Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-12-2014, 19:15   #41
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Sytuacja powoli się klarowała, ktoś wydawał rozkazy. Ktoś zastąpił kapitana. Umarł król, niech żyje król i wszystko toczyło się dalej jak to w wojskowym zegarku. Z tymi zegarkami był jeden problem, składał je jak zwykle zegarmistrz za pomocą karabinu plazmowego. Systemy wracały ślamazarnie do życia, ale była szansa że zdążą przywrócić moc na czas. Zmiana znaczników na czerwone była dla Shao jedynie formalnością, po coś tworzył te wszystkie symulacje. Nie był pesymistą jako takim, po prostu kiedy coś się pieprzyło, to zazwyczaj kompleksowo a w ich wypadku nawet harmonicznie. Nie mieli informacji o żadnym oficjalnym ruchu jednostek sprzymierzonych w sektorze, więc z racji alarmu czerwonego i tak wszystko prawie świeciło na czerwono już dawno. Zmiana prędkości przez dwa obiekty była bardziej niepokojąca, teraz zostało im siedemdziesiąt pięć minut. O Polarianach wiedzieli tyle co nic, zwłaszcza o ich technice. Mógł się całkowicie mylić, ale był prawie pewien że ma rację. - Dobre wiadomości są takie, że te dwie sygnatury to nie rakiety. Gorsze, że to myśliwce systemowe klasy podobnej do Thundera, których wyposażenia, budowy ani osiągów nie znamy. Sztuk dwie. Tony, będziesz miał zabawę. - Gdyby udało się odpalić systemy obronne, nie byłaby to aż tak ciężka wiadomość, ale na chwilę obecną, dopóki nie postawią wszystkiego, Thunder był ich jedyną linią obrony. Nie wątpił że uda się wszystko przywrócić do normy na czas. Tyle że wolał działać na faktach, nie symulacjach.


Plan ze zwabieniem kapitana był dla Chana dziwny. Ewidentnie stanowił on zagrożenie, świadomie czy nie, sabotował statek, narażając wszystkich. W zasadzie mógłby odpowiadać za zdradę przed sądem polowym. Kiedyś dostałby kulkę w łeb lub pluton egzekucyjny, więc nie wiedział skąd rozkazy cackania się z kapitanem. Nawet jeśli żył, a zwłaszcza jeśli był świadom tego co robi. Przekaz wideo znowu ożył, po krótkich wybuchach krzyków. To co zobaczył nie wróżyło za dobrze. Dwa myśliwce stały się nagle malutki zmartwieniem na samym końcu listy. Odpalił monitorowanie funkcji życiowych wszystkich członków załogi na części wyświetlacza. Potem wsłuchał się w plan Isaaca, nie był najgorszy. - Buty i kotwiczki chłopaki jeśli tylko macie się gdzie wczepić, wietrzenie brzmi rozsądnie. Ross, sprawdź czy nasz kapitan daje teraz jakąś sygnaturę, wygląda jak przecinarka plazmowa po przegrzaniu. - Teoretycznie mieli otwierać grodzie gdzieś indziej, ale kanonier wolał się zabezpieczyć. Aktywował mechanizm magnetyczny butów i w ferworze zaczął nanosić dokładne poprawki na zmianę prędkości goniących ich obiektów. Wolał mieć wszystko na miejscu, gdyby się okazało że mają ruszyć tyłki i pomóc dwójce bawiącej się w kotka i myszkę z kapitanem.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 12-12-2014, 07:34   #42
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Wydała rozkazy, miała parę chwil na rozejrzenie się. Potrzebowała skupienia by zrobić coś poza dotychczasowym staniem w miejscu. Postanowiła zabrać się za pierwsze pytanie, które pojawiło się w jej głowie: “Czy rozkazy były prawdziwe?”. Podeszła więc do komputera kapitana. Sprawdzała go pobieżnie mając głowę zajętą czymś, co jeszcze bardziej nie dawało jej spokoju. Była zestresowana i dość mocno odczuwała nacisk sytuacji.

Komputer kapitana… Miejsce, gdzie mogła znaleźć się odpowiedź. Jedyne miejsce. Zależało je zabezpieczyć. Dłonie psycholog powędrowały do przyczepionego datapada, którego wsadziła w skafander jeszcze na sesji z Fridą. Potrzebowała kopii danych. Była świadoma, że dopiero gdy sytuacja się uspokoi będzie szansa je przeanalizować na poważnie. Wtedy warunki mogą być zupełnie inne.

Tak, jak warunki, które zmieniły się w maszynowni. Z wrażenia przeszedł ją zimny dreszcz. Oderwała nerwowo ręce od komputera wpatrując się w przesyłany obraz. Milczała parę chwil musząc sobie poukładać rzeczy w głowie.

“Myliłam się” Obiło się w jej głowie ze strachem konsekwencji tego, czego reszta nie mogła nawet zakwestionować. Zwątpiła ale w dalszym ciągu wszyscy byli zwróceni w jej stronę. Pod naciskiem nie miała nawet szansy zauważyć, że wszystko było w logicznym porządku. Oddelegowała wszystkich na podstawie stanu wiedzy z przed paru chwil. Naelektryzowany ledwie stawiający kroki ludzki węgielek? Przecież bardzo dobrze powiedziała, by go nie ruszać! Jednym uderzeniem rozdupiłoby wszystko w promieniu kilkudziesięciu kilometrów! Gdzie tu złe decyzje? Nikt nawet by nie zgadł, że zamieni się w chodzącą bombę elektronową porzucając kompletnie swoje ciało! Mocno zmieniona sytuacja wymagała nowych rozkazów. Dostosowania się, nie głupiego postępowania według wytycznych sprzed laty.

Najważniejszy był Isaac, następnie po nim Thunder… ~NIE! Wszyscy byli ważni! Nie można było ważyć czyjegoś życia bardziej od drugiego. To było niedopuszczalne. Wszystkimi trzeba było przejmować się tak samo. Bez znaczenia co robił. Życie to życie, nie towar na półce.

Propozycja Isaaca była jedyną słuszną. Kapitan był nieobliczalny w takiej postaci. W mgnieniu oka wyciął tak wielką dziurę!

