Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2014, 22:26   #30
Ereb
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
Ponownie w “Czarnym Lwie”
To był dzień obfitujący w wydarzenia. Zwiedzanie cudownego Miasta Króków, wykwintny obiad z bin Nassurem na której rozmarzona drużyna już niemal zdobyła skarby Faysala Habibullaha i potyczka z Niewidzialnymi, która zakończyła się imponującą eksplozją.
Zmęczeni i poranienie członkowie drużyny spotkali się w Czarnym Lwie. Wszyscy usiedli w kącie jednej ze wspólnych sal i przy czarce świeżego kumysu omówili bieżące wydarzenia. Było tego całkiem sporo i drużyna stanęła przed trudnym wyborem, czym powinna zająć się w pierwszej kolejności. Po krótkiej naradzie wszyscy zgodnie postanowili, że najpierw trzeba tak jak to było w planach nawiedzić meczet Tysiąca Fontann i pomówić z kapłanami.

W drodze do meczetu
Ponownie przemierzając ulice Muluk w drodze do meczetu, wszyscy mieli oczy i uszy szeroko otwarte. Pomni na wcześniejszą zasadzkę, teraz byli bardzo uważni.
W pewnym momencie, ktoś wyskoczył z bocznej uliczki i rzucił się na Akbara. Drużyna instynktownie sięgnęła po broń, a magowie ułożyli dłonie w przygotowaniu do inkantacji.
- No co wy? - krzyknęła Dżamila - Oszaleliście. Przecież to ja. - krzyknęła wisząc na szyi swojego męża i całując go w policzek.
Akbar nie powiedział ani słowa, tylko sprawnym gestem przerzucił Dżamilę przez ramię. Ta nieomal wylądowała na ziemie, ale zwinne ręce męża ją przed tym ochroniły. Korzystając z tej sposobności, Akbar dokładnie przeszukał żonę, chcąc wykluczyć podejrzenia, który od momentu jej zniknięcia dręczyły jego serce. Na szczęście nie znalazł nic, coby wzbudziło jego niepokój.
- Akbarze - zapiszczała z udawanym wstydem Dżamila - Pohamuj swoją chuć. Nie przystoi się tak obłapywać przy obcych i to jeszcze na środku ulicy.
- Po prostu stęskniłem się za tobą - odparł Akbar z niewinnym uśmiechem.
- O jak miło. I zapewne martwiłeś się o mnie.
- Ależ oczywiście kochanie.
- Zapewniam cię, że nie potrzebnie. Kiedy wy włóczyliście się po mieście bez ładu i składu, ja wystarałam się dla nas o godną możliwość zarobku. Sprawa jest prosta jak drut, a grosz całkiem solidny - przeszła do konkretów Dżamila - Pewien człowiek wyrusza wraz z karawaną al-badi do Harsam. To jakieś pięćdziesiąt mil na zachód od miasta. Potrzebuje ochrony. Co prawda nomadzi zapewniają go, że będzie wśród nich bezpieczny, ale on woli mieć swoich osobistych ochroniarzy, którzy w razie konieczności staną w jego obronie. Płaci od pięćdziesięciu do stu dinarów od osoby. Zależnie od umiejętności, tak powiedział. To, co wchodzimy w to? Łatwy kawał grosza. Sprawa do załatwienia w góra dwa dni, bo po dotarciu do Harsam jesteśmy wolni.
- Omówimy to przy wieczerzy - odparł Akbar - Teraz idziemy do meczetu spotkać się z kapłanami.

Nawiedzenie meczetu Tysiąca Fontann
Już z daleko widok oświetlonego magicznymi lampami meczetu robił wrażenie. Strzeliste minarety wyglądały niczym smukłe niewiasty zapraszające pielgrzymów do świątyni. Oko cieszyły nie tylko ozdobione wzorzystymi mozaikami kopuły, ale także przepiękne arkady i główny ejwan, wysoki na ponad piętnaście metrów i szeroki na osiem. Jego wewnętrzne ściany wyłożone były błyszczącymi w świetle latarni niebieskimi i czarnymi kamienia. Ułożone był w taki sposób, że nie tylko tworzyły skomplikowaną mozaikę, ale także stanowiły zapis najważniejszych myśli, jakie Zann, bóg wiedzy i mądrości, przekazał ludziom.
