Wzięli się do pracy przyświecają sobie reflektorami zamontowanymi na skafandrach. W ciszy i ciemności czuli się, jak ożywieni umarli z dziwacznych filmów v-reality o zombie i kosmicznych potworach. W swoich skafandrach poruszali się powoli, a osłony utrudniały wykonanie co trudniejszych czynności manualnych, ale i tak szło im bardzo dobrze.
Najskuteczniej, z racji szkolenia i rozwiniętych predyspozycji w tym zakresie, radził sobie Clarke i to na niego spadł ciężar najważniejszych napraw. Ci, którzy mieli pojęcie o zaawansowanej technologii zajęli się kalibracją i wymianą równie wrażliwych elementów złożonego systemu zasilania AJOLOSA. Ci, dla których takie zadania były zwyczajnie za skomplikowane, zostali wykorzystani do pomocy: noszenia ciężkich ogniw, prac przy kadłubie lub łatania.
Pancerz korwety, jak sprawdził West krótkim spacerkiem na zewnątrz, na szczęście okazał się nienaruszony, przynajmniej tyle.
Zasilanie przywrócili w trzydzieści siedem minut, przynajmniej na tyle, że kilka minut później udał się uruchomić najważniejsze systemy – podtrzymywania życia, skanery, silniki, maskowania i uzbrojenia. Większość zaawansowanej technologii działała jednak bardzo słabo, nie dawało się stosować technologii sprzęgu neuro-id, pomiary były niezbyt precyzyjne, ale AJOLOS odzyskał kły i percepcję, mimo że kły miał słabe i był ślepy na jedno oko. Ale, w razie czego, dawało im to szanse.
- Mamy problem – zameldował Ross, kiedy tylko udało mu się odpalić systemy skanowania. – Obiekty wydają się nadal zbliżać w naszą stronę. Jeżeli wierzyć odczytom rozdzieliły się. Jeden kieruje się w stronę puntu, w którym nastąpiła eksplozja i wybiło nas z kursu. Drugi zrobił korektę i idzie na nas. Według moich szacunków znajdziemy się w bezpośredniej odległości za kilkanaście minut. Systemy maskowania, które teraz mam nie dadzą rady nas ukryć.
- Sprawdzić stan reszty. – Ineth rozpoczęła procedurę weryfikacji przed potencjalną walką. Silniki.
- Silniki wydajne w dwudziestu procentach – zameldowała Van Benzen. – Pozwoli mi to na ograniczone manewry bojowe, ale cudów, kurwa, nie oczekujecie. AJOLOS to nie myśliwiec.
- Systemy maskowania. Ross.
- Jestem w stanie ograniczyć możliwość wykrycia na bliskim zasięgu i użyć zagłuszeń, co powinno dać nam szansę nieco utrudnić trafienie. Nic poza tym.
- Systemy bojowe, Chan.
- Sprawność ograniczona. Systemy rakietowe gotowe. Namierzanie – niesprawne. Zaawansowane systemy bojowe – odłączone i niesprawne. Mogę prowadzić ogień z dział ustawiając ręcznie koordynaty. W razie czego jednak, jestem gotów rozwalić tego gnojka. Tarcze – mogę dać na połowę mocy, w razie czego.
- Maszynownia? Clarke?
Clarke nadal siedział w maszynowni walcząc z przekaźnikami energii, kalibrując system i próbując przywrócić mu maksymalnie taką efektywność i wydajność, jaką dawało się radę przywrócić w tej paskudnej sytuacji.
- Ciężko – powiedział zgodnie z prawdą. – Myślę, że jeżeli zmusimy system do wydatku energetycznego 5 JE w krótkiej chwili, znów możemy mieć problemy. To wszystko jest cholernie niestabilne. Próbuję robić, co tylko się da, ale mamy poważne uszkodzenia w systemie przesyłowym, a teko w warunkach lotu nie naprawię. Oszczędzajcie energię.
Ekrany skanera zapulsowały czerwienią. Na pokładzie AJOLOSA zapulsowały czerwienią światła alarmowe. Ich regularność pulsowania doskonale znana była każdemu z załogi. Ich systemy obronne meldowały o wrogim obiekcie. Ineth wyłączyła alarm, tym samy potwierdzając WI, ze wie o zagrożeniu.
- Namierzają nas – zameldował Ross.
- Włącz zakłócacze! – Ineth wiedziała, co trzeba robić. – West! Asysta w THUNDERZE. Szybko!
- Mam rozpoznanie! – Skaner wyciągnął kolejne informacje z uszkodzonych systemów. Przez chwilę był z tego dumny. -
To MĄTWA!
Serca zabiły im nieco szybciej. Mątwa.
