Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2014, 01:09   #550
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Następnym razem zajmij się tylko tym, co potrzebne - gdybyś wcześniej poszedł spać nic takiego by się nie stało. - Odpowiedział stojącemu przed nim Alriksonowi. - Tym razem się udało, ale kiedyś szczęście nas opuści. Weźcie się w garść, albo wszyscy skończymy jako karma dla szczurów! - Podniósł głos tak, aby pozostali też usłyszeli, a przede wszystkim - zrozumieli. Kolejny raz zawalili tak gardłową sprawę, jak warty. Kiedyś będzie o jeden raz za dużo.

Thorvaldsson sam chętnie wróciłby do snu, choćby na tej samej skale wyścielonej jedynie płaszczem, na której spał przez ostatnie kilka godzin. Mimo wszystko czuł się lepiej, niż przez ostatnie dwa dni. A może trzy? Łatwo stracić rachubę w mrocznych i dusznych korytarzach azulskiej kopalni. Po obliczach otaczających go khazadów dostrzegał, że im także długo wyczekiwany postój się przysłużył. Warto było poświęcić ten czas i nabrać sił na dalszą wędrówkę.

Fulgrimsson szykował się do wyprawy kominem w dół. Detlef zatrzymał go, zawołał również Khaidar i wyjaśnił, że zanim ruszą dalej chciałby zobaczyć co za ustrojstwo wisi im nad głowami. W tym celu przygotował kotwiczkę przewlekając przez jej ucho koniec konopnego sznura, nie obwiązując go wokół samej kotwiczki. Do kraty na górze było jakieś dwadzieścia stóp, zatem do pierwszej trzydziestostopowej liny dowiązał kolejną. Na jednym z jej końców zrobił zgrabną pętlę mającą spełniać rolę strzemienia.

Wysunął nieco dyndającą na sznurze kotwiczkę tak, aby mógł zakręcić nią porządnie i cisnąć w górę. Udało się dopiero za czwartym podejściem, przy każdym sprawiając radochę krasnoludom na kracie poniżej - spadający kawał żelastwa o trzech hakach wybierał zwykle miejsce zajęte przez któregoś z nich. W końcu się udało. Kotwiczka chwyciła pewnie, czego nie omieszkał sprawdzić główny zainteresowany, ciągnąc kilkakrotnie za sznur. Poprosił o kolejny czterdziestostopowy kawałek liny, przyzdabiając jeden z jej końców pętlą na stopę i wtykając sobie za pas. Krótko wyjaśnił dwójce khazadów co mają robić i już po chwili windowany był w górę na przewleczonej przez ucho kotwiczki linie. Strzemiono jako oparcie dla stopy oraz opleciona wokół ramion i pleców lina sprawdziły się znakomicie. Wcześniejsze zdjęcie pancerza i pozostawienie na dole oręża wymiernie pomogło dźwigającym jego ciężar krasnoludom, podobnie jak przewleczenie końca liny przez oko dolnej kraty.

Będąc na górze sięgnął po stylisko młota, jak zdołał rozpoznać. Przypominał ten, którym posługiwał się Ergan. Niestety głownia utknęła i Zhufbarczyk musiał dłuższą chwilę natrudzić się z jej przeciskaniem przez sito. Pręty poddały się w końcu i mógł oswobodzony oręż zawiesić przy pasie. Powrót na dół miał zostać przeprowadzony przy udziale drugiego sznura. Thorvaldsson przewiesił koniec liny przez dwa sąsiednie oka kraty, włożył stopę w strzemię i dał znak pomocnikom na dole, żeby naciągnęli linę. Aby nie spaść na dół asekurował się trzymając pręty kraty nad głową i zawisł na drugiej linie dopiero, gdy została napięta. Wtedy też odczepił kotwiczkę i już miał ją odrzucić w dół, gdy dostrzegł błysk metalu w innym miejscu na górnym sicie. Nie schodząc jeszcze postanowił sprawdzić znalezisko. Sięgając ramieniem jak najdalej przewiesił kotwiczkę z liną w kierunku błyszczącego przedmiotu. Wykonał zmianę strzemienia i liny tak samo, jak za pierwszym razem, upewniwszy się wcześniej, że ci na dole znają jego zamiary.