- Shao! Morgan! Biegiem do maszynowni! Musicie im pomóc! - Podniosła w końcu oczekiwany przez wszystkich głos - Frida, zostajesz sama na mostku. Pilnuj tej pary myśliwców. Znajdź najbliższą Isaacowi śluzę, na mój znak w jednej chwili otworzysz ją i wyłączysz grawitację w jej okolicy. Zwiększ ciśnienie atmosfery dla pewniejszego efektu. Obróć nas, by wyrzucić kapitana prosto w kierunku myśliwców. Przyjęłaś?

- Isaac, biegnie do was dwójka. Powiedz kiedy zwolnić właz. Szarpnie mocno.

Ponownie rozkazy, które nie mogły być przeanalizowane na spokojnie. Przemyślane i zrozumiane przez resztę. Ale do cholery jasnej! Co to ma być za siła, zbierająca w jednym miejscu tak niesamowite pokłady energii?!

Dolna szczęka Ineth zadrżała a oczy ponownie wybałuszyły się. Wzrok wrócił na przedziwne wzory i symbole. Następnie na wyrwane zakrwawione oczy… Kto normalny mógłby je sobie wyrwać? Kto byłby w stanie namówić kogoś, by je wyrwał? Kapitan nie wyglądał na takiego, który by kierował się tylko wyczuciem energii. Przecież bez wzroku nawet nie dostałby się do maszynowni… Nie dostał się tam “kapitan”… Dostało się “coś innego” w jego ciele… Potrzebowało widzieć ale gałki oczne kapitana mu na to nie pozwalały! Zmusił ciało do ich usunięcia by samemu postrzegać otoczenie na swój sposób! Kapitan nie namalował tych znaków! To ten energetyczny pasożyt stworzył wszystko. To one były źródłem tej brudnej energii.

Esperka rozrzuciła wzrok po okolicy. Potrzebowała jakiegokolwiek płynu, by namoczyć materiał pościeli i zabrać się za szybkie ich ścieranie. Musiała jeszcze zachować je na zdjęciu, by nie zatrzeć ważnych dla rozwiązania zagadki elementów.

Po co był mu sparaliżowany okręt? Komunikowali się? Przecież to nie wyglądało na porwanie. Nadlatywały myśliwce a nie transportery, Shao to potwierdził. Dwie pary skrzydeł były za słabe, by być poważnym zagrożeniem. Jedynie mogły skrzyczeć większe jednostki. To nie skończyłoby się dobrze dla niczego na ALOJOSIE, razem z energetycznym pasożytem… Nie grali do jednej bramki. Jaki był związek między tym wszystkim…?

Zarażona sonda…? Ot, tak po prostu… Bez głębszego sensu, czy znaczenia. Czysty niefart…?
 
Proxy jest offline  
Stary 12-12-2014, 19:01   #43
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
- Zdaje sobie zdziebko sprawę z mocy potrzebnej i posiadajej pomiędzy Thunderem a Ajalosem. I moje obliczenia wskazują, że to się powinno udać. Inaczej tego bym nie proponował lub zaznaczył skalę ryzyka. - rzucił zirytowanym tonem w komunikator. Był na wkurzony na esperkę. Za kogo do cholery go brała? Pierwszy raz siedzi na tym miejscu albo może dopiero zaczyna pierwszy dzień w Akademii?! Nosz kurwa no! Bo to był zwykły matematyczno - fizyczny problem do policzenia gdzieś własnie z tego miejsca w edukacji i doświadczenia pokładowego operatora skanu.

- A manewr z podmianą sygnatur mogę zrobić. Tyle, że trzeba by być wybitnie tempym szpadlem by to łyknąć w pustej przestrzeni. Ale jak chcesz to to zrobię w ramach szkolenia dodatkowego skoro uznajesz, że mi się takie ćwiczenie i praktyka przyda. - rzucił kąśliwie dalej. Aż z niedowierzania pokręcił głową. Może nie był tu najstarszy stopniem czy doświadczeniem ale też do cholery nie był amatorem z zerową wiedzą czy doświadczeniem. Z Teretem mu się dobrze współpracowało bo traktował na serio i jego i to co mówi i się nie zachowywał jakby był superważnym, supernieomylnym i supewładczym dowódcą. ~ Może ona czeka aż zacznę jej mówić Wodzu albo Jaśnie Pani?! Chyba oberwała czymś ciężkim w głowę podczas tego blackout'u... ~ pienił się z wściekłosci w milczeniu dalej na takie traktowanie. Irytacja jaką okazał na głos była w sumie cieniem złości jaką odczuwał słysząc ton i słowa esperki. Poza tym nawet praktykologicznie taki manewr był średniosensowny. W jakiejś zatłoczonej przestrzeni portu czy bazy mogło się udać ale tu w pustym układzie? Nawet jak ekran radaru pokazałby odmienną sygnaturę to na co miałby się podmienić? Czas, miejsce, odległość i prędkość zostaną te same. On sam by się nie nabrał, nawet średniej klasy skaner pewnie też nie to i zakładał, że na wrogim statku by tego nie kupili. A w końću była gadka ze skanerem, o skanach i skanerskiej robocie a nie o jakiś psychlogicznych bredniach powiedzmy.


- Tu skan, przyjąłem, zostaję na stanowisku. - rzekł oschle gdy poleciła ich trójce pozostać na stanowiskach na mostku. To, że dopiero potraktowała go jak amatora - imbecyla nie zmieniało jego podejścia do swojej roboty, obowiązków i procedur. A wedle nich powinien potwierdzić otrzymany rozkaz. Zdawał sobie sprawę, że ma dość chałaśliwą i niefrasobliwą osobowość rozgadanego luzaka przez co mógł sprawiać nieprzychylne i pierwsze wrażenie na klasycznych zimnokrwistych, mrukliwych załogantach Floty. Ale mimo tej otoczki podchodził do swojej roboty jak najbardziej serio. Ale przynajmniej tym razem przydzieliła mu zadanie jakiego oczekiwał i zgodnego ze swoją specjalizacją więc chociaż dlatego nie narzekał choć wciąż był na nią wkurzony.


