Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-12-2014, 12:07   #31
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Aria pokornie dreptała za "bratem" - najpierw do Czarnego Lwa, potem meczetu i biblioteki. Dzięki Yatowi dowiedzieli się gdzie można nabyć leczące specjały, toteż mogła zająć się ranami swoimi i brata. Początkowo była oszołomiona nagłym atakiem i wybuchem, jaki spowodowała, lecz wyglądało na to jakby wszyscy niespecjalnie się tym przejęli. Ot, dzień jak codzień... Nie! Ona nie chciała takich dni i marzyła... wierzyła, że będzie ich coraz mniej. Niestety póki co nie zanosiło się na to. Adil, zupełnie niezrażony porzuceniem go przez Janosa ponownie podążał za drużyną, a Aria drżała ze strachu, że niewidzialne demony zaatakują raz jeszcze. Tak się nie stało, a wizyta w meczecie zaowocowała nawet pewną nadzieją na poprawę stanu żebraka. Tyle dobrego...

Grupa rozważała też różne oferty zarobku, jednak wydawało się, że co jedna to gorsza. Bieganie po mieście za złodziejami? Byli obcy, więc ich szanse wyglądały marnie, aczkolwiek jeśli chcieliby się tu osiedlić to znajomości w wysokich kupieckich kręgach były by im bardzo na rękę. Na pewno pomogłoby to w znalezieniu pracy czy dobrego terminu dla Janosa.

Zlecenie znalezione przez Dżamilę? "Po moim trupie!" - spojrzenie czarodziejki rzucone Janosowi było aż nazbyt wymowne. Zresztą nawet jej mąż nie wydawał się zachwycony, więc o czym tu w ogóle rozmawiać?

Najbardziej podobała się Arii perspektywa powrotu do Lisów Pustyni, a w dalszej perspektywie może poszukiwania grobowca... Zadanie tyleż niejasne co pobudzające wyobraźnię i - co tu dużo mówić - po prostu romantyczne, a bliżej nieokreślone niebezpieczeństwa odwleczone w czasie.

Dla dziewczynki najważniejsze było jednak, by brat określił się wobec swojej "misji", jaką odkrył gdy pojawili się w Zakharze, i którą najwyraźniej ponownie zaczął drążyć. Miała nadzieję, że gdy wreszcie wrócą wieczorem do seraju będą mieli okazję i siłę by o tym porozmawiać.
 
Sayane jest offline  
Stary 17-12-2014, 00:37   #32
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Gdy tylko powrócili do seraju Akbar odciągnął Dżamilę w ustronne miejsce.
- Robota jest prosta, można wyciągnąć sporo złota. Właściciel karawany czegoś się boi...
- Co to za szopka z ta kradzioną księgą?
- przerwał jej Akbar.
- A to... nic wielkiego tamta dwójka mi pomogła, ale sprawa się rypła. - Zarzuciła mu ramiona na szyję, muskając ustami jego ucho kontynuowała - Na szczęście Przeznaczenie nade mną czuwa i zjawiłeś się w porę mój kochany.
Taktyka rozpraszająca Dżamili odniosła skutek, przez dłuższą chwilę...
- A wracając do księgi, skoro wysłali za wami pościg to nie taka błaha sprawa. Musze znać sprawę by cię ochronić.
- Cieszę się, że martwisz się o mnie jednak wiesz, że umiem o siebie zadbać. A jak chcesz mnie chronić, to ruszaj ze mną i tą karawaną, a nie z tą dziwną bandą do której dołączyłeś.
- Nie zmieniaj tematu, kobieto! Pytałem o księgę. Mam zapytać tamta dwójkę?
- Skoro mówię, że to nie istotne, to nie istotne
. - Dżamila wzięła się pod boki - Może kiedyś przy ognisku i po butelce wina opowiem ci co i jak. A jak chcesz się znowu pokłócić, to proszę bardzo. Leć do tych swoich nowych przyjaciół i zapytaj co i jak. Nigdy mnie nie szanowałeś. Zawsze były sprawy ważniejsze ode mnie.
- I jeszcze zacznij ryczeć. - Odparł Akbar i oskarżycielsko wskazał palcem - Jak ja mówiłem, że tamte kobiety były nie istotne to kto drążył temat? A gdzie szacunek i zaufanie do męża!
- I to jeszcze pewnie moja wina. No ładnie. Widzę, że te kilka tygodni samotności niczego cię nie nauczyło. No chyba, że szukałeś pocieszania znowu w ramionach jakieś lafiryndy. Myślałam, że coś do ciebie dotarło i w końcu przemyślałeś swoje zachowanie. Gdy widziałam cię, jak gnasz mi na ratunek - pomyślałam - o bogowie, dzięki wam. Wrócił mój kochany Akbar. Teraz jednak widzę, że nic a nic się nie zmieniło. To koniec mój drogi. Jutro ruszam w al-badi do Harsam. Nie próbuj mnie zatrzymywać, ani jechać za mną. Pocieszenia szukaj u tej pstrokatej bandy do której się przyłączyłeś. Żegnaj.
- U ciebie na pewno nie znajdę pocieszenia. Żegnaj
. - Obrócił się na piecie powiewając burnusem i ruszył do reszty kompanii.
 
Mike jest offline  
Stary 17-12-2014, 18:22   #33
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
ROZMOWA Z MĘDRCEM

Yat wysunął się przed szereg i z wyrazami najszczerszego szacunku, ukłonił się przed mędrcem. Jego wygląd i sposób w jaki wyrażał swe myśli, przypominał mu jego mistrza. A towarzystwo drugiego mistyka, zapewne o wiele mądrzejszego i doświadczonego, onieśmielało Yata. Po chwili przemówił, starannie dobierając słowa, tak by nie wywrzeć na nim złego wrażenia.
- O czcigodny mędrcze, niechaj Wielcy Bogowie czuwają nad tobą, a Przeznaczenie błogosławi twe ścieżki. Radzi jesteśmy, że zechciałeś poświęcić nam swój czas. Wszyscy pragniemy zgłębić tajemnicę drogi, na którą zaprowadziło nas Przeznaczenie. Jestem przekonany, że ceramiczny dysk i jego pochodzenie mogą mieć znaczący wpływ na losy wielu mieszkańców tego miasta. Gdy, nie dalej jak dwa dni temu, spotkaliśmy Adila, przemówiła do nas istota w nim zamieszkująca. Rzekła wtedy: „Przebudźcie się, przebudźcie się mieszkańcy Muluk. Otwórzcie swe oczy ludzie Zakhary. Oto dziewięcioramienna gwiazda spadła na ziemię. Gwiazda przebudziła drzemiącego lwa przyszłości, a jego ryk otworzył bramy Tadabbur na oścież” – ponownie przeszły go ciarki na brzmienie tych słów. Po krótkiej przerwie kontynuował. – Pragnęlibyśmy poznać znaczenie owej przepowiedni, i dowiedzieć się czym jest Tadabbur, dziewięcioramienna gwiazda, oraz lew przyszłości. Być może ty, o łaskawy mistyku, odsłonisz przed nami fragment tajemnicy, lub wskażesz ścieżkę do jej rozwikłania.
- Wielka pokora i roztropność przez ciebie przemawia, młody człowieku - odparł Amin na słowa Yat - Zaiste wielka to cnota, tym bardziej zważywszy na twój wiek. Niezbadane są wyroki Przeznaczenia, ale pokorni i oświeceni ludzie potrafią rozpoznać znaki i poddać się jego woli. Nie ma wątpliwości, że ów tajemniczy dysk nie znalazł się w waszych rękach przypadkiem. Podobnie, jak nie było przypadku w waszym spotkaniu z tym młodym złodziejaszkiem. Skoro serce mówi ci, że to jest twoja droga, podążaj nią bez wahania, a los ci będzie sprzyjał. Niestety nie mogę wam nic radzić, gdyż każdy z was musi samodzielnie podjąć decyzję, co należy robić. Moja wiedza też nie na wiele się tu zda. Przez całe moje życie badałem i zgłębiałem inne zagadnienia. Wiem tylko tyle, że znaki jakie zapisane są na tym dysku wskazują, że może on pochodzić z królestwa Nog. Królestwa, które zaginęło przed wiekami i niewiele o nim wiadomo. Władali nim potężni czarownicy, zwani geomantami. Ja niestety nie wiem nic więcej na ten temat. Tajemnicza przepowiednia na pewno zawiera jakieś wskazówki, ale trudno je rozszyfrować.
- Wybacz mistrzu - odezwał się jeden z chłopców siedzących u stóp mistyka - że się wtrącam, ale słyszałem od pewnego sha’ir, że jakiś miesiąc temu miało miejsce dziwne wydarzenie. Ponoć na niebie pojawiło się dziewieć spadających gwiazd. Ów sha’ir mówił mi, że to na pewno zły znak i że wkrótce nadejdzie jakiś kataklizm.Ponoć bogowie mają w ten sposób ukarać Muluk za to, że odeszło od świętych nauk Dawczyni Wiedzy i Wielkiego Boga Zanna.
- Twe świątobliwe słowa pokrzepiają mą duszę, roztropny ojcze – głos Yata nabrał ponownie spokojnego i opanowanego wydźwięku. – Przeraża mnie myśl, iż Muluk mogło popaść w niełaskę Bogów. Jeżeli przewidywania owego Sha’ira są prawdziwe i dysk ma z tym coś wspólnego, to być może Przeznaczenie daje nam szansę by zapobiec tragedii, której nadejście zwiastowały gwiazdy. Jednak artefaktu pożądają także mroczne siły. Wczoraj zostaliśmy zaatakowani przez niewidzialne bestie. Po rozproszeniu ich niewidzialnego całunu okazały się to przeźroczystymi o istotami o gadzich głowach i ptasich szponach. Mówiły w dziwnym, niezrozumiałym dla nas, języku. Za wszelką cenę chciały wejść w posiadanie dysku. Udało nam się ich przepędzić, jednak zapewne nie zaprzestaną swych prób. Nikt z nas nie miał wcześniej do czynienia z tymi bestiami, może ty, łaskawy panie, mogłeś słyszałeś o nich wcześniej.
- Niewidzialne bestie - mistyk zamyślił się na chwilę - jeżeli twój opis jest precyzyjny, to wszystko wskazuje na to, że mieliście do czynienia z Niewidzialnymi Prześladowcami. To podstępne i bardzo złośliwe demony żywiołu powietrza. Bardzo często są na usługach czarowników i to ich polecenia wykonują. Bestie te są bardzo uparte i nie spoczną dopóki nie wykonają powierzonego im zadania. Nic ich od tego nie odwiedzie. Jedynie czarownik, który wydał rozkaz może go cofnąć. Jeżeli to faktycznie byli oni, to możecie być pewni, że zaatakują ponownie.
- Na co wrażliwe są takie bestie, o roztropny? - zagadnął Janos, nasłuchujący do tej pory z boku.
- Obawiam się, że bardzo trudno jest je unicestwić. - mistyk zamyślił się na chwilę - W naszym świecie zwykła broń je rani i odbiera energię, ale nie zabija. Gdy tylko poziom energii jest zbyt mały, aby utrzymały się one w naszym świecie, wracają na swój macierzysty plan. Tylko będąc tam można je zabić. Być może sha’ir, któremu służy dżin powietrza potrafiłby powiedzieć coś więcej, ale nie jestem pewien, czy nawet potężny dżin byłby w stanie unicestwić je w naszym świecie.
- Czy można wytropić osobę która je przyzwała? - półsmok drążył, w końcu nikt nie powiedział że trzeba się ograniczać do obrony. Co więcej, bierne czekanie nie leżało w jego naturze.
- Być może - odparł filozoficznie mistyk - o to jednak należy pytać znawców w arkanach magii. Mnie ta sztuka jest obca.
- To zdarzenie… te dziewięć spadających gwiazd, gdzie miało mieć miejsce? - półsmok spojrzał na chłopca.
- Ja… ja - zająknął się chłopak - to w sumie do końca nie wiem. Ja tylko o tym słyszałem. Ten sha’ir, co mi to mówił często bywa w obserwatorium. Uczeni tam pracujący też zapewne będą w stanie więcej powiedzieć na ten temat.
- Znakomicie, młodzieńcze, a zdradź mi jeszcze jak zwie się ten sha’ir - Janos uśmiechnął się do chłopca.
- Ależ oczywiście, czcigodny panie. Pytaj o Hassima al-Hudara - odparł chłopak.
- Czy w bibliotece mogą znajdować się jakieś księgi na temat królestwa Nog, szlachetny mędrcze? –zapytał Yat. - Być może to tam znajdziemy odpowiedzi na nasze pytania i dowiemy się, co wspólnego mają ze sobą ceramiczny dysk, dziewięcioramienna gwiazda, starożytne królestwo i te nikczemne bestie.
- Biblioteka w Muluk, to jedna z najwspanialszych budowli w mieście, jeśli nie w całej Zakharze. W jej zbiorach znajduje się tysiące ksiąg, woluminów i zwojów. Większość dotyczy historii miasta, ale kto wie może znajdzie się też gdzieś wzmianka o zaginionym królestwie Nog.
- Tysiące... - mruknął Lazarides w zamyśleniu. - Zbiór nie do ogarnięcia, nie bez lat na to. Ale zapewne można skorzystać z mądrości kogoś kto orientowałby się gdzie szukać tego czym bylibyśmy zainteresowani, czcigodny mędrcze?
- Niewątpliwie bibliotekarze będą służyć wam pomocą, ale i tak ciężka i żmudna praca was nie ominie. Jednak pokora i pracowitość to wielkie cnoty. Bogowie i Przeznaczenie zawsze sprzyjają ludziom, którzy są nimi naznaczeni. Myślę, że uda wam się coś znaleźć. Jednak czy to, co znajdziecie pomoże wam rozwikłać zagadkę, tego dysku, to już nie jest takie pewne. Informacje o zaginionych królestwach są skąpe i pełno w nich błędów i niewiarygodnych mitów.
- Serdecznie dziękujmy za twą nieocenioną pomoc, o czcigodny panie – powiedział Yat kłaniając się nisko. - Czas nagli, a tajemnica dysku musi zostać rozwiązana przed zstąpieniem boskiego gniewu. Być może nie pozostało nam wiele czasu. Niech Przeznaczenie i Bogowie Zakhary obdarzą Cię dobrem i łaską, o wielki mędrcze, i was drodzy adepci świętych nauk.
Mistyk po raz ostatni ukłonił się w geście pożegnania i udał się w stronę biblioteki.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 17-12-2014, 18:26   #34
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
W BIBLIOTECE

Janos i Aria zgodnie z radą Amina udali się na tyły meczetu, gdzie mieściła się słynna w całej Zakharze, biblioteka, duma i chluba Muluk.

Do biblioteki prowadziły szerokie schody wykonane z białego kamienia. Po lewej i prawej stronie ustawione były posągi największych mędrców i osobistości Muluk. Po przekroczeniu dużych dębowych drzwi, które ozdobione były zgodnie z zakhariańską modą piękną kaligrafią ujrzeli wnętrze. W przedsionku jakiś gnom rozmawiał z wysokim i niezwykle chudym mężczyzną, który bez wątpienia był sha’irem, gdyż na jego ramieniu siedział niewielki grubasek o błękitnej skórze. Półsmok i czarodziejka bez trudu już rozpoznali, że to dżin powietrza. A w gnomie Janos poznał Omara bin Yussufa, głównego bibliotekarza. Znawcę i wielkiego wielbiciela historii Muluk, jak i całej Zakhary.

Nie po raz pierwszy Lazarides zdumiał się na widok przedstawiciela nie-ludzkiej rasy swobodnie gawędzącego z człowiekiem i wyglądającego na osobę zdecydowanie na swoim miejscu. Zakhara, w przeciwieństwie do Północy, naprawdę była krainą w której różne rasy żyły nie obok siebie, ale ze sobą. Popatrzył przez chwilę na Arię; niejednokrotnie zwrócili na to uwagę w czasie wieczornych rozmów. Pochodząc z miasta z którego przed rządami Zhentarimów uciekła cała krasnoludzka populacja, i mając w pamięci zwyczaje ludów Północy nadal nie wydawało im się to do końca naturalne.

Byli jednak w stanie zaakceptować to. Tak samo teraz zamiast rozważać ten widoczek świadczący o tolerancji i odmienności zwyczajów Zakhary, półsmok cierpliwie i z szacunkiem czekał aż sha’ir i bibliotekarz zakończą rozmowę - o księgach, z tego co wyłowił czujnym słuchem unikając przy tym wrażenia że nadmiernie interesuje się dyskusją. Jego cierpliwości pomagało to że wewnątrz solidnych murów mniej obawiał się niewidzialnych asasynów, ściąganych ku medalionowi Adila. Zażartował raz i drugi z Arii, dopytując się kiedy posiądzie tutejszą szlachetną sztukę czytania i pisania “na odwrót”. Zaryzykował takie żarty, bowiem oboje rozmawiali posługując się językiem auran.

Widząc że sha’ir ukłonił się uprzejmie gnomowi Janos niespiesznie podszedł do gnoma i ukłonił się z szacunkiem.
- Wielkie to szczęście natknąć się na ciebie, czcigodny panie - powiedział z uśmiechem - i wielki dla mnie zaszczyt poznać twoją osobę. Jestem Janos Lazarides, a to moja towarzyszka, Aria Airbender. Szukałem osoby biegłej w starożytnej historii Zakhary i lepiej trafić nie mogłem, jeśli oczywiście, panie, zechcesz poświęcić mi chwilę czasu.
Gnom spojrzał ze zdziwieniem na półsmoka i jego towarzyszkę, ale zgodnie ze zwyczajem ukłonił się nisko i z kurtuazją kiwnął dłonią.
- Bądź pozdrowiony, szanowny ajami - odparł na powitanie gnom. Ku zdziewniu Janosa byl nader oszczędny w słowach. - W czym mogę ci służyć moją skromną osobą?
Lazarides mimo wszystko jego słowa wziął za dobrą monetę.
- Poszukuję wiedzy o swych przodkach - powiedział z powagą i uniósł szponiastą dłoń, szczęknął pazurami o siebie. - Pochodzę z krainy położonej daleko na północ od Zakhary, gdzie niestety o taką wiedzę nader trudno…
Gnom z szeroko otwartymi oczami słuchał słów Janosa.
- Wybacz szanowny, ajami, ale o ile dobrze wnioskuje sądząc po twoim wyglądzie, szukasz wiedzy o stworach, które nie występują w naszej oświeconej krainie.
- Oczywiście - zgodził się chłopak. - Nawet na północy takie stworzenia nie występują powszechnie. Nie zdążyłem dodać że szukam jakichkolwiek śladów, prędzej z przeszłości niż teraźniejszości, raczej historii i legend, jeśli takie uchowały się w tej pięknej krainie. Gdzież lepiej zacząć poszukiwania od tego wspaniałego centrum oświecenia? - wyciągnął dłoń w głąb biblioteki.

Bibliotekarz popatrzył spod przymrużonych powiek na półsmoka. Dłuższą chwilę trwało nim zabrał głos.
- Wydaje mi się szanowny ajami, że muszę zawieść twoje nadzieję. W naszej oświeconej krainie występuje i swoją ojczynę ma wiele różnych dziwnych stworzeń, wiele potworów, ba nawet wiele demonów i upiorów, które nie raz mimo wszechobecnej opieki bogów uprzykrzają życie zwykłym ludziom. Przyznam jednak szczerze, że mimo iż przeczytałem i usłyszałem wiele legend i opowieści z przeszłości, ale nigdy, przenigdy nie słyszałem żadnej, która mówiłaby o istotach, które mogłyby być twoimi przodkami. Dragony, tak? Tak się chyba nazywają owe przedziwne stwory, zgadza się? Pozwól panie, że zapytam dlaczego szukasz śladów swych przodków w tak dalekich i egzotycznych stronach. Ktoś cię chyba wprowadził w błąd.
- Smoki - wyjaśnił cierpliwie i z uśmiechem Lazarides. Uśmiechał się, choć trudno mu było pojąć jakim sposobem główny bibliotekarz miałby nie natknąć się nawet na wzmiankę o stworach, które - choć nieczęsto spotykane - nie były takie znowu mityczne. - Przybyłem do Zakhary wioząc cenną ikonę stąd pochodzącą, teraz zaś korzystam z okazji by zaznajomić się z kulturą tej pięknej krainy, jej zwyczajami… Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji, czcigodny panie. Tak samo jak nie szukać przy okazji własnych korzeni.
- Szanowny ajami, zapewniam cię, że to zwykła strata czas. Smokhi nie występują w naszej oświeconej krainie i z tego, co wiem nigdy nie występowały. Lepiej szukaj w swoich rodzinnych stronach. Skoro tam się począłeś, to tam zapewne będą ślady twoich przodków.
Janos przybrał odpowiednio poważny wyraz twarzy i pokiwał głową.
- Trudno - rzekł z cieniem zawodu w głosie, choć zanotował w pamięci że bibliotekarz wręcz odsyłał go z Zakhary. To również o czymś mówiło - Dziękuję ci, panie, chociaż za te słowa. Ale, ale, czy wiadomo ci chociaż coś na temat…

Nim półsmok zdążył zapytać o bramy Tadabbur poczuł mocne ukucie w sercu. Już kilka razy w czasie podróży po Zakharze doznał takiego uczucia. Za każdy razem odzywał się w ten sposób smoczy bóg. Janos w swojej głowie usłyszał jedno słowo. “Mesanth”. Mocne smocze imię.
Czy to znak, że o to powinien zapytać, czy może tego szukać na własną rękę? Trudno było ocenić, ale smoczy bóg rzadko kiedy dawał jednoznaczne znaki. Chłopak skrzywił się i oparł ciężko o ścianę, odetchnął parę razy. Dało mu to kilka chwil na zastanowienie.
- Wybacz, czcigodny bibliotekarzu - podniósł wreszcie głowę, uśmiechnął się blado i położył dłoń na ramieniu imć Omara, poklepał go raz i drugi. - Czasami tak się dzieje gdy kłamstwo rozlega się gdzieś w okolicy - rozejrzał się w jedną i drugą stronę, jakby szukając zuchwalca.

Gnom przeraził się nie na żarty. Cofnął się gwałtownie o kilka kroków i splunął pod nogi półsmoka i wykonał jakiś dynamiczny gest dłońmi - Wynoś się stąd siło nieczysta, niech bogowie spuszczą na ciebie tysiąckrotną zarazę, a pustynny wiatr niech zmyli twe kroki i obyś nigdy nie znalazł prawdy o swym rodzie, a twe potomstwo, by gniło w męczarniach po wsze czasy. Wynoś się, przeklęty gadzi synu.

Janos ruszył ku gnomowi.
- To było nieuprzejme, bibliotekarzu - wycedził, czując jak krew zaczyna się w nim gotować. - Przyszedłem zadać pytanie - grzecznie - a ty klątwy na mnie rzucasz?
- Wynoś się powtarzam! - krzyknął gnom - Bo wezwę straże! Won plugawy gadzi synu.

Półsmok uśmiechnął się do bibliotekarza, dając mu sposobność do obejrzenia imponującego uzębienia. Potem odwrócił się i wraz z Arią wyszedł z biblioteki. Krew w nim buzowała, a gniew smoczego bóstwa przepełniał mu serce. O ile wcześniej wchodził do biblioteki nie wiążąc z nią zbyt wielkich nadziei i emocji, to teraz nie miał zamiaru łatwo odpuścić.

Stanął przed biblioteką i popatrzył posępnie na budowlę. Głos Adila, jakieś zadane przez niego pytanie, przywróciły mu świadomość.
- Drogi Adilu - uśmiechnął się teraz do przewodnika. - Czy wiesz gdzie mieszka czcigodny Omar bin Yussuf...?
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 17-12-2014 o 18:28.
Romulus jest offline  
Stary 18-12-2014, 08:20   #35
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
W BIBLIOTECE II

Do biblioteki udał się też Yat, którego niezmiernie zainteresowały dzieje i wszelkie wzmianki o zaginionym królestwie Nog. Przez całą drogę analizował informacje o nadciągającym kataklizmie, które bardzo nim wstrząsnęły, ale również w pewien sposób uspokoił. Teraz dobrze wiedział, że w dalszym ciągu idzie właściwą drogą, błogosławioną przez Przeznaczenie. Myśli o zbłądzeniu i hańbie, jaką mógłby okryć mistrza dręczyły go od dawna. Dzisiejszej nocy znów wzniesie modły dziękczynne do Przeznaczenia, albowiem stoi właśnie u progu wielkiej biblioteki, gdzie w stertach tysięcy ksiąg i pergaminów znajduje się historia ludzi Zakhary i wszechpotężnej mocy, która kierowała nimi przez setki tysięcy lat. Być może, gdy jego czasy przeminą, również znajdzie się w jednej z zawartych tam opowieści. Teraz jednak nie było czasu o tym myśleć, gdyż brzemię, które niesie na swych barkach, może wykorzystać każdą chwilę jego nieuwagi, by zniweczyć jego starania.

W przedsionku minął się z półsmokiem i jego towarzyszką, którzy zaczynali właśnie rozmowę z jakimś gnomem. Yat udał się do dużego mahoniowego biurka przy którym siedział młody mężczyzna, choć równie dobrze można by było powiedzieć chłopak. Na widok mistyka chłopak odłożył tabliczę i rysik, wstał i ukłonił się nisko.

- Witaj czcigodny panie - rzekł prawie, że falsetem - w czym ci mogę pomóc?

Widząc młodzieńca, Yat odwzajemnił ukłon i bez zbędnej korowody, przeszedł do meritum.

-Witaj bracie. Zwą mnie Yat ibn Yusuf i przybyłem tu w poszukiwaniu starych ksiąg na temat pradawnego księstwa Nog. Czy byłbyś w stanie mi w tym pomóc?

Młodzieniec uśmiechnąl się, słysząc, że może być pomocny.
- Proszę za mną, panie - powiedział i ruszył w głąb biblioteki. Podróż między regałami ze zwojami i kodeksami uzmysłowiła naocznie mistykowi, jak wiele ludzi żyło przed nim, jak wiele osiągnęli i jak wiele wydarzeń miało miejsce. Regały ciągnęły się niemal w nieskończoność, a przynajmniej tak się wydawało ibn Yusufowi, który znaczną cześć życia spędził na pustyni.
W końcu młodzieniec zatrzymał się w odległy rogu sali i wyciągnął kilka grubych woluminów i położył je na niewilkim biurku, które ustawione było tuż obok regału.
- Myślę, że w tym księgach powinieneś znaleść panie odpowiedzi na pytania, które cię dręczą. Temat, który cię interesuje panie nie należy do popularnych. Te pogańskie królestwa odeszły w niepamięć i niewiele o nich wiadomo. Mało kto się tym zajmuje i zagłębia w ich przeszłość.
Teraz cię panie opuszczę, gdyż być może ktoś inny potrzebuje mojej pomocy. Gdybym był ci jeszcze potrzebny, to wiesz, gdzie mnie szukać.
Chłopak wrócił do swojego biurka przy głównym wejśniu, a Yat z lubością zagłębił się w księgi, które zostały wybrane dla niego.

Po kilku godzinach lektury, Yat wiedział więcej o zaginionym królestwie Nog. Nadal jednak była to wiedza szczątkowa i bardzo mglista.

Historia zaginionych królestw Nog i Kadar
Mędrcy i badacze przeszłości są niemal pewnie, że przed wiekami wzdłuż rzeki Nogaro istniały dwie potężne cywilizacje, dwa królestwa Nog i Kadar. Wielu uważa, że tak naprawdę było to jedno państwo, które rozciągnięte było na przestrzeni setek mil i stąd pojawiają się różnice pomiędzy kulturami. Istnieją jednak dowody i ślady, że w tym rejonie istniały jeszcze cztery inne kultury. Historia Nog i Kadar jest bardzo zawiła. Wydaje się, że kilka dynastii rządziło na tym terenie w tym samym czasie. Bardzo możliwe, że prowadziły one ze sobą krwawe wojny.
Dowody wskazują, że królestwo Kadar jest starsze. Założone ponad tysiąc lat temu przez despotycznych magów zwanych Geomantami. Zostali oni obaleni przez pierwszych oświeconych, którzy roznosili po świecie przesłanie Dawczyni Wiedzy.
W tym samym czasie, a być może krótko po, tereny te przejęła dynastia wojowników i założyła królestwo, bądź też królestwa Nog. Wyznawali oni wielu bogów, którzy w większości odeszli w zapomnienie. Łączył ich za to wspólny język Nog. W wielu miejscach do dzisiaj można znaleźć posągi, kamienne stele i inne pozostałości po dawnych kultach.
Prawdodpodobnie przyczyną upadku królestw był ostry konflikt pomiędzy wyznawcami różnych religii i ich kapłanami, a pierwszymi oświeconymi, którzy chcieli wyznawać własnych bogów. Istnieje też teoria, że bogowie oświeconych stworzyli dżiny, aby ukarać pychę i okrucieństwo władców tych królestw.
Bardziej prawdopodobne jest jednak, że do upadku królestw przyczyniły się korupcja, chciwość władców i rosnąca potęga państw na zachodzie. Tylko kilka z dawnych kultów przetrwało do dzisiejszego dnia. Jednak nie cieszą się one tak dużą popularnością, jak w przeszłości.

Geomanci byli najpotężniejszą organizacją magów, która stąpała po ziemiach Zakhary. Dzięki połączeni magii i kapłańskich objawień byli w stanie nie tylko przewidywać przyszłość, ale także z pomocą zaklęć kształtować ziemię, czy wywoływać jej wstrząsy.
Na szczęście dzisiaj ich zaklęcia odeszły w niepamięć i nikt nie jest w stanie ich odszyfrować, ani użyć. Jednak ich talizmany i geoglify nadal posiadają swoję straszną moc. Można je znaleźć niemal na całym terenie przyległym do rzeki Nog.
Najwyższą władzę w królestwie posiadała Rada Dziewięciu. W jej skład wchodzili najpotężniejsi magowie, a każdy z nich przyjmował inny tytuł i władał inna dziedziną.


O samym Tadabbur, Yat znalazł bardzo skąpe informacje. Ponoć Tadabbur, znaczy tyle co przezorność. Ponoć istniała twierdza o takiej nazwie.

Gdy Yat skończył czytać na zewnątrz była już czarna noc.
Pochłonięty przez starodawne księgi, mistyk nie zwracał uwagi na upływ czasu. Ostrożnie zamknął księgę i odłożył ją na właściwe miejsce. Pomimo tak skąpych informacji, jakie udało mu się wydobyć, wcale nie wyglądał na niezadowolonego. Z każdym krokiem, bowiem zbliżał się do upragnionego celu.

Wychodząc jeszcze raz złożył ukłon bibliotekarzowi i wręczył mu jednego dinara w ramach podzięki za pomoc. Następnie wolnym krokiem, ruszył w stronę „Czarnego Lwa”. Bacznie obserwował ulicę, którymi się poruszał i starając się przy tym wybierać te, które były najbardziej zaludnione. Modlił się do Przeznaczenia, aby nie zesłało mu tego wieczora kolejnej przeszkody.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 18-12-2014 o 08:22.
Hazard jest offline  
Stary 18-12-2014, 15:41   #36
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
DRUGI WIECZÓR W CZARNYM LWIE

Tym razem nie było nawet mowy o obrażaniu się i spaniu osobno. Aria i Janos zajęli ten sam pokoik w którym spędzili ostatnią noc - zarówno by być blisko siebie, jak i po to by trzymać się z dala od Adila, dysku i jego przekleństwa. Tu mogli się wreszcie odprężyć. Odrobinę.


Odprężyć, wyleczyć rany i porozmawiać, bo po dzisiejszym dniu naprawdę mieli o czym. Janos starannie wycierał się po kąpieli, równie starannie odwracając przy tym wzrok od Arii odzianej jedynie w nowo nabytą, piękną bieliznę z doskonałej muluckiej bawełny Gdy rozważył całą rzecz na spokojnie, zdał sobie sprawę że trzynaście lat to wcale dobry wiek by dziewczyna… cóż, lubiła przebywać z kimś komu na niej zależy. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Po eksplozji cały był obolały, ogromne siniaki widoczne były nawet na jego twardej, grubej skórze. Do tego był przyzwyczajony, bardziej irytowała go sprawa gnomiego bibliotekarza i teraz nieświadomie napinał mięśnie, walcząc z wściekłością i żądzą wyrwania pokurczowi gardła. Aria mogła go uważać za poczciwego, z czego nie raz kpiła, ale grożenie mu naprawdę nie było dobrym sposobem na długie życie.

Wreszcie zdusił furię i usiadł obok “siostrzyczki”. Ostrożnie położył dłoń na jej ramieniu.
- Dobrze się czujesz? - szepnął z czułością.
- Nie - burknęła, choć nowiutka miękka koszula nocna mimo wszystko poprawiła jej humor. Trochę. Troszeczkę. Ciut-ciut. - Znów nas ktoś chce zabić… Czemu my zawsze mamy kłopoty?! - jęknęła, spoglądając w złote oczy smoka.

Chłopak opuścił dłoń i milczał. Aria była zbyt inteligentna by puste zapewnienia mogły jej zamydlić oczy, a sam Janos nie lubił takiej próżnej gadaniny.
- Przykro mi, kruszynko - powiedział wreszcie. - Ale zmierzymy się i z tym, poradziliśmy sobie wcześniej to i teraz damy sobie radę. Jeżeli zechcesz to odłączymy się od Yata, Adila i kto tam jeszcze z nimi podąży.
Odruchowo spojrzał na leżący nieopodal miecz, choć jego własny arsenał naturalnych broni był wystarczająco śmiercionośny.
- Przecież mu obiecałeś pomoc…
- Jesteś dla mnie ważniejsza. Nie zaryzykuję twojego bezpieczeństwa tylko po to by pomóc złodziejaszkowi który ucierpiał przez własną chciwość. Wystarczy, że sami nadstawiamy karku by mieć za co przeżyć.
- To co zamierzasz teraz robić? Z góry uprzedzam, że nie mam zamiaru podejmować pracy znalezionej przez Dżamilę. Jej umiejętność oceny sytuacji jest bardziej niż wątpliwa - Aria stanowczo założyła ręce na piersiach. - Może poszukasz pracy jako terminator w jakimś zakładzie - jubilerskim, albo zdobniczym...? Przecież marzysz o jakimś prawdziwym fachu.

Zaskoczony Janos nerwowo postukał pazurami o udo i poruszył skrzydłami.
- Te pieniądze bardzo by nam się przydały - mruknął, przyglądając się minie czarodziejki. Odezwał się ponownie, tyle że już w smoczej mowie:
- Hmm… Ario, dzisiaj w bibliotece… znowu poczułem dotyk Stwórcy. Jak bardzo bym nie chciał osiąść i zająć się rzemiosłem, to z radością przyjąłem zaszczyt służenia Mu i wypełniania zadań jakie mi zlecił. W moich myślach pojawiło się smocze imię - Mesanth - i czuję że powinienem drążyć dalej, tak samo jak szukać sposobu by krzewić wiarę we Władcę Bogów. Tylko że też uświadomiłem sobie coś co nie daje mi spokoju...

Aria podchodziła do wizji Janosa z dużym dystansem. Nie to, że nie wierzyła w objawienia, czy nawet w poczytalność brata, o nie! Po prostu nie bardzo wiedziała jak się do tego odnieść. W domu nikt nie był przesadnie religijny, a wiara ojca była bardziej na pokaz niż z potrzeby serca. Zresztą dogmaty boga morderców i oszustów nie przemawiały Arii do przekonania. Poza tym odkąd wkroczyli do Zakhary Stwórca Smoków zajmował lwią część myśli Janosa i Aria była zwyczajnie zazdrosna. A pomijając wszystko - zła. Na boga oczywiście, nie na brata. Jak chłopak siedział przez lata pod ziemią żywiąc się prawie niczym i wykrwawiając z nieustannie odnawiających się ran, to bóg miał go w nosie. Wystarczyło jednak, że przed Janosem stanęła szansa na normalne życie - i proszę! Już się musiał wtrącić! Niedoczekanie jego!
Niestety dziewczynce ciężko było polemizować z nasilającym się poczuciem misji Janosa, a do tego przerażały ją fizyczne objawy boskiej mocy. Co będzie, jeśli boga zdenerwuje nieposłuszeństwo Janosa i zwyczajnie go zabije? A może…
- Co takiego? Że może to nie bóg odzywa się do ciebie a demon, jak w przypadku Adila? - spytała z drżeniem w głosie. Do tej pory nie rozważali takiej opcji, ale też wcześniej nie mieli do czynienia z demonami i opętaniem, które najwyraźniej było charakterystyczne dla tutejszych pustynnych terenów.
Chłopak skrzywił się, choć mógł zrozumieć dylematy “siostrzyczki”. Tylko że Aria nie słyszała głosu Io, nie czuła Jego palca dotykającego duszy i serca półsmoka, nie była świadkiem Jego potęgi gdy Stwórca Smoków objawił mu się po raz pierwszy. Nie, jej zmartwienie miało dużo bardziej przyziemne korzenie. Nie żeby Janos tego nie cenił. To że komuś na nim zależało, że martwił się i dbał o niego było cudem nie mniejszym niż boskie objawienie.
- To nie to - powiedział cicho i otoczył dziewczynę ramieniem. - Uświadomiłem sobie co powrót smoków do Zakhary może oznaczać dla zwykłych ludzi. Nawet te smoki które legendy określają mianem “dobrych” są łase na skarby, jeśli nie na władzę. A te “złe”? Co jeden czerwony smok z jego ognistym oddechem mógłby uczynić z takim miastem jak Muluk? Właśnie to mnie martwi - Io dba tylko o własne dzieci. A ja nie chcę rozlewu krwi i krzywdy nomadów czy miejskiego ludu…
Westchnął.
- Zastanawiam się jak jedno z drugim pogodzić.
- Jakoś nie zauważyłam, żeby o ciebie dbał gdy przez lata głodowałeś sam w lochu - mruknęła Aria wtulając się ostrożnie między kolce. Janos zapomniał się i pocałował ją w czoło. Odkaszlnął ze zmieszaniem.
- Ja to postrzegam trochę inaczej - powiedział pospiesznie. - Jakim cudem przetrwałbym - mały dzieciak - przy zdrowych zmysłach kilkuletnie uwięzienie, w samotności, nie widząc niczego poza ścianami i kratą? - sięgnął ku medalionowi zawieszonemu na szyi grubej niczym pień drzewa. - Gdyby nie ty i wiara w Stwórcę, którą nawet nie pamiętam kto mi wpoił w dzieciństwie, nie przeżyłbym. Zwariowałbym i ojciec by się mnie ostatecznie pozbył. Ale dzięki temu że czekałem na każdą twoją następną wizytę i miałem się do kogo modlić, jakoś przetrwałem.
Aria uważała to za nieco naciąganą teorię, ale nie polemizowała. W końcu to Janos wiedział lepiej jak wyglądało jego życie w lochach pod rezydencją. Tyczasem półsmok machnął ręką.
- Zaczynam paplać jak tutejsze zwariowane brudasy z ich gadką o Przeznaczeniu - rzucił lżejszym tonem.
- Nie mogą być tacy brudni, skoro mają takie wielkie wanny. Boli cię gardło? - spytała unosząc głowę i wyciągnęła rękę by dotknąć czoła Janosa.
- Nie, wszystko w porządku - szybko zapewnił. - Może właśnie tak wielkie wanny są im potrzebne… - powiedział z uśmieszkiem. - Wszak umyć się można i w miednicy. Ślicznie wyglądasz w tej koszulce - dodał już bez ironii w głosie, przyglądając się z boku.
- Dziękuję - rozpromieniła się dziewczynka, odciągając nieco materiał od ciała by kolejny raz przyjrzeć się koronce wykańczającej ramiączka i dekolt. - Ale to nadal zbytek - napomniała go surowo, choć w oczach nadal błyskały jej radosne ogniki. - A’propos mycia, to wypadałoby ci wyszorować plecy i skrzydła. Ten piach fatalnie na nie wpływa - zdegustowana pokręciła głową.
Janos w skupieniu przyglądał się wzorowi na dywanie i bardzo, ale to bardzo pilnował się by nie zerkać na bieliznę Arii.
- Hmm, tego… no… od czasu do czasu… po prostu chciałem żebyś miała coś ładnego i już. Nie roztrząsajmy tego, proszę. Pomożesz mi jutro z nimi? - sięgnął ku jednemu ze skrzydeł. Aria miała sporo racji - zarówno z tym jak bardzo problematyczna była higiena przy takim “wyposażeniu”, jak i z wpływem na błoniaste skrzydła pustynnych upałów i brudu.
- Mhm…. A wracając do jutra - chcesz jeszcze wrócić do biblioteki? Słyszałam jak pytałeś tego gnoma o smoki - Aria w tym czasie buszowała między regałami, więc rozmowę słyszała piąte przez dziesiąte.- Tak w ogóle to zastanawiałam się… Ile głów ma Io? To znaczy… może przepowiednia Adila dotyczy smoków właśnie? Spadające gwiazdy jako pojawiające się spowrotem w Zakharze smoki, które ty musisz odnaleźć. Tak jak tego... Mesantha? Jak myślisz? W końcu dla Zakharczyków to byłaby katastrofa, tak jak mówiłeś, więc mogą postrzegać tę przepowiednię negatywnie...

Janos zamarł i z wytrzeszczonymi oczyma spoglądał na “siostrzyczkę”, wręcz nie wierząc własnym uszom.
- O… tym… nie… pomyślałem - wykrztusił wreszcie i potrząsnął głową jak bokser po zainkasowaniu silnego ciosu. - Nie, nie, nie, to niemożliwe, przecież przypadkiem się na niego natknęliśmy...
- Może to… Przeznaczenie? - przesadnie tajemniczym głosem zasugerowała czarodziejka.
Zawarczał na nią.
- Zaraz cię wytarmoszę za warkocze, młódko - rzucił i zaszczękał pazurami o pazur, ale słowa Arii dały mu do myślenia. - Pójdziesz ze mą do obserwatorium? - dodał po chwili, uświadamiając sobie że wpatruje się w nogi czarodziejki.
- A mam wyjście? - westchnęła nieco teatralnie dziewczynka i szturchnęła półsmoka. - A jak chcesz mnie wytargać za warkocze, to najpierw mi je spleć! - odrzuciła z twarzy falujący kosmyk, nadal wilgotny po kąpieli.
- Wezmę cię pod pachę i zaniosę jak tobołek - zgodził się Janos. W pewnych sprawach trzeba być spolegliwym.
- Przynieś grzebień, jesteś młodsza to możesz pomęczyć nogi i po niego polecieć - dodał lekko, z braterską złośliwością w głosie.
- Też się namęczę - prychnęła, ale oderwała się od brata i zrobiła dwa kroki ku stolikowi, na którym leżały przybory toaletowe. - A co do latania to coś dawno nie ćwiczyłeś - rzuciła z przyganą, wracając i siadając przed półsmokiem. Od czasu uwolnienia z rezydencji Aria dopingowała Janosa w próbach latania, święcie wierząc (chyba bardziej niż on sam), że kiedyś mu się uda wznieść w powietrze i zmuszając go do ćwiczeń przy każdej nadarzającej się okazji.
- W mieście nie dam rady ćwiczyć - chłopak wzruszył ramionami - wystarczy że na ulicach gapią się jak na dziwoląga. Nie ruszaj się - ostrzegł jak zwykle nim dotknął włosów dziewczynki, zebrał je i zaczął rozczesywać. To była prawdziwa przyjemność, zwłaszcza że mógł napatrzyć się na to jak pięknie nowa koszulka prezentuje się na Arii. Naraz przerwał ostrożne manipulacje grzebieniem.
- A ty? Czego chcesz, kruszynko? - zapytał opierając czoło o wilgotne włosy “siostrzyczki”.
- Hm… - Aria przechyliła się nieco w tył. - Chciałabym chyba wrócić do Lisów Pustyni. Przez ten czas trochę odzwyczaiłam się od miast; no i szejk wydawał się dobrym, uczciwym człowiekiem… Choć nieco naiwnym. Czułam się tam bezpiecznie. Ciekawe, czy udało mu się znaleźć morderców swojej córki - dziewczynka posmutniała nieco przypomniawszy sobie o nieszczęściu szejka. Kismet nie kismet, bolało go pewnie tak samo. - Poza tym ciekawa jestem legendy o tym sha’irze… jak-mu-tam-było i ukrytym skarbie. Moglibyśmy wyruszyć na poszukiwania wraz z Lisami Pustyni, a potem… już nigdy nie musielibyśmy chwytać się byle jakich prac, by móc związać koniec z końcem… - rozmarzyła się.
Janos zamarł przy słowach o sha’irze. Potem cofnął się i wrócił do czesania.
- Jesteś pewna że próba odnalezienia tych skarbów nie grozi jeszcze większym niebezpieczeństwem niż kłopoty Adila? - zapytał łagodnie - pielęgnacja włosów siostry zawsze go wprawiała w dobry nastrój. - Pal sześć to w jaki sposób są zabezpieczone… Pytanie czy one w ogóle istnieją i czym są?
- Głównie jaskinią wściekłych dżinów, jak sądzę - wzruszyła ramionami Aria, po czym westchnęła. - Adil to demony, Dżamila - mamelukowie; mieszanie się kłopoty tutejszych kupców mogą sprawić, że ktoś zadźga nas we śnie… Poza tym nie zapominaj, że dzięki Dżamili nasze podobizny mogą widnieć na listach gończych. Nie jest rozsądnie pozostawać w mieście, a zwłaszcza wplątywać w kłopoty, za którymi może stać dowódca tutejszej straży. Poszukiwanie grobowca jest ryzykowne, lecz to niebezpieczeństwo niejasne i odwleczone w czasie. Poza tym możemy przecież zostać u szejka, może w klanie znajdzie się dla nas praca i miejsce…

Janos nie przerywał czesania; dopiero gdy był usatysfakcjonowany gładkością czuprynki Arii - co było sztuką trudną do osiągnięcia - zabrał się za plecenie warkocza.
- Podoba mi się tutaj - mruknął w zamyśleniu. - Znaczy w mieście. Jest tyle bogactwa, okazji do… czegokolwiek o czym by się nie pomyślało. Również pięknych wyrobów z pierwszorzędnej bawełny - dodał z rozbawieniem. - A przykładów innego rzemiosła! Żal mi będzie wyjeżdżać.
W skupieniu kończył warkocz.
- Możemy spróbować odnaleźć ten skarb - westchnął, choć nie był szczęśliwy.
- Aż płoniesz z zapału - sarkastycznie zauważyła Aria, po czym również westchnęła. - No to jutro do obserwatorium. A potem? Chcesz szybki zarobek czy jednak naukę rzemiosła? - przeszła do konkretów.
- Nikt mnie tutaj nie przyjmie do terminu, za stary jestem i cudzoziemiec - skwitował chłopak. - Nawet nie ma jak cię drapnąć pod boczki, bo ta mgiełka raz-dwa się poniszczy - mruknął. - Obserwatorium i jeszcze chcę nawiedzić bibliotekarza - sam. Muszę z nim porozmawiać na osobności.
- Jak tam sobie chcesz - Aria wcale nie przejęła się tym, że umknie kolejnej porcji żartów półsmoka, a na dalsze wędrówki po mieście wcale nie miała dziś ochoty. Ziewnęła. - Tylko uważaj na siebie i trzymaj sie z dala od Adila; jak te niewidzialne demony wrócą a ty będziesz sam to wątpie, żeby obsypanie ich mąką wiele pomogło.

Wstała i zabrała się do sprzątania pokoju i ścielenia łóżka. Najwyższy czas było iść spać.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 22-12-2014 o 09:57.
Sayane jest offline  
Stary 20-12-2014, 22:43   #37
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Malik wraz z innymi udał się do biblioteki. Z trudem powstrzymywał ekscytację, która ogarniała go z każdym krokiem. Gdy zaś znalazł się na miejscu, stanął i przez chwilę kontemplował w ciszy cudowność tego miejsca, pozwalając by towarzysze odeszli do swoich spraw. Tyle wiedzy, tyle mądrości i nauk, w jednym miejscu! Sha’ir rozmarzonym wzrokiem powiódł po półkach i przełknął głośno ślinę. Czuł się jakby wstąpił do świątyni i był o krok od oświecenia. Każdy z tych woluminów mógł mu objawić jakąś część prawdy, być może nawet znajdują się tu odpowiedzi na wszystkie ludzkie pytania. Malik urzeczony stał tak, mijany przez innych ludzi, aż w końcu zaciekawiony bibliotekarz podszedł do młodzieńca i wyrwał z zamyślenia.

Jako że Yat podjął się zbadania informacji na temat tajemniczego królestwa Nog, Malik postanowił na początek sprawdzić, co więcej można wyczytać na temat Niewidzialnych Oprawców. Niestety, w znalezionych bestiariuszach i notatkach nie znalazł żadnych bardziej szczegółowych opisów, jednak zaciekawiły go dość częste przy tym temacie odniesienia do niejakiego Wielkiego Basira. Po przestudiowaniu odpowiedniego tomu z podaniami i legendami, okazał się on wielkim wojownikiem, toczącym walki z demonami i magami. Choć ilość mitów o nim wskazywała na to iż jest ważną postacią w świecie literatury, Malik musiał tym razem odpuścić sobie czytanie o jego niezliczonych przygodach. Skupił się zaś na jego broni, Scimitarze Ognistej Prawdy, którego dość skutecznie używał do walki z nadnaturalnymi przeciwnikami, a w jednej legendzie za jego pomocą poćwiartował na maleńkie kawałeczki ziomków spotkanych tego dnia Oprawców. Niestety, jak to w legendach bywa, bułat ów zaginął i poszukiwanie go obecnie byłoby gonieniem za wiatrem.

Sha’ir zabrał się zatem za rejestry miejskie, w których szukał z kolei danych na temat Faysala Habibullaha. Tu z kolei miał aż przesyt informacji, szczególnie odnośnie popełnionych przezeń zbrodni i rabunków. Ponoć Faysal był też członkiem okrytego złą sławą Bractwa Prawdziwego Płomienia, a nawet kumał się z asasynami. Malik doliczył się też trzech zbrojnych wypraw przeciwko podstępnemu magowi, których los pozostał nieznany. Z lekką bojaźnią patrzył na listę osób biorących w nich udział, i to wcale nie były żółtodzioby. Nagle poszukiwanie skarbu czarnoksiężnika wydało się o wiele gorszym pomysłem, niż jeszcze tego poranka.

Na koniec zostawił sobie najważniejszą rzecz do przestudiowania. Zza pazuchy wyciągnął zwitek pergaminów, zapisanych na poły krzywym pismem mistrza Abdullaha, a po części Malika. Otworzył też ostatnią księgę o jaką poprosił bibliotekarzy, by mu ją podali. Dzieło było wielkim, opasłym tomiszczem, zaś starannie wykaligrafowane litery na pierwszej stronie z powagą oznajmiały jego tytuł: „Sto tysięcy słów Zanna”. Sha’ir zmówił krótką modlitwę do tegoż boga, prosząc go o łaskę oświecenia, po czym zabrał się za lekturę. Jako że wątpił, by dane mu było przeczytać ją w całości, zabrał się za analizę fragmentów cytowanych w zapiskach jego mistrza. Stanowiły one bowiem dla młodego czarownika pewien szyfr, kod którego nie mógł pojąć. Wynikało to z pewnością z wielkiej mądrości starego eremity, którego język odniesień i nawiązań do wielu mądrych dzieł, był dla wciąż nieopierzonego pielgrzyma wiedzy niezrozumiały. Zagłębił się zatem w lekturze, czyniąc notatki na boku.

Kiedy wyszedł z biblioteki słońce zmierzało już ku zachodniemu horyzontowi, olśniewając miasto swą czerwoną barwą. Malik najchętniej przesiedziałby wśród książek do rana, ale zniecierpliwiona Latifiyah w końcu przypomniała mu o jeszcze jednej sprawie. Ponowne odwiedziny u al-Hamida. Gdy znaleźli się niedaleko wejścia do kramu, dżinnija przekazała sha’irowi zaklęcia identyfikacji i już zacierała ręce. Młodzieniec ciężko westchnął i wszedł do kramu.

Pod wieczór w seraju


- Czcigodny kupiec al-Hamid nie jest do końca szczery. Choć nie chciałbym zarzucać mu złych zamiarów, to z pewnością w tajemnicy handluje on magicznymi przedmiotami. Rozpoznałem lampę, w której zapewne jest zamknięty dżin, magiczne sztylety, zaklęte astrolabium, a nawet latający dywan. Ku mojemu smutkowi jednak, kupiec odparł, że są to rzeczy prywatne, mimo iż magia w nich zawarta nie pozwala ich powiązać z prostym handlarzem suknami. Nie szukałem jednak zwady z tym człowiekiem, zatem nie dopytywałem się dalej, dokonując tylko kurtuazyjnego zakupu chusty dla mojej szlachetnej przyjaciółki.

Taką relację zdał Malik, gdy spotkał się już ze swoimi towarzyszami w "Czarnym Lwie". Opowiedział także o swoich poszukiwaniach informacji o Habibullahu i sposobie na zabicie Niewidzialnych Oprawców, choć tu nie miał za wiele do zakomunikowania. Ze szczególnym zainteresowaniem wypytywał zaś Yata o wyniki jego badań, które budziły w sha'irze wielką ciekawość.
 
Earendil jest offline  
Stary 22-12-2014, 09:42   #38
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
NOC W MULUK

- Nie pałętajcie się tutaj następnym razem, ulice są niebezpieczne o tej porze - Janos Lazarides, świeżo upieczony kapłan Władcy Bogów pomasował pięść po bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z tubylcami. Pierwszy spośród miejscowych królów zaułków leżał nieprzytomny u jego stóp, a drugi przypominał szczura i sprintera w jednym; półsmok jeszcze nigdy nie widział by ktoś z taką gracją i szybkością brał zakręty.

Wrócił spojrzeniem do coraz bliższej sylwetki, o której Adil dał mu znać gwizdnięciem. Bibliotekarz chyba sobie podchmielił, bo odgłosy krótkiej walki i biegu jakoś nie wzbudziły jego czujności a poruszał się nieco chwiejnie. A może zatopiony był w myślach? Adil faktycznie miał rację - Omar bin Yussuf wracał do położonego blisko biblioteki domu (do żony i czwórki dzieciaków, jak na wszelki wypadek Janos polecił eks-złodziejaszkowi sprawdzić). Może łatwiej byłoby Lazaridesowi wydobyć wszystko z gnoma w obecności rodziny zdanej na łaskę i niełaskę mieszańca, ale chłopak aż się wzdrygnął na myśl o tym. Uchowajcie, bogowie, od takich pomysłów.

Ogromna dłoń zacisnęła się na twarzy kurdupla, a muskularne ramię przyszpiliło ręce gnoma do torsu. Janos podniósł gnoma jak nie-takie-znowu-lekkie piórko i, prowadzony przez nieocenionego Adila, przemknął do opuszczonego magazynu, gdzie żebrak jął się chwalebnej roli czujki. Gnom bezskutecznie próbował się wyrwać. I gryźć, łajdak jeden. Całą dłoń zaślinił Janosowi.

Półsmok, trzymając ciągle gnoma za twarz, obrócił go ku sobie i po raz pierwszy pozwolił mu spojrzeć na siebie.
- Znowu się widzimy, szanowny panie bibliotekarzu - uśmiechnął się szyderczo. Imć Omar targnął się w jego uchwycie a powietrze wypełnił ostry smród amoniaku. Janos spojrzał z rozbawieniem na ciemną plamę powiększającą się na hajdawerach gnoma.
- Kumys bywa zdradliwy.

Związał bibliotekarza i niespiesznie odkorkował pierwszą butelkę. Porwany próbował wrzeszczeć i wygrażać, ale po tym jak stalowe palce chłopaka zacisnęły mu się na chwilę na tętnicach - ucichł.
- Żebyś nie mówił żem nieużyty - Janos powiedział z uśmieszkiem. - Masz do wyboru - albo będę łamał ci kości, albo będziesz pił.
- Nie!
- Pij - warknął i wraził gnomowi szyjkę butelki między zęby. Oczy bibliotekarza nieomal wyszły z orbit, a picie bardziej przypominało topienie się gdy struga wina wlewała mu się z bulgotem do gardła. Próbował parskać, wrzeszczeć, skomleć o zmiłowanie, ale Janos nie był w nastroju na igry. Przerwał dopiero po opróżnieniu pierwszej butelki. W chwilę potem wcisnął Omarowi knebel w gębę i sięgnął po drugie naczynie.

Gnom charczał przez knebel. Pamiętając tyradę z biblioteki Lazarides obserwował go kątem oka. Bawił się butelką i czekał. Powoli wzrok złorzeczącego, bluźniącego Omara stawał się mętny.
- Twoje zdrowie - Janos wyciągnął korek i przepłukał usta wybornym winem nim sięgnął po knebel. - No to teraz sobie pogadamy, czcigodny…
- Twój przeklęty ród już nigdy nie zagości na tych świętych ziemiach - gnom zaczął elokwentnie. - Duchy pustyni już przed wiekami się z wami rozprawiły! I te wielkie i ponoć potężne gady uciekły z pod… podkulonymi ogonami i żaden nigdy więcej się tutaj nie zjawił. Dżiny pilnują i chronią nas przed złem, choć wielu głupców to właśnie ich uważa za niebezpieczne. Jednak to dzięki nim nasza święta ziemia wolna jest od gadziej zarazy. I choć smoki onegdaj gnębiły nasz lud, to się już nigdy nie powtórzy. Także ty szybko przekonasz się, że ta ziemia nie jest dla ciebie. Uciekniesz stąd albo zdechniesz. Gdyby którykolwiek z twoich większych braci próbował tutaj przybyć dżiny ponownie zjednoczą siły i zniszczą wasze plugawe plemię dosz… doszczętnie. Nigdy nie swyciężycie w bitwie przeciwko potędze dżinów. Każdy sha'ir ci to powie i każdy sha'ir stanie u boków dżinów, aby z wami walczyć! Ty…

Janos położył mu palec na wargach… konkretniej zaś całą dłoń na ustach i uciął złorzeczenie pod adresem rodziców, przodków bliższych i dalszych oraz jego (jeszcze) nie narodzonych dzieci. Aż przykro było słuchać. Na charkot w gardle bibliotekarza uciekł się do wina jako lekarstwa.
- Ho, ho, sporo się mieści w tym konusowatym ciałku - zakpił. Co wywołało jeszcze większą wściekłość Omara. Potok słów płynął i Janos wyłapał z niego, że gnom jest bardzo uprzedzony do smoków. Najwyraźniej poznał dzieje smoków, to jak próbowały zasiedlić Zakharę, a co miało miejsce jeszcze przed nadejściem Dawczyni Wiedzy. Przez jakiś czas smoki plądrowały te tereny, ale dżiny wszystkich żywiołów zjednoczyły się i przegoniły smoki z Zakhary.
- Wyrzuciły was presz podstępem, inni zaś mówią że dżiny wygrały w wielkiej bitwie sabijając tysiące smoków. Od tamtej pory szaden parszywy gad nie stąpał po tych sieświętych ziemiach!

Gadał i gadał, ale Janos uznał że większość z tego to bezwartościowa paplanina. Choć… ponoć Zann także pisał o smokach i nazywał ich plugawymi jaszczurami, które miały być wynaturzeniem złych bogów. Miłe to to nie było…

- W Za… Zah… Zakharze istnieje jakieś zwierzę, które jest sopokrew… seskowrenione… zesppokrewnione z parszywym smoczym rodem! - grzmiał bibliotekarz tak, że Adil stukał w dechy by dać znać że te wrzaski się niosą aż na ulicę. - Jest to ponoś jakiś hihantyczny ptak, żyjący wysoko w górach. Czasami można takie też spotkać… ep… na pustyni.

- Człowiek musi się napić jak słyszy coś takiego - mruknął Janos i na dowód prawdziwości tych słów przytknął butelkę do ust kurdupla. Ten odruchowo pociągnął kilka łyków.

- Słuchaj no, a o Mesanthu coś mi powiesz, czcigodny? - zapytał półsmok i gnom znowu rozpuścił jadaczkę.
- Przehlęte niech będzie jego imię i oby nikt jusz go nigdy nie wspominał. Podły oszust i szubrawiec. Podszywał się pod kapłana Zanna i zbierał informacje o Zahkarze, niemal jak ty. Wielu przez lata uwaszało go za wielk… hik! wielkiego nauszyciela i snawcę naszej historii. I choś był przybyszem z dalekich krain, to wielu uważało go za swego mehtora. Miał wielu uczniów, ale na szczęście fszyscy zostali wybici - bibliotekarz omal nie poturlał się po podłodze. - Mesanth, gdy sie w końcu poszuł pewnie i silnie, odsłonił swoje praf… praf… prafdziwe oblisze. To był złoty smok, który próbował zasiedlić Zakharę. Wmówił wielu, sze jest bogiem i należy go czcić. Niektórzy mu uwierzyli. Na szęście jednak bogowie nam sprzyjali i posfolili wygnać bestię i zabić jej wszystkich uczniów i poddanych. Kości Mesantha sostały połamane i rosszucone na pustyni. Ponoś ktoś zebrał ich część i stworzył jakieś berło - hik! - które nasączone resztką krwi Mesantha zyskało magiszną moc. Ponoś jakiś ostatni szalony nafatyk… fafatyk… fanatyk smoka ukrył je gszieś w górach. To jednak brednie, które rozsiewają pewnie tacy jak ty. Ohydni jaszuroludzie. Tfu - gnom nawet nie zauważył że się opluł - przeklinam cię gazia poszwaro, obyś zdechł w męszarniach na rozgszanych do czerwonosii pustyniach naszej świętej ziemi!

Co jak co, ale procenty rozwiązują języki.

- Bramy Taddabur - słyszałeś kiedyś o czymś takim? - półsmok zagadnął lekkim tonem, znów obliczonym na rozzłoszczenie Omara. - Pewnie nie…
- Nie inferesują mnie pogańskie wieszenia. Ponoś to jakaś... fierdza geomantów, gdzie saszył się ostatni z nich. Pluje... na nich... i na siebie... przehlęty hocurze - gnom bełkotał coraz bardziej niezrozumiale.
- Jak na głównego bibliotekarza wiesz bardzo niewiele, kurduplu - mruknął Janos nie zwracając uwagi na urażone uczucia rozwścieczonego uczonego (knebel przeszkodził w werbalnym wyrażeniu niezadowolenia). Pociągnął z butelki tęgi łyk, zatopiony w myślach do tego stopnia że Omar spróbował odpełznąć ruchem robaczkowym. Półsmok ocknął się i powstał, ruszył za nim z butelką w dłoni. Gnom jęknął, spoglądając na kroczącą ku niemu grozę. Lazarides nachylił się nad nim, wyciągnął knebel i unieruchomił mu głowę.
- Została jeszcze jedna rzecz którą muszę zrobić - słowa wyszły jako warkot a wargi odchyliły się odsłaniając wielkie zęby półsmoka. Bibliotekarz otworzył usta do wrzasku… i zakrztusił się gdy wino chlusnęło mu wprost do przełyku. Janos bezlitośnie poił go, nie zwracając uwagi na miotanie się i próby wyrwania, kaszel, łzy i jęki. Dopiero gdy uczony zwisł bezwładnie, pijany w trupa, chłopak odsunął butelkę od jego ust.
- Przykro mi - mruknął sam do siebie, niezadowolony z tego co uczynił. Nie próbował usprawiedliwiać się oporem i wrogością gnoma w bibliotece; miał choć tyle uczciwości by przyznać sam przed sobą że źle zrobił. Przypomniał sobie pierwszego zabitego w życiu - strażnika którego najzwyczajniej zatłukł o kratę krótkimi, mechanicznymi uderzeniami rozpryskującymi na końcu krew i mózg wszędzie naokoło. To co opadło na podłogę nie przypominało już człowieka. - Żyj z konsekwencjami tego co czynisz, gnojku - szepnął do swoich wspomnień.

Zakorkował butelkę. Ostrożnie podniósł gnoma, bacząc by nie powalać się uryną. Wspólnie z Adilem, nie spiesząc się, dotarł do domostwa bibliotekarza i zostawił konusa z gębą na twardym kamieniu, uwalanego wymiocinami, zasikanego i sponiewieranego.
- Ot, taka drobna zemsta z mojej strony, kurduplu. I ciesz się że nie pływasz z rybami - wymruczał, odchodząc sprzed drzwi. Zaraz też dołączył do zszokowanego żebraka/przewodnika/czujki.
- Drogi Adilu - uśmiechnął się do starszego chłopaka. - Niech to… wszystko… pozostanie między nami, jak to między przyjaciółmi, rozumiemy się?

Adil spolegliwie skinął głową, ale wzrok Janosa bez trudu przebijał ciemność i uwadze półsmoka nie uszedł wyraz twarzy żebraka - kalkulujący i pełen nadziei.
- Czcigodny panie, jeśli to co czynisz pomoże mojej potępionej osobie to możesz liczyć na moją dyskrecję i współpracę. Taka niegodna wesz jak ja nie śmie nawet pisnąć słówka o tym co…
- Znakomicie, Adilu, znakomicie - przerwał mu pospiesznie półsmok i poklepał go po ramieniu. - Zachowajmy teraz ciszę i zmierzajmy czym prędzej do seraju. Pamiętaj że te powietrzne bestie mogą powrócić i jeśli nas zaskoczą…

Nie dokończył licząc że wspomnienie ataku skuteczniej niż wszelkie słowa sprawią że żebrak zamknie dziób - i tak się stało. Za co Stwórcy niech będą dzięki.

Bez większych przygód dotarli do Czarnego Lwa. Lazarides zaprowadził Adila do wspólnej sali i oddał pod opiekę Yatowi. Potem poszedł się obmyć, gdy zaś wrócił na piętro otworzył okno na korytarzu, stanął na parapecie i sięgnął ku ścianie. Ostre szpony wbiły się w miękki kamień a Janos jął piąć się w kierunku okna pokoiku Arii i swego, pomrukując z wysiłku. Okno zabezpieczył rzemieniami i dzwoneczkami… ale wiedział o nich, więc gdy dotarł do pokoju ostrożnie i powoli wśliznął się do środka i przecisnął, uważając na “system alarmowy”. Wreszcie półsmok stanął bezpiecznie na środku pomieszczenia i dał sobie chwilę na odpoczynek i uspokojenie oddechu. Podszedł do stolika i sięgnął po przybory piśmiennicze by spisać wszystko czego dowiedział się od gnoma. Czuł gorąc całego ciała - to jego organizm pracował na wysokich obrotach, pełną parą naprawiając uszkodzenia po dzisiejszej eksplozji. Krwiaki już blakły.

Rozebrany do snu przyklęknął przy “siostrzyczce”. Wyglądała tak pięknie i niewinnie gdy spała spowita w delikatną koronkę koszulki. Zmarszczyła nosek a Janos uśmiechnął się. Często obserwował dziewczynę we śnie, tuląc ją w ramionach czy po prostu leżąc obok. Zastanawiał się czy ucieszyłaby się na jego widok gdyby teraz się obudziła i...

Oczy Arii otworzyły się. W ciemności połyskiwały lekko, a usta dziewczyny rozchyliły się odrobinę. Aria wpatrywała się w niego nieodgadnionym spojrzeniem. Półsmok klęczał jak przykuty w miejscu. I wtedy “siostrzyczka” odezwała się.
- Tęskniłam. I czekałam na ciebie… - szepnęła, a jej ramiona sięgnęły ku Janosowi, oplotły jego szyję. Chłopak z jękiem pochylił się szukając ustami jej warg. Po raz pierwszy w życiu tak ją pocałował - zachłannie, nie jak siostrę ale jak ukochaną. Czuł jej zapach i smak, a jej ciało było tak drobne, że czuł jakby trzymał w swych ramionach kocię. Całowali się niezgrabnie i niezręcznie, ale była w tym pasja, i miłość, i pożądanie tak wielkie, że ich serca kołatały jak oszalałe…

I wtedy Aria sapnęła i cała iluzja rozsypała się niczym garść piasku. Dziewczynka spała nadal, a Janos spędził kilka naprawdę długich chwil na odzyskiwaniu umysłowej równowagi.

Próżne nadzieje, próżne marzenia. Jest za młoda i nadal jesteś dla niej bratem. Pogódź się z tym.

Wreszcie położył się obok czarodziejki i sięgnął ostrożnie do jej plecków. Obróciła się ku niemu, a Janos łagodnie przytulił ją i z czułością pogłaskał po głowie.
- Kocham cię, kruszynko - szepnął i zamknął oczy. Czekało go trudne zadanie zaśnięcia mimo natłoku myśli i szybkiego bicia serca.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 22-12-2014, 19:20   #39
 
Ereb's Avatar
 
Reputacja: 1 Ereb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodzeEreb jest na bardzo dobrej drodze
To był długi i obfitujący w wydarzenia dzień. Drużyna przez cały czas zbierała informacje i zastanawiała się, co powinna robić dalej. W niemal naturalny sposób została wyeliminowana. Dżamila niemal bez słowa ruszyła w swoją stronę, nie informując reszty o swoich planach.

Wieczorem cała grupa zebrała się w seraju “Aswad Assad” Po krótkiej naradzie wszyscy zgodnie stwierdzili, że sprawa Adila jest interesująca i warto się z nią zapoznać, jednak wcześniejsze zobowiązania drużyny są ważniejsze i to właśnie nimi należy się zająć w pierwszej kolejności.
Korzystając z uroków i bogactwa Muluk, wszyscy zgodzili się także na odwiedzenie obserwatorium i wypytanie, co też może oznaczać dziewięć spadających gwiazd.


Niespokojne sny
Ta noc choć zapowiadała się spokojnie, dla kilku członków drużyny tą się nie okazała. Rozpalona do czerwoności wyobraźnia Yata ibn Yusufa, nie pozwalała mu zasnąć. W głowie ciągle słyszał słowa przepowiedni, widział porwanego szaleńczym tańcem Adila i jakieś złowrogie cienie, które g obserwują. Przez długie godziny, mimo zmęczenia mistyk nie potrafił zasnąć. Udało mu się to dopiero tuż przed świtem. Ledwo jednak zamknął powieki, zbudziło go zawodzenie muezin. Musiał to być jakiś wiekowy człowiek, gdyż głos miał wyjątkowo skrzeczący i zachrypnięty.

Także Shamal nie spał dobrzej tej nocy. Jednak jego kłopoty nie wynikały z bezsenności, a z tego co co bóg snu objawił mu tej nocy.

We śnie Shamal widział, jak wraz z grupą wędruje przez pustynię. Czuł powiew wiatru na twarzy i gorące promienie słońce. Czuł się wolny i bezpieczny. Bezkresna pustynia była nie tylko jego domem i to tutaj czuł się najlepiej. Jechał na przedzie ich niewielkiej karawany. Wokół widać było tylko wydmy i niewielkie skupiska sukulentów, rosnące tu i ówdzie. Kątem oka widział też cały czas jadącego z nimi Adila. Człowieka, którego bogowie przeklęli i ukarali straszliwie za jego niecny postępek. Shamal miał w stosunku do niego złe przeczucia, ale to nie z jego strony nadeszło zagrożenie.
Nagle Shamal spostrzegł, że jego wielbłąd niebezpiecznie głęboko grzęźnie w piasku. Nomad natychmiast zatrzymał się i to samo nakazał pozostałym.
W ciszy jaka zapanowała niemal było słychać, jak piasek pod ich stopami osuwa się. Wprawny al-badi nakazał powolne wycofanie się wtedy jednak posłyszeli krzyk. Przenikliwy krzyk kobiety proszącej o pomoc.
Shamal, jako pierwszy dostrzegł przepiękną niebiesko oką kobietę, którą piaski wciągnęły o wiele głębiej niż ich. Jeszcze kilka chwil i nic nie będzie jej już w stanie uratować.


Shamal krzyknął na towarzyszy, aby przygotowali linę i już miał się nią obwiązać, aby ruszyć na ratunek kobiecie, gdy dostrzegł coś co zmroziło mu krew w żyłach. Dosłownie na mgnienie oka, cudowna twarz kobiety zmieniła się w facjatę z piekła rodem.

Shamal obudził się z krzykiem w środku nocy i już do rana nie mógł zasnąć.

Także Arii miała niepokojące sny tej nocy.
Dziewczynka widziała swego brata w niebezpieczeństwie. Coś lub ktoś mu nieustannie zagrażał. Ariia widziała też kryjącego się w cieniu potężnego smoka, który wpatrywał się w nią nieustannie. Jego czerwone ślepia przewiercały ją na wylot.
W śnie pojawił się też Adil. Tańczył w szaleńczych podskokach i mówił coś w niezrozumiałym języku. Gdy wypowiadał te słowa Aria widziała potężną i niezwykle gęsta dżunglę. Gdzieś w oddali słychać było ryki dzikich zwierząt. Dziewczynka nie mogła się pozbyć wrażenia, że cały czas ktoś ją obserwuje.

Aria zbudziła się już o świcie, tuż zanim muezin zaczął swój śpiew. Była cała spocona i sama nie potrafiła określić, czy to ze strachu, czy też z gorąca, które już od samego rana lało się z zakhariańskiego nieba.


Poranne wieści
Cała drużyna spotkała sie z samego rana w głównej sali seraju na posiłek. W sali panowało poruszenie i widać było, ze w mieście stało się coś poważnego. Wystarczyło nastawić ucha, aby usłyszeć wieści iście grobowe.
W nocy, ktoś zabił jednego z kupców z Bazaru Tkanin. Ciało znalazł w wąskich zaułków człowiek zamiatający ulice. Na razie nie było wiadomo znane imię ofiary, ale ponoć w mieszku mial on złote chrząszcze. Wielu odczytało to jako dowód, że za zabójstwo odpowiedzialni są oszuści, którzy od jakiegoś czasu grasują w mieście. Na miejscu jest już ponoć Jednooki Abdul i jego najlepsi ludzie.
Ta plotka przyćmiła inne równie ważne i ciekawe wieści. Ponoć czcigodny Omar bin Yussuf został znaleziony nad ranem na progu swego domu. Wielu twierdzi, że był pijany w sztok. Żona dała mu nieźle popalić i na nic się zdały głośne tłumaczenia, że bibliotekarz stał się ofiarą straszliwych bandytów.
Ostatnią, ale wcale nie najmniej interesującą wiadomością, była plotka, że wysłannik Wielkiego Kalifa, nich bogowie strzegą jego dróg i błogosławią w każdym czynie, właśnie dziś rano przybył do Muluk. Sęk jednak w tym, że ponoć przybył incognito i ukrywa się w jednym z publicznych serajów. Ponoć ma obserwować zycie miasta przez kilka dni, zanim się oficjalnie ujawni.

Wysłuchawszy plotek i zaspokoiwszy pierwszy głód, drużyna zgodnie z planem udała się do obserwatorium.

W obserwatorium
Obserwatorium astronomiczne mieściło się na szczycie Księżycowej Wieży poświęconej wielkiej bogini Selan. Bogini ta bowiem była nie tylko patronką wszystkiego, co piękne i urodziwe, ale także o czym niewiele osób wiedziało, strzegła wiedzy o gwiazdach i innych ciałach niebieskich.
Do obserwatorium wchodziło się po spiralnych schodach, które niczym dorodne winogronowe pnącze oplatały wieżę.
Gdy drużyna dotarła na szczyt ujrzała wspaniała panoramę przepięknego i potężnego miasta Królów. Muluk widziane z tej perspektywy było jeszcze wspanialsze niż oglądane z ulicy, czy też zza murów miasta.
Budynki ułożone misternie niczym szkatułki z biżuterią, strzeliste wieże i złocone kopuły meczetów budziły podziw i zachwyt. A w całej panoramie największe wrażenie robił pałac sułtana. Okalało go duże jezioro, którego lazurowe wody połyskiwały niczym szlachetny kamień.
- W czym mogę pomóc, szanownym pielgrzymom? - zapytał niewysoki
mężczyzna o pogodnej twarzy i szerokim, szczerym uśmiechu.

- Chcielibyśmy się dowiedzieć coś na temat dziewięciu gwiazd, które spadły niedawno z nieba. - powiedział bez ogródek Yat.
Gdy tylko padły słowa o dziewięciu gwiazdach, szeroki uśmiech zszedł z twarzy mężczyzny i zastąpił go poważny grymas.
- Wejdźcie proszę - powiedział niemal surowym głosem.

Wnętrze obserwatorium było nader skromne. Jego główny wyposażeniem był duży teleskop, którego oko skierowane było w błękitne teraz niebo. Obok niego stało dębowe biurko na którym leżały stosy odręcznie zapisanych kartek oraz duże złocone astrolabium . Pod ścianą ustawiono niewielką biblioteczkę na której zebrano głównie dzieła traktujące o gwiazdach oraz kilka filozoficznych traktatów poświęconych Selan.
- Dziewięć gwiazd… dziewięć gwiazd.. - mruczał pod nosem mężczyzna - Siadajcie - wskazał dłonią dwa krzesła stojące pod ścianę - Może napijecie się herbaty?
Nie czekając na odpowiedź mężczyzna sięgnął do szafeczki przy biurku i wyjął kilka czarek, po czym zaczął nalewać aromatyczny gorący napój.
- Dziewięć gwiazd to niepokojące, bardzo niepokojące zdarzenie. Mój mistrz myśli, że to jakiś zły znak. Takie coś nie zdarza się co dzień. Jedna spadająca gwiazda, to ewenement, a co dopiero dziewięć. To było dokładnie miesiąc temu...niech spojrzę… tak, tak. dokładnie miesiąc temu. Drugie dnia miesiąca safa, zaraz po zakończeniu Pięciu Świętych Dni. Dobrze to pamiętam, bo akurat mistrz ucinał sobie popołudniową drzemkę i ja pełniłem dyżur. Gdy nagle pociemniało niebo wystraszyłem się nie na żarty. To było niemal tak, jakby noc nastała w ciągu dnia. Na tle ciemnogranatowego nieba pojawiło się nagle dziewięć spadających gwiazd. Jedna przy drugiej, przytulone do siebie niczym siostry. Zaraz krzyknąłem na mistrza, aby się zbudził, a sam doskoczyłem do teleskopu. Widziałem je dokładnie. Błyszczące i migoczące, jakby dopalający się ogarek świecy pędził przez mrok. Cudowny i jednocześnie przerażający widok. Będę o tym wnukom opowiadał o ile obawy mojego mistrza nie okażą się prawdą. Twierdzi on, że te gwiazdy zwiastują coś niedobrego. Od czasu, gdy je ujrzeliśmy mój mistrz przesiaduje w bibliotece i szuka informacji o tym niezwykłym zjawisku. Być może zdarzyło się już coś podobnego w przeszłości, albo jakaś przepowiednia mów o czymś takim. A wy skąd o tym wiecie.? - zapytał w końcu mężczyzna - Mieszkańcy Muluk nigdy nie patrzą w niebo i dopóki cegła im na głowę nie spadnie nie spojrzą w górę. Dlatego tez pewnie tak niewiele osób dostrzegło to nietypowe zjawisko, choć jak mówię na kilka chwil zgasło słońce i było ciemno jak w środku nocy.
 
__________________
"Kupię 0,7, to leczenie paliatywne i pójdę spać, bo w końcu sam sobie zbrzydnę" AJKS
Ereb jest offline  
Stary 28-12-2014, 13:09   #40
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Shamal początkowo był zaniepokojony i zmartwiony zarazem postępowaniem i poglądami swoich towarzyszy z drużyny. Niektóyh przynajmniej. Tych, którzy oślepił błysk złotych krążków, którzy zapomnieli o obowiązkach wobec tych, co im zaufali i okazali przyjaźń.
Wszak pierwszym i podstawowym obowiązkiem było zajęcie się nie sprawami kupców, a udzielenie pomocy szejkowi Al-Makharii. Albo chociaż przekazanie informacji o dostarczeniu przesyłki i przywiezieniu wieści od bin Nassura.
Należało wszak oddzielać obowiązki od przyjemności.

Istniała jeszcze jedna sprawa, związana z ewentualnym poszukiwaniem tych, którzy oszukiwali kupców. Shamal (a pewien był, że z jego towarzyszami było podobnie) był w tym mieście obcy, co zdecydowanie utrudniało jakiekolwiek poszukiwania. Do kogo mieli się zgłosić z pytaniami, komu zaufać? Kupcom, wśród których mogli się również znajdować nie tylko oszukani, ale i złodzieje? Skontaktować się ze strażą? Wszak plotki głoszą, że niektórzy strażnicy nie mają zbyt czystych rąk. Co oczywiście było prawdą, acz niekoniecznie w tej sprawie.
A może ogłosić wszem i wobec, że poszukują oszustów i czekać cierpliwie, aż owi oszuści spróbują wyeliminować poszukiwaczy.
Tylko po co eliminować kogoś tak niezdarnego?

Jeśli w sprawie oszustów, którzy płacili fałszywymi złotymi żukami, Shamal miał określoną opinię, o tyle sprawa Adila budziła w nim nad wyraz mieszane uczucia. Shamal, jak niemal każdy człowiek pustyni, nie przepadał za magią. Za złodziejami (nie da się ukryć) również.
Czy zatem należało się zajmować problemami kogoś, kogo spotkała kara za własne, niezgodne z prawem czyny?
Faktem było, iż kara była zbyt okrutna, a zagadka związana z dyskiem kusiła... ale to wszystko mogło poczekać.
Najpierw powinni zająć się sprawami szejka.

I to zdanie, na szczęście, przeważyło.

***

Sen-mara...

Siedząc na łóżku Shamal zastanawiał się, czy sen, który go nawiedził tej nocy stanowił ostrzeżenie, czy też był najzwyklejszym na świecie snem, spowodowany wieczorną dyskusją.
A jeśli sen ostrzegał, to przed czym? Przed podróżą? Niebezpieczeństwami towarzyszącymi zagadce skarbów Faysala Habibullaha? A może było to przypomnienie, by nie ufać pozorom, a w każdej rzeczy poszukiwać prawdy?
Nie wiedział. I miał tylko nadzieję, że w odpowiedniej chwili zdoła się odpowiednio zachować.

***

Poranne wieści stanowiły oczywisty dowód, że w mieście wiele się dzieje... i że nie są to zwykle zdarzenia przyjemne.
Trup kupca, którego na dodatek nie obrabowano? Co zatem było przyczyną zbrodni? Zazdrość? Zemsta? A może kupcowi skradziono coś cenniejszego, niż pękata sakiewka?
Nie da się ukryć, że wysłannik Kalifa trafił na dość ciekawy okres w życiu miasta.
Nadzieja tylko w tym, że zaplanował na dzisiejszy dzień rozmów z czcigodnym Omarem bin Yussufem, bibliotekarzem.

***

Co o gwiazdach mogli wiedzieć mieszkańcy miasta? Wszak prawdziwe niebo było tylko z dala od miast. Nawet jeśli się zbudowało wieżę wysoką, wyrastającą ponad inne budowle, wieżę o tysiącu stopni (których Shamalowi liczyć się nie chciało), to i tak na środku pustyni, z dala od cywilizacji, można było zobaczyć każdą gwiazdę, nawet najmniejszą.
Z drugiej strony opowieść o słońcu, które zniknęło, była ciekawa.
Przy obozowych ogniskach opowiadano legendy o tym zjawisku i o przyczynach jego powstania. Głównie opowiadano o wielkim smoku, połykającym słońce, a potem wypluwającym je, gdy zaczęło go palić w przełyku.
Czy słońce było takie małe, czy smok taki wielki? I skąd smok, skoro nie widziano ich w okolicy od paruset lat?

- Nie jesteśmy mieszkańcami Muluk - stwierdził Shamal. - Czy te gwiazdy tworzyły jakiś kształt? - spytał. - Czy można określić, gdzie miały spaść?
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172