Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2014, 15:41   #36
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
DRUGI WIECZÓR W CZARNYM LWIE

Tym razem nie było nawet mowy o obrażaniu się i spaniu osobno. Aria i Janos zajęli ten sam pokoik w którym spędzili ostatnią noc - zarówno by być blisko siebie, jak i po to by trzymać się z dala od Adila, dysku i jego przekleństwa. Tu mogli się wreszcie odprężyć. Odrobinę.


Odprężyć, wyleczyć rany i porozmawiać, bo po dzisiejszym dniu naprawdę mieli o czym. Janos starannie wycierał się po kąpieli, równie starannie odwracając przy tym wzrok od Arii odzianej jedynie w nowo nabytą, piękną bieliznę z doskonałej muluckiej bawełny Gdy rozważył całą rzecz na spokojnie, zdał sobie sprawę że trzynaście lat to wcale dobry wiek by dziewczyna… cóż, lubiła przebywać z kimś komu na niej zależy. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Po eksplozji cały był obolały, ogromne siniaki widoczne były nawet na jego twardej, grubej skórze. Do tego był przyzwyczajony, bardziej irytowała go sprawa gnomiego bibliotekarza i teraz nieświadomie napinał mięśnie, walcząc z wściekłością i żądzą wyrwania pokurczowi gardła. Aria mogła go uważać za poczciwego, z czego nie raz kpiła, ale grożenie mu naprawdę nie było dobrym sposobem na długie życie.

Wreszcie zdusił furię i usiadł obok “siostrzyczki”. Ostrożnie położył dłoń na jej ramieniu.
- Dobrze się czujesz? - szepnął z czułością.
- Nie - burknęła, choć nowiutka miękka koszula nocna mimo wszystko poprawiła jej humor. Trochę. Troszeczkę. Ciut-ciut. - Znów nas ktoś chce zabić… Czemu my zawsze mamy kłopoty?! - jęknęła, spoglądając w złote oczy smoka.

Chłopak opuścił dłoń i milczał. Aria była zbyt inteligentna by puste zapewnienia mogły jej zamydlić oczy, a sam Janos nie lubił takiej próżnej gadaniny.
- Przykro mi, kruszynko - powiedział wreszcie. - Ale zmierzymy się i z tym, poradziliśmy sobie wcześniej to i teraz damy sobie radę. Jeżeli zechcesz to odłączymy się od Yata, Adila i kto tam jeszcze z nimi podąży.
Odruchowo spojrzał na leżący nieopodal miecz, choć jego własny arsenał naturalnych broni był wystarczająco śmiercionośny.
- Przecież mu obiecałeś pomoc…
- Jesteś dla mnie ważniejsza. Nie zaryzykuję twojego bezpieczeństwa tylko po to by pomóc złodziejaszkowi który ucierpiał przez własną chciwość. Wystarczy, że sami nadstawiamy karku by mieć za co przeżyć.
- To co zamierzasz teraz robić? Z góry uprzedzam, że nie mam zamiaru podejmować pracy znalezionej przez Dżamilę. Jej umiejętność oceny sytuacji jest bardziej niż wątpliwa - Aria stanowczo założyła ręce na piersiach. - Może poszukasz pracy jako terminator w jakimś zakładzie - jubilerskim, albo zdobniczym...? Przecież marzysz o jakimś prawdziwym fachu.

Zaskoczony Janos nerwowo postukał pazurami o udo i poruszył skrzydłami.
- Te pieniądze bardzo by nam się przydały - mruknął, przyglądając się minie czarodziejki. Odezwał się ponownie, tyle że już w smoczej mowie:
- Hmm… Ario, dzisiaj w bibliotece… znowu poczułem dotyk Stwórcy. Jak bardzo bym nie chciał osiąść i zająć się rzemiosłem, to z radością przyjąłem zaszczyt służenia Mu i wypełniania zadań jakie mi zlecił. W moich myślach pojawiło się smocze imię - Mesanth - i czuję że powinienem drążyć dalej, tak samo jak szukać sposobu by krzewić wiarę we Władcę Bogów. Tylko że też uświadomiłem sobie coś co nie daje mi spokoju...

Aria podchodziła do wizji Janosa z dużym dystansem. Nie to, że nie wierzyła w objawienia, czy nawet w poczytalność brata, o nie! Po prostu nie bardzo wiedziała jak się do tego odnieść. W domu nikt nie był przesadnie religijny, a wiara ojca była bardziej na pokaz niż z potrzeby serca. Zresztą dogmaty boga morderców i oszustów nie przemawiały Arii do przekonania. Poza tym odkąd wkroczyli do Zakhary Stwórca Smoków zajmował lwią część myśli Janosa i Aria była zwyczajnie zazdrosna. A pomijając wszystko - zła. Na boga oczywiście, nie na brata. Jak chłopak siedział przez lata pod ziemią żywiąc się prawie niczym i wykrwawiając z nieustannie odnawiających się ran, to bóg miał go w nosie. Wystarczyło jednak, że przed Janosem stanęła szansa na normalne życie - i proszę! Już się musiał wtrącić! Niedoczekanie jego!
Niestety dziewczynce ciężko było polemizować z nasilającym się poczuciem misji Janosa, a do tego przerażały ją fizyczne objawy boskiej mocy. Co będzie, jeśli boga zdenerwuje nieposłuszeństwo Janosa i zwyczajnie go zabije? A może…
- Co takiego? Że może to nie bóg odzywa się do ciebie a demon, jak w przypadku Adila? - spytała z drżeniem w głosie. Do tej pory nie rozważali takiej opcji, ale też wcześniej nie mieli do czynienia z demonami i opętaniem, które najwyraźniej było charakterystyczne dla tutejszych pustynnych terenów.
Chłopak skrzywił się, choć mógł zrozumieć dylematy “siostrzyczki”. Tylko że Aria nie słyszała głosu Io, nie czuła Jego palca dotykającego duszy i serca półsmoka, nie była świadkiem Jego potęgi gdy Stwórca Smoków objawił mu się po raz pierwszy. Nie, jej zmartwienie miało dużo bardziej przyziemne korzenie. Nie żeby Janos tego nie cenił. To że komuś na nim zależało, że martwił się i dbał o niego było cudem nie mniejszym niż boskie objawienie.
- To nie to - powiedział cicho i otoczył dziewczynę ramieniem. - Uświadomiłem sobie co powrót smoków do Zakhary może oznaczać dla zwykłych ludzi. Nawet te smoki które legendy określają mianem “dobrych” są łase na skarby, jeśli nie na władzę. A te “złe”? Co jeden czerwony smok z jego ognistym oddechem mógłby uczynić z takim miastem jak Muluk? Właśnie to mnie martwi - Io dba tylko o własne dzieci. A ja nie chcę rozlewu krwi i krzywdy nomadów czy miejskiego ludu…
Westchnął.
- Zastanawiam się jak jedno z drugim pogodzić.
- Jakoś nie zauważyłam, żeby o ciebie dbał gdy przez lata głodowałeś sam w lochu - mruknęła Aria wtulając się ostrożnie między kolce. Janos zapomniał się i pocałował ją w czoło. Odkaszlnął ze zmieszaniem.
- Ja to postrzegam trochę inaczej - powiedział pospiesznie. - Jakim cudem przetrwałbym - mały dzieciak - przy zdrowych zmysłach kilkuletnie uwięzienie, w samotności, nie widząc niczego poza ścianami i kratą? - sięgnął ku medalionowi zawieszonemu na szyi grubej niczym pień drzewa. - Gdyby nie ty i wiara w Stwórcę, którą nawet nie pamiętam kto mi wpoił w dzieciństwie, nie przeżyłbym. Zwariowałbym i ojciec by się mnie ostatecznie pozbył. Ale dzięki temu że czekałem na każdą twoją następną wizytę i miałem się do kogo modlić, jakoś przetrwałem.
Aria uważała to za nieco naciąganą teorię, ale nie polemizowała. W końcu to Janos wiedział lepiej jak wyglądało jego życie w lochach pod rezydencją. Tyczasem półsmok machnął ręką.
- Zaczynam paplać jak tutejsze zwariowane brudasy z ich gadką o Przeznaczeniu - rzucił lżejszym tonem.
- Nie mogą być tacy brudni, skoro mają takie wielkie wanny. Boli cię gardło? - spytała unosząc głowę i wyciągnęła rękę by dotknąć czoła Janosa.
- Nie, wszystko w porządku - szybko zapewnił. - Może właśnie tak wielkie wanny są im potrzebne… - powiedział z uśmieszkiem. - Wszak umyć się można i w miednicy. Ślicznie wyglądasz w tej koszulce - dodał już bez ironii w głosie, przyglądając się z boku.
- Dziękuję - rozpromieniła się dziewczynka, odciągając nieco materiał od ciała by kolejny raz przyjrzeć się koronce wykańczającej ramiączka i dekolt. - Ale to nadal zbytek - napomniała go surowo, choć w oczach nadal błyskały jej radosne ogniki. - A’propos mycia, to wypadałoby ci wyszorować plecy i skrzydła. Ten piach fatalnie na nie wpływa - zdegustowana pokręciła głową.
Janos w skupieniu przyglądał się wzorowi na dywanie i bardzo, ale to bardzo pilnował się by nie zerkać na bieliznę Arii.
- Hmm, tego… no… od czasu do czasu… po prostu chciałem żebyś miała coś ładnego i już. Nie roztrząsajmy tego, proszę. Pomożesz mi jutro z nimi? - sięgnął ku jednemu ze skrzydeł. Aria miała sporo racji - zarówno z tym jak bardzo problematyczna była higiena przy takim “wyposażeniu”, jak i z wpływem na błoniaste skrzydła pustynnych upałów i brudu.
- Mhm…. A wracając do jutra - chcesz jeszcze wrócić do biblioteki? Słyszałam jak pytałeś tego gnoma o smoki - Aria w tym czasie buszowała między regałami, więc rozmowę słyszała piąte przez dziesiąte.- Tak w ogóle to zastanawiałam się… Ile głów ma Io? To znaczy… może przepowiednia Adila dotyczy smoków właśnie? Spadające gwiazdy jako pojawiające się spowrotem w Zakharze smoki, które ty musisz odnaleźć. Tak jak tego... Mesantha? Jak myślisz? W końcu dla Zakharczyków to byłaby katastrofa, tak jak mówiłeś, więc mogą postrzegać tę przepowiednię negatywnie...

