Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2014, 08:04   #27
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Obiad w seraju

HISTORIA MAGICZNEGO PRĘCIKA
OPOWIEŚĆ BIN NASSURA

Gdy wszyscy zebrali się już w seraju, a potrawy już były wniesione bin Nassur wzniósł pierwszy toast na cześć gość. Po krótkiej chwili ciszy gospodarz rzekł następujące słowa:
- Zapewne intryguje was historia tego przedmiotu - wskazał dłonią leżącą obok niego skrzyneczkę - Z wielką przyjemnością wam ją opowiem, gdyż jest to nader ciekawa historia.
Wszystko zaczęło się jakieś trzy lata temu. Wtedy to do mojego sklepu, tuż przed samym zamknięciem, zapukał jakiś żebrak. Był strasznie wychudzony, a podkrążone, niemal sine oczy sugerowały, że jest ciężko chory. Podszedł do niego i zapytałem, czy czegoś nie potrzebuje i czy mogę mu jakoś pomóc. Powiedział, że chciałby tylko łyk wody. Bez wahania udałem się na zaplecze i przyniosłem stągiew zimnej, źródlanej wody. Mężczyzna napił się łapczywie i niemal w oczach nabierał sił i zdrowego wyglądu. Byłem zdumiony, ale nic nie powiedziałem. Mężczyzna oddał mi dzban i podziękował serdecznie i rzekł:

- Dziękuję ci czcigodny i wielce miłosierny panie za pomoc. Bez twojej hojności i bezinteresownej pomocy zapewne zginąłbym marnie. Jestem biednym tułaczem, pustelnikiem i nie mam ci się jak odwdzięczyć.- Nie jesteś mi nic winien - odparłem - pomogłem ci, bo byłeś w potrzebie. Mnie bogowie obdarzyli aż nazbyt wieloma łaskami. Grzechem wobec nich i wobec Przeznaczenia byłoby skąpić tego, co mam w nadmiarze potrzebującym.- Wielkiej jest twe serce, o panie, a miłosierdzie twe sięga niebios. Niech Dżisan błogosławi tobie i całej twojej rodzinie, obyś nigdy nie zaznał nieszczęścia, choroby, czy głodu. - po tych słowach mężczyzna sięgnął za pazuchę i wyciągnął jakiś zwinięty pergamin. Wręczył mi go i powiedział:
- Racz przyjąć panie ten skromny podarunek. Dla mnie on nie ma żadnej wartości, ale tobie może przynieść wielkie bogactwa i sławę. Jest to mapa prowadząca do kryjówki Faysala Habibullaha. To był okrutny sha’ir, który więził dżiny i z ich pomocą łupił kupieckie karawany. Zgromadził ponoć wielkie skarby w swej kryjówce. Skończył jednak marnie i nigdy nie skorzystał w pełni ze swoich bogactw. Dżiny zemściły się na nim i zamknęły jego duszę w grocie, gdzie skrył skarby. Jeżeli starczy ci panie odwagi, aby się tam wybrać zyskasz wielkie bogactwo.
Po tych słowach żebrak pożegnał się ze mną i ruszył w swoją drogę.
Nie potraktowałem jego historii zbyt serio i schowałem mapę tylko i wyłącznie, jako pamiątkę tego niezwykłego wydarzenia,

Cała historia wróciła do mnie jakieś trzy miesiące temu, gdy zupełnie przypadkiem na bazarze usłyszałem jak dwóch mężczyzn opowiada sobie historię Faysala Habibullaha. Wszystko, co mówił żebrak potwierdziło się. Dopytałem ich delikatnie o szczegóły i oni także powiedzieli, że Habibullah źle skończył, a jego dusza zapewne nadal jest zamknięta w grocie, gdzie skrył swoje skarby.
Gdy tylko wróciłem do domu, zaraz wyciągnąłem mapę i przyjrzałem się jej uważnie. Wszystko wskazywało na to, że przedstawia ona okolice, gdzie rezyduje mój przyjaciel, szejk Lisów Pustyni, Abdul il-Salun al-Makhari. Wysłałem do niego umyślnego z listem w którym poprosiłem, aby sprawdził dla mnie tę mapę. Opowiedziałem mu też całą historię i powiedziałem, że jeżeli znajdzie jakieś skarby to się nimi oczywiście podzielimy.
Skarbów, co prawda nie znalazł, ale odkrył kolejne wskazówki, gdzie dżiny zamknęły Habibullaha. Ponoć ten pręcik to klucz do groty, gdzie mieściła się jego kryjówka. Sęk, jednak w tym, że nigdzie nie jest powiedziane, gdzie się ona mieści. Miejsce które było zaznaczone na mapie, zawierało tylko ten pręcik i instrukcję, jak należy go użyć, aby otworzyć grotę. Wedle tego, co mówił ten tajemniczy żebrak, wszystko powinno być na mapie. Czy jednak można wierzyć, że ten człowiek wiedział wszystko na temat tego skarbu. Przecież, gdyby tak było to sam mógłby go odszukać i żyć w bogactwie.

