Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2014, 17:53   #142
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Dzień 1

Dość głośne przekeleństwa Kevina niosły się po terenie całego obozu. Nocny sabotażysta nie próżnował, a ładunki które podłożył, całkowicie unieruchomiły prom. Anders nie pozwolił sobie jednak na odprężenie. Razem z Karlem, byłym oficerem floty oraz Eve, ocalałą mechanik z Nadziei, przez cały dzień przeczesywali obóz, centymetr po centymetrze. W trakcie poszukiwań, Jeremiasz nabrał szacunku dla starszego oficera. Był systematyczny, dokładny, opanowany.
~Widocznie u nich oficerowie awansują za zasługi~ skonkludował ex-marine wspominając swoje nieudane egzaminy oficerskie. Wszystko szło tam dobrze dopóki komisja nie zaczęła patrzeć na miejsce urodzenia.


Eve... no cóż przynajmniej słuchała co się do niej mówi. Jeremiasz widział iż była zadowolona mogąc wypełniać polecenia, zwłaszcza takie które mogły oszczędzić jej konieczności grzebania w ładunkach wybuchowych.
- Słuchaj Eve, w razie gdybyś coś zobaczyła to przede wszystkim nie dotykaj. Natychmiast zawołaj mnie i komandora -nie mógł powstrzymać się przed nadaniem Karlowi tego przezwiska - Odejdź na bezpieczną odległość i zawracaj ludzi, którzy będą chcieli podejść.
- Tak jest sir.- niższa o głowę od Andersa kobieta zdawała się nie pamiętać iż był on jedynie sierżantem.
Pan mówił że jest saperem? Da pan radę rozbroić ładunki, jeśli jakieś znajdziemy?
- Miałem szkolenie saperskie – Jeremiasz postanowił nie tłumaczyć, że było ono po pierwsze krótkie, a po drugie skupiało się raczej na zakładaniu ładunków, a rozbrajaniu tych najprostszych.
- Nic się nie martw, Eve. Nie sądzę abyśmy coś znaleźli, tamte ładunki eksplodowały w ściśle określonym czasie. Nie były ustawione jako pułapki. Gdyby ten gnój miał ich więcej, sądzę że już by wybuchły. Po prostu musimy być ostrożni. – puścił oko i klepnął ją lekko w ramię.
Odpowiedzią był lekki uśmiech na zmęczonej twarzy.
Gdy rozdzielili się Anders mruknął do siebie
- To będzie długi dzień...

Dzień 2-3

~Oto kolejny wspaniały dzień ku chwale Korpusu i Cesarza~ tak zwykle kazał im krzyczeć starszy sierżant Thorne gdy jego marines w kolejnym obozie musieli od nowa kopać latryny. Bo oczywiście Przenośne Jednostki Higieniczne były zawsze na miejscu, ale czasami miewały awarie, a ludzie nie mogli rozłazić się po krzakach...

Na szczęście w zestawie narzędzi znajdowały się łopaty i saperki więc przynajmniej w kwestii sprzętowej wszystko wyglądało nieźle. Natomiast sprawa personelu... no cóż, tu trzeba przyznać iż łatwiej byłoby znaleźć wodę na pustyni niż kolonistów chętnych do kopania. Razem z Murrurem opracowali kilka planów pozyskania siły roboczej, ale plan akcji ,,kto nie kopał ten nie będzie miał ciepłej wody” został odrzucony. Podobnie jak ,,kto kopał ten będzie miał dostęp do ciepłej wody jako pierwszy” czy ,,kto kopał ten zdobędzie Punkty Dobrego Kolonisty”. W końcu zastosowali znaną Jeremiaszowi metodę ,,łapanki”.



Młody człowiek snuł się po obozie próbując jakoś odnaleźć się w sytuacji.
- Witaj – usłyszał za sobą odwracając się – gubernator kolonii wyznaczył cię do pomocy w zadaniu HIG1.
- Zaraz, kto? W czym? – młody musiał zadrzeć głowę aby spojrzeć w twarz Andersa, jednak po chwili trzymał już w rękach łopatę.
- Idziemy kopać. Nie przejmuj się, szybko pójdzie. Robiłem to już wiele razy...



