Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2014, 00:37   #32
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Gdy tylko powrócili do seraju Akbar odciągnął Dżamilę w ustronne miejsce.
- Robota jest prosta, można wyciągnąć sporo złota. Właściciel karawany czegoś się boi...
- Co to za szopka z ta kradzioną księgą?
- przerwał jej Akbar.
- A to... nic wielkiego tamta dwójka mi pomogła, ale sprawa się rypła. - Zarzuciła mu ramiona na szyję, muskając ustami jego ucho kontynuowała - Na szczęście Przeznaczenie nade mną czuwa i zjawiłeś się w porę mój kochany.
Taktyka rozpraszająca Dżamili odniosła skutek, przez dłuższą chwilę...
- A wracając do księgi, skoro wysłali za wami pościg to nie taka błaha sprawa. Musze znać sprawę by cię ochronić.
- Cieszę się, że martwisz się o mnie jednak wiesz, że umiem o siebie zadbać. A jak chcesz mnie chronić, to ruszaj ze mną i tą karawaną, a nie z tą dziwną bandą do której dołączyłeś.
- Nie zmieniaj tematu, kobieto! Pytałem o księgę. Mam zapytać tamta dwójkę?
- Skoro mówię, że to nie istotne, to nie istotne
. - Dżamila wzięła się pod boki - Może kiedyś przy ognisku i po butelce wina opowiem ci co i jak. A jak chcesz się znowu pokłócić, to proszę bardzo. Leć do tych swoich nowych przyjaciół i zapytaj co i jak. Nigdy mnie nie szanowałeś. Zawsze były sprawy ważniejsze ode mnie.
- I jeszcze zacznij ryczeć. - Odparł Akbar i oskarżycielsko wskazał palcem - Jak ja mówiłem, że tamte kobiety były nie istotne to kto drążył temat? A gdzie szacunek i zaufanie do męża!
- I to jeszcze pewnie moja wina. No ładnie. Widzę, że te kilka tygodni samotności niczego cię nie nauczyło. No chyba, że szukałeś pocieszania znowu w ramionach jakieś lafiryndy. Myślałam, że coś do ciebie dotarło i w końcu przemyślałeś swoje zachowanie. Gdy widziałam cię, jak gnasz mi na ratunek - pomyślałam - o bogowie, dzięki wam. Wrócił mój kochany Akbar. Teraz jednak widzę, że nic a nic się nie zmieniło. To koniec mój drogi. Jutro ruszam w al-badi do Harsam. Nie próbuj mnie zatrzymywać, ani jechać za mną. Pocieszenia szukaj u tej pstrokatej bandy do której się przyłączyłeś. Żegnaj.
- U ciebie na pewno nie znajdę pocieszenia. Żegnaj
. - Obrócił się na piecie powiewając burnusem i ruszył do reszty kompanii.
 
Mike jest offline