Bin Nassur sięgnął po kielich i zwilżył gardło:
- Zatem jak widzicie. Teoretycznie jestem posiadaczem nieprzebranych bogactw, a tak naprawdę ma tylko magiczny kluczyk do ukrytego gdzieś skarbca. Wierzcie mi jednak, że już sama świadomość tego raduje moje serce. Może kiedyś, jak już odchowam dzieci wezmę wielbłąda, sakwę podróżną i wybiorę się na poszukiwania tego skarbca. To będzie przygoda życia. Na razie jednak pozostaje mi cieszyć się samą perspektywą takiej przygody. A tak między nami mówiąc, to nie wiem, czy kiedykolwiek starczy mi odwagi, aby wybrać się na taką wyprawę.
Bin Nassur skończył swoją opowieść i rozmarzony opadł na miękkie poduszki.
- Faysal Habibullah? - spytał Shamal. - Jesteś pewien, czcigodny bin Nassurze? Słyszałem opowieści o nim. I o bogactwach, jakie zgromadził. Ale to się działo jeszcze przed dniem, w którym mój ojciec po raz pierwszy ujrzał słońce wstające nad pustynią. Gdyby część tych opowieści była prawdziwa - dodał - to ten, który znalazłby ten skarb stałby się jednym z najbogatszych ludzi na świecie.
Jednak opowieści wspominały również o niebezpieczeństwach, jakie czekają na tego, co się odważy wejść do tej groty - mówił dalej. - Niektórzy wspominali nawet o podziemnym pałacu, po którym krąży potępiona dusza Faysala.- Masz rację, Shamalu - odparł kupiec. - Wiele jest plotek na temat tego czarownika. Dlatego też początkowo nie potraktowałem opowieści żebraka poważnie. Teraz, gdy mój przyjaciel odnalazł klucz do jego kryjówki, to patrzę na to zupełnie inaczej. Wiele jednak jeszcze czasu upłynie, zanim zdecyduję się sprawdzić, czy w legendzie jest choć odrobina prawdy. W tej chwili ma poważniejsze sprawy na głowie. Ci oszuści spędzają mi sen z powiek. Mam jednak nadzieję, że znajdziemy kogoś, kto ich złapie. Nie psujmy jednak sobie nastroju. Ucztujmy, po to wszak was zaprosiłem.- A tak czysto hipotetycznie - odezwał się Akbar - byłbyś skłonny szukać wspólników dysponujących umiejętnościami potrzebnymi na takiej wyprawie? I jak widziałbyś ewentualną współpracę?
- Jak wspomniałem szanowny Akbarze w tej chwili sprawa skarbu nie leży w centrum moich zainteresowań. Bardziej przyziemne sprawy dręczą moje serce i umysł. Nie w głowie mi teraz awanturnicze wyprawy i poszukiwania. Nawet jeżeli bogowie pozwolą, że sprawa z szajką oszustów zostanie pomyślnie zakończona, to i tak mam jeszcze pod opieką dzieci i sklep oczywiście. Wiele piasku wiatr jeszcze przesieje na wydmach al-Wazahn, zanim stary bin Nassur wyruszy na wyprawę swojego życia. Jeżeli jednak, aż tak bardzo zainteresowała cię historia Faysala Habibullaha, to nie widzę problemu, abyś wpadł do mnie jutro i przyjrzał się mapie. Być może dostrzeżesz coś co umknęło zarówno mojej jak i szejka uwadze. Dowiedliście już, że honorowi z was ludzie. I jeżeli al-Makhari obdarzył was zaufaniem, to nie widzę powodów dla których nie miałbym uczynić podobnie. Gdyby udało się wam odnaleźć ukryty skarb na pewno znaleźlibyśmy sposób, aby się sprawiedliwie podzielić. Przeznaczenie i bogowie sprzyjają ludziom, którzy w interesach i w życiu prywatnym potrafią się porozumieć.
- Cenna to zaleta, umieć się porozumieć i porozumienia dochować - powiedział Shamal. - Ale racją jest, że najpierw o dzieci zadbać trzeba, a potem dopiero za skarbami się uganiać. I prawdą też jest, że owi złodzieje i oszuści, co się magią parają, są w tym momencie najważniejszą rzeczą. Ty też, bin Nassurze, padłeś ich ofiarą? Jak wyglądają? Czy za każdym razem był to ten sam człowiek, czy też jest to cała szajka?- Mądrze prawisz Shamalu. Lud pustyni słynie z mądrości i roztropności i nic w tym dziwnego, gdy codzień trzeba się mierzyć z siłami natury, wolą bogów i Przeznaczenia. Mnie osobiście nikt nie oszukał, ale moim pomocnicy już kilka razy dali się nabrać. Najgorsze właśnie w tym jest to, że nikt nie wie jak ci ludzi wyglądają. A nie ma wątpliwości, że to musi być jakaś banda. Zbyt wiele osób już zostało oszukanych. O oszustwie dowiadujemy się przeważnie wieczorem, gdy podliczamy utarg. Dlatego też nikt nie wie, jak dokładnie wyglądają oszuści. Na zebraniu padła też propozycja, aby wynająć magów, którzy będą sprawdzać pieniądze zaraz po ubiciu targu. Odrzuciliśmy ją jednak, bo nie można wszystkich traktować jak oszustów. Takie zachowanie byłby tylko na naszą szkodę. Zniechęciłoby zbyt wielu ludzi.

