Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-12-2014, 11:16   #51
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Słowa Rowens sprawiały, że Jones zaczął zastanawiać się jakim cudem standardowy patrol tak mocno mógł się spierdolić. Sytuacja robiła się chujowa, bo nie dość że ich kapitan zamienił się w płonącą bombę, to ich statek był bezbronny niczym dziecko, które zostało przed chwilą poczęte. Do tego jeszcze ta gadka o trytonach i zapuszczaniu doodbytniczej sondy badawczej. Nie wróżyło to dobrze.
Dodatkowo sytuację komplikował fakt o jakiejś pluskwie i dziwnych znakach i symbolach w kajucie kapitana. To zaczynało przypominać tanią powieść z horroru, którego uczestnikiem mimowolnie stał się zwiadowca.

Technika, naprawy to nie była jego działka. Z jego zdolnościami manualnymi zapewne zepsuł by młotek i kowadło, więc wolał niczego nie tykać czego budowa jest bardziej skomplikowana niż konstrukcja kamienia. Kabelki, terminale to jakiś był kosmos dla niego. Za jakie grzechy musiał utknąć w tej metalowej puszcze, z bandą...jajogłowych bez wódy i panienek, które w wolnej chwili można by przelecieć. Życie bywa do dupy.

Ze spokojną miną słuchał wywodów Pani Kapitan i młodego Westa, lecz coś mu się w tym wszystkim nadal nie zgadzało. Oddychał ciężko. Żebra go bolały. Zapewne były potłuczone, od siły uderzenia, ale lepsze to niż złamanie czy pęknięcie.

-Szefowo, może w takim przypadku proponuję wydać nie którym z nas broń. Nie chcemy znowu spotkać kolejnego “Ahmeda”, który będzie tykającą nieumarłą bombą… Poza tym, kto powiedział, że na statku nie ma czegoś lub kogoś mającego wciąż złe intencje wobec nas. Podłożenie pluskwy jak dla mnie wygląda na czysty akt sabotażu, więc zapewne skurwiel jest gdzieś na pokładzie, o ile nie był to kapitan.. - spojrzał wyczekująco na decyzję Esperki.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 16-12-2014, 13:06   #52
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Szkolenia i treningi na coś się jednak przydały, mimo ryzyka, jakie niósł ze sobą zaproponowany manewr wyrzucenia gwiazdeczki z AJOLOSA. Wszystko poszło gładko, sprawnie, jak nigdy, chociaż ciepło jakie poczuł mimo skafandra było nieco przerażające. Udało mu się nawet odzyskać normalny oddech po tym szaleństwie, wszystko zdawało się być na dobrej drodze. Kiedy kapitan postanowił się zamienić w supernowe. Fundując im powrót do epoki kamienia łupanego, tyle że w kosmosie. Kiedy usłyszał głosy w słuchawkach aż się zdziwił że system komunikacji nie wysiadł, ale był budowany na bazie najbardziej łopatologicznej techniki, jaką znała federacja i to od wieków. Więc zapewne prostota uchroniła ją od całkowitej dezintegracji w kosmiczny szum.




Odprawa wcale nie pomagała. Zwłaszcza że dotarcie na mostek wyglądał jak odtworzenie jakiegoś holo dokumentu o katastrofach kosmicznych. Lubił pracować nad wrakami i systemami, które padły, ale wolał to robić w bezpiecznym doku, laboratorium, czy gdziekolwiek, gdzie nie było przewidywanego kontaktu za nieco ponad godzinę. Sytuacja była fatalna, na pograniczu tragicznej, nie wyglądało to tak, jakby mieli jakieś pozytywne perspektywy. Shao zaczął chichotać, nie żeby miał do tego podstawy, ale robił to i tak.
- Mieliśmy nieco ponad godzinę do kontaktu ostatnio, proponuję przyszykować Thundera, wsadzić kogoś za protonówkę, rozwalić dwa obiekty i sprawdzić czy z ich wraków nie da się wyciągnąć dodatkowych ogniw. Tak bardziej na serio, to nie wiem czy mamy kilka godzin co do tych kontaktów, więc ruszajmy do roboty i cieszcie się że reaktor jest w jednym kawałku, nie cieknący i sprawny jak zawsze. Isaac, wracamy do maszynowni, trzeba ten burdel poskładać. Chyba że chcesz zdechnąć teraz i tutaj. Jak byłeś plemnikiem, to miałeś inne nastawienie, więc pokaż że coś ci z tego zostało. - Shao wyrzucił z siebie, chociaż można było mieć wątpliwości czy wszystkie klepki ma na właściwym miejscu. - Ten sabotaż, szkoda że dopiero teraz o tym mówicie. Broń się może przydać, ale skoro nie wiadomo kto to, a w tym momencie mógł to zrobić każdy, więc albo wszyscy ją będą mieć, albo nikt. Na pewno będzie potrzebna na powierzchni, o ile dolecimy do Perły. - Zastanawiał się czy to nie Jones podłożył pluskwę, skoro aż tak się do broni garnął. Tylko na co i dla kogo by mu to było, tego już nie miał pojęcia. Wiedział jedno, to nie on ją podłożył.




Poczekał jedynie na rozkazy by uzbrojony w narzędzia ruszyć przywracać złom, w jakim się teraz znajdowali do życia. Jasne, miał wątpliwości, ale skoro równie dobrze mogli wkrótce zginąć, a nie miał dostępu do dział, to równie dobrze mógł się oddać swojemu drugiemu ulubionemu hobby.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 19-12-2014, 00:07   #53
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
- Zdążyliśmy w ostatniej chwili! Jakby tak wybuchł w srodku... - pokręcił tylko głową skaner powstając z klęczek gdy maszyną zatrzęsło od pobliskiej eksplozji. To mógł być tylko kapitan bo przez czas jaki minął odkąd opuścił mostek nie mogli oberwać niczym od zadnej zauważonej sygnatury.

