Słowa Grega coraz mniej podobały się Johnowi. Przyłącz się do nas, a będziesz mógł się najeść do syta i od czasu do czasu zgwałcić jakąś kobietę. Świetnie. No a wszystkie te dobra pod jednym warunkiem - że Greg nie odstrzeli od ręki tego, który wziął go do niewoli.
- To brzmi bardzo ciekawie - powiedział. Ciekawie, ale to nie znaczyło, że mu się to podoba.
Opinia, jaką John miał o swym niedobrowolnym towarzyszu wędrówki, oscylowała koło zera. I zdecydowanie, gdy Greg wspomniał o tych, co się narazili właśnie żywym truposzom, spadła dużo, dużo poniżej wspomnianej wcześniej, okrąglutkiej liczby. Tylko prawdziwy sukinsyn mógł życzyć źle innym ludziom i Johna wcale nie cieszyło nieszczęście innych.
- Droga bez zombie to dobra rzecz - przytaknął. - Im mniej przed nami, tym lepiej.
Może i Greg miał rację i ci "inni" odciagnęli zombie, bo żaden nie pojawił się na drodze wędrującej wśród ciemności nocy pary. Co w najmniejszym stopniu nie zwiększyło zaufania Johna do przewodnika. I z tego też powodu nieco nieufnie odniósł się do przedstawionej pod koniec wędrówki propozycji.
- Nie, nie - podziękował uprzejmie. - Jednak znasz drogę lepiej, niż ja. |