Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2014, 11:25   #21
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Tura 5

Kerok siedział na swym tronie. Dziób miał oparty na szponach prawej ręki, gdyż dłonią lewej masował obolałe miejsca po niedawnych wydarzeniach. Był wściekły. ~ Jak oni mogą tak sobie ze mną pogrywać?! ~ zadał sobie pytanie w duchu. Wtedy odezwał się ból w brzuchu i pojawiły się wspomnienia po ostatniej "audiencji". Kerok byłby pewnie dalej rozważał co należy w tej sprawie uczynić, kiedy to do sali tronowej weszli strażnicy informując, że wrócił zwiad. Skinieniem pazura nakazał ich wpuścić. Gdy tylko ci weszli nakazał im opowiedzieć co znaleźli. Wtedy ci zaczęli, że napotkali jakieś pasmo górskie, więc dalszy zwiad był niemożliwy. Dodali do tego jeszcze, że na jednym ze szczytów widzieli jakiś ołtarz, który wydawał im się znajomy.

Kerok rozważał przez chwilę ich słowa, po czym nakazał ich dobrze wyposażyć do wspinaczki górskiej. Władca wiedział, że jeśli coś się już robi to porządnie. Nie można przecież ignorować takich rzeczy. Przez właśnie takie błahostki poprzedni Kerok stracił swoją władzę. Gdy zwiadowcy wyszli nakazał przyprowadzić do siebie dwudziestkę myśliwych. Gdy ci się już stawili na wezwanie Kerok doń przemówił.

- Zostajecie wysłani na zachód w celu zwiadu. Trzeba nam poznać okoliczne tereny. Zostaniecie wyposażeni i przygotowani do drogi - skończył, po czym odprawił ich gestem.

Lot, czy dwa potem Kerok postanowił, że trzeba wysłać jeszcze jedną grupę w stronę tego pasma górskiego. Kamień mógł się okazać cennym surowcem, a może uda się tam znaleźć coś jeszcze pożyteczniejszego. Nakazał więc, by stawiło się na audiencji kilku Takako, budowniczych, rzemieślników oraz mały oddział wojowników. Gdy wszyscy już stawili się na wezwanie Kerok ogłosił im, że wysyła ich z ważną misją w stronę odkrytego pasma górskiego. Ich zadaniem ma być zbadanie tamtejszych surowców. Chodzi przede wszystkim o to, czy da się tamten kamień, albo i inne minerały jeśli tam będą, wykorzystać w jakiś sposób. Gdy grupa badawcza została już o wszystkim poinformowana wyszła z sali tronowej, a Kerok zastanawiał się co też to przyniesie.

Bardzo ciekawą sprawą było wynalezienie nowego rodzaju broni. Przyznać trzeba, że dawało to wspaniałe możliwości na przyszłość. Nie chcąc marnować cennego czasu zaczęto produkować nowe uzbrojenie, a żołnierze mają rozpocząć trening i ćwiczenia z jego wykorzystaniem. Po kilku lotach stwierdził Kerok, że dobrym rozwiązaniem będzie jeśli wojownicy w skórach będą walczyć przede wszystkim za pomocą tej broni. Są oni bowiem bardzo mobilni. To nie wszystko odnośnie łuku, gdyż Kerok postanowił, że trzeba sprawdzić jak będzie się ta broń spisywała w polowaniach. Nakazał więc wyposażyć w łuki pewną część myśliwych. Pozostało tylko czekać na rezultaty prób. Jeśli bowiem okażą się tak owocne jak sądzi Kerok, łuk zostanie wprowadzony jako podstawowa broń łowiecka.