To były żywe torpedy. Pojazdy pełniące nie tylko funkcję jednostki bojowej będącej odpowiednikiem myśliwca, zdecydowanie słabszego niż THUNDER i gorzej uzbrojonego, lecz mającego jedno zadanie. Tak naprawdę MĄTWA był rakietą sterowaną przez żywą jednostkę, której celem było wbić się we wrogi statek i go zniszczyć. Czasami MĄTWY detonowały się w pobliżu celu, co wystarczało. Cholerni Polarianie najwyraźniej nie cenili życia jednostki, jak ludzie.
Wiedzieli, że okręty Polarian są mniej zwrotne, ze względu na to, że żyjące w środowisku wodnym obcy, wypełniali swoje okręty cieczą zbliżona do wody. To znacznie ograniczało im manewrowość.
- Systemy bojowe w gotowości – zameldował Chan. – Na tyle, na ile mogę na nie liczyć.
West już był w kokpicie THUNDERA.
- THUNDER gotowy do akcji – zameldował.
- Gotowa! – zameldowała Van Benzen.
- Czekam na rozkazy.
Clarke spiął się, najlepiej ja potrafił. Spojrzał na pomagającego mu Jonesa. Zwiadowca, podobnie jak i technik, podczas walki w kosmosie, niewiele mogli pomoc, poza dalszą pracą przy naprawianiu systemów zasilania. Clarke tej wymagającej wiedzy, Mr. Jones – siły, jako jednostka pomocnicza.
Wiedzieli też, że jeśli uda się im zlikwidować pierwszego polariańskiego samobójcę, to drugi natychmiast skoryguje kurs i odbije w ich stronę, a wtedy będą mieli kolejną potyczkę. Ineth sprawdziła konsoletę i wyniki na holoekranie.
- Mamy w tej chwili energię na poziomie 5 JErrów plus myśliwiec. Większy wydatek energii może znów pozbawić nas zasilania, dobrze rozumiem, Clarke?
- Robimy co możemy, na dole, ale na razie tak wygląda sytuacja.
- Ross, odległość od celu.
- Jakieś 80 000 000 kilometrów. Mątwa porusza się stałą prędkością około 150 000 km na sekundę.
Mieli więc jakieś 8 minut do walki. Tym bardziej, że ich prędkość była bliska zerowej. Silniki nadal były wygaszone.
- Skuteczny zasięg naszych dział laserowych to 10 000 000 kilometrów, ale oczywiście mogę strzelać też na większe odległości. Przy braku systemów bojowych największe szanse trafienia mam jednak z miliona kilometrów i mniejszej. Działa plazmowe to jakieś pół miliona kilometrów w warunkach sprawnych systemów, szacuję że dam rade coś nimi zrobić z połowy tej odległości. No i mamy jeszcze torpedy fotonowe.
O Mątwie wiedzieli mniej więcej tyle, że dysponuje ona mocnym pancerzem, jak większość okrętów Polarian (konieczność utrzymania cieczy wewnątrz pancerza wymusił najprawdopodobniej takie rozwiązania) o porównywalnej odporności struktury do pancerza klasy wyższej (odporność struktury – trwała – 3). Jej wytrzymałość strukturalna była porównywalna z tą, jaką dysponował THUNDER (zewnętrzna 1, strukturalna: 1, wewnętrzna: 0). Długość kadłuba: 9 m, wysokość: 3m. Mątwy miały możliwość operacji systemowych, nie miały jednak napędów hipersokoku czy ich odpowiedników, a silniki w nich stosowane porównywalne były z tymi, którymi dysponował THUNDER, a jego manewrowość bojowa porównywalna była z tą, jaką dysponował AJOLOS (zaawansowana 16 + zdolności pilota). MĄTWY miały w swoim arsenale dwa sprzężone działa laserowe o mocy rażenia porównywalnej z mocą FIRESWORDÓW (2) oraz jedno groźniejsze działo grawitornowe (moc rażenia: 3). Dodatkowo sama jednostka była silna bronią – po wbiciu się w cel eksplodowały, jak mini-bomby atomowe (siła rażenia:5) MĄTWY, z tego co wiedzieli, nie posiadały tarcz. Miała też własne rakiety o sile rażenia zdolnej rozwlić THUNDERA (siła 3) - zazwyczaj miała ich 6-8 sztuk.
Zwyczajową strategią walki z MĄTWAMI było wysłanie eskorty myśliwców i próba unieszkodliwienia wroga w bezpiecznej odległości od większych jednostek Federacji. W przypadku zbliżenia się na odległość bezpośredniego zagrożenia w walce spisywały się też systemy tarcz i torpedy fotonowe.
To jednak od Ineth zależało, jaką przyjmą strategię walki w tym momencie. Bo w to, że zdołają jej uniknąć, nie wierzyli.