- Na Shallyę ależ mi żołądkiem skręca- jęknął gdy się rano obudził. Mimo nie najlepszego stanu zebrał się szybko i spakował. Śniadanie sobie odpuścił co zrozumiałe.
Ruszył niespiesznie za grupą. Gdy natknęli się na zwłoki kusznika westchnął tylko i powiedział: - To są skutki podróżowania w pojedynkę. Niech z tego wyniknie dla nas wszystkich nauka, nie rozdzielać się.
Skrzywił się gdy obcinano trupowi głowę. Rozumiał, że to zarobek, ale jego żołądek najwyraźniej nie. Jakoś się opanował i powstrzymał odruch wymiotny. Gdy trafili na ołtarz pokręcił głową gdy towarzysze składali na nim ofiary. - Nie wiemy kto tu co czci i dlaczego. Może to jakiś zakazany kult? Na tych terenach króluje zabobon. Może ludzie wystawiają tu ofiary zwierzoludziom? Wszystko możliwe, słyszałem o takich przypadkach.
Wypadek z wozem skwitował westchnieniem.
- I tak długo wytrzymał. Atos dobrze prawi. Lżejsze rzeczy przeładować na konia, resztę porzucić. Ja też coś wezmę chociaż ranny jestem. A baby Nathanielu zostaw. Nie potrzeba nam żeby ich chłopy wzięli nas na widły. No żwawo do roboty. Mam nadzieję pod wieczór znaleźć się w Schwarzhafen.
Już był myślami w jakiejś przytulnej karczmie. Kąpiel i wygodne łóżko, tego było mu potrzeba, a potem przyjdzie czas na jakąś pracę naukową. |