Drużyna weszła przez szerokie drzwi na rozległy dziedziniec na środku, którego ustawiona była wysoka fontanna. Z sześciu lwich pysków tryskała woda wprost na wykuta w białym marmurze postać Zanna, boga wiedzy i mądrości. Był to smukły mężczyzna o szlachetnych rysach twarzy i długiej, elegancko przystrzyżonej brodzie. W dłoniach trzymał tabliczkę oraz rysik na której zapisywał wszystko, co widział.
Wokół fontanny ustawionych zostało kilka mimbarów z których kapłani wygłaszali nauki.
Drużyna nawet nie zbliżała się do tych oblężonych przez tłumy pielgrzymów miejsce. Udali się w podcienia, gdzie osamotnieni mistycy rozmawiali z pojedynczymi osobami. Ich uwagę najbardziej przykuł pewien pomarszczony niczym wysuszony na słońcu winogron, mężczyzna wokół którego siedziało trzech chłopców.
- I pamiętajcie, że demony są bardzo przebiegłe. Zdarza się bowiem, że ohydny demon przebiera kształty dla oka ludzkiego nader miłe i przyjemne. Dlatego też trzeba uważać na każdym kroku i nie wolno tracić czujności. Demony bowiem różnymi sposobami próbują odwieść człowieka od oświeconej drogi.
- Mistrzu Aminie, jak w takim razie poznać demona, który ukrywa się w innym ciele? - zapytał jeden z chłopców.
- Nie ma na to prostej odpowiedzi - odparł mistyk - Nie raz nawet lata medytacji i ćwiczeń duchowych nie pomogą, tak chytre potrafią być demony.
- Czyli nie ma sposobu, aby poznać demona?
- Nie powiedziałem, że nie. Powiedziałem, że jest to niezwykle trudne. Trzeba zwracać baczną uwagę na słowa, drobne gesty i spojrzenia. Zły wcześniej czy później zdradzi się swym pochodzeniem. Trzeba mieć jednak uszy i oczy szeroko otwarte.
Do mistyka zbliżył się Janos z którym krok w krok podążał Adil.
- Wybacz mistrzu, że przerywam twój jakże interesujący i pożyteczny wykład, ale mam pewną sprawę do ciebie.
Mistyk spojrzał na Janosa, Adila i resztę drużyny.
- Siadajcie i mówcie, co was do mnie sprowadza.
Janos wraz z Adilem skrupulatnie opowiedzieli o całej historii związanej z dyskiem.
- A czy mogę zobaczyć ten dysk? - zapytał mistrz Amin po jej wysłuchaniu.
Adil wręczył mu dysk i z niepokojem patrzył, jak ten go obraca i studiuje zapisane na nim strofy.
- Doprawdy przedziwna historia - rzekł po dłuższym zastanowieniu starzec - Przedmiot ten zdaje się być jakimś starożytnym artefaktem, ale za nic w świecie nie potrafię powiedzieć nic o jego przeznaczeniu. Zapisane są na nim dziwne strofy w dawno zapomnianym języku. Nie wszystko rozumiem i nie wiem, czy moje tłumaczenie jest dobre, ale brzmi to mniej więcej tak:
“Gdy bramy Tadabbur staną otworem, dziewięć gwiazd spadnie z nieba zwiastując Jego powrót.
Gdy koło stanie obok koła, wszystko stanie się jasne, a przyszłość otwarta”
a innym miejscy natomiast zapisano:
“Przyjmij wyroki Przeznaczenia, a ono się do ciebie uśmiechnie.
Klucz do zrozumienia leży pośród mgieł niewiedzy.
Ucz się przeszłości, gdyż to ona kształtuje przyszłość”
Wszystko to jest dla mnie niezrozumiałe i tajemnicze. Tyle mogę powiedzieć w tej materii moi drodzy. A klątwa, jaka dręczy waszego towarzysza… no cóż. Na pewno jest to swego rodzaju kara za twój niecny czyn, młodzieńcze. Jednak ani bogowie, ani Przeznaczenie nie są tak okrutne, aby karać cię tą okrutną klątwa przez wieki. Nie ma nic bardziej chlubnego, aby odkupić swoje grzechy niż hidżra. Pielgrzymka do świętego miejsca odmieni twoją duszę i zapewne pomoże ci zdjąć klątwę. Sugeruję nawiedzić sanktuarium świętego Suhail min Zanna. To miejsce w którym dokonało się wiele cudów, boskich objawień i uzdrowień. Miejsce przez wielu zapomniane, ale w twoim wypadku takież właśnie miejsce może być najodpowiedniejsze. Do Huzuz, czy też Hudid pielgrzymują bowiem tłumy, a o małych sanktuariach się zazwyczaj zapomina. A to własne tam dokonywano największych cudów.