Kobieta w średnim wieku stojąc przed jednym z kontenerów ewidentnie starała się wyglądać na bardzo zajętą. Jednakże sierżant marines miał oko do rozpoznawania właśnie takich osób.
- Dzień dobry – skinął głową na przywitanie – [B]Jeremiasz Anders[/b], służby ochrony. Potrzebna jest pani pomoc.- Niemal niewidoczne spięcie kobiety umknęło uwadze żołnierza.
-Jest potrzebna pani pomoc.
- Oczywiście. O co chodzi?
- Musimy wykopać kilka dołów.
- A w jakim celu?
- Na latryny...


Anders pracował razem z innymi, najpierw kopiąc doły, potem mocując elementy wspornikowe i nośne, a ostatecznie ściany i oświetlenie. Widział dobrze że kilkoro z kolonistów nie lubi go przez fakt udziału w takiej pracy, ale póki co nic nie śmierdziało. Tak jak tłumaczył młodemu chłopakowi.
- Najlepiej jest kopać latryny. Wtedy jeszcze nie śmierdzi i robota w miarę czysta. Gorzej z zasypywaniem. Ale wtedy bierzesz dobrą chustkę na twarz i sypiesz.

Po upływie całego dnia udało się postawić w środku obozu zespół dużych szaletów, osłoniętych częściami paneli z kontenerów, następnego dnia wykończyli osłony oraz podłączyli system oświetlenia. Dzięki naleganiu Andersa oświetlenie obejmowało także wnętrze szaletu.
- Żeby wiedzieć czy coś żywego tam się dostało – odpowiadał na zdziwione pytania.
-No to nie musimy już polegać na toaletach w habitatach. Trzeba tylko ostrzec Kevina że latryny się już nie przesuną.

Dzień 4

Kolejny dzień minął Jeremiaszowi dość szybko. Powołując się na zezwolenie gubernatora próbował otrzymać dane z sekcji Archibalda, ale zarówno Kora jak i Shinji chodzili przepracowani i poddenerwowani. Zaproponował pomoc jednej z pielęgniarek i cały dzień spędził w ambulatorium.
Wieczorem udało mu się zabrać wymęczoną pielęgniarkę na kolację z opiekanej racji wojskowej i przekonać (przy okazji odganiając wścibskiego drona Kevina), aby pokazała mu Archibalda i wyniki sekcji. Potwierdziły się jego przypuszczenia, chłopak zginął za sprawą potężnego psionika. Przez cały dzień pytał także o Kze'taha.

Dni 5-7

Widząc ze personel ambulatorium ma mnóstwo pracy, Anders poświęcił około połowę czasu na pomoc w ambulatorium. Lekarzem nie był ale jego siła i podstawowe przeszkolenie czyniły z niego w sumie dobrą namiastkę pielęgniarza.

W południa zaczął zbierać grupy osadników, którzy wyglądali na nieprzygotowanych do życia poza miastem i robić pogadanki/ wykłady starając się przekazać im choć trochę wiedzy z zakresu survivalu czy tego jak odróżnić drapieżnika od roślinożercy.
Podobnie wieczorami, dla chętnych zaproponował naukę obchodzenia się z bronią i walki wręcz, choć frekwencja na tych ,,Andersowych pogadankach” nie powalała, przynajmniej póki co, to jednak kilka osób przychodziło. Miał nadzieję że uda mu się namówić innych m.in. Miltona aby podjęli się ról instruktorów w swoich dziedzinach. Nadal poszukiwał śladów pobytu Kze'taha w obozie, lub świadków którzy mogli go widzieć.

Dzień 8

Strzały Kevina wyrwały Andersa z zamyślenia. Początkowo z lekkim rozbawieniem obserwował zajście, a w duchu uśmiał się nieźle z pomysłu Mela aby handlować z tymi stworami, ale sytuacja prędko zaczęła robić się poważna. Gdy Fireant ruszał, Anders wystrzelił w biegnącego stwora.
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 16-12-2014 o 17:57.
Prince_Iktorn jest offline