Przewieszając raz linę, raz kotwiczkę dotarł w pobliże kolejnej broni - pistoletu łudząco podobnego do tych, którymi posługiwał się Ronagaldson. Tutaj było nieco łatwiej, bowiem udało się przełożyć samopał przez oko kraty i został on zatknięty za pas. Tknięty przeczuciem zaczął rozglądać się za kolejnymi - stary Roran miał ich chyba ze trzy. W istocie, wszystkie trzy pistolety zostały odnalezione, a Detlef całkiem sprawnie potwierdził skuteczność swojej metody na poruszanie się między poziomami komina sitowego. Zjeżdżając dostojnie na dół nie krył zadowolenia tym większego, że był pewien ukontentowania właścicieli odnalezionej broni. Nie pomylił się - Ergan bardzo się za swoim młotem stęsknił, a Ronagaldson zdobył nawet na wychrypiane podziękowanie.

Detlef zamierzał nieco odpocząć, a w tym czasie Grundi zaczął opuszczać się w dół komina. Miał zapas liny, Thorvaldsson wyjaśnił mu dokładnie sposób w miarę bezpiecznego własnoręcznego opuszczania się za pomocą sznura przewieszonego przez oka kraty. Taką linę można było odzyskać i wykorzystać ponownie i to właśnie stanowiło jej główną zaletę. Zjazd w strzemieniu również zdawał się dobrym pomysłem, a prędkość opuszczania regulował sam zjeżdżający poluźniając oplecioną wokół ramion i przeciągniętą przez plecy linę.
To samo dotyczyło sposobu dotarcia na górę, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Podciągając strzemię w górę oparcie dla stopy było wyżej i wyżej można było za linę chwycić, by znowu pociągnąć. Nie była to szybka metoda, ale minimalizowała ryzyko upadku na które byli narażeni, gdyby spróbowali zejścia po śliskich ścianach komina.

Po dłuższym czasie z dołu dobiegło wołanie Grundiego. Dotarł na ostatnią kratę i gdzieś pod nim było rozlewisko spływającej kominem podziemnej rzeki. Było oczywiste, że gdzieś tam na dole musi być woda i ważne stało się znalezienie suchego lądu - problem w tym, że tylko jedna osoba z tych w miarę sprawnych potrafiła pływać i mogła spróbować wybadać dalszą drogę. Thorin.
- Thorinie Alrikson, masz okazję odkupić swoją winę, jaką było zaśnięcie na warcie i narażenie towarzyszy broni na śmierć z ręki podstępnego wroga. - Nieco patetycznie zagaił do medyka. Prawda była taka, że i tak musiałby go posłać, gdyż reszta najpewniej potopiłaby się w sadzawce na dole.

Nim jednak Thorin dołączył do Grundiego, Detlef zarekwirował ławę pełniącą rolę noszy dla Rorana i przygotował ją do opuszczenia w dół. Ranni i tak musieli być opuszczeni w postaci baleronu - tę pracę musieli wykonać towarzysze w najlepszym stanie. Tymczasem wraz z Khaidar przygotował ławę, która odwrócona i położona na siedzisku miała pełnić rolę transportu wodnego i posłał ją wraz z Thorinem na dół. Alrikson miał zostać opuszczony na wodę przez Grundiego i Khaidar, po czym Ronagaldsdottir miała wrócić na górę i pomagać Detlefowi w transporcie rannych.

Ten planował nie czekać na wyniki zwiadu Thorina i umieszczać towarzyszy na niższych poziomach sita tak, aby na każdym nie było więcej, niż dwóch. Kraty zdawały się być coraz cieńsze i słabsze - zbyt duża masa khazadów na jednym z nich mogła spowodować zerwanie kotw i upadek na sam dół.

Na koniec Zhufbarczyk opuści ich plecaki i zbroje, po czym sam zacznie schodzić, a raczej zjeżdżać na dół. Oby Alrikson znalazł brzeg i zdołał wyciągać z wody nie umiejących pływać towarzyszy.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline