Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2014, 10:50   #47
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Czas przyśpieszył. Każda sekunda stała się jednostką tak długą, jak podczas kosmicznej walki myśliwców. Decydowała o życiu lub śmierci.

Rozkazy zostały wydane.

Shao spojrzał na Morgana, ale ten nie spieszył się z ich wykonaniem. Nadal siedział na swoim stanowisku i chociaż sprawnie, lecz w tych okolicznościach niezbyt szybko, uruchamiał … system podtrzymywania życia.

Tymczasem dwójka ludzi w maszynowni miała wyraźne problemy. „Kapitan” szedł prosto na nich, a tam gdzie postawił stopę, pozostawiał na pokładzie ślad spalonej, nadtopionej stali. Jakby … rozgrzewał się. Rozjarzał coraz bardziej, przecząc znanym prawom fizyki, termodynamiki, ludzkiej wiedzy na temat przewodnictwa energii czy też zachowania materii.

- Cholera! Pospieszcie się tam!

Pomoc nie nadchodziła, a kapitan zdawał się uzyskiwać przewagę. W pewnym momencie przechodził obok jednego z tuneli przesyłowych energii, który przebiegał w pobliskiej ścianie. Kapitan przyłożył rękę do tego miejsca. AJOLOS zakołysał się, w sterówce zadrgały instrumenty i holoekrany, a odczyty pokazały kolejny spadek mocy. Wyglądało to tak, jakby kapitan … właśnie uzupełnił „baterię” z resztek ich energii.

W końcu SPŻ został włączony. Turbiny wewnątrz AJOLOSA zaczęły nadmuchiwać mieszankę oddechową do korytarzy i pomieszczeń. Generator grawitacyjny włączył się przywracając ciążenie. Teraz Ross zaczął selektywne wyłączenia, jak tylko system załączył, jak należy i podał komunikaty o sprawności. Ale było już za późno. Samowolne działania na SPŻ opóźniły wykonanie polecenia wydanego przez panią porucznik. Nie było możliwości, by Ross zdołał obie te czynności wykonać w tym samym czasie. Podjął decyzję. Ruszył w ślad za Shao, który tylu dylematów nie miał i chyba nieco lepiej rozumiał na czym polega dyscyplina i posłuszeństwo hierarchii.

Chan pojawił się w miejscu „zabawy z kapitanem” w samą porę, Ross już nie. Trzecia osoba zdołała z łatwością pokierować nieco bezmyślnym kapitanem, wydającym się działać na podstawie jakiś niejasnych algorytmów lub instynktów. W końcu znaleźli się w korytarzu wejściowym, tuż przy głównej śluzie.

- Otwierać!

Mechanicznie zwolnili dźwignie zaczepów i przesunęli klamrę blokującą. Kolejny guzik otworzył gródź. Odpalili zaczepy magnetyczne swoich skafandrów, kiedy próżnia z sykiem zaczęła wysysać powietrze z odciętego korytarza.

Mr. Jones stał blisko ściany, a zaczepy magnetyczne trzymały go mocno na miejscu. Podobnie ustawił się Clarke i Chan. Przez chwilę wyglądało na to, że ich plan się nie powiedzie, że kapitan zostanie w korytarzu i że jednak zaczepy magnetyczne jego skafandra zadziałały, lecz a końcu, po nieskończenie długiej chwili, człowiek – pochodnia pomknął w pustkę. Poczuli jego żar, kiedy przeleciał obok nich, jakby brali udział w regatach gwiezdnych – gdzie załogi specjalnych pojazdów kosmicznych prowadzą ze sobą wyścigi w koronie gwiazdy. Sport ekstremalnie niebezpieczny lecz emitowany przez większość stacji holowizyjnych.

- Zamykamy! – wykrzyknęli prawie w tej samej chwili.

Ich własne rozkazy rozbrzmiały w ich uszach prawie w tej samej chwili.
Benzen zmieniła lekko kurs wprowadzają nieznaczne odchylenie AJOLOSA i po chwili ujrzała nową gwiazdę za rufą, po lewej burcie okrętu. To było to, w co przeistoczył się ich kapitan.

Kilkadziesiąt sekund później kapitan eksplodował wyrzucając w pustkę potężny ładunek niszczycielskiej energii. AJOLOS znalazł się w sferze rażenia. Kiedy rozbłysk jaskrawej energii dosięgnął korwety, przez większość załączonych mechanizmów przeszły wyładowania elektryczne rozwalając wrażliwą elektronikę, wypalając wnętrzności stalowego lewiatana, raniąc i mordując ten cud federacyjnej techniki.

* * *


KILKA MINUT, DRYFUJĄCY WRAK AJOLOSA


Dym unosił się na korytarzach, przesłaniał widoczność. Niestety, zniszczenia dotknęły tez SPŻ. Spotkali się w kokpicie, który trzeba było otworzyć mechanicznie przyświecając sobie latarkami w skafandrach.

- Sytuacja jest krytyczna – powiedziała Rowens.

Wiedziała, że nie ma sensu ich oszukiwać.

- Wszystkie systemy AJOLOSA oberwały tak, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Skanery są ślepe, systemy maskowania, podtrzymywania życia i bojowe uległy rozległym zniszczeniom. Clarke sprawdził zapasowe ogniwa.
Można je podłączyć, naprawić kilka najważniejszych dla AJOLOSA systemów. Przywrócić łączność i wezwać pomoc. Włączyć SŻ, bo za trzydzieści godzin temperatura na okręcie osiągnie ta na zewnętrz i wszyscy zamarzniemy.

Przez chwilę przez AJOLOSA przeszedł dziwny, jąkliwy odgłos, jakby okręt rozpadał się na strzępy.

Esperka odczekała chwilę nim podjęła przerwany wątek, głosem zniekształconym przez systemy komunikacyjne.

- Jedynym pocieszeniem jest fakt, że wybuch oraz korekta lotu wykonana przez Belzen mogła zmylić to, co się do nas zbliżało. Niestety, nie dowiemy się tego jeszcze przez kilka godzin. Sprawne są lądownik, sprawny jest THUNDER, Scorpionowi da się przywrócić dość szybko wszystkie parametry bojowe. Za kilkanaście godzin pracy będziemy mieli wystarczająco dużo energii, by uruchomić silniki. Nie starczy nam na skok podprzestrzenny. Ale możemy dolecieć do Perły i poszukać zapasowych części na opuszczonych kopalniach.

Plan wydawał się być dobry, gdyby nie obecność Polariańskiej jednostki na orbicie.

- Kapsuły ratunkowe? - zapytał rozsądnie ktoś z załogi.

- Sprawne. To nasza ostateczność. Na razie jeszcze o nich nie myślimy. Jeżeli wskoczymy w hibernatory, odpalimy sygnały namierzania, nie będziemy mieli na nic wpływu. Przy obecnym zagęszczeniu wrogich sygnatur istnieje zbyt duża, granicząca wręcz z pewnością szansa, że przejmą nas Polarianie. Nie wiem jak wy, ale ja nie chciałabym wpaść w macki trytonów i posłużyć im jako materiał badawczy nad ludzką fizjologią.

Miała rację. Nie mogli liczyć na to, że Polarianie przestrzegają jakichkolwiek konwencji podpisanych przez rasy zrzeszone w Federacji. Zapewne zapakowano by ich w jakieś laboratorium, przy drobinie szczęścia zabito, lub poddano wiwisekcji.

- Podsumowując. Po kilkunastu godzinach pracy uda nam się wykrzesać jakieś dziesięć, może piętnaście Jerrów (jednostek energii). Sami wiecie, że to kropla w morzu potrzeb. Gdybyśmy wypruli Thundera i zasoby energetyczne kapsuł ratunkowych może udałoby nam się uzyskać kilka dodatkowych Jerrów. Jednak wtedy pozbywamy się jedynej broni i ostatecznej szansy na przeżycie. Priorytetem dla nas jest przywrócenie SPŻ, skafandry które nosimy mają znacznie ograniczone zapasy powietrza. Starczy ich na nie więcej niż dobę. Musimy przywrócić SPŻ, i ograniczyć go do jednego, dwóch pomieszczeń. To powinno pozwolić nam przetrwać do czasu, aż przywrócimy zasilanie i zdecydujemy, o następnym ruchu.

Pokiwali smętnie głowami. Ich los zapisany był raczej w czarnych barwach i wiedzieli to doskonale. Ale byli żołnierzami Federacji. Musieli walczyć, aż do końca. To był ich obowiązek.

AJOLOS dryfował przez pustkę systemu. Ślepy, bezbronny, dogorywający.
 
Armiel jest offline