Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2014, 17:59   #144
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
NOWA KREW

Dzień po lądowaniu: 5, czas: 2-59 czasu miejscowego.
Planeta XA82000-0, Obóz Landing


Kolejny alarm ćwiczebny wyrwał wszystkich ze snu w środku nocy. Kod dzwoniący na indywidualnym komunikatorze każdego oznaczał "Alarm bojowy, Cichy", przeplatany z "Zagrożeniem Biochem". Znów było dużo zamieszania, biegania, ale przynajmniej każdy wiedział co ma robić i stawiał się na wyznaczonym stanowisku do pełnienia funkcji wyznaczonej na taki wypadek (wraz ze zmiennikiem). Jedni mieli do obsadzenia stanowiska ogniowe, inni sensory, jeszcze inni przygotowywali medykamenty, wydawali maski czy kierowali ludzi tam gdzie trzeba. To już piąty taki alarm w ciągu ostatnich dwóch dni, w tym drugi nocny, Karl wiedział, że przeciąga strunę, choć parametry alaru próbnego ustawiał losowo, tak że sam nie wiedział co i kiedy wypadnie.
Taka placówka musi działać jak zegarek, pomyślał, inaczej będzie źle.
Całe szczęście większość już załapywała.
- Tu Cabbage, kod Limo Delta Cztery - przedstawił się i podał kod oznaczający odwołanie ćwiczeń próbnych numer 5 - Dziękuję wszystkim za udział w ćwiczeniach. Z przyjemnością stwierdzam, że czas osiągnięcia stanu gotowości poprawił się o trzydzieści trzy sekundy. Niniejszym ogłaszam zawieszenie alarmów próbnych na następne dwa dni oraz zmniejszenie ich częstotliwości w przyszłości. Wyśpijcie się i odpocznijcie. Zasłużyliście. Cabbage, bez odbioru.

Dzień po lądowaniu: 6, czas: 10-30 czasu miejscowego.
Planeta XA82000-0, Obóz Landing, moduł naukowy



Profesor Hermann Kruger i doktor Johann Gottlieb niespecjalnie przypadli sobie do gustu, ale obaj umieli pracować razem. Kruger zamujący się botaniką z ciekawości i Gottlieb - ksenobiolog z zamiłowania stanowili ciekawy zespół. Dołączył do nich Karl, któy po prawdzie zorganizował to małe spotkanie, by sprawdzić czy znalezione w czasie przygotowywania obozu próbki roślin pozwolą na znalezienie czegoś jadalnego.

- Większość roślin tutaj jest zielona, proces fotosyntezy jest identyczny jak na standartowo terraformowanych planetach - zaczął profesor - ta jednak jest niezwykle ciekawa. Wysłałem już kogoś po dodatkowe próbki...
Karl, zaskoczony, podniósł brwi i przerwał mówiącemu - Nic mi o tym nie wiadomo, panie Kruger, każde wyjście musi być odnotowane i pod eskortą, tu nie jest bezpiecznie...
Ten jednak zbył go machnięciem ręki - Jestem pewien że wszystko było jak trzeba. Procedury, procedury, a gdzie miejsce na geniusz, panie Kabbage! Na czym to ja... ach tak. Ta roślina jest niezwykła. Może lepiej powie o tym kolega.


Doktor Gottlieb zaczął sucho, niemal mechanicznie - Roślina prawie nie ma zielonych części, wykształca jedynie zielony kwiat w okresie kwitnienia. Rozbudowany acz delikatny system korzeniowy splata się symbiotycznie z okoliczną roślinnością. Rośliny wysyłają do bulw produkty fotosyntezy, zaś bulwy przekazują trawie nieco ze swojej toksyczności. Zwierzęta to wiedzą, i nie jedzą roślinności wokół tej rośliny. Toksyna jest niestety szkodliwa dla ludzi, jednak po zbadaniu kilku egzemplarzy nieco podpieczonych naszym lądowaniem ustaliliśmy, że toksyczność znika przy porządnej obróbce termicznej.

- Jesteście pewni? - Karl był nieco sceptyczny, i już chciał zadać dodatkowe pytanie, gdy do habitatu weszła jedna dumuzianek, Akra Xuk, niosąc na wielkim półmisku coś, co wyglądało na żółtego kartofla wielkości dojrzałego melona, przedzielonego wewnątrz błoną na podobieństwo czątek pomarańczy.
- Kosmiczny Ziemniak raz, pieczony od rana, wciąż parujący i gotowy. Za smak nie odpowiadam, bo panowie sosów ani przypraw sobie nie życzyli!
Profesor Kruger wyciągnął niewiadomo skąd niezbędnik skauta, czyli widelcołyżkonóż i drugi podał doktorowi.
- Zaraz zobaczymy, dołączy pan do lunchu, komandorze?
Doktor Gottlieb wziął sztuciec, aczkolwiek miast zjeść nałożył trochę na podstawkę włożył do analizera - Spokojnie, zaraz zobaczymy czy toksyna całkowicie znikła.
Zobaczmy...


... gotowe. Po toksynie ani śladu. Po upieczeniu większość to nadal węglowodany zbliżone do skrobii, ale jest też nieco białka, sporo chityny...
- A ja wam powiem tylko, że skorupę łupie się gorzej od orzecha żelaznego, a całość prawie nie ma smaku. - swoje wtrąciła kucharka - I po pieczeniu tak długo jak sobie panowie naukowcy życzyli rozpada się na kawałki, więc może być tylko puree - co podkreśliła wbijając głębiej widelec, co spowodowało rozpadnięcie się potrawy, trzymanej w kupie cienką skórką, i rozsypanie się pestek wielkości orzecha, rozsianych dość gęsto w środku. Po czym wyszła energicznie, zamiatając fartuchem ziemię i nie pozostawiając wątpliwości, że Kosmiczny Ziemniak toksyczny nie jest.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 25-12-2014 o 02:54.
TomaszJ jest offline