- Przyśpieszyły. Znacznie. - zameldował z zamyślonym głosem. - Skany mówią, że zasuwają z jakieś 2/3 prędkości światła czyli prawie dukrotnie szybciej niż do tej pory. Ale to może być jeszcze ze sporym błedem pomiaru bowiem skany, ich oprogramowanie i filtry odzyskały tylko część mocy więc to tylko orientacyjne dane. Pewne jest to, że znacznie przyspieszyły i nadal mają kurs klizyjny w stosunku do nas. - doprecyzował swój meldunek o obcych jednostkach Morgan.

Manipulował właśnie obliczeniami, przekierowywał energię do poszczególnych modułów mechanizmó i komputerów swoich skanó by dowiedzieć się czegoś więcej. W ten sposób mógł ręcznie odtworzyć cały proces od odbioru danych przez anteny i teleskopy poprzez ich komputerową obróbkę. To było znacznie wolniejsze niż normalna metoda ale jedyne co mógł zrobić przy tak wąskim zasilaniu w energię jaką miał w tej chwili. Pomagało bo z każdą minutą i sekwencją na podstawie kolejnych kompletów danych miał co raz precyzyjniejszy obraz sytuacji na zewnątrz. Wówczas właśnie dotarło na mostek wezwanie na pomoc z maszynowni od Izaac'a.

Tyle, że meldunek wyglądał jak bełkot szaleńca. Kapitan Teret ewoluował? Wyrwał gródź? Jest samą energią? No co to za brednie! Ale znał Izaaca na tyle by wiedzieć, że nie żartuje, zresztą ton głosu też na to nie wskazywał. Zresztą obraz z jego kamery potwierdzał jego niesamowite słowa. Morgan wpatrywał się w to zaskoczony i po trochu zafascynowany. Jak żył nie widział, nie słyszał ani nawet nie znał kogoś kto by słyszał o czymś takim. Co to kurwa było?!

- Tu Ross z mostka. Przyjąłem ale rozkazy Rowens są dość jasne w sprawie naszej roli. Bez odbioru. - rzekł spokojnie w komunikator. Wiedział, że esperka musi go słyszeć jesli nie wyłaczyła swojego ale wolał jasne sytuacje i głupio byłoby by chłopaki w maszynowni czekali na odsiecz która nie nadejdzie. Rowens przykuła ich trójkę na mostku dość precyzyjnym rozkazem i tylko ona mogła ten rozkaz odwołać. Albo ktoś starszy stopniem. Ale prócz "ewoluowanego" i wyrywającego grodzie kapitana Tereta nikogo starszym stopniem nie było. Frida była równa jej stopniem ale nie była przeznaczona do dowodzenia więc też podlegała jej rozkazom.

- To dobry pomysł. - zgodził się z Izaac'iem Morgan gdy usłyszał o pomyśle wyssania kapitana w kosmos. Sam by pewnie też zaproponował coś takiego. Kapitan albo to płonące coś bazujące na jego ciele nie był jakoś przymocowany do pokładu więc powinien ulec prawom fizyki jak każdy swobodny przedmiot. Warto było spróbować.

- Twój pomysł jest niezły Shao ale nie jest taki prosty do zrobienia. Ale zobaczę co da się zrobić... - mruknął do artylerzysty skaner. Jeśli chodzi o jakość pokładowych skanów naprawdę ciężko byłoby znaleźć w Federacji lepszy sprzęt co Morgan zawsze podkreślał i wyrażał się w samych superlatywach. Ale jak każd eurządzenie miało swoje przeznaczenie a więc i lepsze i gorsze strony no i rzeczy których po prostu nie mogło wykonać. Czyli podsumowując jeśli coś było na zewnątrz kadłuba, dajmy na to kapitan - pochodnia, to jak najbardziej Morgan mógł go zmierzyć, zważyć, podać jasność, odległoś, prędkość, temperaturę czyli po porstu zeskanować. No ale nie jeśli był wewnątrz pojazdu. Ale miał od tego inny sprzęt choć obecnie sami go wyłączyli.

- Tu Ross. Proponuję by nasz Izaac rzucił wszystko w diabły i zasuwał, ze swoimi szpryciulskimi rączkami do maszynowni. Odzyskanie mocy uważam za priorytet. Włączę na chwilę espeżety będę mógł wówczas zeskanować kapitana. Zobaczymy czy nadaje się na boje EMC i w ogóle co to za gagatek. - skończył nadawać. Jeśli Ineth miała coś przeciwko miała czas by mu zabronić. Generalnie plan Ross'a polegał na włączeniu systemów podtrzymywania życia. Prócz takich dupereli jak tlen czy światło albo woda w kiblach to podpięto także czujniki temperatury, promieniowania a z ich pomocą ktoś z odrobiną wiedzy i doświadczenia które wbrew ostatniej wypowiedzi Rowens Morgan jednak trochę miał, mógł przerobić to ne wewnątrz pokładowy skan. Wówczas jeśli mieli coś ciekawego do dowiedzenia się o nowej formie kapitana to właśnie mogli to zrobić. Poza tym w rejestrach pokładowych zostawał konkretny dowód na to jakby ktoś potem się natrętnie wypytywał dlaczego załoga wywaliła w kosmos w spalonym skafandrze swojego kapitana. Co prawda mieli twardy dowód w postaci nagrania z kamerki Izaaca ale był to skaczący dowód ponadto co się stanie w tym systemie z Izaaciem i jego kamerką jeszcze nie było pewne a przynajmniej nie tak jak pokładowe banki pamięci. No ale miało to i swoją słabą stronę bowiem musiał przynajmniej na początku uruchomić SPŻ w całym statku i dopiero potem mógł ograniczyć do konkretnej sekcji. Czyli byłby kolejny element do energetycznego wykarmienia czyli spowalniający powrót normalnej mocy. Ale Izaac jakby się zabrał za swoją robotę mógł to jeszcze w miarę szybko nadrobić i jeszcze była szansa się z tego wykaraskać.

- Tu Ross, przyjąłem, lecę z odsieczą, trzymajcie się chłopaki. - potwierdził otrzymanie rozkazu od ich pokładowej esperki po czym ruszył biegiem ku maszynowni.
 
