Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2014, 18:22   #35
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
- Choć, Duncanie. Przed podniesieniem się mgieł, chcę oddalić się od Jeziora Snów, najdalej, jak tylko zdołam.

- Już pędzę, prokreatorko wesołej radości. - Odparł Sinclair sznurując spodnie. Czas, który jego towarszyszka poświęciła na dworne pożegnanie, spędził za pobliską kępą szuwarów pozbywając się z pęcherza objętościowej równowartości połowy beczki piwa. - Prosto przed siebie, nie schodzimy ze ścieżki. Przyjąłem.
Posłał oddalającym się szuwarnikom klasyczny wojskowy europejski salut, który nieporadnie, acz z radością odwzajemniły. Zebrali graty i przez chwilę maszerowali w milczeniu.
- Myślę, że tamtą klątwę można zdjąć. - powiedział, jakoś odruchowo ściszając głos. - Te sny z których tutejsi budzą się tonąc, wszystko zaczyna mi się składać w jakąś całość…to.. da się jakoś zakończyć. Nie jestem do końca pewien jak, ale chyba byłem na dobrej drodze.

- Wielu już próbowało. Wielu się nie udało. Moi przodkowie popełnili błąd. Nie chcesz chyba tam wracać?
Zatrzymała się, odwróciła i spojrzała na niego. Stanął w miejcu i przez chwilę - chyba po raz pierwszy - poważnie rozważył to pytanie.

- Nie, chyba nie chcę. Myślę, że cokolwiek mają za uszami twoi przodkowie, Pannie Wężowej Gębie nie można ufać. - Powiedział w końcu i ruszył przed siebie. - Po prostu coś w tej historii nie daje mi spokoju. Na tej tamie, która lada chwila miała być rozwalona, wciąż byli wasi ludzie. Pełnlli straż jak gdyby nigdy nic. Co tam się właściwie wydarzyło?

- Wiem niewiele więcej, niż ty. Mój lud zniszczył tamę i zalał wszystkich mieszkańców tej domeny. Razem z ich potwornościami i grzechami, jakich się dopuszczali. My, sithe, znani jesteśmy z dość bezwzględnych rozwiązań, jeżeli zmusza nas do tego konieczność. Nie chcesz jednak porozmawiać o czymś innym?

- Pewnie. Zawsze chciałem spytać…o co chodzi z tą waszą zajawką na średniowiecze?

- Nie rozumiem?

- No wiesz… Miecze, konie, wieże, zamki. Podróżujecie między światami, widzicie dużo rzeczy, nie kusiło was nigdy żeby przez którąś z mgieł zamówić sobie skrzynkę senteksu? Ja rozumiem, pojedynki, magiczna broń, sam używam miecza, ale już szturmowanie twierdzy machinami oblężniczymi, no wybacz, mocno trąci myszką…

Pochłonięci konwersacją podążali wzdłuż ścieżki. Ścieżki jak najbardziej prawdziwej, udeptanej humanoidalnymi stopami, i ścieżką symboliczną, bajkową, z której nie wolno było zejść bo… Sinclair niezbyt pamiętał, czy tłumaczono mu czemu, ale był stuprocentowo pewien że sprzeciwienie się zakazowi spotka się z szybką, nadnaturalną i zupełnie realnie bolesną i śmiercionośną odpowiedzią. Tu w Fairylandzie tak już po prostu było.
Nie był szczególnie zdziwiony, gdy po jakimś czasie we mgle wokół zaczęły roztaczać się wabiące jego zmysły iluzje. Okolica zdawała się znajoma, przez chwilę nabrał pewności, że gdyby wszedł na mijany pagórek zobaczyłby Szkocję i Mur, był niemal pewien że słyszał głosy krzyczące po gaelicku, niektóre wzywały pomocy. Może Wnuk Oberona pomylił się w obliczaniu cyklów mgieł… może po prostu wystarczyło skręcić ze ścieżki, przejść przez łąkę i… cholera, iluzje były naprawdę dobre, a wiedza o ich istnieniu pomagała tylko połowicznie.
Jednak udało się. Nie zboczył ze szlaku na centymetr, podążając śladem kołyszącej przed nim biodrami przewodniczki. Dotarli do wysokiej grobli, wzdłuż której szli przez resztę dnia, by w końcu zatrzymać się i resztę nocy odpocząć w niewielkim brzozowym zagajniku.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline