Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2014, 23:17   #5
Barthirin
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Ricry słyszał kiedyś, że przy bezchmurnej pogodzie i dobrym ułożeniu słońca odbite od śniegu światło potrafi oślepić każdego, kto nie był przyzwyczajony do takiego zjawiska. Nigdy nie wierzył w te opowieści. Jednak czułe oczy drowa zdawały się płonąć za każdym razem, gdy tylko wyjrzał zza ronda kapelusza. Gdyby nie ten kapelusz - ta stara, wymięta szmata - elf już dawno byłby oślepł. Spędził całe życie na powierzchni, lecz jego czerwone oczy nigdy nie przyzwyczaiły się całkowicie do jasnego światła, prawdopodobnie przez fakt, że nieczęsto opuszczał namiot, albo wóz cyrkowy. Gruby mu nie pozwalał. Nie chciał stracić "jedynego oswojonego drowa", a stracił własne życie. Ironia losu.

Tym większe było szczęście Ricryego, gdy spotkał na swej drodze grupkę poszukiwaczy przygód, wędrujących wraz z karawaną do Easthaven. Z początku mu nie ufali, widać to było w każdym rzuconym spojrzeniu. Ale dzięki otwartej osobowości, skłonności do żartu i akrobatycznym umiejętnościom "wkupił się" w towarzystwo, podczas któregoś z kolei postoju, gdy Eleris grał, a on popisywał się zręcznością. Lubił być w centrum uwagi - w końcu wychował się w cyrku. Uwielbiał, gdy na niego patrzono, a mroczne pochodzenie drowa i typowa dla elfa uroda przyciągały wiele spojrzeń. Zwłaszcza tu, na północy.

***

Gdyby oczy miały własne usta i parę płuc, to te należące do Ricryego zapewne odetchnęłyby z ulgą po wejściu do zadymionego i bądź co bądź ciemnego wnętrza karczmy. Kompania, którą stanowili, wbrew pozorom nie przykuła uwagi gości przybytku. To zasmuciło mrocznego elfa, ale tylko na ułamek sekundy, ponieważ pół kroku później mrugał już szelmowsko lewym okiem do kobiety za ladą, a prawym do kobiety-niziołka, która samotnie okupywała równie samotny stolik.

- Pokaż te swoje rogi, Eleris! W kapturze przy stoliku? Kto to widział? - Ricry wyszczerzył białe zęby do barda, zdejmując swój gigantycznych rozmiarów kapelusz i siadając przy stoliku. - Co bierzemy?

Ale nie zdążyli nic zamówić, bo do karczmy wszedł rosły mężczyzna i skierował się w jego stronę. Elf uśmiechał się niewinnie podczas jego przemowy, jak gdyby nie zwracał uwagi na fakt, że wojownik spoglądał na niego częściej niż na innych. Gdy Hrothgar wyszedł, drow odezwał się do towarzyszy:

- No, ja tam nie wiem o co chodzi... Idziemy do niego?

Z odpowiedzią przyszedł mu Lander, który uznał, że warto byłoby odwiedzić tego ważniaka. Z drugiej strony Eleris wolał pójść na spytki do miejscowych. Natomiast przewyższający przeciętnego drowa o głowę Alukard chciał przejść się do miejscowej świątyni. Ricry był rozdarty. Największą decyzją, jaką podjął w życiu było chyba ruszenie tyłka z miejsca, zamiast gnicia w opuszczonym i rozkradzionym ze wszystkich dóbr wozie cyrkowym. Kolejne decyzje, a on jeszcze nie odpoczął po ostatniej. Postanowił poczekać, może inni zdecydują za niego?
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!
Barthirin jest offline