Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2014, 19:33   #41
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
Misja, która miała być relaksem przed prawdziwymi zadaniami okazała się zgoła czym innym. Pustynia rządziła się swoimi prawami i Konował nawet słyszał, że jest tu klimat nieprzyjazny dla urządzeń, ale to czego był widzem, miało zgoła inne przyczyny niż naturalne. No chyba, że uznać piekielnych apostołów i ich spaczona magię jako również dzieło matki natury. Jeśli była by to prawda to Konował osobiście sądził, że tworząc takiego Demnogonisa, matka natura udowadniała, że ma poczucie humoru. Specyficzne, cokolwiek spaczone, ale zawsze. Dzieląc swą uwagę na kierowanie oporną maszyną by unikać latających części i odstrzeliwanie z dachu co ambitniejszych legionistów Braxton już nie bardzo czas na roztrząsanie tego, tak bardzo obiecującego wątku filozoficznego. Zirytowany wybił bieg, a potem z całej siły wcisnął hamulec. Ciężarówka wojskowa może nie miała potężnego przyspieszenia, ale mechanicy wiedzieli o co chodzi jeśli chodzi o hamulce. Koła momentalnie zakopały się piachu i cała maszyną szarpnęło. Wszyscy pasażerowie na gapę malowniczo przefrunęli nad maską, a Konował nie rozbił sobie nosa o szybę tylko z tego prostego powodu, że już ją dawno wybił. Nie chciało mu się marnować amunicji więc po prostu wbił bieg i dla odmiany teraz wcisnął gaz do dechy. Silnik znowu zawył na pełnych obrotach, a w wojskowy kolos szarpnął do przodu przejeżdżając niedoszłych gapowiczów z miłym dla ucha chrzęstem. Pod warunkiem, że było to ucho psychopaty. Braxton ucieszył się bo przewidywał, że jadący za nim jeep wjedzie mu w dupę, ale widocznie kierowca wykazał się refleksem. Oczywiście takie zderzenie nie poczyniło by szkody jego ciężarówce, ale i tak się ucieszył. W końcu dobre jeepy nie rosną na drzewach. Wyszczerzył żeby w uśmiechu i zaraz tego pożałował. Piach niesiony wiatrem wpadł mu do ust i Doktor zaraz pożałował swojego entuzjazmu. Na szczęście oczy miał chronione okularami. Naciągnął na usta chustę, w którą za namowa Rusty’ego zaopatrzył się w bazie.

Sytuacja z gównianej robiła się nieciekawa. Podczas gdy on zabawiał się ze swoim pakunkiem w kotka i myszkę, pojazd przed nim stracił dużo na wadze. Konował nie dawał mu zbyt wiele czasu. Nie musiał być jakimś pieprzonym mistykiem by wiedzieć co tu się dzieje. Tym bardziej, że czuł dziwne pulsowanie w starej ranie zadanej mu w Katedrze Bractwa. Przyjemne ciepło rozchodziło się falami po całym organizmie. Zdegustowany uruchomił nanofiltry, które pomogły mu utrzymać koncentracje.

- Żaden złamas nie będzie mi tu Mroczną Harmonią robił gówna z mózgu. – Mruknął i złapawszy mocniej kierownice skupił się na prowadzeniu. Pustynna droga nie sprzyjała karkołomnym manewrom, ale nie bardzo miał wyjście. Skorzystał z okazji i wyprzedził Sarę z lewej strony. Gdy w końcu zrównał się z nią więcej niż połowa pojazdu poszybowała z wiatrem.

- Przeskakujcie! – Krzyknął przez przestrzelone okno i dla pewności wykonał zachęcający ruch ręką. Może nie było to przesadnie bezpieczne, ale i tak pewnie nie mieli zbytniego wyjścia.
 
malkawiasz jest offline