Pipboy79 jest offline  
Stary 13-12-2014, 16:26   #44
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Plan był dobry, wykonanie również ale zarówno zwiadowca jak i technik nie wzięli jednego pod uwagę. Ich cel nie był takim pizdusiem za jakiego go wzięli. Ewoluował, o czym przekonał się na własnej skórze Jones. Środkowy palec, zapewne wywołał gniew u tego czegoś, i to odpłaciło mu się pięknym za nadobne. Jebut i jaki wyraz miała twarz mężczyzny, który dostał wylatującymi drzwiami. Pierdolnięcie o ziemię powinno go zabić, gdy nie skafander. Choć raz dobrze zrobił zakładając tą metalową konserwę, w której czuł się niczym tuńczyk w marynacie. Jednak dzięki temu, kotek nie był wstanie od razu pokusić się o jakiś kąsek “rybki”.

-Kurwa… - sapnął mężczyzna, gdy zobaczył jak rozjarzony energią ludzki kształt, powoli sunął się ku niemu. Stalowe drzwi przygniatały go przez chwilę, bowiem Clarke ruszył mu z odsieczą. Podnosząc się rzucił do towarzysza, lekko kaszląc - No dobra mamy człowieka pochodnie, to gdzie Pan Fantastyczny… - luźny żart może uspokoi Clarke’a i jego.

Jego kompan zaczął nadawać coś o śluzie, grawitacji i wietrzeniu. Oczy żołnierza otwierały się z każdym słowem coraz szerzej i szerzej, a uśmiech powoli znikał z jego małpiej twarzy. Ten plan był popierdolony. Totalnie. Zwariowany i podobał mu się. Monstrum wyglądało jak Johny Storm podczas SuperNovy, tyle że w przeciwieństwie do Marvelovskiego bohatera, ten nie miał całkowicie poczucia humoru. Brakowało tylko, żeby zaczął warczeć i charczeć, mamrocząc “chcemy pożreć twój móssskkk...

Ruszył biegiem żałując, że nie miał przy sobie swojego gnata. Tak umrzeć bez broni w ręku. Śmierć nie godna żołnierza.

-Clarke jak przeżyjemy to wietrzenie stawiasz piwo..kratę browaru. Jedno muszę Ci jednak przyznać - Jones ciężko wymawiał słowa, próbując złapać jeszcze oddech -wiesz jak rozerwać się z kolegami...Szkoda że Van Belzen nie dopinguje nasz w jakimś lateksie i z pomponami na rękach.. - kolejne kaszlnięcie.

Ciało bolało Jonesa. Całe ciało. W końcu przyjebano mu stalowymi drzwiami. Ciekawe czy żebra są mocno poobijane. Czuł krew na ustach, a płuca go paliły. Czuł się, jakby ktoś mu nawpychał do nich, karton fajek i podpalił je na raz. Oddychał ciężko, jeszcze ciężej szło mu się i choć tego nie było po nim widać był wkurwiony i jednocześnie przerażony. Czuł się niczym w filmie Jason X, z tym że, główny bohater zamienił się płonące i nieumarłe zombie. Ciekawe co przyniesie mu resztę dnia. Może van Belzen schowa jaja, a pokaże cycki. Uśmiechnął się na samą myśl.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 13-12-2014, 18:52   #45
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Robiło się coraz bardziej... interesująco.
Wewnątrz AJOLOSA - energetyczny potwór; kapitan (lub to, co z niego pozostało) potrafiący rozwalić solidnie jakby nie było zbudowaną gródź. Na zewnątrz - dwa "cosie", które nagle okazały się czymś w stylu myśliwców, podobnej klasy co Thunder.
Już jeden z tych przypadków zdołałby zatruć człowiekowi życie, zaś dwa to było coś w sam raz dla niezbyt normalnego poszukiwacza mocnych wrażeń. Tych zaś Flota eliminowała tak szybko, jak szybko się dało ich wychwycić to za pomocą różnorakich testów, to podczas pierwszych miesięcy pobytu w akademii czy na samym początku służby.

W tym momencie Tony postanowił odsunąć problem kapitana na drugi plan i zająć się sprawą myśliwców - jeśli oczywiście czymś takim były owe przyspieszające dość szybko obiekty. Oczywiście można było znaleźć kilka innych wytłumaczeń takiego, a nie innego zachowania owych "cosiów", ale to było dość wiarygodne i, przy okazji, zdecydowanie mało przyjemne.
Gdyby AJOLOS był w pełni sprawny, poradzenie sobie z dwójką myśliwców byłoby całkiem możliwe. Jednak z eletrostworem na pokładzie sprawność AJOLOSA wahała się od zera w górę i warto było nieco zmniejszyć zewnętrzne zagrożenie. Na przykład eliminując połowę przeciwników. Co prawda dwóch na jednego to niezbyt równe szanse, zaś Tony nie miał zbyt wielkiej ochoty na pośmiertne odznaczenie i awans, ale prawdą też było, że jeśli AJOLOSA trafi szlag, to i Thunder będzie miał niezbyt wielkie szanse na przetrwanie.

Do ewentualnego wyruszenia Thundera w bój pozostało jeszcze trochę czasu, w zwiazku z tym Tony miał czas na wykonanie drugiego rozkazu, wydanego przez vice-kapitan, jednak sprawdzenie Skorpiona w tym momencie nieco się skomplikowało. Pancerz wspomagany znajdował się niedaleko Thundera. Kilka metrów. Dzieliła ich raptem jedna ściana. Co prawda Skorpionów zwykle nie pakowało się do myśliwców, ale przejście między hangarem a pomieszczeniem, gdzie biwakował Skorpion istniało. Tyle tylko, że znów trzeba je było otwierać ręcznie.

Obrót koła. Drugi. Trzeci. Syk uciekającego powietrza. A potem tylko kilka kroków i już był przy Skorpionie. Uruchomienie diagnostyki było kwestią chwili.
Po pancerzu Skorpiona przemknęło się kilka światełek, w końcu wszystkie zapłonęły zielenią, po czym zgasły.
Można go było zostawić.

Tony wrócił do hangaru, zamykając za sobą przejście.
Po chwili znalazł się obok myśliwca.
- Skorpion sprawny, Thunder gotowy - zameldował.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-12-2014, 01:51   #46
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Nagła awaria i jej konsekwencje zaskoczyły wszystkich, a świecące “coś”, szwendające się beztrosko po pokładzie nie pomogło rozwiązać problemów. Morale zleciało ze stołka i wyrżnęło mordą o podłogę, gubiąc przy tym kilka zębów. Krzyk, wrzawa i przepychanki - dobrze chociaż, że w całym tym bajzlu ludzie wciąż pamiętali kim byli. Rozkazy Rowens pchnęły ich w kierunku strefy powszechnie uważanej za normalną. Ktoś podjął jakieś działania, dawał poczucie panowania nad sytuacją. Złudne, lub prawdziwe - o tym miała zadecydować najbliższa przyszłość, bo czy będą mieli przyszłość dalszą.

Wróg załatwił ich koncertowo, przetrącając AJOLOSOWI kręgosłup i sabotując go od środka...ale kto był wrogiem? Polarianie - opcja najbardziej bijąca po oczach i prawdopodobna, a poza nimi? Na pewno wszyscy w tym przeklętym zapyziałym układzie na końcu znanego wszechświata.

Frida powoli traciła cierpliwość. Bezczynność coraz mocniej dawała się jej we znaki. Do tego jeszcze miała zostać sama, a cholera jedna wiedziała ile niespodzianek znajdowało się na pokładzie.
- Rowens, tu mostek. Zrozumiałam. Clarke, zaraz prześlę ci dane. - mruknęła, spoglądając z nienawiścią na poziom energii kondensatorów. Ładowały się, lecz robiły to wyjątkowo mozolnie. Potrzebowali więcej mocy, by wyrwać się z pola grawitacyjnego gazowego olbrzyma, o wiele więcej mocy - W skali od jednego do dziesięciu: mamy przejebane. Potrzeba jeszcze z pół godziny, nim dam radę zrobić bardziej skomplikowany manewr, ale na niewielki obrót wystarczy. Tylko nie spierdolcie tego. Drugiej szansy nie będzie. - zamilkła na chwilę, po czym przełączyła komunikator na kontakt z jedna, wybraną osobą.

-Rowens, słuchaj. Ilu jajek z niespodziankami jeszcze nie odkryliśmy? - zaczęła po kilku głębokich oddechach - Teraz to twój burdel i twoje dziwki. Nie będę jak West srać do własnego gniazda, na samowolkę przyjdzie czas. Nie mam oczu w dupie, żeby jednocześnie babrać się w systemach i gapić, czy ktoś nie czai się z tyłu, by przetrącić mi kark. Odetnę mostek na jakiś czas. Wy będziecie pukać przed wejściem, ja zajmę się robotą bez konieczności patrzenia co chwilę przez ramię. Tak wiem, że West też da radę pilotować to maleństwo, ale beze mnie o wcześniejszej ucieczce nie ma mowy...a to, że trzeba będzie spierdalać jest chyba oczywiste. Wydaj rozkaz, teraz ty tu rządzisz.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 14-12-2014, 10:50   #47
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Czas przyśpieszył. Każda sekunda stała się jednostką tak długą, jak podczas kosmicznej walki myśliwców. Decydowała o życiu lub śmierci.

Rozkazy zostały wydane.

Shao spojrzał na Morgana, ale ten nie spieszył się z ich wykonaniem. Nadal siedział na swoim stanowisku i chociaż sprawnie, lecz w tych okolicznościach niezbyt szybko, uruchamiał … system podtrzymywania życia.

Tymczasem dwójka ludzi w maszynowni miała wyraźne problemy. „Kapitan” szedł prosto na nich, a tam gdzie postawił stopę, pozostawiał na pokładzie ślad spalonej, nadtopionej stali. Jakby … rozgrzewał się. Rozjarzał coraz bardziej, przecząc znanym prawom fizyki, termodynamiki, ludzkiej wiedzy na temat przewodnictwa energii czy też zachowania materii.

- Cholera! Pospieszcie się tam!

Pomoc nie nadchodziła, a kapitan zdawał się uzyskiwać przewagę. W pewnym momencie przechodził obok jednego z tuneli przesyłowych energii, który przebiegał w pobliskiej ścianie. Kapitan przyłożył rękę do tego miejsca. AJOLOS zakołysał się, w sterówce zadrgały instrumenty i holoekrany, a odczyty pokazały kolejny spadek mocy. Wyglądało to tak, jakby kapitan … właśnie uzupełnił „baterię” z resztek ich energii.

W końcu SPŻ został włączony. Turbiny wewnątrz AJOLOSA zaczęły nadmuchiwać mieszankę oddechową do korytarzy i pomieszczeń. Generator grawitacyjny włączył się przywracając ciążenie. Teraz Ross zaczął selektywne wyłączenia, jak tylko system załączył, jak należy i podał komunikaty o sprawności. Ale było już za późno. Samowolne działania na SPŻ opóźniły wykonanie polecenia wydanego przez panią porucznik. Nie było możliwości, by Ross zdołał obie te czynności wykonać w tym samym czasie. Podjął decyzję. Ruszył w ślad za Shao, który tylu dylematów nie miał i chyba nieco lepiej rozumiał na czym polega dyscyplina i posłuszeństwo hierarchii.

Chan pojawił się w miejscu „zabawy z kapitanem” w samą porę, Ross już nie. Trzecia osoba zdołała z łatwością pokierować nieco bezmyślnym kapitanem, wydającym się działać na podstawie jakiś niejasnych algorytmów lub instynktów. W końcu znaleźli się w korytarzu wejściowym, tuż przy głównej śluzie.

- Otwierać!

Mechanicznie zwolnili dźwignie zaczepów i przesunęli klamrę blokującą. Kolejny guzik otworzył gródź. Odpalili zaczepy magnetyczne swoich skafandrów, kiedy próżnia z sykiem zaczęła wysysać powietrze z odciętego korytarza.

Mr. Jones stał blisko ściany, a zaczepy magnetyczne trzymały go mocno na miejscu. Podobnie ustawił się Clarke i Chan. Przez chwilę wyglądało na to, że ich plan się nie powiedzie, że kapitan zostanie w korytarzu i że jednak zaczepy magnetyczne jego skafandra zadziałały, lecz a końcu, po nieskończenie długiej chwili, człowiek – pochodnia pomknął w pustkę. Poczuli jego żar, kiedy przeleciał obok nich, jakby brali udział w regatach gwiezdnych – gdzie załogi specjalnych pojazdów kosmicznych prowadzą ze sobą wyścigi w koronie gwiazdy. Sport ekstremalnie niebezpieczny lecz emitowany przez większość stacji holowizyjnych.

- Zamykamy! – wykrzyknęli prawie w tej samej chwili.

Ich własne rozkazy rozbrzmiały w ich uszach prawie w tej samej chwili.
Benzen zmieniła lekko kurs wprowadzają nieznaczne odchylenie AJOLOSA i po chwili ujrzała nową gwiazdę za rufą, po lewej burcie okrętu. To było to, w co przeistoczył się ich kapitan.

Kilkadziesiąt sekund później kapitan eksplodował wyrzucając w pustkę potężny ładunek niszczycielskiej energii. AJOLOS znalazł się w sferze rażenia. Kiedy rozbłysk jaskrawej energii dosięgnął korwety, przez większość załączonych mechanizmów przeszły wyładowania elektryczne rozwalając wrażliwą elektronikę, wypalając wnętrzności stalowego lewiatana, raniąc i mordując ten cud federacyjnej techniki.

* * *


KILKA MINUT, DRYFUJĄCY WRAK AJOLOSA


Dym unosił się na korytarzach, przesłaniał widoczność. Niestety, zniszczenia dotknęły tez SPŻ. Spotkali się w kokpicie, który trzeba było otworzyć mechanicznie przyświecając sobie latarkami w skafandrach.

- Sytuacja jest krytyczna – powiedziała Rowens.

Wiedziała, że nie ma sensu ich oszukiwać.

- Wszystkie systemy AJOLOSA oberwały tak, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Skanery są ślepe, systemy maskowania, podtrzymywania życia i bojowe uległy rozległym zniszczeniom. Clarke sprawdził zapasowe ogniwa.
Można je podłączyć, naprawić kilka najważniejszych dla AJOLOSA systemów. Przywrócić łączność i wezwać pomoc. Włączyć SŻ, bo za trzydzieści godzin temperatura na okręcie osiągnie ta na zewnętrz i wszyscy zamarzniemy.

Przez chwilę przez AJOLOSA przeszedł dziwny, jąkliwy odgłos, jakby okręt rozpadał się na strzępy.

Esperka odczekała chwilę nim podjęła przerwany wątek, głosem zniekształconym przez systemy komunikacyjne.

- Jedynym pocieszeniem jest fakt, że wybuch oraz korekta lotu wykonana przez Belzen mogła zmylić to, co się do nas zbliżało. Niestety, nie dowiemy się tego jeszcze przez kilka godzin. Sprawne są lądownik, sprawny jest THUNDER, Scorpionowi da się przywrócić dość szybko wszystkie parametry bojowe. Za kilkanaście godzin pracy będziemy mieli wystarczająco dużo energii, by uruchomić silniki. Nie starczy nam na skok podprzestrzenny. Ale możemy dolecieć do Perły i poszukać zapasowych części na opuszczonych kopalniach.

Plan wydawał się być dobry, gdyby nie obecność Polariańskiej jednostki na orbicie.

- Kapsuły ratunkowe? - zapytał rozsądnie ktoś z załogi.

- Sprawne. To nasza ostateczność. Na razie jeszcze o nich nie myślimy. Jeżeli wskoczymy w hibernatory, odpalimy sygnały namierzania, nie będziemy mieli na nic wpływu. Przy obecnym zagęszczeniu wrogich sygnatur istnieje zbyt duża, granicząca wręcz z pewnością szansa, że przejmą nas Polarianie. Nie wiem jak wy, ale ja nie chciałabym wpaść w macki trytonów i posłużyć im jako materiał badawczy nad ludzką fizjologią.

Miała rację. Nie mogli liczyć na to, że Polarianie przestrzegają jakichkolwiek konwencji podpisanych przez rasy zrzeszone w Federacji. Zapewne zapakowano by ich w jakieś laboratorium, przy drobinie szczęścia zabito, lub poddano wiwisekcji.

- Podsumowując. Po kilkunastu godzinach pracy uda nam się wykrzesać jakieś dziesięć, może piętnaście Jerrów (jednostek energii). Sami wiecie, że to kropla w morzu potrzeb. Gdybyśmy wypruli Thundera i zasoby energetyczne kapsuł ratunkowych może udałoby nam się uzyskać kilka dodatkowych Jerrów. Jednak wtedy pozbywamy się jedynej broni i ostatecznej szansy na przeżycie. Priorytetem dla nas jest przywrócenie SPŻ, skafandry które nosimy mają znacznie ograniczone zapasy powietrza. Starczy ich na nie więcej niż dobę. Musimy przywrócić SPŻ, i ograniczyć go do jednego, dwóch pomieszczeń. To powinno pozwolić nam przetrwać do czasu, aż przywrócimy zasilanie i zdecydujemy, o następnym ruchu.

Pokiwali smętnie głowami. Ich los zapisany był raczej w czarnych barwach i wiedzieli to doskonale. Ale byli żołnierzami Federacji. Musieli walczyć, aż do końca. To był ich obowiązek.

AJOLOS dryfował przez pustkę systemu. Ślepy, bezbronny, dogorywający.
 