Ale sytuacja nadal była raczej niewesoła. Od chwili eksplozji właściwie już w korytarzu przy śluzie widać było, że wszystko a przynajmniej sporo rzeczy siadło. Widzieli i komunikowali się dzięki systemom skafandrów. Nawet SPŻ ktory uruchomił przed odejściem ze stanowiska przestał działać.

Jednak dopiero gdy wszyscy spotkali się na mostku i zaczęli sprawdzać jego stan i systemy dotarło do Ross'a jak mocno oberwali. To co podsumowała w swym raporcie "jej esperowatość" właściwie było jednym ciagiem zniszczeń, uszkodzeń i awarii. Isaac aż wyraźnie przyklapł co widać było nawet poprzez kombinezon. Szczerze mówiąc Morgan też w pierwszej chwili zakwalifikował sytuację jako "bardzo ciężką" a w sytuacji gdy zmierzały ku nim jakieś pojazdy wroga wręcz na "beznadziejną". Naprawdę pytanie o kapsuły ratunkowe wydawało się w pierwszej chwili kuszące i rozsądne. Bo co jeszcze mogli zrobić?

Przełom nastąpił gdy "esperowatość" zaczęła gadkę o jakiś pluskwach czy innych ustrojstwach w maszynowni. Tego się nie spodziewał. Może nie był starym kosmicznym wygą ale trochę już latał na paru jednostkach a przede wszystkim z paroma ludźmi tu i tam a nie tylko z obecną załogą. I mimo, że kosmiczna brać lubiła plotki, legendy i opowiastki, zwłaszcza ze swoją osobą w jakiejś bohaterskiej obsadzie, to jakoś nie słyszał o takim numerze osobiście. A przynajmniej nic pewnego. To go zaciekawiło, zirytowało a ostatecznie wkurzyło jak sobie uśiwiadomił, że ktoś im taką świnię podłożył. To zaś pomogło mu przełamać pierwszą chwilę marazmu.

- Czekaj, czekaj Ineth... Ktoś nam podłożył pluskwę w maszynowni? - spytał jakby jej początkowo nie dosłyszał. Choć poznali go już na tyle by wiedzieć, że słuch ma całkiem niezły. W końcu skaner...

- Ale dlaczego w maszynowni? Tam nie ma za bardzo kogo podsłuchiwać. Kto tam siedzi podczas lotu? Jak to pluskwa to czemu nie na mostku albo w mesie gdzie normalnie się gada? - pokręcił głową dając znać, że średnio mu się to wiarygodnym wydaje.

- Więc dla mnie to był jakiś sabotaż. Pewnie jeszcze w porcie. Nie sądze by ktoś z docelowej załogi podkładał se syfa. A jakby ktoś miał jakieś samobójcze tendencje czy deprechę wyszłoby mu pewnie na testach albo by nasz świetna pani esper to rozkminiła. - popatrzył prosto na wspomnianą kobietę. To, że ktoś z nich miałby na własny okręt podożyć energetyczną bombę jakoś mu się kupy nie trzymało. Zarejstrowane wejscia do maszynowni o któych wspomniała Ineth też nie robiło na nim wrżenia. W końcu to był ich okręt i wszyscy wszędzie łazili częściej lub rzadziej. Na upartego możnaby pewnie takie rzeczy dowolnie poudowadniac kazdemu z nich i w dowolnym pomieszczeniu jakby się w jakieś komputerowe symulacje i programy pobawić. Ale komputerów nie było więc chwilowo i tak nie było się co tym zajmować.

- Poza tym właściwie nie wiemy co się stało Teretowi. Ale stało się nagle. Wyszedł z mostka jak zawsze a potem... No cóż... sami widzieliście... To co się stało z nim to prawdziwa tragedia... Ale póki nie wiemy co to to może się powtórzyć. U każdego z nas. Nie wiem co to było. Ale to musiało być cos energetycznego. Związanego z jakimś małopoznanym zjawiskiem przepływu i kumulacji energii. Po właczeniu SPŻ mamy jego pokładowe skany, tak samo jak sprzed jego wyłączenia i awarii. Może udałoby się znaleźć jakąś prawidłowość. Ale dorwiemy się do nich jak odzyskamy na tyle energii by pnownie dorwać się do konsolet. - zwrócił reszcie uwagę na aspekt którego dotąd nie omawiali. Nie pojmował tego co się stało z kapitanem. W znanym kosmosie były różne fascynujące, dziwne, niewytłumaczalne lub zatrważające zjawiska ale jakoś teraz musieli być naprawdę świadkami jakiegos niesłychanie rzadkiego fenomenu lub po prostu czegoś co przydarzało się ludziom po raz pierwszy.


Potrząsnął głową próbując skupić się na tym co tu i teraz. Oparł się o swoją martwą konsoletę i milczał chwilę przysłuchując się rozmowom. Analizował ich zasoby i możliwości zastanawiając się jak można by się wygrzebać tym razem. W końcu klasnął w dłonie ale rękawicami skafandra ten numer wychodził dość słabo ale za to było go nieźle widać.

- Hej, Isaac, nie pękaj, wygrzebiemy się z tego! - uśmiechnął się po raz pierwszy od dłuższego czasu i klepnął inżyniera pocieszająco w ramię. - Słuchaj, mam taki pomysł, myslisz, że by to dało zrobić? - po czym zaangażował głównie jego ale miał też nadzieję, że reszta załogi też się jakoś włączy. Planów miał całkiem sporo. Poczynając od doczepienia rakiet do kadłuba i użycia ich jako zewnętrznych silników a na improwizowanych małych chemicznych akumulatorkach mogacych zasilić poszczególne drobniejsze systemy by odciążyć te główne. Niestety w toku technicznych detali prawie zawsze okazywało się, że jest jakieś "ale" i choć Morgan prawie od ręki, zastępował jeden elemant planu "Jak odratować Ajalos'a" kolejnym to jednak ogólnie bardzo niewiele z jego pomysłów miało praktyczną możliwość zaistnienia przy obecnych zasobach czasu i materiałów. To spowodowało, że w końcu nawet on zamilkł na naprawdę dłuższą chwilę choć wyraz twarzy miał dość zawzięty i widać było, że główkuje dalej nad poprawą sytuacji.

