Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2014, 22:35   #194
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Rozdział Drugi. Dolina Lodowego Wichru. 12 Tarsakh (Śródzimie), 1358 DR, Roku Cieni

Obóz przed Doliną Żywej Wody
12 Tarsakh



Kilkanaście minut po relacji Mary grupa obozowiczów była gotowa do drogi, choć
Kostrzewa opóźniała wymarsz jak tylko mogła bez wzbudzania podejrzeń. A że do spakowania był również ekwipunek Tibora i Vara to miała co robić. Zaklinaczka, która posiadała najmniej rzeczy ze wszystkich, nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Burro solidnie sadowił się w siodle i mocował swoje klamoty by nic nie spadło i nie opóźniło ekspedycji ratowniczej. Aczkolwiek wszyscy mieli świadomość, że jeśli coś zaatakowało Tibora i Vara to zanim dojadą do Doliny walka juz dawno się zakończy. Tylko Shando był nieprzyzwoicie wręcz zadowolony, choć próbował to ukrywać.

Wreszcie ruszyli. Śnieg uniemożliwiał galop, jednak w wąwozie było go mniej niz na otwartej przestrzeni, toteż podróżowali dość szybko. Mimo to nie przebyli nawet kilkuset metrów, gdy po rozpadlinie rozeszło się echo jakby wybuchów, a potem potężny huk. Kostrzewa nie miała wątpliwości, że gdzieś - niebezpiecznie blisko - zeszła lawina. Z niepokojem spojrzała po stromych skałach wokoło; jedna lawina mogła spowodować kolejną, a tutaj nie mieli gdzie uciec. Czy jednak ta informacja zniechęciła do jazdy jej towarzyszy? Jasne, że nie! Druidka miała wrażenie, że wręcz wzmogła pęd pozostałej trójki do ratowania dwóch idiotów, którzy ruszyli w nieznane. Mara próbowała w myślach nawoływać Arnę, ale nie było odpowiedzi; zresztą musiała skupiać się na jeździe, a i niepokój o wojowników (którzy mogli teraz chociażby dusić się pod śniegiem) również nie ułatwiał koncentracji.

Droga dłużyła się jak zawsze, gdy nie zna się jej długości ani końca. Wydawało się jednak, że nie ujechali zbyt daleko gdy na horyzoncie zamajaczył ludzki kształt. Przez chwilę drużyna sądziła, że to Tibor, lecz przy bliższym przyjrzeniu się można było rozróżnić barbarzyńskie, futrzane odzienie oraz przewieszony przez ramię łuk. Gdy postać ujrzała jeźdźców zatrzymała się, po czym ruszyła biegiem, potykając się i brnąć w śniegu. Wkrótce można było rozróżnić kobiece rysy i młodzieńczą sylwetkę. Burro zobaczył w jej twarzy dość wyraźne podobieństwo do Hebdy, mimo że była brudna, czerwona i spocona z wysiłku. Gdy była już blisko zatrzyła się i krzyknęła:
- To wy jesteście Kostrzew, Shando, Mara i Burro? Jak dobrze, że was spotkałam! Jakie straszne nieszczęście - zaatakowały nas okrucieńce, na Tibora i Vara zawaliła się wieża, widziałam, jak kamienie rozłupują im czaszki! Uszłam z życiem tylko dlatego, że strzelałam z innego miejsca… Do końca myśleli o was. Tak bardzo mi przykro…

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 17-12-2014 o 10:38.
Sayane jest offline