Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2014, 14:26   #125
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ach, Dzielnica Urzędnicza. Tak jak Ul był brudny, Urzędnicza była czysta. Tak jak Kupiecka była chaotyczna, tak Urzędnicza była uporządkowana. Jak Dzielnica Gildii opierała się na konkurencji, tak Urzędnicza opierała się na współpracy. Prawie każdemu krwawnikowi Urzędnicza działała na nerwy.
Synowie Łaski chętnie patrolowali bezpieczne ulice Dzielnicy, utrzymywane w ładzie przez najętych sprzątaczy, wypatrując złodziejaszków. Jeśli ktoś potrzebował coś załatwić, to oczywiście też tutaj. Załatwianie wiązało się jednak z papierkową robotą, a tego nikt nie lubił. Dotianowi jednak okolica kojarzyła się bardzo dobrze, wszak to w Przybytku Zaspokajania Żądz Intelektualnych mieszkała jego siostra, a ten jeśli kogoś przypiliło zawsze znajdował się za rogiem (i nie ważne, że za dwunastym z kolei). Tyle tylko, że jak każda dzielnica Klatki, tak i Urzędnicza była bardzo duża i nie sposób było spamiętać, gdzie się wszystko znajdowało. Można było zajść do Hali Informacji i po odstaniu stosownego czasu i uiszczeniu opłaty posprawdzać indeksy w poszukiwaniu owej Milori, ale to zajęłoby wieki. Lepszym sposobem było znalezienie jakiegoś wodziciela. Przewodnicy, za rozsądną cenę, prowadzili śmiałka gdzie tylko chciał w obrębie dystryktów, które znał. A jako, że Milori miała być tłumaczką, to pewnie miała jakieś swoje biuro. Odnalezienie wodziciela było zaś znacznie prostsze, niż odnalezienie jakiegoś budynku. Przede wszystkim dlatego, że wodziciele sami szukali osób, które czegoś szukały. I tak samo było w tym przypadku, gdy do Kanciastego i Twinklestara zbliżyła się aasimarka.



1

Tak jak tieflingom żaden trep ze wszystkimi klepkami nie zaufa, tak powątpiewanie w słowa aasimarów jest oznaką braku taktu. Wszak byli potomkami niebian (zawsze jednak znajdował się ktoś, kto filozoficznie stwierdzał, że diablęta pochodzą od diabłów, a one przecież też były niebanami), a to czyniło z nich istoty niemal uniwersalnie dobre. Ta konkretna kobieta miała na imię Cathetal i za całkiem sensowną opłatę pięciu srebrników zgodziła się zaprowadzić kompanów pod biuro Milori.
Te, jak okazało się niecałe pół godziny później, mieściło się nieopodal Gmachu Rozrywki w małej, ale bardzo schludnej kamienicy, ozdobionej (a jakże!) stalowymi ostrzami. Był tylko jeden problem – kolejka. I to wcale nie mała. Cathetal, korzystając z okazji, zaproponowała zorganizowanie osobistego spotkania z tłumaczką, lecz cena takiej usługi była już o wiele większa niż parę srebrników. Z drugiej strony przed budowlą stało dobre trzydzieści osób, w tym takie, przed które lepiej było się nie wpychać. Wstępnie jednak mag i wojownik zdecydowali się poczekać – może szybko pójdzie?
Nie szło.
Szczerze mówiąc po kwadransie nie przesunęli się nawet o dwa kroki. Milori musiała bardzo powoli zajmować się tłumaczeniami dla swej klienteli.
-A niech to, pewnie znowu naraża się Pani u tego dabusa – utyskiwał jakiś krwawnik z przodu.