Kerok w zamian za to, że kapłani wykazali się tak znaczącą inicjatywą i stworzyli tak wspaniałą broń jaką jest łuk, wynagrodził ich tym, że nie musieli już rozpowszechniać plotek o rzekomej boskości Keroka(przyniosło mu to więcej nieprzyjemności niż korzyści). Zamiast tego jednak wezwał ich do studiowania opowieści i legend w poszukiwaniu czegoś co może przed Kenku otworzyć jakieś nowe możliwości. Kerokowi chodziło przede wszystkim o coś niesamowitego. Wszystko to było spowodowane tym, że od jakiegoś czasu Kerok zaczął miewać dziwne sny, gdzie to nieznany mu Kenku potrafi unieść głaz kilkakrotnie większy od niego, a potem ciska nim w obserwującego go władcę. W zamian za tą pracę postanowił wynagrodzić ich zwiększonymi przydziałami jedzenia(trochę), lecz umowa milczenia nadal miała być zachowana pod groźbą wiadomej kary.

Pewnego lotu Kerok znów był świadkiem tego jak ktoś z Bractwa wylewa swoje pomyje na biedny lud. Zastanowił się trochę nad tym, lecz sam jeszcze do końca nie wiedział co ma o tym sądzić. Jakiś czas potem postanowił wysłać jeszcze jedną, małą, grupę zwiadowczą ku pasmu górskiemu w poszukiwaniu jakiegoś strumienia, czy źródła wody.

Jedną z ważniejszych informacji jaka dotarła do pospólstwa było to, że Organizacja Czarnego Szponu miała zostać rozwiązana. Wszystko bowiem było spowodowane tym, że nie zdało to egzaminu w taki sposób na jaki liczył Kerok.

Z czasem Kerok podjął decyzję, że musi zacząć działać jeśli chce umocnić swoją pozycję i zdobyć wpływy. Zaczął od tego, że wysłał kilku zaufanych Kenku do lasu, by zdobyli drewno drzewa zwanego cisem. Materiał z tego drzewa bowiem był trujący, lecz nie zamierzał go palić pod domami przywódców Bractwa, gdyż to nie miałoby żadnego sensu. Zamiast tego nakazał zaufanemu rzemieślnikowi wykonać z niego kielichy ozdobione na boku ryciną okręgu. Dodatkowo miał jeszcze wykonać jeden kielich(taki sam jak tamte), lecz z dębiny i ozdobić go dwoma okręgami.


Pierwsza część planu jak na razie została wykonana bezbłędnie. Przyszła pora na drugą część, która już była trudniejsza. Nakazał on bowiem, by odszukano jakiegoś ambitnego młodzika w Bractwie, a następnie wezwano go przed jego oblicze, gdyż Kerok miałby dla niego pewną propozycję.

Gdy ten przybył Kerok rozpoczął:
- Witaj. Jak już zostało ci przekazane mam pewną propozycję. Co byś powiedział na współpracę? Ty chcesz wznieść się wyżej w hierarchii, a ja mogę ci w tym pomóc. W zamian wyświadczyłbyś mi przysługę czy dwie, co ty na to?
Przyzwany młodzieniec skłonił się nisko i wyrzekł głosem niepokojącą pewnym swego.
- Witaj, o Keroku, najjaśniejszy władca Kenku, wybrańcu Kektaka! Twa propozycja jest dla mnie prawdziwym zaszczytem, nie pojmuję jednak, na czym owe przysługi miałyby polegać i w jakiż to sposób Wasza Wysokość miałby mi pomóc - na koniec uśmiechnął się tajemniczo.
Kerok słuchał w skupieniu. Przez chwilę miał ochotę zdzielić tego lizusa w dziób, lecz opanował się. Po chwili odkrakał spokojnie:
- Przysługi te nie byłyby niczym skomplikowanym. Ot przygotowanie skromnej uczty, czy zgromadzenia Bractwa. W zamian jestem gotów przydzielić ci część żołnierzy do ochrony. Wiadomo przecież jakie to mamy obecnie niebezpieczne czasy. To tylko przykład. Jestem gotów zrobić coś więcej, lecz wtedy przysługa będzie większa. Ponawiam pytanie: Co ty na to?
Głupkowaty uśmiech nie schodził z dzioba ambitnego młodzieniaszka.
- Zgadzam się! W całej rozciągłości zgadzam się z Waszą Wysokością! Jestem w stanie spełnić wasze żądania, panie! Powiedzcież tylko gdzie, jak i kiedy, a będę gotów!
-Skoro tak, to proponuję zacząć od zaraz. Chciałbym, abyś zorganizował spotkanie Bractwa. Spotkanie ma się odbyć w moim pałacu, za cztery loty. Chodzi głownie o zorganizowanie stołów i krzeseł, a także choćby skromnego poczęstunku. Jestem gotów również sfinansować część przedsięwzięcia, lecz o tym, że wychodzi to z mojej inicjatywy ma nie być mowy w żadnym razie. Po tym spotkaniu zajmiemy się twoją karierą.-
- Plan twój jeden ma mankament, mój panie. Otóż wątpię, by moje zaproszenie przyjęło choć kilku wyższych przywódcy Bractwa. Siłą rzeczy zatem ty musisz oficjalnie spotkanie zorganizować, ja zaś powinienem zająć się tylko częścią hm… bezpośrednią.
-Zdałeś test. Widzę, że dokonałem trafnego wyboru. Ciekaw byłem, jak zareagujesz na tą przysługę i widzę, że masz rozum. W takim względzie powierzę ci prawdziwe zadanie. Otóż na dzień przed spotkaniem Bractwa masz podłożyć ogień w domu jego z mniejszych przywódców Bractwa.
- Jak sobie Wasza Wysokość życzy… - odrzekł spokojnie i wciąż zgięty wpół zaczął cofać się w kierunku drzwi.

