Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2014, 10:56   #1
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
[D&D 3.5] Dolina Lodowego Wichru

[Dolina Lodowego Wichru: Prolog]


O tej porze roku Easthaven w pewnym sensie ożywało. Nie można było mówić o jakimś wielkim ruchu, jednak jak na kilka chatek rozrzuconych na brzegu Lac Dinneshere, lokalni handlarze kupujący od rybaków skrymszę robili w wiosce iluzję tłumu i dobrze prosperującego miasteczka. Rzadki materiał rzeźbiarski pozyskiwany z ości lokalnych pstrągów był na tyle atrakcyjnym kąskiem dla kupców, że ci przybywali nawet z południa. Przybyliście wraz z jedną z takich karawan, w większej części jako jej ochrona. Niektórzy z chęci przygody, inni wiedzeni tajemniczymi wizjami bogów, jeszcze inni zwyczajnie nie mając dla siebie miejsca w rozwiniętych metropoliach, postanowili szukać szczęścia na dzikiej północy Faerunu. Płaca za ochronę nie była zła i pozwoliła uzupełnić w trakcie podróży zapasy broni, żywności i innego wyposażenia. W zasadzie tylko Ricry dołączył już przed samym Easthaven jako członek trupy cyrkowej, która nie wiedzieć czemu zapuściła się tak daleko w śnieżne pustkowia. Północ zdecydowanie różniła się od reszty świata zarówno pod względem klimatu, jak i obycia. Widok człowieka z widocznym dziedzictwem istot z niższych sfer lub widok mrocznego elfa podróżującego z cyrkowcami owszem wywołał niewielkie zamieszanie, jednak po kilku dniach oboje zyskali pewną akceptację i zaufanie grupy. Na południu lub nawet w Srebrnych Marchiach drow musiałby się tłumaczyć już z pętlą zaciśniętą na szyi za samo swoje pochodzenie.

Zmęczeni długim, wielodniowym marszem udaliście się do jedynej karczmy w okolicy by zjeść coś ciepłego i napić się piwa, jednocześnie wymieniając się historiami zaciągniętymi z życia. Zimowa Kołyska była zapewne jedynym tego typu przybytkiem w promieniu wielu kilometrów, jednak żaden z was nie narzekał na panujące w niej warunki. Wewnątrz było ciepło, buchające płomienie w kominku przy ścianie grzały wystarczająco i nawet bardziej. Kilku lokalnych rybaków grzało się przy ogniu zapewne relacjonując sobie dzisiejszy połów. Jeszcze inni zajmowali miejsce przy ladzie obsługiwanej przez pulchną i dość barczystą kobietę. W kącie, przy samotnym stoliku siedziała kobieta-niziołek, sądząc po łuskowej zbroi i toporku przywieszonym do pasa, musiała parać się dokładnie tym samym, co wasza szóstka, tyle że bardziej lokalnie. Zdecydowaliście się jednak nie naprzykrzać się nikomu i wybraliście zgodnie dość duży stolik mniej więcej w centrum tawerny. Dziwne mogło wydawać się to, że nikt nawet nie zwracał większej uwagi na tak dziwną kompanię najemną. Mierzący prawie dwa metry Alukard w miastach wzbudzał niepokój, mający korzenie w Podmroku Ricry najczęściej musiał uciekać przed widłami, zaś zakapturzonego barda obawiano się nawet gdy nie pokazywał twarzy, gdyż nawet pod materiałem dało się dostrzec widoczne zaokrąglenia sporych rogów diablego dziadka lub dalszego przodka.


Jeszcze zanim zaczęliście zamawiać jedzenie i picie, drzwi do Zimowej Kołyski otworzyły się, wpuszczając kolejnego gościa. Rosły, niemal dorównujący wzrostem Alukardowi brodacz wszedł pewnym krokiem do środka otrzepując śnieg z naramienników i butów. Sam sposób poruszania się mógł mówić wiele o jego wojennej przeszłości, ktoś bardziej spostrzegawczy mógł dostrzec lekkie utykanie na lewej nodze, będące prawdopodobnie pamiątką zgruchotanej buzdyganem kości. Mężczyzna, w odróżnieniu do innych zwrócił na was uwagę i bez ceregieli skierował swe kroki w kierunku waszego stolika.

- Witajcie nowoprzybyli, nazywam się Hrothgar i chciałbym powitać was w Easthaven. Mam nadzieję, że nie zamierzacie naprzykrzać się lokalnym - przerwał na moment, kładąc dłoń na rękojeści uczepionego pasa topora - niegdyś podróżowałem wraz z kompaniami najemnymi, jednak teraz osiadłem tutaj i mieszkańcy miasteczka są pod moją protekcją - wyraźnie zaznaczył dwa ostatnie słowa. Widocznie nie wszyscy podróżni zatrzymywali się w Easthaven na kufel piwa i pieczonego jelenia.
- Jeżeli jednak nie macie w interesie zakłócania lokalnego spokoju, nie będę wam przeszkadzał. Śmiało zamówcie coś u Griselli, gwarantuję wam że nie znajdziecie lepszej kucharki w promieniu wielu kilometrów. Dwa budynki stąd znajduje się Śnieżna Zaspa, noclegownia jeżeli takowego będziecie potrzebować, zaś zapasy możecie uzupełnić u Pomaba. Co prawda ma dość wygórowane ceny, jednak ze względu na brak konkurencji nie mamy na co narzekać. Jeszcze jedno - rozpoczął zdanie, zatrzymując wzrok na każdym z was, chwilę dłużej na Alukardzie i mrocznym elfie - jak już zjecie, napijecie się i odpoczniecie, zawitajcie do mojego domu, znajduje się niedaleko dużej świątyni w centrum wioski. Mam do was pewien interes i wydaje mi się, że kogoś takiego jak wasza szóstka szukałem.

Zakończywszy krótki wywód Hrothgar skinął głową barmance, po czym kobiecie-niziołkowi i pewnym krokiem skierował się ku wyjściu, zostawiając was z pewnym uczucia niedoinformowania.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline