I całe skradanie poszło w diabły.
Neerthrae nie spodziewała się żadnego alarmu. A to właśnie alarm pokrzyżował jej plany związane z cichym podejściem do obozowiska. - Cholera - warknęła, zatrzymując się. Szybko uniosła łuk, by w razie czego szybciej móc wypuścić strzałę w stronę potencjalnego przeciwnika. Jednego była pewna: utrata przewagi zaskoczenia niewiele zmieniła w jej sytuacji. - Nasmir, gotuj się!
Wycelowała w klatkę piersiową elfa. Postąpiła jeszcze dwa kroki do przodu. Powolutku, coby nie wpaść na jakąś pułapkę. Przymrużyła oczy. - Szaber na żywych jest mało honorowy - odparła, nie odrywając wzroku od swojego potencjalnego celu - I oby żywymi pozostali.
Zaraz... Może i wszystkie elfy wyglądały dla niej tak samo, tego już gdzieś spotkała. A zważywszy na to, że elf jest dalej żywy, zapewne rozstali się w nie-wrogich stosunkach. Neerthrae opuściła łuk, luzując cięciwę. - Wiosna zeszłego roku. A ty jesteś najdłużej żyjącym skrybą z tendencją do wpadania kłopotów - drowka wskazała ruchem głowy ciała porozrzucanych goblinów.
__________________ Róże są czerwone, bywają i białe
Chociaż jestem zabawny, nie umiem rymować. |