- No dobra to skoro tak to ja proponuje by Tony zasuwał do Thundera i go ustawił jako nasz zastępczy skaner. Będziemy mieć jakieś pojęcie co się dzieje dookoła. Przy okazji może też ocenić stan Ajalosa z zewnątrz. Izaac właściwie chyba może od ręki zabrać się za przywracanie energii. A myślę, że z parę osób mogło by się przejść po okręcie i sprawdzić co się sypło a w podejrzane miejsca z zewnątrz mógłby nakierować nas Tony. - podsumował swoje propozycję Morgan. Jak dla niego trzeba było sprawdzić stan pojazdu skoro maszyny tego obecnie nie mogły zrobić. Potem pewnie można by zabrać się za łażenie i łatanie czego się da. Jak już mieli tak łazić zaproponował by od razu zebrać zapasowe baterie, i akcesoria do kombinezonów na mostku.
 
Pipboy79 jest offline  
Stary 20-12-2014, 15:24   #54
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Grobowa atmosfera na mostku, potęgowana jeszcze słowami technika, który nagle odnalazł w sobie powołanie do czarnowidztwa sprawiała, że we Fridzie przewracały się bebechy. Pieprznęło to pieprznęło - na chuj drążyć temat? Teraz nie było czasu na filozoficzne dywagacje ”co, jak i dlaczego?”. Musieli działać, szukanie odpowiedzi schodziło na dalszy plan..przynajmniej do momentu, w którym odzyskają choć część, ułamek procenta sprawności po nagłym wybuchu.

Nawigator wzdrygnęła się. Wciąż do końca nie otrząsnęła się z szoku po nagłej eksplozji i śmierci AJOLOSA. Zostali ślepi, nieruchomi i całkiem zdani na łaskę, bądź niełaskę wroga. Dodatkowo ktoś życzliwy zafundował im pakiet atrakcji, zawierający obce pluskwy, kapitanów-elektromagnetyczne bomby i najprawdopodobniej zdrajcę, wbijającego samobójcze gole do bramki Federacji. Zostawała też kwestia symboli w kajucie Tactora i gałki oczne, które widziała Rowens. Podobno widziała, kto by tam wierzył ludziom jej pokroju?

- A mogłam sterować dronami sprzątającymi - mruknęła pod nosem i zaraz sie zreflektowała. Może i sytuacja była tragiczna i dawno już przestała mieścić się w jakiejkolwiek sensownej skali, ale do jasnej cholery - jakoś nie przypominała sobie, by wybrała się na rejs latającym geriatrykiem, pełnym przykutych do łóżek, robiących pod siebie warzyw. Dopóki mieli siłę działać, mogli walczyć. Położenie się na podłodze i czekanie na paskudny koniec zdecydowanie odpadało. Tak robili tylko tchórze, a tymi nawigator gardziła nawet bardziej niż politykami, ciepłą wódką i jajogłowymi od psychologii.

Słuchała w ciszy coraz to nowych rewelacji, starając się puścić mimo uszu jęczenie technika, ale w końcu nie wytrzymała. Dorosły chłop, do tego trep i spec od elektroniki - ktoś, kogo najbardziej teraz potrzebowali, a nie potrafił się ogarnąć i ruszyć głową.
- Ja pierdolę, Clarke. Przestań zachowywać się jak pizda przed skrobanką, tylko weź się w garść i zamknij w końcu ten żałosny ryj, albo ci z tym pomogę - głos wydobywający się spod szklano-metalowego hełmu van Belzen przypominał wściekły syk, zupełnie jakby w skafandrze nie znajdował się człowiek, tylko zamknięta tam omyłkowo, rozdrażniona żmija - Skoro jesteś na pokładzie, znaczy że przeszedłeś szkolenie i jesteś w stanie pracować pod presją. Pokaż to, do ciężkiej kurwy. Misje czasem się pierdolą, żadna nowość. Możemy albo działać, albo się położyć i dać posuwać bez mydła. Jak już chcesz zdychać, to przynajmniej rób to walcząc jak na żołnierza przystało. Bawienie się w budowę zapasowych źródeł energii odpada. Szkoda czasu i zachodu, bo ile mocy uda się nam wygenerować? Do ożywienia tego truchła potrzeba wyższej nekromancji. To nie toster, tylko pierdolona zwiadowcza korweta, nie czarujmy się. Bez choćby prowizorycznej naprawy głównych łączy nie zrobimy nic. Nic konstruktywnego - zamilkła na chwilę, unosząc dłoń by przetrzeć odrętwiałą twarz. Dopiero, gdy jej palce napotkały gładkie szkło przypomniała sobie, że siedzi zakuta w kombinezon, bez możliwości pozbycia się go przez diabli wiedzieli jak długi okres czasu. Pewno do usranej śmierci - czyli dość krótko, zakładając najmniej optymistyczny scenariusz. Zachowała podobne przemyślenia dla siebie, woląc nie dokładać kolejnej cegiełki do muru powszechnej paranoi. Zamiast tego odetchnęła i kontynuowała spokojniej, nie spuszczając wzroku z technika - Ściśnij dupsko i bierz się do roboty, ty tu jesteś specem od kabelków. Bez ciebie wszyscy mam przejebane. Nie uśmiecha mi się skończenie jako dryfująca w kosmosie mrożonka. Jak potrzebujesz motywacji to ci ją zafunduję, nawet, kurwa, cały magazynek bodźców stymulujących, ale nie o to chodzi, żebyśmy zaczęli skakać sobie do gardeł. Po chuj ułatwiać wrogowi zadanie? Jeszcze dychamy, możemy coś zdziałać.

Powoli podniosła się z fotela. Chciało się jej palić, potrzebowała nikotyny bardziej niż tlenu i grawitacji. Królestwo za papierosa - pomyślała, uśmiechając sie gorzko. Oddałaby nerkę i pół wątroby, żeby na spokojnie móc zajarać, lecz dopóki siedzieli w skafandrach, marzenie to pozostawało poza jej zasięgiem, jak wiele innych rzeczy zresztą.
-Chodź Ross - zwróciła się do upierdliwego skanera i brodą wskazała drzwi- Bierzmy się do roboty. Ogarnięcie szkód od wewnątrz jest sensownym pomysłem. Lepsze to niż siedzenie i załamywanie rąk.

Raz jeszcze spojrzała na resztę załogi, zatrzymując wzrok na każdej ukrytej za maską twarzy. Kto był wrogiem, kto sprzymierzeńcem? Na kogo mogła liczyć? Komu zaufać?
Cholera...nie ufała już nikomu.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 21-12-2014, 04:11   #55
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Nawigatorka chciała tego samego, co otrzymał Tony. Również jej nie mogła tego zabronić. Na mostku nie było wiele opcji, zatrzaśnięcie się było jedną, którą nawet sama esperka rozpoczęła w zalążku przełączając śluzę na pracę manualną, opóźniającą odrobinę niecne czyny. Mimo, że była całkowicie zajęta czym innym zezwoliła jej.

Kawałek szmaty i energiczne masakrowanie przygotowanych gdzieś w przeszłości ściennych symboli. Jeden za drugim. W pogoni za rozwikłaniem hipotezy. Gdzieś przy końcu zalała ją czerń i urwanie filmu. Gdy się obudziła leżała zmiętolona gdzieś w innym miejscu.

“Za mało… Chce jeszcze raz… Jeszcze raz...“ Słyszała w myślach po raz kolejny. Sprawa była gigantyczna, tak samo jak ból. Mięśnie całego ciała dostały jednoczesnego skurczu. Szmaciana lalka wygięła się wydobywając z siebie dosadny jęk przy odzyskaniu świadomości. Zacisk trwał kilkanaście sekund męki, ale nawet po tym myśli nie zmieniły tematu. Nie wiedziała, czy słodycz odczuwana poprzednio była obecna tym razem. Odczucie było zbyt silne by móc wyciągnąć coś pozytywnego. To była siła niszcząca, choć wcale jej myślą to nie przeszkadzało. W lekkim szoku wegetowała tak przez parę dłuższych chwil zanim zaczęła się interesować otoczeniem u umieszczać w przestrzeni i czasie. Konwulsje i drgawki musiały zasygnalizować mięśniom do znacznie mniejszego poziomu impulsów elektrycznych wymaganych do pracy. Powtórka z rozgrywki. Znacznie poważniejsza. Znacznie niebezpieczniejsza… O dziwo znacznie bardziej pożądana.

* * *

- Otworzę zbrojownię, każdy dostanie swoją broń, nie wybrane osoby… - pokiwała twierdząco głową. Nie była to też jedyna rzecz w jej głowie, co było widać. Cały bajzel sytuacji kotłował się intensywnie pod czaszką. Musiała przemyśleć, jak wiele rzeczy wcześniej. To miała do siebie. Nie była w stanie instynktownie zadziałać jak Seret, by z miejsca wiedzieć, co robić.

- Potrzebuję chwili… - kładąc jedną dłoń na tyle swojego hełmu zakręciła się w miejscu powtarzając - Dajcie mi chwilę…

Mimo wymogu spięcia się w krótkim czasie nie szarżowała, nie chcąc dochodzić do pochopnych wniosków. Dała chwilę luzu wszystkim, nie musztrowała po wojskowemu i nie chlastała batem na lewo i prawo. Odeszła w inny kąt mostku. Kręciła się odrobinę zbierając wszystko do kupy i wypracowując wnioski.

Jones usiadł na wolnym fotelu i czekał spokojnie. Decyzja nowej kapitan była rozsądna. On sam mógł tylko obserwować i czekać na dalszy rozwój wypadków. Instynkt mówił mu, że to nie koniec kłopotów. Efekt domina. Na samą jednak myśl, że w końcu nie będzie musiał chodzić o pustych rękach ryj mu się cieszył.

Widok pani kapitan kręcącej się w kółko nie napawał Tony’ego zbytnim optymizmem. Podobnie podnoszące na duchu nie było polecenie wydania broni. Do siebie nawzajem mieli strzelać przy każdym podejrzany ruchu? Najwyraźniej Rowens nie bardzo wiedziała, co robić dalej. Ale dopóki to był okręt wojenny (nawet jeśli bardziej przypominał wrak), to ona tu rządziła. No a poganianie... Chociaż nie mieli przed sobą całej wieczności, to pytanie co chwila “to co mamy robić?” raczej nie sprzyjało kreatywnemu myśleniu.
Czekając na ostateczne (lub jakiekolwiek) decyzje Tony poszedł w ślady Jonesa i usiadł na fotelu, by w spokoju przemyśleć ewentualne możliwości działania. A nuż Rowens, miast odgórnie zarządzić to i owo, zechce podyskutować?

Isaac w końcu doczekał się duszy do towarzystwa. Nie mógł być to nikt inny jak niskie blond młode dziewczę. Nie zaczęła jakoś w typowy dla siebie sposób: “Isaaaaaaaac… Znowu nie działa…”. Stanęła obok niego. Nie zaczęła od razu. Nawet nie wyglądała, która w ogóle chciała w tamtej chwili rozmawiać. Czasem trzeba było wiedzieć, kiedy się odezwać a kiedy nie. Podręczyła trochę poręcz w dłoniach. Jej mina również nie wyglądała tak jak zawsze. Była przejęta, przestraszona i niezbyt pewna.

- Kim była Lucy...? - wypaliła cicho pytaniem całkowicie nie na temat.

Isaac patrzył w przestrzeń, podczas gdy esperka się do niego zbliżyła. Po jej pytaniu technik zwrócił głowę w jej stronę, a na jego twarzy (gdyby nie hełm) widać było zdziwienie

- Co? - powiedział.

- Lucy. Nazwałeś tak swój pancerz. Zastanawiam się po kim?

- Lucy to… po prostu ładne damskie imię. Nie nazwałem SCORPIONA po kimś, nazwałem go tak, bo… lubię to imię i kojarzy mi się z uroczą kobietą. - Isaac trochę skonsternowany odpowiedział na pytanie Ineth - A co to ma do czegokolwiek?

- Nic nie ma - odpowiedziała bez zaangażowania - Zawsze się zastanawiałam jaką mogła być osobą... Też widziałam ją jako uroczą. Po prostu sposób w jakim się z nią obchodzisz jest taki sam jak obchodzi się mężczyzna do brzemiennej żony.

- Dziwisz mi się? To cud techniki, najlepsza pancerz wspomagany jaki wyprodukowano w Federacji. Nie ma lepszego narzędzia naprawczego, kombinezonu ochronnego i maszyny do walki w jednym. - powiedział Isaac spokojnie. - Jeśli ktoś jest w stanie docenić technologię tak jak ja, to mnie zrozumie. Nazwałem go Lucy, gdyż jest dla mnie czymś więcej niż tylko kupą żelastwa wypchanego elektroniką. Tak… pieszczotliwie, rozumiesz? - kontynuował technik, choć sam zaczął się gubić w “zeznaniach”. W sumie nie wiedział dlaczego nazwał pancerz “Lucy”, wiedział, że jest wspaniały, a to wyszło jakoś samo z siebie.

Ineth pokiwała nieznacznie głową wpatrując się z determinacją za okno. Po chwili odezwała się z nieco większym przejęciem.

- Nikt nie będzie miał jak się nią zająć, jeśli ją zostawisz. Lucy będzie nam bardzo potrzebna, a ty znasz ją najlepiej.

Isaac kiwał głową, krótkie, szybkie ruchy. - Wiem. - powiedział - Nie traktuj mnie jak idioty, nie musisz bawić się w psychologiczne zagrywki. Wiem po co tu jestem i jakie jest moje zadanie. To ja mam czuwać na sprawnością techniczną okrętu, ale powiedz mi, jaki jest tego sens? I tak zginiemy. Albo się podusimy, albo dopadną nas Polarianie, albo ktoś z nas okaże się szpiegiem i po wydaniu broni rozwali resztę załogi. Pewnie, mogę iść przedłużyć naszą agonię, jeśli tylko wydasz taki rozkaz. Nie zapomniałem, że służę w wojsku i jak się tu kółka kręcą… - powiedział Isaac i ciężko westchnął, odwracając wzrok w kierunku pustki kosmosu.

Odpowiedź w nieco innej formie komponowała się w głowie esperki. Wtem zabrała głos Frida, którą strzelił jasny gwint. Nie można było się temu dziwić, choć Ineth zachować się w sposób podobny nie mogła. Nawet w innych okolicznościach nie wybuchła by w taki sposób. Miała inne metody a stała przed kolejną osobą, która odbierała je nieco w inny sposób niż mówiły o tym zamiary. Mimo, że słowa nie były skierowane do niej, potrzebowała jakiegoś szturchnięcia, które przypomni o czymś, co często robiła.

“Przestań się tak przejmować” Myśl, która była potrzebna, by chwilowo odstawić problem, który okazał się w nieświadomości lawinową porażką i mógł kosztować kogoś życie. Nie wykluczone nawet, że pierwszą ofiarą był Seret… “Przestań się tak przejmować”. Miała inne obowiązki od których stety, czy niestety zależało więcej niż by chciała. Nie była przecież żadnym liderem! Była wsparciem. Dla innych. Nie dla siebie. Pomagała, doradzała, pilnowała. Nawet bezosobowe tło, które starała się utrzymać całokształt w kupie było czymś w porządku. “Przestań się przejmować!!!”

- Zrozumiałeś? - dorzuciła surowo na zakończenie monologu nawigatorki - Shao będzie tobie asystował.

Jej reakcja była nieco dziwna jak na jej osobę. Zamiast zakończyć sprawę z jasną informacją zrozumienia tematu urwała go. Tak, jakby reprymenda miała postawić żołnierza do stanu używalności… Albo zaznaczyć, że rozterki emocjonalne muszą być całkowicie nie istotne, gdy do wykonania jest zadanie… Postąpiła całkowicie jak nie psycholog. Wewnętrznych wątpliwości na chwilę nie było widać a rozterki zastąpiła lekką mobilizacją determinacji.

- SPŻ pozostanie stale włączony na mostku i w mesie. Potrzebujemy tam tylko temperatury, tlenu i ciśnienia. Grawitację mogę zapewnić swoim modułem, acz nie jest to nam do szczęścia potrzebne. Isaac i Shao zajmą się energetyką. Tony będzie wszystkim tym, co straciliśmy a ma jeszcze THUNDER. Frida i Morgan zajmą się uszkodzeniami. Mr. Jones musi być opatrzony ale do tego potrzebuję zasilania. - podsumowała bez większych urozmaiceń - Po drodze przejdziemy przez zbrojownie i każdy otrzyma swoją broń. Każdy, nie ochotnicy - tyle wystarczyło. Sama musiała w końcu przeanalizować materiały wyciągnięte z komputera kapitana.

Oczu jednak nie dało się zamaskować. One nie mogły mówić nieprawdy mimo, że całej reszcie ciała wychodziło, choć z wielkim trudem.
 
Proxy jest offline  
Stary 21-12-2014, 11:43   #56
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Wzięli się do pracy przyświecają sobie reflektorami zamontowanymi na skafandrach. W ciszy i ciemności czuli się, jak ożywieni umarli z dziwacznych filmów v-reality o zombie i kosmicznych potworach. W swoich skafandrach poruszali się powoli, a osłony utrudniały wykonanie co trudniejszych czynności manualnych, ale i tak szło im bardzo dobrze.