Janos zamarł i z wytrzeszczonymi oczyma spoglądał na “siostrzyczkę”, wręcz nie wierząc własnym uszom.
- O… tym… nie… pomyślałem - wykrztusił wreszcie i potrząsnął głową jak bokser po zainkasowaniu silnego ciosu. - Nie, nie, nie, to niemożliwe, przecież przypadkiem się na niego natknęliśmy...
- Może to… Przeznaczenie? - przesadnie tajemniczym głosem zasugerowała czarodziejka.
Zawarczał na nią.
- Zaraz cię wytarmoszę za warkocze, młódko - rzucił i zaszczękał pazurami o pazur, ale słowa Arii dały mu do myślenia. - Pójdziesz ze mą do obserwatorium? - dodał po chwili, uświadamiając sobie że wpatruje się w nogi czarodziejki.
- A mam wyjście? - westchnęła nieco teatralnie dziewczynka i szturchnęła półsmoka. - A jak chcesz mnie wytargać za warkocze, to najpierw mi je spleć! - odrzuciła z twarzy falujący kosmyk, nadal wilgotny po kąpieli.
- Wezmę cię pod pachę i zaniosę jak tobołek - zgodził się Janos. W pewnych sprawach trzeba być spolegliwym.
- Przynieś grzebień, jesteś młodsza to możesz pomęczyć nogi i po niego polecieć - dodał lekko, z braterską złośliwością w głosie.
- Też się namęczę - prychnęła, ale oderwała się od brata i zrobiła dwa kroki ku stolikowi, na którym leżały przybory toaletowe. - A co do latania to coś dawno nie ćwiczyłeś - rzuciła z przyganą, wracając i siadając przed półsmokiem. Od czasu uwolnienia z rezydencji Aria dopingowała Janosa w próbach latania, święcie wierząc (chyba bardziej niż on sam), że kiedyś mu się uda wznieść w powietrze i zmuszając go do ćwiczeń przy każdej nadarzającej się okazji.
- W mieście nie dam rady ćwiczyć - chłopak wzruszył ramionami - wystarczy że na ulicach gapią się jak na dziwoląga. Nie ruszaj się - ostrzegł jak zwykle nim dotknął włosów dziewczynki, zebrał je i zaczął rozczesywać. To była prawdziwa przyjemność, zwłaszcza że mógł napatrzyć się na to jak pięknie nowa koszulka prezentuje się na Arii. Naraz przerwał ostrożne manipulacje grzebieniem.
- A ty? Czego chcesz, kruszynko? - zapytał opierając czoło o wilgotne włosy “siostrzyczki”.
- Hm… - Aria przechyliła się nieco w tył. - Chciałabym chyba wrócić do Lisów Pustyni. Przez ten czas trochę odzwyczaiłam się od miast; no i szejk wydawał się dobrym, uczciwym człowiekiem… Choć nieco naiwnym. Czułam się tam bezpiecznie. Ciekawe, czy udało mu się znaleźć morderców swojej córki - dziewczynka posmutniała nieco przypomniawszy sobie o nieszczęściu szejka. Kismet nie kismet, bolało go pewnie tak samo. - Poza tym ciekawa jestem legendy o tym sha’irze… jak-mu-tam-było i ukrytym skarbie. Moglibyśmy wyruszyć na poszukiwania wraz z Lisami Pustyni, a potem… już nigdy nie musielibyśmy chwytać się byle jakich prac, by móc związać koniec z końcem… - rozmarzyła się.
Janos zamarł przy słowach o sha’irze. Potem cofnął się i wrócił do czesania.
- Jesteś pewna że próba odnalezienia tych skarbów nie grozi jeszcze większym niebezpieczeństwem niż kłopoty Adila? - zapytał łagodnie - pielęgnacja włosów siostry zawsze go wprawiała w dobry nastrój. - Pal sześć to w jaki sposób są zabezpieczone… Pytanie czy one w ogóle istnieją i czym są?
- Głównie jaskinią wściekłych dżinów, jak sądzę - wzruszyła ramionami Aria, po czym westchnęła. - Adil to demony, Dżamila - mamelukowie; mieszanie się kłopoty tutejszych kupców mogą sprawić, że ktoś zadźga nas we śnie… Poza tym nie zapominaj, że dzięki Dżamili nasze podobizny mogą widnieć na listach gończych. Nie jest rozsądnie pozostawać w mieście, a zwłaszcza wplątywać w kłopoty, za którymi może stać dowódca tutejszej straży. Poszukiwanie grobowca jest ryzykowne, lecz to niebezpieczeństwo niejasne i odwleczone w czasie. Poza tym możemy przecież zostać u szejka, może w klanie znajdzie się dla nas praca i miejsce…

