzutów sumienia i ze szczerego serca wychwalać sklep Nahima al-Barghaniego powiem, że za cztery dinary sprawisz cudny prezent swojej przepięknej towarzyszce. Taka bielizna, taki materiał, za taką cenę, to prawie jak za darmo, drogi panie. Uściskajmy więc sobie dłonie i dobijmy targu - powiedział krasnolud wyciągając prawicę w kierunku półsmoka.
- Z szacunku do ciebie i w podzięce za twą przychylność dam dwa dinary, szanowny panie al-Barghani, i będzie to dobre, prawdziwe złoto, które otrzymałem od mojego przyjaciela, czcigodnego szejka Abdula il-Saluna al-Makhariego, żadne tam oszukańcze żuki którymi ktoś rujnuje kupców tego wspaniałego miasta. I w pamięci zachowamy twój sklep gdy znowu przybędziemy do Muluk, wszak kobiecie nigdy dość szatek - Janos, ciągle uśmiechnięty, zerknął z czułością na Arię i wrócił spojrzeniem ku twarzy krasnoluda - i mam nadzieję na to że ponownie ubijemy znakomity interes ku naszemu obopólnemu zadowoleniu - odchrząknął, gdyż od tego całego targowania zaschło mu nieco w gardle.
- Trzy dinary i umowa stoi - odparł krasnolud i sam uścisnął smoczą dłoń. Jego mina wyraźnie mówiła, że nie jest zadowolony z interesu, choć był obecny na niej wystudiowany uśmieszek, jakim zawsze witał klientów - Oby bogowie szybko skierowali ponownie twoje kroki w moje skromne progi. Robić interesy z takimi ajami, to czysta przyjemność. Wierzę, że panienka będzie zadowolona z zakupów i długo jeszcze będzie wspominać twoją szczodrość panie i moje miękkie serce - Nahim ukłonił nisko i spojrzał wymownie w kierunku Arii, która przez cały czas trwania negocjacji milczał, jak przystało na prawdziwie oświeconą kobietę. Wszyscy wiedzieli, że handel i interesy, to ściśle męskie zajęcia.
- Zaprawdę, interesy z tobą to prawdziwa radość, czcigodny panie al-Barghani i z przyjemnością nawiedzę znowu twój sklep - uśmiechnięty Janos mocno uścisnął dłoń krasnoluda, dbając jednak o to by nie połamać mu kości. I tak uważał że przepłacił, ale nie był w nastroju do roztrząsania tego. Sięgnął do sakiewki.

Nahim ukłonił się po raz kolejny z wielką kurtuazją i szybkim gestem polecił swoim pomocnikom zapakować zakupy.
- Oby bogowie strzegli twoich dróg panie, a pomyślne wyroki Przeznaczenia były wciąż przy tobie. Bądź zdrów i niech pokój panuje w twej duszy. Żegnajcie i do zobaczenia. - powiedział już na progu sklepu, gdy jeden z pomocników wręczał Arii elegancko zapakowaną bieliznę. Była ona zawinięta w czerwony, delikatny materiał, który został przewiązany niebieską wstążką na której złotymi nićmi wyszyto nazwę sklepu Nahima.
- Oby szczęście ci sprzyjało, drogi panie, a zdrowie nie opuszczało ciebie i twojej rodziny. Gdy zawitam ponownie do Muluk liczę na to że uzyskam korzystny rabat podczas kolejnych zakupów - półsmok uśmiechnął się szeroko. - Do zobaczenia, czcigodny panie.
W odpowiedzi na słowa o korzystnym rabacie, Nahim uśmiechnął się tylko tajemniczo i skłonił uprzejmie głowę.
- Salam czcigodni państwo - powiedział na pożegnanie. Aria dygnęła wdzięcznie po czym ruszyła za półsmokiem ściskając w dłoniach nowy nabytek. Janos dobrze się spisał podczas negocjacji. Może przedpołudnie nie było takie do końca zmarnowane… Już nie mogła doczekać się wieczoru i ubrania nowej koszuli - tak różnej od ciepłych, praktycznych (i co tu dużo mówić - brzydkich i gryzących) strojów, jakie nosiła na Północy.

Powędrowali odszukać Adila.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline