Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2014, 19:07   #121
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Powrót do miasteczka u stóp Dworu Seladrine wypłoszył delikatny smutek spowodowany brakiem kompanów. Estel była u siebie i myśl o powrocie do Klatki stawała się coraz bardziej przykra. Wiedziała, że będzie musiała tam wrócić. W końcu miała do zrealizowania szczytny cel, dla którego opuściła Sigil i parę zobowiązań do wypełnienia ale nie zamierzała zostać tam zbyt długo. Teraz jednak należało skupić się na obecnej sytuacji.
Wynajęła pokój w tej samej gospodzie, w której nocowała wraz z Dotianem i Garionem, po czym przykazała Aniołowi, by czekał do jej powrotu. Sama natomiast ruszyła szukać Talice. Uznała, że od drowki dowie się najprędzej, jaką i czy już podjęto decyzję w sprawie Saevera. Wtedy będzie mogła zdecydować, co robić dalej.

***
Praca wspólna z MG

Dwór Seldarine po walce z atropalem stał się czymś w rodzaju szpitala polowego. Dziesiątkami ciężko rannych ruesti zajmowali się kapłani ze wszystkich zakątków Arvandoru. Bliscy rannych również ściągali na wyspę, aby dowiedzieć się co stało się z ich ukochanymi. W raju fey nigdy nie było wiadomo, kiedy nadejdzie nicość. W efekcie okolica stała się dość tłoczna i nawet ponowne wynajęcie pokoju było możliwe głównie z powodu wzbudzającego szacunek anioła stróża. Sama Talice z powodu swej karnacji niby powinna się z tego całego tłumu wyróżniać, ale prawda wcale nie była taka różowa i kapłanka musiała się jej nieźle naszukać. W Arvandorze były setki tysięcy, a może nawet miliony umarłych, trudno było oczekiwać by odpytywani na chybił trafił ruesti znali akurat tę jedną martwą elfkę. Fakt, że była wyznawczynią Eilistraee pomagał. Ta konkretna igła w stogu siana była na tyle charakterystyczna, że niemal każdy słyszał coś o dobrych drowkach i zwracał na nie uwagę (nagie tańce w świetle księżyca mogły mieć w tym swój udział, ale wcale nie musiały).
W efekcie Estel odnalazła Talice w szpitalu polowym, gdy ta pomagała innym kapłankom w opiekowaniu się ofiarami atropala. Ranni wyglądali źle, a nawet bardzo źle. Nie mogło być inaczej, gdy rany zadała im istota o mocach niemal dorównujących boskim. Świadomość tego faktu w żadnym stopniu nie zmniejszała jednak skali okropieństw jakie ujrzała eladrinka.
Aedd’aine nie mogła pozostać obojętna na widok tylu rannych i jedynie przywitała się z drowka mówiąc jej, że chciałaby z nią potem porozmawiać, po czym podkasała rękawy i dołączyła do pozostałych kapłanek. Z bliska cierpiący wyglądali jeszcze gorzej. Na ich ciałach nie było wielu ran w tradycyjnym tego słowa znaczeniu - cięć, siniaków, złamań. Ich ciało rozkładało się, jakby od trądu. Nekromantyczna energia, która napędzała żywot atropala, jednocześnie sprawiła, że ciała ruesti przestawały funkcjonować. Tradycyjna medycyna, nawet ta którą znały fey, nie mogła tutaj pomóc. Jedynie magia mogła nieść ulgę. Szczęśliwie Estel była bardzo utalentowana w tej dziedzinie i cieszyła się łaską Angharradh. Minęły jednak całe godziny, nim wyczerpana musiała dać się zmienić przy łóżkach ofiar przez inne kapłanki, a efekty jej pracy wcale nie napawały jej dumą. Siostry w wierze miały jednak zgoła inną opinię. Kiedy bowiem im udawało się jedynie łagodzić cierpienie, Aedd'aine zdołała u paru ruesti zatrzymać rozkład. Do uleczenia było jeszcze daleko, ale przynajmniej powstrzymała nadchodzącą śmierć.
Wśród kapłanek bedących pod wielkim wrażeniem umiejętności eladrinki była także Talice, która trochę blada usiadła przy niej i zapytała w czym mogłaby pomóc.

-Chciałam się zapytać czy nie wiecie może, czy coś postanowiono już w sprawie mojego przyjaciela. - Zapytała po głębszym oddechu i spojrzała na drowkę. - Jeśli wolałabyś porozmawiać gdzie indziej możemy pójść na spacer. Chyba przyda nam się przerwa. - Dodała z bladym uśmiechem.
Drowka zgodziła się w milczeniu. Jeśli spędziłaby w lazarecie jeszcze godzinę, to zbladłaby tak, że nie dałoby się jej odróżnić od eladrinki. Ruszyły więc przed siebie. Każdy kierunek na wyspie wyglądał dobrze, siedziba bóstw fey była najpiękniejszym miejscem jakie Estel kiedykolwiek widziała. Talice też nie miała żadnych konkretnych preferencji. Podczas spaceru przystanęła tylko na chwilę i zdjęła buty. Po paru minutach chodzenia boso po trawie wyglądała wyraźnie lepiej.
-Po bitwie nikt nie ma głowy, by zajmować się jeńcem - wróciła w końcu do rozmowy. -Ale za dzień, albo dwa pewnie sie namyślą. Trudno powiedzieć, co zadecydują. Z jednej strony wyjawił gdzie jest atropal. Ale z drugiej strony starszyzna może uznać, że powiedział o tym za późno, że mordował ruesti i że jest czcicielem bogini ciemności. Przykro mi, pani Estel, ale naprawdę nie wiem co zdecydują.
- Nie oczekuję tego od pani, Talice – powiedziała spokojnie kapłanka. - Zastanawiam się tylko czy nie wiecie może, kto będzie decydował. Nie chcę sprawiać Wam więcej kłopotów ponad te, które już się stały.
-Decyzja będzie pewnie zależeć od dowódcy miejscowego garnizonu, czarodzieja Riardona Sharondaerla, starszego zwiadowcy Vanamolldira Mithelensela i kapłanki Gonda, Orli Galomin - z tych trzech nazwisk, Estel kojarzyła dwa. O Riordanie już raz słyszała od drowki, która miała go za dupka i bufona. Vanamolldir był zaś wśród ruesti niemal legendą, elf który przewodził wypadom Gonu już od blisko tysiąclecia i wciąż nie dał się porwać nicości.
Eladrinka odetchnęła głęboko.
-Nie będzie łatwo… - mruknęła cicho. - Nie wiecie gdzie mogę ich znaleźć? - spytała normalnym tonem.
-A to już nie będzie trudne. Po bitwie z atropalem wszyscy są tutaj, na wyspie. Riardon dogląda portu, Orla wyruszyła na audiencję do Dworu, żeby prosić o interwencję w sprawie rannych, a Vanamolldir jest... gdzieś - skończyła, nie mogąc nic wymyśleć drowka. -Ale nie wiem gdzie.
-Dziękuję - kapłanka wstała. - Dziękuję za wszystko. Nie będę już Pani więcej niepokoić. - Ukłoniła się lekko. - I proszę na siebie uważać, doprowadzając siebie na skraj wytrzymałości, nie pomoże Pani innym. - Pożegnała się z uśmiechem.
Z Riordanem, po tym co usłyszała od Talice, Estel miała niewielkie szanse, więc postanowiła najpierw poszukać Vanamolldira.
 

Ostatnio edytowane przez Blaithinn : 09-12-2014 o 22:50. Powód: Dopisek po wspólnym pisaniu z MG
Blaithinn jest offline  
Stary 02-12-2014, 21:40   #122
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Garion przebywał w swoim kufrze i oddawał się swoim zajęciom, gdy usłyszał nachalne tłuczenie do drzwi. Żadne tam pukanie, lecz jednostajne, nieustępliwe stukanie. Jeśli ostrzaki wybrały sobie jego mieszkanie jako reklamę dla swoich gwoździ, to gorąco tego pożałują. A że odłamek nie rzucał słów na wiatr, szykował już nawet inkantację ognistego promienia, gdy otworzył z rozmachem drzwi. Nachalny przybysz machnął jeszcze parę razy dłonią w powietrzu, akurat przez czas potrzebny do tego, by Kanciastemu czar uleciał nieszkodliwie z pamięci. Przed kufrem stał (no dobrze – wisiał) dabus.


Słudzy Pani Bólu nie zwykli chodzić po prośbie, ani w ogóle zwracać uwagi na mieszkańców Klatki. Ich pojawienie się zawsze zwiastowało kłopoty. Teraz nie mogło być inaczej. Dabus po upewnieniu się, że Garion skupia na nim uwagę przekazał następującą wiadomość.
Cytat:

Znaki formowały się w powietrzu ze zdecydowaniem godnym opadającego głazu. Dopiero gdy wszystkie sześć błyszczało jasno nad głową dabusa, ten pokłonił się przed coraz bardziej zdziwionym odłamkiem i nie czekając na jego reakcję odwrócił się i odpłynął w dół ulicy, pozostawiając po sobie jedynie "słowa", które zaczynały blaknąć.




Spotkanie dabusa w Sigil mogło się zakończyć mnogością wydarzeń. Większość z nich nie była zbyt przyjemna. Mało kim jednak prywatni pupile Pani Bólu interesowali się osobiście. To już mu się nieco mniej podobało. To prawda, czuł się tutaj jak u siebie, ale były to jedynie pozory. W Klatce u siebie była tylko jedna istota, cała reszta jedynie przebywała tam za jej pozwoleniem. Przerysował szybko blaknące symbole, wypalając je na jednym z pustych pergaminów i zaczął rozważać ich znaczenie. Najsensowniejszym rozwiązaniem byłoby zwyczajnie zniknąć z miasta i nigdy więcej nie postawić w nim nogi. Nie miał jednak pojęcia, czy jakikolwiek portal by się przed nim otworzył dopóki nie dowie się o co chodzi posłańcowi. Pierwszy zestaw znaków pasował mu jako polecenie pójścia do karczmy Pod Płonącym Człowiekiem, przybytku znanego praktycznie każdemu, nawet przygodnym pierwszakom. Niepokoiła go jednak peruka z drugiego zestawu, słyszał że niektóre nacje czy rasy, używają takich w czasie rozpraw sądowych. Wtedy płonący człowiek bardziej przypominałby mu ifryta. Potrzebował jednak kogoś, kto znałby się na języku tych dziwnych istot lepiej niż on.


Już miał się zbierać, kiedy u jego siedliska pojawił się kolejny gość, tym razem mniej nieproszony. Okazało się że Dotian również został obdarzony taką samą wiadomością. To go nie zdziwiło aż tak, zwłaszcza gdyby chodziło o dziecię ognia. - Proponuję zacząć Pod Płonącym Człowiekiem, potem Plac, sprawdzić czy czegoś od nas tam nie chcą, jeśli nie trafimy, na koniec spróbujemy poszukać kogoś, kto lepiej zna ich rebusy. - Przekazał bezceremonialnie wojownikowi prosto do głowy, kończąc pakować większość swojego dobytku. Miał wrażenie że ponownie może na trochę zniknąć.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 04-12-2014, 20:31   #123
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Każde królestwo ma swego króla, każda wieś ma sołtysa, każde sioło ma swego starszego, a każde miasto swojego burmistrza. Zatem i Sigil, Miasto Drzwi, musi mieć swego burmistrza. Kto nim zatem jest? Pani Bólu? Czy widział ktoś kiedyś Panią prowadzącą obrady w ratuszu? Czy widział ktoś gdzieś w Klatce ratusz? Nie! Jasne, Pani nad wszystkim panuje, ale nie obchodzi jej co kto robi. Bogaci i wpływowi kontrolują ten, czy inny obszar, ale ich też nie obchodzi żaden trep poza nimi. Sigil rządziły Frakcje. A teraz ich nie ma.
I niech się wypchają, nie potrzebujemy ich!
Jasne, Martwi dalej szwędają się po Kostnicy, ale nie są już wyrocznią w sprawie życia i śmierci. Czuciowcy przygotowują swoje głupie teatrzyki w Gmachu Rozrywki, ale sami możemy śpiewać i tańczyć na ulicach, a im nic do tego. Ponurych do reszty porąbało i nie da się ich odróżnić od bzików nad którymi się 'opiekują' w Odwachu. Więzienie może i znajduje się w Rękach Synów łaski, ale nie różnią się oni od zwykłych bandytów. Sądy? Guwernaci podkulili ogony i zabrali się wraz z nimi z Klatki. Pani Bólu nad wami nie panuje. Frakcji już nie ma, pozostały po nich tylko nazwy. Bogaci mają was w dupie. Wasz los należy tylko do was! Wasze życie należy tylko do was! Władza należy do ludu!

Pamflet Autonomów, napisany po Wojnie Frakcji




1


Interludium: Sigil

Cytat:
Cechy Sigil
Rodzaj: demiplan
Rozmiar i kształt: torus o obwodzie 20 mil i grubości 1,5 mili
Grawitacja: normalna
Niestałość: plan stały, możliwa zmienność pod boskimi wpływami (Pani Bólu)
Cechy specjalne: w Sigil nie działa magia przyzwań

Ul mógł pochwalić się wieloma rzeczami, a każda z nich była jawnym kłamstwem. Powszechna opinia w Klatce była bowiem taka, że jedyną zaletą Ula było to, że dało się z niego wyjść, w przeciwieństwie do Labiryntów Pani. Z drugiej strony nie wszyscy byli zgodni co do tego, czy nie lepiej było znaleźć się w Labiryncie, niż w Ulu.
Dotian i Garion nie mieli jednak żadnego wyboru, chcąc dotrzeć do „Płonącego Człowieka”, zwanego też bardziej tradycyjnie i w dawne gramatyce „Gorejącym Człekiem”, bowiem obok cieszącej się równie marną sławą „Butli i Dzbana”, była to najpopularniejsza gospoda w tej najpodlejszej z dzielnic Miasta Drzwi. Jej przysadzista, kopulasta konstrukcja wyrastała wśród ruder, magazynów pełnych przedmiotów o tak niskiej wartości, że nikt nawet nie przejmował się regularnymi włamaniami, a także w pobliżu po trzykroć przeklętego „Salonu Tatuażu Fella”. Słowem, jedynie kompletny bzik poszedłby tam świadomie i z własnej woli. Albo nasi bohaterowie.



2

3

Jeśli już jednak naprawdę jakoś trzeba było skomplementować „Pod Gorejącym Człekiem”, to jak ulał pasowała do niego formułka wiekowej tradycji. Właścicielem gospody był niejaki Barkis Trzeci, kolejny w rodzie właścicieli tej przechodzącej z ojca na syna instytucji. Trzeba mu było uczciwie przyznać, że radził sobie całkiem nieźle i mógł pochwalić się jednym z największych odsetków klienteli pochodzącej z Otchłani i Piekieł w całej Klatce. To prawdopodobnie przez ten cholerny skwar panujący w środku. Z drugiej strony wynajmował pokoje w przystępnej cenie, a kiedy na zewnątrz padało (a w Mieście Drzwi powszechny jest niniejszy dowcip- "co to znaczy, jak nie widzisz na 300 stóp? Że pada. A co to znaczy, jak widzisz na 300 stóp? Że zaraz będzie padać") ciepłe posłanie jest niezgorszym luksusem. Rodzinie udawało się utrzymać interes już od wieków, od dnia gdy gospoda została wybudowana wokół Płonącego Człowieka. Teraz bowiem, na honorowym miejscu sali uwięziony był ognisty żywiołak, ale kiedyś...



4

To prawdopodobnie jedynie legenda i bajdurzenie, lecz powiadano, że całe wieki temu, na długo przed Wojnami Frakcji, żył potężny czarodziej, którego mocy dorównywało jedynie jego szaleństwo. Ukochał sobie piromancję, a ogień jego czarów był tak gorący, że palił Baatezu i Tanar'ri. Raz, w swym obłąkaniu, powziął sobie za cel spalenie całego Ula. Jeden dystrykt wypalił do gołej ziemi, a w wielu innych rozgorzała pożoga nim ogromna grupa czarodziejów, od prostych kuglarzy po arcymagów, zdołała go powstrzymać. Wybrali sobie bardzo poetycki sposób wymierzenia sprawiedliwości, bowiem w trzewiach piromanty otworzyli portal prowadzący do ognistych sfer Żywiołowego Chaosu. Jak jednak mówi legenda, szaleniec zamiast zamienić się w kupkę popiołu przeżył, zapadając jedynie w śpiączkę. Po latach, wokół śpiącego czarodzieja zbudowano budynek, po wieki zwany już „Pod Gorejącym Człekiem”. Ot, bzdurka z gatunku tych, co się je Pierwszakom wciska. No bo gdzie teraz był piromanta? Obudził się i sobie poszedł?
Niestety odwiedziny tego majestatycznego, choć lekko cuchnącego i gryzącego w oczy dymem, miejsca nie przyniosła Twinklestarowi i Kanciastemu niczego oprócz kufla piwa i odrobiny potu. Goście gospody nijak bowiem nie zainteresowali się ich przybyciem, a wypytywanie o cokolwiek demonów nigdy nie jest dobrym pomysłem. Barkis Trzeci również nie miał pojęcia kim są, a wspomnienie dabusa skończyło się darmowym trunkiem i prośbą o jak najszybsze opuszczenie lokalu.



- Trochę brzdęku powinno rozjaśnić mi pamięć.
- Ifryty? Nie, nie sprzedaję ifrytów, ale możesz sobie podpalić moją figurkę po zakupie.
- Mięso! Świeże mięso ze szczurów!
Wspaniały Bazar nigdy się nie zmieniał. To znaczy nie, wróć. Wspaniały Bazar nieustannie się zmieniał, kotłował i przemieszczał i była to jedyna rzecz, która w jego historii się nie zmieniła. Czyli wychodziłoby na to, że jedyną stałą rzeczą gdy chodziło o Bazar było to, że nic nie było tam stałe. Wiesz co, trepie? Nikt nigdy nie twierdził, że Sigil to logiczne miejsce!
Ponieważ pierwszy pomysł Odłamka co do znaczenia wezwania otrzymanego przez dabusa okazał się pudłem, drugim miejscem na liście był namiot wezyra. Obaj towarzysze nie mieli wielkiej ochoty oglądać pyszałkowatego ifryta, szczególnie po tym jak jego szczurowaty podwładny, Brandis Sevenstar, próbował ich oszwabić na brzdęku. Z drugiej jednak strony ilu to znali płonących ludzi? Zatem rozglądali się na lewo i prawo, próbując znaleźć właściwy kram. Sprawy nie ułatwiało to, że musieli mieć oko na rzezimieszków. Uwagę szczególnie przykuwały małe, brudne diablęta, ale po latach spędzonych w Klatce krwawnik wiedział, że to nie one są problemem. Nie, nie. Te małe czerwone diabełki doskonale wiedziały, że wyglądają podejrzanie, dlatego tworzyły szajki z dziećmi ludzi i elfów, które solidnie wyszorowane i w niepodartych ubraniach mogły uchodzić za dzieci klientów Bazaru i bez problemu skubać sakiewki.
Boska cierpliwość i oczy dookoła głowy pozwalały jednak zdziałać cuda i tak oto Dotian i Garion stanęli przed połami namiotu Kareema Abdul-Jabbara. Genasi ziemi otaksowali ich czujnymi spojrzeniami (za to w końcu im się płaciło), zaś wkrótce po wejściu do środka podeszła do nich ta sama wodna genasi co za pierwszym razem.
- Co mogę dla panów zrobić? - zapytała słodko w nienagannym wspólnym. Kiedy otrzymała odpowiedź, zmarszczyła nosek i odwróciła się do ifryta. Wymieniła z nim raptem dwa zdania, po czym przekazała czarodziejowi i wojownikowi.
- Pan Płomieni, Syn Mosiężnego Miasta, Jego Wspaniałość Kareem Abdul-Jabbar nie może poświęcić panom swojego czasu, będąc zaabsorbowanym sprawami najwyższej wagi.
Sprawy te, z tego co widzieli, składały się głównie ze spożywania baraniego udźca.


____________
1 - Bottle and Jug autorstwa Fuflona
2 - Smoldering Corpse Bar, utwór z gry Planescape Torment
3 - Smoldering Corpse Bar, lokacja z gry Planescape Torment
4 - autora ilustracji nie znam, chętnie poznam
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:55.
Zapatashura jest offline  
Stary 09-12-2014, 19:25   #124
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca wspólna




Ul i Gorejący Człowiek nie były może najlepszym tropem, ale przynajmniej ciekawym doświadczeniem. Odłamek zwykle rzadko się tam zapuszczał, mało było tam dla niego wartościowych rzeczy a z przybyszami z otchłani interesy zazwyczaj słabo się robiło. Była jednak niezaprzeczalnie pozytywna strona wizyty w tym dość parszywym miejscu. Wyszli z niego cali, żywi i bez zadrapania. Nawet udało im się dotrzeć do ifryta, choć ten najwyraźniej nie interesował się nimi na tyle, by to z jego ramienia przybyły po nich dabusy. Inaczej zapewne okazałby większe zainteresowanie. Częściowo uspokojony tym Garion, zdecydował się podejść do tego nieco inaczej. Równie dobrze mógł zacząć szukać informacji już tutaj.
- Pan Płomieni niewątpliwie jest zbyt zajęty, to zrozumiałe. Niemniej jednak nie dopuszczam do siebie myśli, by otaczał się świtą jakąkolwiek poza najkompetentniejszą i najwsapnialszą jaką tylko mógł znaleźć. Może więc ty byłabyś w stanie powiedzieć nam co nieco na temat języka dabusów, lub wiesz, kto byłby w stanie to zrobić. - Przekazał czarodziej prosto do głowy genasi i Dotiana.
Dziewczyna była bardzo zdziwiona, zarówno formą zadania pytania, jak i jego treścią. Nawet jeżeli czarodziej uznawał telepatię za naturalną, a Dotian zaczynał się do niej przyzwyczajać, dla wielu innych istot była ona dziwna.
-Dabusy posługują się rebusami - wydusiła z siebie oczywistość. -Jedne znaki mają konkretne znaczenie, ale inne to tylko homofony - dodała już konkretniej -jak morze i może. - Genasi sama była tłumaczką, fakt że wiedziała coś o języku dabusów nie był aż tak dziwny. -Ale prawdziwą specjalistką w rebusach jest Milori. Powinni panowie z nią porozmawiać.
Więcej dziewczyna wyjasnić już nie zdołała, bowiem ifryt krzyknął coś do niej, pewnie każąc jej się czymś zająć.
- Z przyjemnością, tylko gdzie można ją znaleźć, tutaj, czy gdzie indziej? - Zapytał wciąż bezgłośnie czarodziej, jednak zdawało się że dziewczyna nie będzie w stanie odpowiedzieć. O ile nie będzie szybka jak myśl Odłamka. Garion rozejrzał się po namiocie, szukając osoby, mogącej być ową Milori.
-W Urzędniczej - czarodziej zdążył jeszcze odczytać myśl genasi, nim psychiczne połączenie się zerwało.
Ta krótka myśl dawała mu punkt zaczepienia, niewielki, ale jednak. Dzielnica urzędnicza faktycznie mogła kryć w sobie kogoś, czyj umysł byłby w stanie pojmować rebusy dabusów. - Ruszamy do dzielnicy urzędniczej, szukać Milori, ta istota ponoć jest specjalistką od rebusów. Powinna pomóc nam rozwiązać tą zagadkę. - Myśli odłamka zabrzmiały w głowie wojownika z werwą, zaś sam czarodziej skłonił się lekko i ruszył w stronę wyjścia, by odszukać nową nitkę, mającą pomóc rozwiązać tajemnicę.
- Wobec tego chodźmy - odpowiedział wojownik, który tylko przypatrywał się rozmowie Odłamka z uroczą niewiastą. Rzecz jasna, nie pamiętał jej, ale wydawała mu się miłą całkiem dziewczyną. Jakby bowiem nie było, dopomogła pytającym wskazując być może właściwą osobę. Jednak dosyć zdziwił go czarodziej, który okazał się niezłym negocjatorem oraz przebiegłym pochlebcą.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 13-12-2014, 14:26   #125
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ach, Dzielnica Urzędnicza. Tak jak Ul był brudny, Urzędnicza była czysta. Tak jak Kupiecka była chaotyczna, tak Urzędnicza była uporządkowana. Jak Dzielnica Gildii opierała się na konkurencji, tak Urzędnicza opierała się na współpracy. Prawie każdemu krwawnikowi Urzędnicza działała na nerwy.
Synowie Łaski chętnie patrolowali bezpieczne ulice Dzielnicy, utrzymywane w ładzie przez najętych sprzątaczy, wypatrując złodziejaszków. Jeśli ktoś potrzebował coś załatwić, to oczywiście też tutaj. Załatwianie wiązało się jednak z papierkową robotą, a tego nikt nie lubił. Dotianowi jednak okolica kojarzyła się bardzo dobrze, wszak to w Przybytku Zaspokajania Żądz Intelektualnych mieszkała jego siostra, a ten jeśli kogoś przypiliło zawsze znajdował się za rogiem (i nie ważne, że za dwunastym z kolei). Tyle tylko, że jak każda dzielnica Klatki, tak i Urzędnicza była bardzo duża i nie sposób było spamiętać, gdzie się wszystko znajdowało. Można było zajść do Hali Informacji i po odstaniu stosownego czasu i uiszczeniu opłaty posprawdzać indeksy w poszukiwaniu owej Milori, ale to zajęłoby wieki. Lepszym sposobem było znalezienie jakiegoś wodziciela. Przewodnicy, za rozsądną cenę, prowadzili śmiałka gdzie tylko chciał w obrębie dystryktów, które znał. A jako, że Milori miała być tłumaczką, to pewnie miała jakieś swoje biuro. Odnalezienie wodziciela było zaś znacznie prostsze, niż odnalezienie jakiegoś budynku. Przede wszystkim dlatego, że wodziciele sami szukali osób, które czegoś szukały. I tak samo było w tym przypadku, gdy do Kanciastego i Twinklestara zbliżyła się aasimarka.



1

Tak jak tieflingom żaden trep ze wszystkimi klepkami nie zaufa, tak powątpiewanie w słowa aasimarów jest oznaką braku taktu. Wszak byli potomkami niebian (zawsze jednak znajdował się ktoś, kto filozoficznie stwierdzał, że diablęta pochodzą od diabłów, a one przecież też były niebanami), a to czyniło z nich istoty niemal uniwersalnie dobre. Ta konkretna kobieta miała na imię Cathetal i za całkiem sensowną opłatę pięciu srebrników zgodziła się zaprowadzić kompanów pod biuro Milori.
Te, jak okazało się niecałe pół godziny później, mieściło się nieopodal Gmachu Rozrywki w małej, ale bardzo schludnej kamienicy, ozdobionej (a jakże!) stalowymi ostrzami. Był tylko jeden problem – kolejka. I to wcale nie mała. Cathetal, korzystając z okazji, zaproponowała zorganizowanie osobistego spotkania z tłumaczką, lecz cena takiej usługi była już o wiele większa niż parę srebrników. Z drugiej strony przed budowlą stało dobre trzydzieści osób, w tym takie, przed które lepiej było się nie wpychać. Wstępnie jednak mag i wojownik zdecydowali się poczekać – może szybko pójdzie?
Nie szło.
Szczerze mówiąc po kwadransie nie przesunęli się nawet o dwa kroki. Milori musiała bardzo powoli zajmować się tłumaczeniami dla swej klienteli.
-A niech to, pewnie znowu naraża się Pani u tego dabusa – utyskiwał jakiś krwawnik z przodu.

Faktycznie Dotianowi dzielnica kojarzyła sie dobrze. Natomiast kolejka była czymś, czego nikt nie lubił. Jednak akurat chyba nikt także nie lubi dodatkowych opłat. Dlatego stali, bowiem niby co więcej mogliby? Chyba ewentualnie odwiedzić innego tłumacza.
- Szybko nie idzie, przy takiej ilości osób, możemy tu równie dobrze stać do kolejnego cyklu, ile wołała ta nasza Cathetal za osobne spotkanie w trybie pilnym? Myślę że to może się okazać tego warte. - Myśli Gariona sennie przepłynęły przez umysł Dotiana, kiedy odłamek rozglądał się dookoła i dodatkowo mierzył wzrokiem kolejkę. -Nie ma sensu czekać. - Zawyrokował. Wolał mieć rozwiązanie rebusu już za sobą.
-Jak uważasz - wojownik stanowczo nie lubił wydawać pieniędzy na potrzeby inne, niżeli konieczne, albo takie przynoszące jakąś przyjemność. Jednak pewnie niekiedy po prostu trzeba się było przemóc.
Brzdęk, jaki życzyła sobie aasimarka był naprawdę duży dla zwykłego trepa, lecz dla takich krwawników jak Twinklestar i Kanciasty dwadzieścia złotych monet było niczym. Szczególnie wobec astralnych diamentów, które otrzymali. Owszem, za taką liczbę złotych można było jadać i pić po królewsku, ale czas był cenny. Szczególnie dla wojownika, jako że w długiej perspektywie musiał przejmować się starzeniem. A postarzało go już samo patrzenie, na tę kolejkę.
Cathetal zadała kilka pytań osobom z przodu, zażądała opłaty z góry (wszyscy wodziciele brali za dodatkowe opłaty brzdęk z góry – u jednych gwarantowało to dobre wykonanie usługi, u drugich gwarantowało to utratę brzdęku), poprosiła Dotiana i Gariona o trochę cierpliwości... i poszła sobie. Nawet nie próbowała dostać się do biura tłumaczki, jedynie obróciła się na pięcie i ruszyła ulicą przed siebie. Gdyby była diablęciem niewątpliwie można by założyć, że właśnie okradła klientów i bezczelnie uciekała, ale rasowe stereotypy działały na jej korzyść. Dlatego też zgodnie z prośbą, towarzysze uzbroili się w jeszcze trochę cierpliwości. Gdy minęło jakieś czterdzieści minut (w czasie których nie przesunęli się w kolejce tylko o metr, bowiem ktoś z przodu zrezygnował), cierpliwość zaczynała się kończyć. Wtedy jednak, w prostej dorożce, podobnej do tej którą wraz z Estel sami jechali do Świątyni Piękna, wróciła aasimarka. Z uśmiechem oznajmiła swym klientom, że są umówieni za piętnaście minut na obiad z Milori w „Pysznościach Olgi”, restauracyjce opodal Hali Zapisów. A gdyby klienci akurat nie wiedzieli gdzie to dokładnie jest, to Cathetal mogła ich zaprowadzić za drobną dopłatę pięciu srebrnych.

Jak się okazało, „Pyszności Olgi” prowadzone przez korpulentną niziołkę, znajdowały się na uboczu i opłacenie przewodniczki nie było wyrzuceniem brzdęku w błoto. Mały, schludny przybytek nie miał wielu gości, ale nawet gdyby były w nim tłumy, to odnalezienie Milori byłoby proste. Aasimarka podpowiedziała jedynie, że tłumaczki nie da się przegapić i miała absolutna rację.


2

Owinięty wokół stolika wężowy ogon miał przynajmniej dwadzieścia stóp długości i mienił się od połyskujących zielenią, burgundem i czernią łusek. Smukły, kobiecy tułów owijały skrzydła, których pióra miały kolorystykę i wzór współgrający z łuskami. Jakby tego było mało, Milori ubrana była od pasa w górę jedynie w tusz. Każdy skrawek jej ludzkiego ciała, od płaskiego brzucha, przez jędrne piersi aż po twarz, pokrywały nachodzące na siebie tatuaże, tworzące trudne do rozróżnienia wzory i obrazy. Na szyi, przegubach i w uszach nosiła połyskującą, wysadzaną klejnotami biżuterię, zaś jej długie, czarne włosy poskręcane były w tuziny warkoczyków, każdy związany na końcu różnobarwną kokardką.
Dotianowi ta dziwna, choć pełna egzotycznego piękna istota, przypominała Yuan-Ti z jego ojczystego Faerunu, lecz to Garion słusznie odgadł czym jest – lillend. Ta astralna rasa znana była z artystycznej natury i pokojowego usposobienia, choć akurat ta konkretna jej przedstawicielka trzymała w zasięgu swojej ręki włócznię.


________________________
1 - grafika autorstwa aditya777
2 - grafika z podręcznika "Uncaged, Faces Of Sigil"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:56.
Zapatashura jest offline  
Stary 16-12-2014, 13:43   #126
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Czas, coś co na co dzień było dla odłamka jedynie czynnikiem, który warto, ale niekoniecznie trzeba było brać pod uwagę. W końcu czy kryształ się starzeje? Czy coś, co powstało z przebudzenia fragmentu Bramy oddzielającej niegdyś najdalsze zakątki planów, od bardziej cywilizowanych miejsc, powinno się przejmować takimi drobnostkami? W Mieście Drzwi najwyraźniej tak, jako że czas był strumieniem, na którego brzegu Garion siedział i moczył stopy, ale wszystko dookoła niego było w samym środku nurtu tego strumienia.


Tak więc za dodatkową opłatą, która jak na jego pojmowanie bogactwa nie była wcale taka wielka, mimo że niektóre trepy były w stanie za nią zamordować, ruszył wraz z Dotianem dorożką. Zapachy potraw roznoszące się w powietrzu niewątpliwie były wspaniałe, wnioskując z reakcji gości i wojownika. Garion musiał im zawierzyć na słowo. Milori faktycznie nie dało się przeoczyć. Lillend, pokojowe istoty, do czasu kiedy ktoś zacznie działać przeciwko ich ulubionym dziedzinom sztuki.



Czarodziej zbliżył się do stolika, przy którym siedziała tłumaczka. Oświetlenie wewnątrz wywoływało na jego twarzy lekkie refleksy, tak samo jak na łuskach Milori. Zatrzymał się obok stolika. - Witaj, mieliśmy się stawić na spotkanie przy obiedzie z Milori, nie wątpię że ty jesteś tą polecaną przez wiele osób tłumaczką. - Przekazał zarówno kobiecie jak i wojownikowi.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 20-12-2014, 16:19   #127
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Milori okazała się osobą bardzo bezpośrednią, której zachowanie balansowało na granicy nonszalanckiej bezczelności i łotrowskiego uroku. Z początku wyrażała zdziwienie, do czego bowiem potrzebna miałaby być tłumaczka odłamkowi, który potrafił porozumiewać się telepatycznie? Kiedy jednak dowiedziała się, że towarzysze potrzebowali pomocy przy przetłumaczeniu dabusowych symboli, lillend z miejsca się rozpromieniła. Widać było, że czuła sympatię do tych przedziwnych istot, które wzbudzały strach wśród niemal wszystkich mieszkańców Klatki. W jej opinii jednak, dabusy były odpowiedzialne, pracowite, a przede wszystkim szczerze.
-Kiedy dabus decyduje się coś powiedzieć, niczego nie ukrywa. Wszystko jest widoczne jak na dłoni, symbole może przeczytać każdy, kto tylko spojrzy. Żadnych szeptów, żadnych kłamstw. Jedynie myśli unoszące się w powietrzu – mówiła.
Była jednak świadoma tego, że obraz znaczy więcej niż tysiąc słów, także jego interpretacja mogła nastręczać śmiałkom kłopotów. Nie jej jednak. Kiedy Dotian i Garion przedstawili jej zanotowane znaki, Milori przyjrzała się im uważnie, poskubała wargi w wyrazie zamyślenia, a po kilku chwilach, kiedy wszystko ułożyła już sobie w głowie, zaprezentowała tłumaczenie.
-To wezwanie – streściła na sam początek główny przekaz, nim przeszła do konkretów. -Pierwszy znak oznacza ognistą istotę. Nie podaje jednak jej imienia, więc pewnie dabus zakładał, że będziecie wiedzieli o kogo chodzi. Jakiś diabeł? Zresztą, to nie moja sprawa z kim się zadajecie. Drugi znak to róg, ale w tym kontekście chodzi o czynność, nie o przedmiot. Róg służy do wzywania i tak samo ognisty człowiek wzywa was. Nie ma tutaj żadnej wątpliwości, wszak dłoń wskazuje rozmówcę dabusa. Peruka to niewątpliwie symbol sądu, a pozostałe znaki to po prostu dwa cykle. Zatem ognista istota wzywa was do sądu za dwa cykle – orzekła Milori z uśmiechem. Dla niej była to po prostu łamigłówka, ale dla Twinklestara i Kanciastego konotacje były negatywne. Ten przeklęty ifryt! A przecież byli u niego, skojarzenie czarodzieja było słuszne. Ale wezyr nie uznał za stosowne rozmawiać z nimi twarzą w twarz.
Lillend, na odchodne, zaoferowała jeszcze kopię swojej książki „Dabusy – rozmówki powszechne” za całkiem przyzwoitą cenę. Wszak nigdy nie wiadomo kiedy jeszcze dabus może chcieć coś komuś powiedzieć. Po prawdzie jednak, wojownik z magiem mieli teraz większe problemy na głowie. Rozgryźć czego też może chcieć od nich Kareem? Czyżby chodziło o pogróżki tego szczura, Sevenstara? Adbul-Jabbar na pewno im nie powie, skoro nie chciał tego zrobić na targu. Może zatem warto było poszukać sobie jakiegoś adwokata do reprezentowania ich na wokandzie? System prawny Sigil nie był wszak konikiem ani Dotiana, ani Gariona.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:59.
Zapatashura jest offline  
Stary 28-12-2014, 23:03   #128
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Bezpośredniość niebianki była odświeżająca po zawiłościach języka dabusów. Odłamek przystał na ofertę książki, zwykle nie zajmował się studiami nad język ami, ale jak najnowsze doświadczenia wykazały, należało to zmienić i to dość szybko. Podziękował więc Milori za poświęcony czas oraz pomoc, skoro już kupował książkę od samej autorki, poprosił nawet również o autograf, z olśniewającą próbą uśmiechu na twarzy. - Ten symbol prawdopodobnie będzie oznaczał ifryta, ale zdaje się że dowiemy się tego w gmachu Sądu. - Podziękował jeszcze raz i pożegnał z lillend.


Już na zewnątrz zwrócił się do swojego towarzysza. - Musimy się dowiedzieć w Sądzie czego dokładnie ma dotyczyć sprawa, potem znaleźć prawnika specjalizującego się w tego typu sprawach. Mamy się stawić na rozprawę za dwa cykle, nieco czasu zmarnowaliśmy, ale nie tak dużo. Proponuję odwiedzić najpierw Przybytek Zaspokajania Żądz Intelektualnych. Chciałbym tam coś załatwić, a jesteśmy niedaleko zdaje się. Przybytek, potem Dzielnica Pani, powrót do Urzędniczej po prawnika i przyszykowanie się do sprawy. - Przekazał Garion spokojnie. Przez chwilę myślał nad zwyczajnym opuszczeniem klatki i zignorowaniem całej sprawy, w końcu na czasie mu nie zależało. Jednak przyzwyczaił się do Sigil i jego pokręconości, na dodatek tu najłatwiej było prowadzić badania lub znajdywać nowe na nie pomysły. Skinął Dotianowi, nie czekając tak naprawdę na jego reakcję i zaczął rozglądać się za dorożką lub karocą. Nie był wściekły na ifryta, zastanawiało go jednak jego postępowanie lub o co tak naprawdę w całej sprawie chodzi. Jeśli wszystko było sprawką ludzkiego przedstawiciela kupca, to możliwe że miał niedokończony interes z nim związany. Tak nielogiczne stworzenia były równie plugawe co wynaturzenia.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 04-01-2015, 18:41   #129
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Właściwie dodatkowe wezwanie od ifryta jedynie wnerwiać powinno. Bowiem chyba co kogo obchodzi, że ktoś przesyła jakąś zagadkę. Jego prywatna sprawa oraz prywatny biznes. Osobiście chciał powiedzieć facetowi, żeby się odczepił, tyle, że takie miasto jak Sigil, było istnie dziwne. Kruczki prawne, kombinacje oraz inne świństwa mogły sprawić, że jeszcze ktoś mógł się ich przyczepić. Niewątpliwie wysyłając dabusa ifryt chciał ich odpowiednio podenerwować. Takie granie pozorami, niekiedy skuteczne. Pytanie tylko brzmiało, co to kogokolwiek mogło obchodzić. Wprawdzie miał tutaj siostrę, ale byli obydwoje dorośli. Kochali się, lecz cóż, jeśli wiatry rozniosły by ich na rozmaite strony, bywało jakoś.
- Osobiście wolałbym wyjechać – przyznał. – Wiesz Garionie, chyba mniej się znam na takich sprawach, niżeli na języku Maztiki. Bowiem pewnie ów sprytek wykombinował coś średnio sympatycznego. Jednak rzeczywiście, może najpierw warto sprawdzić, jaka właściwie to kwestia, ze nie zwrócił się konkretnie bezpośrednio.
 
Kelly jest offline  
Stary 05-01-2015, 19:32   #130
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Przybytek Zaspokajania Żądz Intelektualnych faktycznie znajdował się w Dzielnicy Urzędniczej i Dotian doskonale wiedział gdzie. Dzięki temu kompani mogli oszczędzić brzdęk na usługach wodziciela. Zresztą – nawet gdyby chodzili po omacku, to przybytek znajdował się tuż obok Gmachu Rozrywki, a ten trudno było przegapić.