Janos nie przerywał czesania; dopiero gdy był usatysfakcjonowany gładkością czuprynki Arii - co było sztuką trudną do osiągnięcia - zabrał się za plecenie warkocza.
- Podoba mi się tutaj - mruknął w zamyśleniu. - Znaczy w mieście. Jest tyle bogactwa, okazji do… czegokolwiek o czym by się nie pomyślało. Również pięknych wyrobów z pierwszorzędnej bawełny - dodał z rozbawieniem. - A przykładów innego rzemiosła! Żal mi będzie wyjeżdżać.
W skupieniu kończył warkocz.
- Możemy spróbować odnaleźć ten skarb - westchnął, choć nie był szczęśliwy.
- Aż płoniesz z zapału - sarkastycznie zauważyła Aria, po czym również westchnęła. - No to jutro do obserwatorium. A potem? Chcesz szybki zarobek czy jednak naukę rzemiosła? - przeszła do konkretów.
- Nikt mnie tutaj nie przyjmie do terminu, za stary jestem i cudzoziemiec - skwitował chłopak. - Nawet nie ma jak cię drapnąć pod boczki, bo ta mgiełka raz-dwa się poniszczy - mruknął. - Obserwatorium i jeszcze chcę nawiedzić bibliotekarza - sam. Muszę z nim porozmawiać na osobności.
- Jak tam sobie chcesz - Aria wcale nie przejęła się tym, że umknie kolejnej porcji żartów półsmoka, a na dalsze wędrówki po mieście wcale nie miała dziś ochoty. Ziewnęła. - Tylko uważaj na siebie i trzymaj sie z dala od Adila; jak te niewidzialne demony wrócą a ty będziesz sam to wątpie, żeby obsypanie ich mąką wiele pomogło.

Wstała i zabrała się do sprzątania pokoju i ścielenia łóżka. Najwyższy czas było iść spać.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 22-12-2014 o 09:57.
Sayane jest offline