Armiel jest offline  
Stary 14-12-2014, 16:03   #48
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Isaac słyszał tylko świst powietrza, które uciekało z ogromną prędkością przez otwartą śluzę. Jednak w pewnym momencie spojrzał wprost w czarną pustkę kosmosu, która przyciągała jego wzrok. Poczuł spokój, odciął się zupełnie od tego co działo się wokół. Widział tylko gwiazdy migoczące w oddali i słyszał swój oddech, który stał się wolny i miarowy. Z tego stanu zen wyciągnął go przelatujący tuż koło niego gorący humanoidalny kształt. Isaac poczuł jego temperaturę mimo, że kombinezony, które noszą są w stanie wytrzymać dość skrajne temperatury. Technik podążył wzrokiem za rozżarzoną istotą, aż stracił ją z oczu, gdy ciężka gródź opadła na dół, oddzielając ich ponownie od próżni. W tym momencie SPŻ zaczął tłoczyć powietrze do "przewietrzonego" pomieszczenia. Dało się słyszeć jego syk, gdy wydobywało się z dysz znajdujących się pod sufitem. W tym momencie coś wybuchło zaraz za statkiem. Isaac domyślił się co eksplodowało, konkretniej był to ich balast, którego się przed chwilą pozbyli. Fala uderzeniowa była tak silna, że całym statkiem zachwiało, a na dodatek niosła ze sobą potężną dawkę promieniowania elektromagnetycznego, które przetaczając się przez okręt usmażyła większość sprzętu. W momencie uderzenia oświetlenie na statku zamigotało, a finalnie zgasło. Powietrze, które dostawało się do pomieszczenia również przestało napływać, a grawitacja, której nie zdążyli jeszcze przywrócić nigdy się nie pojawiła. Isaac otrząsnął się po uderzeniu i włączył latarkę znajdującą się po prawej stronie jego hełmu. Jednak na wiele się to nie zdało, gdyż wewnątrz pomieszczenia było ciemnego dymu, który wydostawał się z wentylacji i ze ścian, w których zostały spalone przewody. Dym był silnie toksyczny, więc Isaac był wdzięczny za wbudowane filtry powietrza i zbiornik z tlenem, które znajdowały się w kombinezonie. Nie dość, że SPŻ wpompował do środka niewiele powietrza, to jeszcze zostało skażone. Idealnie.
- Wszyscy cali? -zapytał technik i odwrócił się w kierunku pozostałej dwójki, która razem z nim znajdowała się w pomieszczeniu. -Jones? Chan? - próbował znaleźć swoich towarzyszy w kłębach dymu. - Pozbyliśmy się kapitana, ale i tak na odchodne wysłał nam gorące pozdrowienia - powiedział Isaac. Inżynier spojrzał na swój holoekran, który skakał, zanikał i śnieżył. Nie był w stanie w żaden sposób podłączyć się do systemów AJOLOS'a - Jones, wracaj na mostek, zgłoś się do Rowens. Trzeba cię zbadać i zobaczyć czy drzwi cię nie pogruchotały bardziej niż ci się wydaje. Chan, chodź ze mną do maszynowni. Zobaczymy co się da zrobić, czy nasz "przyjaciel" doszczętnie zniszczył nasz statek. Jeśli ci się uda, to zamelduj Rowens co tu się stało - wydał rozkazy. Tutaj, w tej chwili, był ich bezpośrednim przełożonym.

***

W maszynowni sytuacja nie wyglądała różowo. Wszystko było zniszczone, a zapasowych ogniw zostało jedynie garstka do zasilenia kilku systemów. Isaac tego się nie spodziewał. Ogrom zniszczeń przerósł jego oczekiwania. Wiedział, że nie ma już odwrotu. Są w stanie pociągnąć kilkadziesiąt godzin, może dłużej, ale o sprawności bojowej mogli zapomnieć. Tarcze energetyczne? Ta, jasne, może jeszcze napęd nadprzestrzenny do tego? Jedyne na co mogli sobie teraz pozwolić to włączenie SPŻ. Isaac postanowił zostawić całą sprawę Rowens. Niech ona zadecyduje co jest priorytetem. Cała zastana sytuacja przygniotła inżyniera i zmieliła go psychicznie, mimo, iż nie należał do słabych.
Do Chana rzucił tylko oschłe -Wracamy- i więcej przez całą drogę na mostek się nie odezwał, pogrążony w czarnych myślach.

***


Gdy wszyscy zjawili się na mostu Isaac stał wpatrując się w pustkę. Był nieobecny myślami. Na szczęście przez jego hełm nie widać było jego twarzy i obrazu rozpaczy, który malował się na niej. To był praktycznie koniec. Mogli się utrzymać jeszcze chwilę, ale walka była próżna. Przedłuża tylko swoją agonię. Gdy Rowens zdała sytuację z całokształtu sytuacji Isaac dodał do tego jeszcze to co wiedział o maszynowni. -To... To wszystko bez sensu. Przegraliśmy, daliśmy się zniszczyć od wewnątrz. Żadni Polarianie nam nie byli potrzebni, najpierw pierdolony sabotaż, potem zwariowany kapitan, który zamienił się w żywą bombę, a teraz my, zamknięci w tej trumnie, dryfującej w martwej przestrzeni, zdani na łaskę i niełaskę wrogów. Nie ważne co zrobimy i tak zginiemy. Czy to będzie teraz czy za dobę, co to za różnica? - powiedział technik i odszedł od grupy, stanął na mostku, w okolicach okna, oparł się o barierkę i wpatrywał w pustą i martwą przestrzeń kosmosu, do której niedługo będą musieli dołączyć. Zwłaszcza z naciskiem na martwą...
 
Lomir jest offline  
Stary 14-12-2014, 18:19   #49
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
- Jest coś, czego wam nie powiedziałam a macie prawo usłyszeć - nadchodzące słowa nie były lekkie dla Ineth a jej palce nerwowo zaciskały się o oparcie fotela - Po ostatnim wyjściu z hiperskoku problem z zasilaniem nie był spowodowany usmażonym ogniwem. Wszystkie działały bez zarzutu. Prawdziwym powodem była podłożona pluskwa podpięta do żył energetycznych, którą znalazł Isaac. Ukryliśmy ten fakt przed wszystkimi, nawet przed kapitanem. Wiedziała o tym tylko nasza dwójka. Badania przeprowadzone na miejscu wykazały, że konstrukcja jest na tyle prosta by mógł zbudować je każdy obecny na tym okręcie. Poleciłam Isaacowi pozostawienie spluskwy w tym samym miejscu w stanie “przypadkowej ofiary” przepięcia podczas wymiany ogniwa. Miało nam posłużyć za wabik do przygotowanej zasadzki. Włączone logowanie dostępu do maszynowni do momentu blackoutu zarejestrowało dwa wejścia. Jedno, manualne bez ID, oraz drugie bezpośrednio przed blackoutem z ID kapitana - zakończyła zawieszając głos, wciąż ściskając fotel.