Jak do tej pory wszystko szło dobrze, lecz dla asekuracji nakazał swoim zaufanym ludziom, że tuż przed tym jak ma się dokonać podpalenie mają spacyfikować tego młodzika i zabić na miejscu. Potem miano ogłosić próbę zamachu na życie jednego z przywódców Bractwa. Tak to się właśnie układało w umyśle Keroka, lecz jakież było jego niedowierzanie, gdy okazało się, że ten młodzik go zdradził! Nie podpalił nic, a wręcz pewnie wszystko wykrakał! Gdy władca to słyszał chwycił się za dziób. Jakiż jest głupi! Mimo wszystko nie mógł się wycofać ze swoich postanowień. Sprawy zabrnęły za daleko. Trzeba działać puki można.

Lot potem odbyło się zebranie Bractwa Czarnego Dzioba. Odbywało się ono w sali tronowej Keroka, gdzie ustawiono dużą ławę, a na niej drewniane kielichy, a każdy z nich był ozdobiony ryciną okręgu, a tylko kielich Keroka był ozdobiony dwoma. Poza kielichami było oczywiście jedzenie. Upieczone rogacze, różne wypieki i kilka innych potraw. Nie było żadnych krzeseł, czy nawet zydli. Wśród Kenku bowiem zawsze ucztuje się na stojąco. Kerok stał na jednym końcu ławy, a wokół zgromadzili się przedstawiciele Bractwa. Ktoś coś tam skubnął, lecz nikt nie kwapił się jakoś do jedzenia. Władca był spięty. Postanowił więc dłużej nie zwlekać. Trochę śmiałości dawało mu to, że dookoła była jego straż przyboczna.
-Zwołałem zebranie, gdyż mam pewne obwieszczenie dla waszych uszu. Po długich rozmyślaniach doszedłem do wniosku, że poprzednie me decyzje były nie na miejscu. Jestem gotów zmniejszyć ograniczenia, które zostały nałożone na Bractwo, na was, dotyczące wpływów i wojowników. Jestem również gotów ustąpić z prawem o dziedziczności władzy Keroka, lecz na przedyskutowanie tego jest jeszcze czas. Teraz wznieśmy toast za owocną współpracę! - zakrakał Kerok, po czym chwycił swój kielich, gdzie jeden z jego najwierniejszych kompanów nalał świeżej wody. W pozostałych kielichach również znalazła się ta woda. Pozostali nie wiedzieli tylko, że z cisowego drewna trujące olejki przechodzą do tej wody. Pozostało mieć nadzieję, że wszystko się powiedzie.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 16-12-2014 o 19:19.
Zormar jest offline