Najskuteczniej, z racji szkolenia i rozwiniętych predyspozycji w tym zakresie, radził sobie Clarke i to na niego spadł ciężar najważniejszych napraw. Ci, którzy mieli pojęcie o zaawansowanej technologii zajęli się kalibracją i wymianą równie wrażliwych elementów złożonego systemu zasilania AJOLOSA. Ci, dla których takie zadania były zwyczajnie za skomplikowane, zostali wykorzystani do pomocy: noszenia ciężkich ogniw, prac przy kadłubie lub łatania.

Pancerz korwety, jak sprawdził West krótkim spacerkiem na zewnątrz, na szczęście okazał się nienaruszony, przynajmniej tyle.

Zasilanie przywrócili w trzydzieści siedem minut, przynajmniej na tyle, że kilka minut później udał się uruchomić najważniejsze systemy – podtrzymywania życia, skanery, silniki, maskowania i uzbrojenia. Większość zaawansowanej technologii działała jednak bardzo słabo, nie dawało się stosować technologii sprzęgu neuro-id, pomiary były niezbyt precyzyjne, ale AJOLOS odzyskał kły i percepcję, mimo że kły miał słabe i był ślepy na jedno oko. Ale, w razie czego, dawało im to szanse.

- Mamy problem – zameldował Ross, kiedy tylko udało mu się odpalić systemy skanowania. – Obiekty wydają się nadal zbliżać w naszą stronę. Jeżeli wierzyć odczytom rozdzieliły się. Jeden kieruje się w stronę puntu, w którym nastąpiła eksplozja i wybiło nas z kursu. Drugi zrobił korektę i idzie na nas. Według moich szacunków znajdziemy się w bezpośredniej odległości za kilkanaście minut. Systemy maskowania, które teraz mam nie dadzą rady nas ukryć.

- Sprawdzić stan reszty. – Ineth rozpoczęła procedurę weryfikacji przed potencjalną walką. Silniki.

- Silniki wydajne w dwudziestu procentach – zameldowała Van Benzen. – Pozwoli mi to na ograniczone manewry bojowe, ale cudów, kurwa, nie oczekujecie. AJOLOS to nie myśliwiec.

- Systemy maskowania. Ross.

- Jestem w stanie ograniczyć możliwość wykrycia na bliskim zasięgu i użyć zagłuszeń, co powinno dać nam szansę nieco utrudnić trafienie. Nic poza tym.

- Systemy bojowe, Chan.

- Sprawność ograniczona. Systemy rakietowe gotowe. Namierzanie – niesprawne. Zaawansowane systemy bojowe – odłączone i niesprawne. Mogę prowadzić ogień z dział ustawiając ręcznie koordynaty. W razie czego jednak, jestem gotów rozwalić tego gnojka. Tarcze – mogę dać na połowę mocy, w razie czego.

- Maszynownia? Clarke?

Clarke nadal siedział w maszynowni walcząc z przekaźnikami energii, kalibrując system i próbując przywrócić mu maksymalnie taką efektywność i wydajność, jaką dawało się radę przywrócić w tej paskudnej sytuacji.

- Ciężko – powiedział zgodnie z prawdą. – Myślę, że jeżeli zmusimy system do wydatku energetycznego 5 JE w krótkiej chwili, znów możemy mieć problemy. To wszystko jest cholernie niestabilne. Próbuję robić, co tylko się da, ale mamy poważne uszkodzenia w systemie przesyłowym, a teko w warunkach lotu nie naprawię. Oszczędzajcie energię.

Ekrany skanera zapulsowały czerwienią. Na pokładzie AJOLOSA zapulsowały czerwienią światła alarmowe. Ich regularność pulsowania doskonale znana była każdemu z załogi. Ich systemy obronne meldowały o wrogim obiekcie. Ineth wyłączyła alarm, tym samy potwierdzając WI, ze wie o zagrożeniu.

- Namierzają nas – zameldował Ross.

- Włącz zakłócacze! – Ineth wiedziała, co trzeba robić. – West! Asysta w THUNDERZE. Szybko!

- Mam rozpoznanie! – Skaner wyciągnął kolejne informacje z uszkodzonych systemów. Przez chwilę był z tego dumny. -To MĄTWA!

Serca zabiły im nieco szybciej. Mątwa.

To były żywe torpedy. Pojazdy pełniące nie tylko funkcję jednostki bojowej będącej odpowiednikiem myśliwca, zdecydowanie słabszego niż THUNDER i gorzej uzbrojonego, lecz mającego jedno zadanie. Tak naprawdę MĄTWA był rakietą sterowaną przez żywą jednostkę, której celem było wbić się we wrogi statek i go zniszczyć. Czasami MĄTWY detonowały się w pobliżu celu, co wystarczało. Cholerni Polarianie najwyraźniej nie cenili życia jednostki, jak ludzie.

Wiedzieli, że okręty Polarian są mniej zwrotne, ze względu na to, że żyjące w środowisku wodnym obcy, wypełniali swoje okręty cieczą zbliżona do wody. To znacznie ograniczało im manewrowość.

- Systemy bojowe w gotowości – zameldował Chan. – Na tyle, na ile mogę na nie liczyć.

West już był w kokpicie THUNDERA.

- THUNDER gotowy do akcji – zameldował.

- Gotowa! – zameldowała Van Benzen.

- Czekam na rozkazy.

Clarke spiął się, najlepiej ja potrafił. Spojrzał na pomagającego mu Jonesa. Zwiadowca, podobnie jak i technik, podczas walki w kosmosie, niewiele mogli pomoc, poza dalszą pracą przy naprawianiu systemów zasilania. Clarke tej wymagającej wiedzy, Mr. Jones – siły, jako jednostka pomocnicza.

Wiedzieli też, że jeśli uda się im zlikwidować pierwszego polariańskiego samobójcę, to drugi natychmiast skoryguje kurs i odbije w ich stronę, a wtedy będą mieli kolejną potyczkę. Ineth sprawdziła konsoletę i wyniki na holoekranie.