Faktycznie Dotianowi dzielnica kojarzyła sie dobrze. Natomiast kolejka była czymś, czego nikt nie lubił. Jednak akurat chyba nikt także nie lubi dodatkowych opłat. Dlatego stali, bowiem niby co więcej mogliby? Chyba ewentualnie odwiedzić innego tłumacza.
- Szybko nie idzie, przy takiej ilości osób, możemy tu równie dobrze stać do kolejnego cyklu, ile wołała ta nasza Cathetal za osobne spotkanie w trybie pilnym? Myślę że to może się okazać tego warte. - Myśli Gariona sennie przepłynęły przez umysł Dotiana, kiedy odłamek rozglądał się dookoła i dodatkowo mierzył wzrokiem kolejkę. -Nie ma sensu czekać. - Zawyrokował. Wolał mieć rozwiązanie rebusu już za sobą.
-Jak uważasz - wojownik stanowczo nie lubił wydawać pieniędzy na potrzeby inne, niżeli konieczne, albo takie przynoszące jakąś przyjemność. Jednak pewnie niekiedy po prostu trzeba się było przemóc.
Brzdęk, jaki życzyła sobie aasimarka był naprawdę duży dla zwykłego trepa, lecz dla takich krwawników jak Twinklestar i Kanciasty dwadzieścia złotych monet było niczym. Szczególnie wobec astralnych diamentów, które otrzymali. Owszem, za taką liczbę złotych można było jadać i pić po królewsku, ale czas był cenny. Szczególnie dla wojownika, jako że w długiej perspektywie musiał przejmować się starzeniem. A postarzało go już samo patrzenie, na tę kolejkę.
Cathetal zadała kilka pytań osobom z przodu, zażądała opłaty z góry (wszyscy wodziciele brali za dodatkowe opłaty brzdęk z góry – u jednych gwarantowało to dobre wykonanie usługi, u drugich gwarantowało to utratę brzdęku), poprosiła Dotiana i Gariona o trochę cierpliwości... i poszła sobie. Nawet nie próbowała dostać się do biura tłumaczki, jedynie obróciła się na pięcie i ruszyła ulicą przed siebie. Gdyby była diablęciem niewątpliwie można by założyć, że właśnie okradła klientów i bezczelnie uciekała, ale rasowe stereotypy działały na jej korzyść. Dlatego też zgodnie z prośbą, towarzysze uzbroili się w jeszcze trochę cierpliwości. Gdy minęło jakieś czterdzieści minut (w czasie których nie przesunęli się w kolejce tylko o metr, bowiem ktoś z przodu zrezygnował), cierpliwość zaczynała się kończyć. Wtedy jednak, w prostej dorożce, podobnej do tej którą wraz z Estel sami jechali do Świątyni Piękna, wróciła aasimarka. Z uśmiechem oznajmiła swym klientom, że są umówieni za piętnaście minut na obiad z Milori w „Pysznościach Olgi”, restauracyjce opodal Hali Zapisów. A gdyby klienci akurat nie wiedzieli gdzie to dokładnie jest, to Cathetal mogła ich zaprowadzić za drobną dopłatę pięciu srebrnych.

Jak się okazało, „Pyszności Olgi” prowadzone przez korpulentną niziołkę, znajdowały się na uboczu i opłacenie przewodniczki nie było wyrzuceniem brzdęku w błoto. Mały, schludny przybytek nie miał wielu gości, ale nawet gdyby były w nim tłumy, to odnalezienie Milori byłoby proste. Aasimarka podpowiedziała jedynie, że tłumaczki nie da się przegapić i miała absolutna rację.


2

Owinięty wokół stolika wężowy ogon miał przynajmniej dwadzieścia stóp długości i mienił się od połyskujących zielenią, burgundem i czernią łusek. Smukły, kobiecy tułów owijały skrzydła, których pióra miały kolorystykę i wzór współgrający z łuskami. Jakby tego było mało, Milori ubrana była od pasa w górę jedynie w tusz. Każdy skrawek jej ludzkiego ciała, od płaskiego brzucha, przez jędrne piersi aż po twarz, pokrywały nachodzące na siebie tatuaże, tworzące trudne do rozróżnienia wzory i obrazy. Na szyi, przegubach i w uszach nosiła połyskującą, wysadzaną klejnotami biżuterię, zaś jej długie, czarne włosy poskręcane były w tuziny warkoczyków, każdy związany na końcu różnobarwną kokardką.
Dotianowi ta dziwna, choć pełna egzotycznego piękna istota, przypominała Yuan-Ti z jego ojczystego Faerunu, lecz to Garion słusznie odgadł czym jest – lillend. Ta astralna rasa znana była z artystycznej natury i pokojowego usposobienia, choć akurat ta konkretna jej przedstawicielka trzymała w zasięgu swojej ręki włócznię.


________________________
1 - grafika autorstwa aditya777
2 - grafika z podręcznika "Uncaged, Faces Of Sigil"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:56.
Zapatashura jest offline