Shamal skinął głową. To, że wiele osób uważało kupców za oszustów, było w miarę zrozumiałe. Ale jeśli dla kupca każdy klient to potencjalny oszust...
- Prowadzicie przecież księgi i rejestry, każ jednemu pomocnikowi by siadł na boku i spisywał szczegóły transakcji, jak wyglądał klient, i ile zapłacił - poradził Akbar. - Pieniądze zaś wkładajcie do oznaczonych przegródek w skrzynce. Albo kilku, zależnie od potrzeb. Wieczorem gdy okaże się, że znowu was oszukano, będziecie wiedzieć więcej niż teraz. Pewnie ten który przyniesie trefne pieniądze będzie tylko słupem, tzn. podstawionym człowiekiem, ale może doprowadzić dalej… Pomocnik piszący coś w księdze mniej rzuca się w oczy niż mag... I nie kłopocz się panie, że traktować będziesz wszystkich jak oszustów. Niewinni nie będą mieć pretensji, wszak działasz w ich interesie. Oszustwa powodują starty kupców, którzy wszak też muszą zarobić by wyżywić rodziny i jeszcze za inwestować w towar. Kupcy zaczną podnosić ceny… sam wiesz panie jak to się kręci.- Pomysł zaiste przedni, szanowny Akbarze. - odparł kupiec - Trudny jednak w realizacji. Moi pomocnicy muszą tak samo, jak ja prowadzić rozmowy z klientami, pokazywać mu towar i dbać o dobrą atmosferę. Oddelegowanie jednego do prowadzenia ksiąg, to będzie dla mnie strata. Podobnie, jak dla innych kupców. Jednak jeżeli to jedyny sposób, to muszę to przemyśleć. Dzięki ci czcigodny Akbarze, za twe rady. O niezgłębiona jest twa mądrość i rozsądek. Widać, żeś wiele w życiu przeżył i doświadczył. - Straty ponosisz panie teraz, oddelegowanie pomocnika traktuj jak inwestycje w ochronę swych interesów. - Akbar swej niezgłębionej mądrości nie skomentował, wszak obcował z nią na co dzień i nie była ona dla niego żadną nowością.
- Jak wysokie kwoty wchodzą w grę? - spytał Shamal. - Raczej nie ma sensu zajmować się kimś, kto płaci parę dirhemów za zakupiony towar. Chyba że tacy nie bywają w twoim sklepie, bin Nassurze. Ale jeśli chodzi o wygląd... wygląd można bardzo łatwo zmienić i jedynie wprawne oko to rozpozna.
- Szanowny Shamalu straty są różne i zależą od sklepu. Jedni zostali oszukani na jednego, góra dwa dinary, a inni na kilkadziesiąt lub nawet kilkaset. To poważne kwoty i bardzo poważny problem. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest obojętność milicji. Zgłoszenia o oszustwach były niemal codziennie. Jednak teraz już nikt tego nie robi, bo wszyscy wiedzą, że to nie ma sensu. Jak powiedział mój przyjaciel Abudulah “teraz to możemy pomóc sobie już tylko sami”. Dlatego też rada gildii postanowiła poszukać jakiś najemników, którzy zajmą się tym niecnym procederem. Ja jednak uważam, że ta sprawa może przerosnąć zwykłych najmitów. Spisek sięga zbyt wysoko.
- A jakie warunki gildia ma do zaproponowania tym... najemnikom? - zapytał Janos, do tej pory milczący i słuchający z uwagą.
- Dokładnie to nie jestem w stanie w tym momencie powiedzieć, ale na pewno będą to godne pieniądze. Zwłaszcza jeśli uda się złapać winnych i zakończyć proceder. Czyżby zainteresowała was zacni państwo, ta cała przykra historia i chcielibyście pomóc?- Sprawa jest niewątpliwie przykra i aż serce się rwie żeby pomóc, ale mamy też własne zobowiązania - Janos zerknął na Shamala, milczącą Arię i resztę drużyny. - Musielibyśmy rozważyć to we własnym gronie i dopiero wtedy deklarować się, po starannym namyśle.
- Ależ to zrozumiałe - odpowiedział Nassur. - Taka sprawa wymaga przemyślenia. Nie ukrywam jednak, że kogoś takiego właśnie, jak wy widziałbym do realizacji tego trudnego zadania. Nie naciskam jednak. Gdy będziecie mieli czas i chęci, to wiecie gdzie mnie szukać. - zakończył z szerokim uśmiechem.

Gdy drużyna opuściła “Słodycz Araju” słońce przekroczyło już zenit i ulice pogrążyły się w przyjemnym cieniu. Zgodnie z obietnica daną Adilowi cała drużyna miała udać się teraz do meczetu Tysiąca Fontann. Niestety Przeznaczenie postanowiło pokrzyżować im plany, stawiając na drodze wysłanników szejka niewidzialnych przeciwników.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 12-12-2014 o 13:39.
Sayane jest offline