- Mamy w tej chwili energię na poziomie 5 JErrów plus myśliwiec. Większy wydatek energii może znów pozbawić nas zasilania, dobrze rozumiem, Clarke?

- Robimy co możemy, na dole, ale na razie tak wygląda sytuacja.

- Ross, odległość od celu.

- Jakieś 80 000 000 kilometrów. Mątwa porusza się stałą prędkością około 150 000 km na sekundę.

Mieli więc jakieś 8 minut do walki. Tym bardziej, że ich prędkość była bliska zerowej. Silniki nadal były wygaszone.

- Skuteczny zasięg naszych dział laserowych to 10 000 000 kilometrów, ale oczywiście mogę strzelać też na większe odległości. Przy braku systemów bojowych największe szanse trafienia mam jednak z miliona kilometrów i mniejszej. Działa plazmowe to jakieś pół miliona kilometrów w warunkach sprawnych systemów, szacuję że dam rade coś nimi zrobić z połowy tej odległości. No i mamy jeszcze torpedy fotonowe.

O Mątwie wiedzieli mniej więcej tyle, że dysponuje ona mocnym pancerzem, jak większość okrętów Polarian (konieczność utrzymania cieczy wewnątrz pancerza wymusił najprawdopodobniej takie rozwiązania) o porównywalnej odporności struktury do pancerza klasy wyższej (odporność struktury – trwała – 3). Jej wytrzymałość strukturalna była porównywalna z tą, jaką dysponował THUNDER (zewnętrzna 1, strukturalna: 1, wewnętrzna: 0). Długość kadłuba: 9 m, wysokość: 3m. Mątwy miały możliwość operacji systemowych, nie miały jednak napędów hipersokoku czy ich odpowiedników, a silniki w nich stosowane porównywalne były z tymi, którymi dysponował THUNDER, a jego manewrowość bojowa porównywalna była z tą, jaką dysponował AJOLOS (zaawansowana 16 + zdolności pilota). MĄTWY miały w swoim arsenale dwa sprzężone działa laserowe o mocy rażenia porównywalnej z mocą FIRESWORDÓW (2) oraz jedno groźniejsze działo grawitornowe (moc rażenia: 3). Dodatkowo sama jednostka była silna bronią – po wbiciu się w cel eksplodowały, jak mini-bomby atomowe (siła rażenia:5) MĄTWY, z tego co wiedzieli, nie posiadały tarcz. Miała też własne rakiety o sile rażenia zdolnej rozwlić THUNDERA (siła 3) - zazwyczaj miała ich 6-8 sztuk.

Zwyczajową strategią walki z MĄTWAMI było wysłanie eskorty myśliwców i próba unieszkodliwienia wroga w bezpiecznej odległości od większych jednostek Federacji. W przypadku zbliżenia się na odległość bezpośredniego zagrożenia w walce spisywały się też systemy tarcz i torpedy fotonowe.

To jednak od Ineth zależało, jaką przyjmą strategię walki w tym momencie. Bo w to, że zdołają jej uniknąć, nie wierzyli.
 
Armiel jest offline  
Stary 28-12-2014, 02:30   #57
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
“I na nich będzie trzeba się oprzeć” Powtarzało echo w głowie Ineth mając na myśli torpedy.

Wpatrywała się w konsoletę i coraz to nowe wyniki, których potrzebowała do przeanalizowania paru scenariuszy. Nie mniej, mimo innych chęci, dziwne przeczucie rozbrzmiewało kolejnym echem “Druga i tak w nas uderzy”.

Narzucona na własną osobę maska determinacji walczyła, by utrzymać porządek na swoim podwórku. Im przymuszała się do większego natłoku myśli tym mniej było miejsca na przejmowanie się przytłaczającą ją sytuacją. Uśmiech, czy radosne samopoczucie dawno wywiało na rzecz napięcia.

- Tony, twoim pierwszym zadaniem będzie zmuszenie pierwszej MĄTWY do zwolnienia na 10 000 000 kilometrów. Przy przekroczeniu granicy 5 000 000 Frida ruszy ALOJOSEM z kursem ucieczki. Przy 2 500 000 wystrzelimy salwę z dział laserowych. Przy 1 000 000 wyleci zestaw torped fotonowych. Shao, możesz wpleść w to swoją inwencję twórczą i pomóc im dolecieć do celu bez natychmiastowego zestrzelenia. Na 250 000 kilometrów zostanie nam strzał z działa plazmowego… A później już tylko tarcze.

- Nie będę tobie nic narzucać Tony. Nie oszczędzaj sprzętu, ale graj ostrożnie. Jesteś naszą jednoosobową eskortą myśliwców. Drugiej nie mamy. Przy jednej MĄTWIE możemy pozbyć się wszystkich JErrów. Oby do tego nie doszło, bo od razu po niej będzie następna.

“Druga i tak w nas uderzy” Odbiło się raz jeszcze. Przeczucie było tak pewne jak nadchodząca potyczka. W tym przypadku mogła bezpośrednio pomóc. Jedyna cecha, którą mogła rozwijać ćwiczeniami od samego początku. Wszystkie pozostałe, mogące się niezwykle przydać w zaistniałej sytuacji, albo milczały, albo podsuwały niezachwycające głosy.

- Morgan, musisz być wyczulony na prędkość pierwszej MĄTWY a na pozycje drugiej. Miejmy nadzieję, że praca panów z maszynowni nie pójdzie na marne.

Szczęściem w nieszczęściu był skafander, w który przed resztą można było schować wszystkie swoje wątpliwości. Rozdana ze zbrojowni broń nie mogła w żaden sposób dodać otuchy. Miecze nigdy Ineth nie dawały otuchy, bo nie w ich była ta moc. Po co z resztą innym była broń? Przecież to nie żaden z nich był zdrajcą...
 
