Choć
Dalaury aż kipiał z przejęcia starał się trzymać planu towarzyszy broni. Czekać aż gobliny wpadną w zasadzkę. Oddychał głęboko. Słyszał odgłosy ich stóp skryty za skalnym załomem. Ściskał miecze i cały się trząsł, ale musiał wytrzymać. Nagle z głębi jaskini wypadł
Liandon i strzelił. Niziołkowi puściły nerwy. Schował miecz, chwycił swój łuk, wychylił się i sam też wypuścił strzałę w najbliższego goblina.
Wrócił za załom tak szybko, że nawet nie widział czy trafił. Tylko gardłowy gulgot podpowiadał mu, że zielony nie uniknął ciosu. Wojownik rzucił łuk i już sięgał po miecze.