Kobieta w średnim wieku stojąc przed jednym z kontenerów ewidentnie starała się wyglądać na bardzo zajętą. Jednakże sierżant marines miał oko do rozpoznawania właśnie takich osób.
-
Dzień dobry – skinął głową na przywitanie – [
B]Jeremiasz Anders[/b], służby ochrony. Potrzebna jest pani pomoc.- Niemal niewidoczne spięcie kobiety umknęło uwadze żołnierza.
-
Jest potrzebna pani pomoc.
- Oczywiście. O co chodzi?
- Musimy wykopać kilka dołów.
- A w jakim celu?
- Na latryny... Anders pracował razem z innymi, najpierw kopiąc doły, potem mocując elementy wspornikowe i nośne, a ostatecznie ściany i oświetlenie. Widział dobrze że kilkoro z kolonistów nie lubi go przez fakt udziału w takiej pracy, ale póki co nic nie śmierdziało. Tak jak tłumaczył młodemu chłopakowi.
-
Najlepiej jest kopać latryny. Wtedy jeszcze nie śmierdzi i robota w miarę czysta. Gorzej z zasypywaniem. Ale wtedy bierzesz dobrą chustkę na twarz i sypiesz.
Po upływie całego dnia udało się postawić w środku obozu zespół dużych szaletów, osłoniętych częściami paneli z kontenerów, następnego dnia wykończyli osłony oraz podłączyli system oświetlenia. Dzięki naleganiu Andersa oświetlenie obejmowało także wnętrze szaletu.
-
Żeby wiedzieć czy coś żywego tam się dostało – odpowiadał na zdziwione pytania.
-
No to nie musimy już polegać na toaletach w habitatach. Trzeba tylko ostrzec Kevina że latryny się już nie przesuną.
Dzień 4
Kolejny dzień minął
Jeremiaszowi dość szybko. Powołując się na zezwolenie gubernatora próbował otrzymać
dane z sekcji Archibalda, ale zarówno Kora jak i Shinji chodzili przepracowani i poddenerwowani. Zaproponował pomoc jednej z pielęgniarek i cały dzień spędził w ambulatorium.
Wieczorem udało mu się zabrać wymęczoną pielęgniarkę na kolację z opiekanej racji wojskowej i przekonać (przy okazji odganiając wścibskiego drona
Kevina), aby
pokazała mu Archibalda i wyniki sekcji. Potwierdziły się jego przypuszczenia, chłopak zginął za sprawą potężnego psionika. Przez cały dzień pytał także o
Kze'taha.
Dni 5-7
Widząc ze personel ambulatorium ma mnóstwo pracy,
Anders poświęcił około połowę czasu na pomoc w ambulatorium. Lekarzem nie był ale jego siła i podstawowe przeszkolenie czyniły z niego w sumie dobrą namiastkę pielęgniarza.
W południa zaczął zbierać grupy osadników, którzy wyglądali na nieprzygotowanych do życia poza miastem i robić pogadanki/ wykłady starając się przekazać im choć trochę wiedzy z zakresu survivalu czy tego jak odróżnić drapieżnika od roślinożercy.
Podobnie wieczorami, dla chętnych zaproponował naukę obchodzenia się z bronią i walki wręcz, choć frekwencja na tych ,,
Andersowych pogadankach” nie powalała, przynajmniej póki co, to jednak kilka osób przychodziło. Miał nadzieję że uda mu się namówić innych m.in.
Miltona aby podjęli się ról instruktorów w swoich dziedzinach. Nadal poszukiwał śladów pobytu
Kze'taha w obozie, lub świadków którzy mogli go widzieć.
Dzień 8
Strzały
Kevina wyrwały
Andersa z zamyślenia. Początkowo z lekkim rozbawieniem obserwował zajście, a w duchu uśmiał się nieźle z pomysłu Mela aby handlować z tymi stworami, ale sytuacja prędko zaczęła robić się poważna. Gdy Fireant ruszał,
Anders wystrzelił w biegnącego stwora.