Proxy jest offline  
Stary 28-12-2014, 22:30   #58
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Sytuacja była gorąca. Przynajmniej wiedzieli i teoretycznie znali jednostki wroga. Na tyle, na ile dało się znać jednostki przeciwnika, o którym się nie wie praktycznie nic. Pancerz jak u Polarian, struktura podobna do Thundera. Osobiście proponował wyczekać w ukryciu i rozwałkować pierwszą żywą torpedę z niedużej odległości. Jasne, normalna taktyka polegała na czymś zupełnie innym, tyle że scenariusze bojowe zakładały sprawność systemów namierzania, a nie to, że ktoś będzie musiał manualnie ustawiać parametry dział i wyrzutni. - Systemy dodatkowego namierzania nie działają, Tony, nie zapomnij o FOF albo cię przypadkiem nasze własne fotonówki strącą. Żeby było jasne, ustawiam wszystko ręcznie i próbujemy zestrzelić gówienko dziewięć na trzy metry z dwóch i pół miliona klików. To... da się zrobić, ale FOF dopiero jeśli się nie uda. Prześlijcie mi planowane kursy. - Chan oblizał lekko spierzchnięte usta i ruszył do dział. Miał robotę do zrobienia.


Pod wizjerem skafandra na szczęście nie widać było jego rozszerzonych źrenic. AJOLOS mógł się palić i walić, ale on miał swoje zadanie, swoje pięć minut. Co prawda przekaźniki mocy i same działa raczej kasłały i kichały zamiast mruczeć, ale to niczego dla niego nie zmieniało. To jedynie dodawało adrenaliny, która od czasu wybuchu kapitana powoli z niego spływała.


Zaczął kalibrować działa, na razie Mątwa miała stały kurs, bez żadnych odchyleń, w dodatku z natury jednostki przeciwnika były mniej zwrotne. To dawało im sporo przewagi, do momentu kiedy wbije się tam Thunder. 2,5 miliona klików mała atomowa mucha, miał zamiar puścić salwę z dwóch dział, normalną. To powinno zamienić torpedę w kosmiczny złom. Miał ochotę wpakować tam kilka skoncentrowanych salw, tylko nie miał na to środków, musiał się oszczędzać, celów w tym sektorze było od zatrzęsienia.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 29-12-2014, 23:54   #59
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tony wiedział, co by zrobił, będąc dowódcą tego, co zostało z AJOLOSA. Będąc jednak tylko i wyłącznie pilotem, nie zamierzał zakłócać procesów myślowych pani kapitan. Najchętniej już znalazłby się na pokładzie myśliwca, ale bez rozkazu uznano by to za samowolę, co w obliczu wroga byłoby niemile widziane.
Czekając więc na jakieś bardziej konkretne polecenia siedział i wykorzystując podręczny kalkulator usiłował obliczyć, jakie szanse na dotarcie do byłej kopalni ma Thunder zaprzężony do kapsuł ratunkowych i lądownika (w różnych konfiguracjach).

Wreszcie coś postanowiono.
I, z czego Tony był całkiem zadowolony, jemu przypadło zadanie związane bezpośrednio z jego dziedziną - z czymś co lubił i na czym się znał.

Przygotowanie Thundera do działań nie stanowiło żadnego problemu. Thunder stał i czekał. Było tylko jedno "ale".

- Przydałby się ktoś do obsługi działa - powiedział.

***

Przed wyruszeniem w bój Tony zwiększył odrobinę ładunek myśliwca, dorzucając (prócz niepotrzebnej acz zaleconej broni ręcznej, wraz z zapasem amunicji) parę zasobników z tlenem i kilka ogniw energetycznych.

Start z hangaru, na silnikach manewrowych, był manewrem niemile widzianym i niezalecanym przez instrukcje i instruktorów. Niezalecanym, acz nie zabronionym.
W przypadku takim jak ten głupotą byłoby marnowanie energii na eleganckie opuszczanie okrętu...

Gdy na pulpicie zapłonęły zielone światełka myśliwiec elegancko wypłynął z hangaru.
Tony wprowadził najnowsze dane dotyczące pozycji przeciwnika, a potem zameldował:
- Thunder gotowy.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-12-2014, 09:49   #60
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Jones milczał o dziwo, nie rzucając żadnych złośliwych czy ironicznych komentarzy. Wpatrywał się tylko beznamiętnie w ekran informujący o nadchodzących kłopotach. Co się kryło w jego głowie, tego nie mógł odgadnąć nikt. Nawet nie cieszył się z faktu, że Rowens dała im dostęp do zbrojowni. Strzał do statku z jego karabinu, było by niczym pogłaskanie kota za uchem.

- Przydałby się ktoś do obsługi działa - powiedział Tony

Na te słowa Jones zwrócił uwagę. Jeśli mieli zginąć wolał coś robić, a nie stać jak dziwka na autostradzie i czekać na okazję. Poklepał młodego po ramieniu rzucając:

-No to ja się tym zajmę. Lepiej umrzeć jak żołnierz z bronią w ręku, niż czekać aż Polariańska menda wejdzie Ci tak głęboko w dupę, że nawet pierdnąć nie zdołasz.. - ruszył w kierunku, rzucając do pani Kapitan -Rowens, jak nas stąd wydostaniesz zostanę twoją męską dziwką normalnie na jeden dzień.. - nie czekając na odpowiedź wyszedł

Gdy tylko wyszedł z mostku, zdjął hełm i włożył sobie cygaro do ust. Nie bacząc co inni powiedzą zapalił. W końcu mogła to być jedyna przyjemność jakiej zazna przed śmiercią. Nie chciał myśleć co będzie się działo za chwilę, bo i tak nie miał zbytniego wpływu. To nie był ląd, po którym poruszanie się zależało od jego zdolności i umiejętności. To tam był panem swojego losu. Tutaj był pasażerem wielkiej, metalowej beczki, która albo wytrzyma pierdolnięcie albo nie. Zaciągnął się i wypuścił z ust szary, gęsty obłok dymu.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172