1

2

Gmach Rozrywki miał już blisko tysiąc lat, a samo jego wybudowanie zajęło prawie stulecie, kiedy to Czuciowcy przeszukiwali plany i dziesiątki światów materialnych w celu znalezienia idealnych kamieni, odpowiedniego drewno, najbarwniejszej farby, szkła i tkanin. W istocie, granitowe ściany Gmachu Rozrywki miały pięćdziesiąt różnych tekstur, każda wołająca o dotyk, jego marmurowe podłogi w kolorach tęczy zachęcały do przechadzania się boso, zaś jego okna łagodnymi odcieniami kryształowej skały wykopanej ze stu zapomnianych jaskiń zachwycały wzrok. Wszystko aż po zaprawę zostało ostrożnie przemyślane i zaplanowane; gdziekolwiek by się nie spojrzało, na skurla czekało się coś zachwycające jeden lub więcej zmysłów. Nawet główne wejście było cudem: drzwi wysokie na dziewięćdziesiąt stóp, smukłe oraz otoczone połyskującymi kamieniami, które składały się na abstrakcyjne obrazy wzroku, dźwięku, zapachu, dotyku oraz smaku. Wprost na przeciwko zewnętrznej ściany, gejzer kryształowo-błękitnej wody regularnie tryskał w górę na setki stóp, pozornie rozpraszając się w powietrzu.
Przybytek w porównaniu faktycznie mógł wyglądać jak burdel, dokładnie tak samo jak ludzka księżniczka jawiła się jako brudna dziwka w obliczu bogini Sune. Budowla była bowiem przysadzista i postawiona na planie koła, nie umywała się rozmiarem siedzibie Czuciowców. Siedem wspierających ją łuków łączyło się pośrodku w jednym, spiczastym punkcie, w efekcie Przybytek Zaspokajania Żądz Intelektualnych przypominał trochę namiot cyrkowy. Ostatecznie i to miejsce i tamto służyło rozrywce, tyle tylko że przybytek zbudowano z wykwintnych marmurów, jego korytarze wyłożone były miękkimi dywanami, wszystkie drzwi skryte były za drogimi zasłonami, a za klaunów robili zwyczajowo klienci, nie pracownice.


Gdy intelektualne żądze Gariona i Dotiana zostały już zaspokojone, następnym przystankiem ich wycieczki stała się Dzielnica Pani, a dokładniej mieszczący się w niej gmach Sądu.


3

Gmach był wielki, choć nie aż tak jak niektóre najwystawniejsze budowle Klatki, lecz w otoczeniu pałacy zamożnych krwawników z Dzielnicy Pani nie przytłaczał swymi rozmiarami. Miał jedynie dwie kondygnacje, wyrastające z masywnych, granitowych fundamentów, lecz nadrabiał to pięciokondygnacyjną, wysoką na stopięćdziesiat stóp wieżą, która zdawała się mieć na oku całą okolicę. Do głównego wejścia prowadziły Wielkie Schody (poetycka nazwa wzięła się stąd, że były wielkie), kończące się Promenadą obiegającą cały budynek, a która pustoszała jedynie w ciągu godzin poprzedzających i następujących po przeciwszczycie. Jeśli już trepowi udało się przebić przez tłum i przecisnąć przez wrota, to trafiał do recepcji i biur, gdzie mógł uregulować grzywny, albo zaciągnąć informacji. I właśnie tego ostatniego oczekiwali mag i wojownik. Informacja w gmachu sądu zasadniczo nie kosztowała nic, ale koniecznym było się za nią mocno nastać. Miasto Drzwi było niemal ucieleśnieniem chaosu i żadne prawo, nawet najlepiej skodyfikowane, nie było władne go opanować. Nie było tutaj niestety wyjścia – trzeba było odczekać swoje. To znaczy, zawsze można było próbować wręczyć komuś łapówkę, lecz w gmachu sądu czynność ta przypominała ciągnięcie lwa za ogon. Twinklestar i Kanciasty nie musieli jednak stać razem, któryś z nich mógł opuścić budynek i poszukać prawnika.
Sąd bowiem przyciągał adwokatów i oskarżycieli jak zwłoki sępy. Wokół gmachu znajdowały się tawerny i gospody, a w nich stołowali się prawnicy, których akurat znużyło wystawanie na niezbyt świeżym powietrzu Klatki. Ci o mocniejszych płucach i silnych nogach przechadzali się tuzinami u stóp Wielkich Schodów, zachwalając swe wykształcenie, wyliczając wygrane sprawy i pusząc się jak pawie. O tak, znalezienie adwokata w Dzielnicy Pani było dziecinnie łatwe.
Znalezienie dobrego adwokata? Cóż, prawdopodobnie łatwiej było znaleźć diabła zajmującego się w wolnej chwili działalnością charytatywną. A jeżeli już śmiałek natrafił na takie kuriozum to i tak niczego nie gwarantowało, jego sprawa wszak mogła być rozpatrywana przez sędziego pokroju legendarnego Aratika Melbera Szalonego (zgadza się, wyroki u niego nie miały zazwyczaj najmniejszego związku ze sprawą, w której były wydawane), Czarnego Ogustusa o przydomku Ślimak (prawie połowa podsądnych nie doczekała się wyroku, nim upomniała się o nich śmierć), albo już kompletnie wtopić i być sądzonym przez dabusa. Po Wojnie Frakcji, gdy Stowarzyszenie Porządku zabrało się z Sigil, większość sędziów odeszła wraz z nimi, a ich miejsce zajęli właśnie słudzy Pani. W efekcie gdy nad salą sądową zwisał ostatni rebus sędziego, zarówno obrońca jak i oskarżyciel zwykli krzyczeć "zwycięstwo"! Wszak czym innym był zawód prawnika, niż interpretowaniem prawa na korzyść swego klienta?

_________________________
1 - muzyka z gry Planescape: Torment
2 - grafika Gmachu Rozrywki z podręcznika Factol's Manifesto
3 - grafika Sądu z podręcznika Factol's Manifesto
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:59.
Zapatashura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172