W końcu zostawiła go robiąc parę kroków na bok. Stojąc plecami do wszystkich biła się z myślami i walczyła z samą sobą. Rozdzierało ją między słusznością a ratowaniem własnych czterech liter przed paszczą sześciogłowego lwa.

- Ale to nie wszystko… Ja... - zawahała się - Ja… - zawahała się po raz kolejny na dłuższą chwilę. Poruszyła chwilę głową przeskakując wzrokiem w losowe miejsca. Wybrała ucieczkę. W końcu odchrząknęła i przezwyciężając trudności kontynuowała lekko obracając się w ich stronę z zupełnie innym tonem - Byłam w kajucie kapitana. Przed oddelegowaniem wszystkich sprawdziłam logi, wiedziałam, że nie spał. Po za powywracanymi rzeczami, z uwagi na utratę grawitacji, jego łóżko było całe zakrwawione a pościel nadpalona w paru miejscach. Jego gałki oczne były wyrwane i przyklejone do podłogi całe w jusze. Jedna ze ścian była zamazana znakami i symbolami.

Przerwała nagle. Nieoczekiwana myśl strzeliła jej do głowy. Ponownie obróciła się plecami. Usta zadrżały a oczy zrobiły się wielkie. Symbole… Wybuch...

Isaacowi oberwało się tym, co powiedziała. Musiała. Wszyscy mieli prawo wiedzieć, co się działo. Powiedziała im… prawdę. Prawdę, w którą bardzo chciała wierzyć…

…Kłamstwo! Wszystko, co mówiła było kłamstwem. Milczała o sobie. Milczała w sprawach niewygodnych dla siebie. Mijała się z prawdą, co było złe, ale nie potrafiła nad tym zapanować. Działo się to wszystko z rozpędu. Ze wszystkich stron była naciskana albo i nawet atakowana.
 
Proxy jest offline  
Stary 15-12-2014, 18:53   #50
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trafili nas, pomyślał Tony, gdy AJOLOSEM zatrzęsło, a dźwięki sygnałów alarmowych rozniosły się po całym okręcie. Tylko kto? Jakim cudem ktoś się zdołał podkraść niezauważony do korwety i wpakować im torpedę, uszkadzając maszynownię czy inne na tyle wrażliwe miejsce, że wszystko padło?
Cud, że nie trafiło na reaktor, bo wtedy nie byłoby już nikogo, kto martwiłby się problemami AJOLOSA.

Myśli myślami, ale siedzieć na tyłku nie można było. Okręt oberwał i jedynie Zapomniani Bogowie wiedzieli, jakim cudem trzyma się jeszcze kupy. A wyglądało na to, że się trzyma, bowiem trudno sądzić, by w całości ostał się jedynie hangar z Thunderem w środku.
No i w słuchawkach słychać było rozmowy pozostałych członków załogi. Jeśli oczywiście parę słów i poleceń można było nazwać rozmowami.


Myśliwiec był, jak się szybko przekonał Tony, cały. I można było ze spokojem wsiąść i odlecieć, tyle tylko, że nie bardzo byłoby do czego wrócić, a do bazy to Thunder na własną rękę nie bardzo mógłby wrócić. Skok AJOLOSEM przez hiperprzestrzeń to jedno, zaś powrót myśliwcem "na piechotę", do odległego o lata świetlne domu to coś całkiem innego.
Zanim jednak podejmie jakieś desperackie kroki, jak na przykład samotny lot na Perłę, trzeba było się zorientować, na czym stoją.

Był w trakcie sprawdzania stanu magazynu, gdy w słuchawkach rozległ się głos Ineth, wzywającej wszystkich na mostek.


Idąc przez zadymiony korytarz czuł, jak korweta trzeszczy i zdaje się rozłazić we wszystkich szwach. W pozbawionym powietrza hangarze tego się aż tak nie odczuwało i przez moment Tony pożałował, że nie może zostać kabinie Thundera i poczekać na polecenie "startuj". Miał zgoła irracjonalne uczucie, że tam byłby bezpieczniejszy, niż poza hangarem.


Lista uszkodzeń zwalała z nóg. A żeby było ciekawiej - Rowens plotła jakieś bzdury o symbolach i tajemniczych znakach w kabinie kapitana, zaś Isaac... Ten chyba całkowicie się załamał i zamiast zabrać się za myślenie mruczał tylko o nieuchronnej śmierci.
Jak tak, to od razu wyjdź bez skafandra przez najbliższą śluzę, pomyślał niechętnie. Ale nic nie powiedział. Wolał nawet nie myśleć o tym, jak zareagowałaby p.o. kapitana, jej esperowatość Rowens.

Taaa... Miał wrażenie, że powinien jakoś pocieszyć technika, podnieść go na duchu, ale nie przychodziło mu nic do głowy. Prócz solidnego kopniaka w zadek. Czego, ze względu na skafander, Isaac zapewne by specjalnie nie odczuł. Chyba ze byłby to kopniak mentalny, ale do tego bardziej nadawała się Ineth. Albo Frida. Ta by pewnie była jeszcze lepsza w te klocki.


W ramach oszczędności można było odciąć większość pomieszczeń, wsadzić kogoś do kapsuły ratunkowej i zahibernować. Parę innych pomysłów też by się znalazło. Takich na bardzo czarną godzinę. Ale jeśli chodzi o naprawy, to nie da się ukryć, że Tony lepiej znał się na Thunderze, którego mógłby rozebrać na kawałki i złożyć, niż na bebechach korwety.

- W wolnej chwili mogę sprawdzić, jak wygląda AJOLOS z zewnątrz - zaproponował. - Jeśli mamy gdzieś lecieć, to powinniśmy być w jednym kawałku, bez większych dziur.

- A tak, wracając do kapitańskiej kajuty, co to były za znaki i symbole? - spytał.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172