Mistrz Amin oddał dysk Adilowi i popadł w zadumę.
- Czy mogę wam w czymś jeszcze pomóc? - zapytał.

Mamelucka brać
Gdy drużyna wracała z meczetu Tysiąca Fontann do seraju, Kumalu ruszył na spotkanie z jednym ze swoich braci. Mameluk pilnujący porządku w “Słodyczy Araju” zaproponował spotkanie. Kumalu odłączył się od reszty drużyny, aby nie sugerować, że podróżuje z nimi cały czas, a także aby nie pokazać, że “Czarny Lew” jest mu bardzo dobrze znany.
Kumalu usiadł w głębi sali i czekał na przybycie mameluka. Ten zjawił się spóźniony i to o prawie godzinę.
- Wybacz bracie spóźnienie - rzekł wyciągając dłoń na powitanie - jednak zatrzymały mnie pilne kwestie. Cieszę się, że czekałeś na mnie. Mam bowiem dla ciebie arcyciekawe wieści.
Mameluk przysunął się do stołu i zamówił dzban kumysu.
- Nazywam się Abbas al-Aziz. Szkoliliśmy się razem, ale jak już mówiłem od zawsze byłeś ode mniej lepszy. Ja z kolei od zawsze marzyłem, aby zostać członkiem bractwa szpiegów. Niestety przeznaczyli mnie na zwykłego stróża. Zapewniam cię jednak, że się grubo pomylili. Od lat nie ustaję w ćwiczeniach i zdobywaniu nowych źródeł informacji. Gdy cię zobaczyłem, to wiedziałem, że oto Przeznaczenie się do mnie uśmiechnęło. Mój czas nadszedł. Nie chcesz to nie mów, ale ja i tak wiem dlaczego przybyłeś do Muluk. Mam nosa do takich spraw. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że możemy sobie nawzajem pomóc. Ja na początek sprzedam ci kilka interesujących faktów, a ty pomoże mi zostać członkiem twojego bractwa. Razem będziemy mogli wiele zdziałać ku chwale Wielkiego Kalifa, niech bogowie mają go w swej opiece i błogosławią w każdej jego decyzji i czynie, a gwiazda pomyślności nich mu świeci nieustannie. Mówię ci bracie, że będziesz wspominał dzień, kiedy spotkałeś Abbasa al-Aziza. Ten dzień odmieni twoje życie na lepsze.
- Co konkretnie wiesz? - spytał Kumalu mając dość niekończącego się gadulstwa Abbasa.
- Zatem umowa stoi - al-Aziz uśmiechnął się szeroko i wypił duszkiem całą czarkę kumysu, kolejna z reszta już.
- Słuchaj zatem uważnie - mameluk nachylił się nad Kumalu i zaczął mu szeptać do ucha. - Z pewnego źródła wiem, że Hassan, najstarszy syn Abdula al-Zaharijego spotyka się z Lepkim Ahmedem. Spotkania te są bardzo częste i nie ma wątpliwości, że obaj panowie ze sobą ściśle współpracują. Nie wiem, czy głowa rodu o tym wie, ale mogę się dowiedzieć. Mogę też zdobyć informację, kiedy będzie miało miejsce kolejne spotkanie.
Abbas wrócił do normalnej pozycji, wychylił kolejna czarkę kumysu i powiedział głośno:
- Takie informacje są chyba wiele warte, co bracie? Możemy uznać naszą współpracę za rozpoczętą. Bardzo mi zależy, aby moja przysięga w waszym bractwie odbyła się jak najszybciej. Nie mogę się doczekać, kiedy zostanę oznaczony waszym tatuażem.
Kumalu także upił łyk kumysu i mocno się zastanowił, co powinien odpowiedzieć Abbasoiwi.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline