Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-12-2014, 22:06   #121
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
- Na Shallyę ależ mi żołądkiem skręca- jęknął gdy się rano obudził. Mimo nie najlepszego stanu zebrał się szybko i spakował. Śniadanie sobie odpuścił co zrozumiałe.

Ruszył niespiesznie za grupą. Gdy natknęli się na zwłoki kusznika westchnął tylko i powiedział:

- To są skutki podróżowania w pojedynkę. Niech z tego wyniknie dla nas wszystkich nauka, nie rozdzielać się.

Skrzywił się gdy obcinano trupowi głowę. Rozumiał, że to zarobek, ale jego żołądek najwyraźniej nie. Jakoś się opanował i powstrzymał odruch wymiotny. Gdy trafili na ołtarz pokręcił głową gdy towarzysze składali na nim ofiary.

- Nie wiemy kto tu co czci i dlaczego. Może to jakiś zakazany kult? Na tych terenach króluje zabobon. Może ludzie wystawiają tu ofiary zwierzoludziom? Wszystko możliwe, słyszałem o takich przypadkach.

Wypadek z wozem skwitował westchnieniem.
- I tak długo wytrzymał. Atos dobrze prawi. Lżejsze rzeczy przeładować na konia, resztę porzucić. Ja też coś wezmę chociaż ranny jestem. A baby Nathanielu zostaw. Nie potrzeba nam żeby ich chłopy wzięli nas na widły. No żwawo do roboty. Mam nadzieję pod wieczór znaleźć się w Schwarzhafen.

Już był myślami w jakiejś przytulnej karczmie. Kąpiel i wygodne łóżko, tego było mu potrzeba, a potem przyjdzie czas na jakąś pracę naukową.
 
Ulli jest offline  
Stary 23-12-2014, 18:09   #122
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
"Ech, ludzie, ludzie", pomyślał Urgrim wędrując obok wyraźnie cierpiącego Ulricha. Sam też nie czuł się może najlepiej, ale jednak był krasnoludem, takie rzeczy nie robią na nim tak wielkiego wrażenia. Żal mu było skryby i miał nadzieję, że do wieczora mu minie. Bardziej go odstraszało kichanie i prychanie ochroniarza, od którego trzymał się w stosownej odległości.

- No tak, cycka zobaczy, to już na złamanie karku gna!- zarechotał Konk na widok poczynań Nathaniela. Dobrze że ten szlachcic go zatrzymał, boby do nocy się za spódniczkami uganiał. Zgodził się też, by resztę sprzętu na grzbiet wziąć i kontynuować marsz. Krzyż zaś zmierzył tylko wzrokiem, nie komentując zachowania towarzyszy. "Dobrze, że bogobojni, ale co ja się będę ludzkimi wierzeniami zajmował", pomyślał i przeszedł obojętnie obok symbolu.
 
Earendil jest offline  
Stary 24-12-2014, 21:33   #123
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
- Spokojnie, Atos. To tylko katar. Od kataru jeszcze nigdy nikt nie umarł, a raczej nie będę tym pierwszym. - odpowiedział towarzyszowi. Choć tego nie powiedział wprost, to Johann cieszył się, że szlachcicowi, przynajmniej w jakimś stopniu, zależy na zdrowiu ochroniarza. Nie musiało mu zależeć, bo przecież nie podróżował wtedy sam i na pewno znalazłby się ktoś, kto go obroni, jeśli sam nie dałby rady.

Podróż, mimo że mijała spokojnie, i tak wymuszała na Johanie pewną ostrożność. Jednak podróżowali przez Sylvanie, nie Krainę Zgromadzenia. Johann nie był specem od historii Imperium, jednak wiedział, że prawie 500 lat temu prawowici władcy tej krainy zaatakowały Ziemię Sigmara. To z pewnością pozostawiło jakiś ślad na owej ziemi.

Krzyż wzbudził lekką fascynacje w ochroniarzu. Nie był to symbol znanego mu boga Imperium, jednak ktoś składał przy nim jakieś ofiary i dary. Być może było to jakieś lokalne bóstwo. Nie mógł jednak tego stwierdzić.

Rozwalona oś wozu to było właśnie to czego było im trzeba po posiłku... szlag by to trafił.
- Rozklekotane gówno... - stwierdził krótko Johann. - Nic z tych łupów moje nie jest, ale jak chcecie, a widzę, że chcecie - stwierdził widząc ile tych łupów było - mogę wam pomóc to zanieść do miasta.
Na baby nie zareagował. Ich widok tylko potwierdzał, że gdzieś niedaleko musi być już miasto albo chociaż jakaś wioska.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 26-12-2014, 17:24   #124
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Willkommen auf der Schwartzhafen!

15 Pflugzeit, 2498 K.I., popołudnie


Na tyle, na ile sięgała wasza wiedza, wiedzieliście, że w okolicy nie było żadnych wiosek... co nie oznaczało, że nie znajdzie się tu innych ludzkich osad. Kobiety były zapewne żonami, matkami i córkami węglarzy, smolarzy i drwali, który licznie zamieszkiwali te lasy... choć waszym zdaniem oznaczało to tylko to, że należy się stąd wynieść, nim dziewki wrócą z mężami.

Słusznie? Być może, raczej już nigdy się nie dowiecie.

Udało Wam się spakować ponownie wszystko prócz beczki i wody, która to wylała się z niej na ziemię. Spojrzeliście ku górze. Między koronami drzew mogliście dostrzec, że chmury ostatecznie się przerzedziły i chyłkiem znikły z nieboskłony. Miast tego, zrobiło się dość gorąco, koszule jęły kleić się wam do pleców. Stara kolczuga zdawała się ciążyć Urgrimowi bardziej niż wcześniej... ale mimo upału, stan Johanna i Ulricha wydatnie się poprawiał. Skrybę nawet lekki głód dopadł.

Ruszyliście dalej.



15 Pflugzeit, 2498 K.I., dwie godziny później


Do rzeki dotarliście niedużo później, szczęściem waszym do Schwartzhafen droga była krótsza, niż się spodziewaliście. Trochę.

Las się przerzedził, ustępując pola... polom. Dzikim łąkom. I wzgórzom - im dalej zapuszczaliście się na północ, tym bardziej urozmaicona była rzeźba terenu. Pogoda, jak to wczesną wiosną, zmienna była niby dzieweczka, chmury powróciły na niebo, straszyły deszczem. Przyroda wciąż urzekała... ale zrobiło się dość ponuro.

Na tym odcinku, Aver nie przypominał szerokiej, błękitnej rzeki, tak pięknej, że odnalazła swe miejsce w nazwie prowincji Averland. Nie wid, czy to przez zachmurzenie, czy też fakt, iż z rzadka na tym odcinku pływały łodzie i barki, "ten" Aver was nie zachwycił.

Ale odległość od cywilizacji miała też pewne plusy - na rzece nie było rogatek, nikt z was myta zerżnąć nie chciał. A to niewątpliwie cieszyło.

Przekroczyliście most i ruszyliście ku majaczącemu na horyzoncie Schwartzhafen.





15 Pflugzeit, 2498 K.I., wczesny wieczór

Schwartzhafen

Do miasta dotarliście wczesnym wieczorem. Słońce zmierzało ku linii horyzontu, zmierzch był nieunikniony... ale w mieście wciąż toczyło się życie.

Rozległe miasteczko było urokliwie położone na stromym brzegu jeziora Nacht. Otoczone częściowo niskim, czterometrowym murem miejskim, miasto otoczone jest pastwiskami, bowiem to tutaj znajdują się największe hodowle bydła w Sylvanii. Wzgórza wokół miasta były wypełnione bydłem i owcami, powoli zapędzanymi do zagród.

Ruszyliście przed podgrodzie i w końcu dotarliście do bram miejskich. Przed wejściem stała spora rzesza ludzi, chcąca dotrzeć do miasta przed zmierzchem, nim straż zamknie bramy.

Przepchnęliście się do przodu, przy pomocy słowa, czasem uprzejmego, zwykle jednak nie, oraz łokci.

- Panowie dokąd? - spytał ponuro wąsaty strażnik

- Do miasta. - odpowiedział spokojnie Ulrich - Coś nie tak?

- Bramy są właśnie zamykane - wąsacz pokręcił głową i wskazał bramę - Będziecie musieli przenocować w jednej z karczm na podgrodziu. O ile znajdzie się miejsce, w co wątpię. Wpuszczamy tylko herbową szlachtę.

Atos przepchnął się przez tłum, w czym wydatnie pomogła mu obecność Johanna i bez słowa pokazał strażnikowi jednorożca na swojej piersi. Wąsacz zmierzył go wzrokiem, ale wskazał im głową bramę.

Byliście u celu swej wędrówki.

Ulice były niesamowicie wręcz zatłoczone, w końcu trwał jarmark świąteczny, ale niedługo miało to się zmienić, ludzie - i nieludzie - wracali do domów i karczm.

Popytaliście o karczmy i ruszyliście ku jednej z nich, "Pijanemu Mnichowi". Udało wam się przemknąć bocznymi uliczkami.





15 Pflugzeit, 2498 K.I., wieczór

Karczma "Pijany Mnich"


Karczma, wciśnięta między dwie kamienice, sprawiała dość dobre wrażenie. Martwiło was tylko jedno - była diablo zatłoczona. A przynajmniej takie wrażenie sprawiała z zewnątrz.

Od środka karczma, oświetlana przez świece i lampy, zrobiła wrażenie na tyle pozytywne, że postanowiliście nie zrażać się co do liczby gości. Na wysokości piętra biegła galeryjka, a z kuchni wydobywały się zapachy nęcące i zniewalające skuteczniej niż magia. Było też przejście do karczemnej kuźni. Przez szpary w drzwiach wydobywał się blask ognia.

Podeszliście do karczmarza.

- Witajcie - rzekł karczmarz na wasz widok - ten tego, podróżni. Chcecie coś zjeść? Mamy kaszę z mięsem, dobre jagnię, pieczone w ziołach i kilka kaczek, co to je z rana syn mój ustrzelił. Mamy ale ciemne, piwo pszeniczne, wino, wódkę kislevską, gorzałkę i dobrą nalewkę. A do tego...


- Najpierw - Ulrich przerwał monolog oberżysty - chcielibyśmy pokój, w którym moglibyśmy przenocować.

- Z tym - odrzekł karczmarz - może być problem. Wszystkie pokoje zajęte... choć...

Oberżysta popatrzył na czerwonowłosego krasnoluda, który samotnie siedział przy dużym stole w alkierzu z odsuniętą na bok zasłoną.

- ... ten jegomość - rzekł ciszej - sam okupuje dwupokój... może użyczy wam miejsca?



15 Pflugzeit, 2498 K.I., wieczór

Karczma "Pijany Mnich", pokój Fulgrima (a teraz też drużyny)

Dwupokój, jak sama nazwa mówiła, składał się z dwóch osobnych pomieszczeń.

Pierwsze było dość spore, z jednym łóżkiem i podłogą pokrytą sitowiem. Było dość zagracone, ale na tyle przestronne, że nie robiło to problemu. Dało się zostawić tu łupy.

Drugie pomieszczenie stanowił pokój na poddaszu, mniejszy od pierwszego pokoju i mniej zagracony. Były tam trzy łóżka, skrzynia i drewniany kufer.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 02-01-2015 o 11:56. Powód: literówka
Fyrskar jest offline  
Stary 27-12-2014, 14:59   #125
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Hans szedł w milczeniu przez całą drogę bacznie taksując czujnym spojrzeniem okolicę gotowy oddać strzał do każdego dzikiego zwierza i ptactwa które by nawinęło się pod zasięg strzały. Łupy ciążyły mu niemiłosiernie i musiał przyznać dawały lekko w kość. Tym bardziej jego myśli kierowały się ku zostawieniu części bagażu, a mianowicie pułapek. Kiedy jego oko wychwyciło obiecujące miejsce przy drodze rzucił krótkim "Dogonie was" i udał się w busz. Po kilku dłuższych chwilach doszedł na miejsce lubiane przez drobną zwierzynę i zastawił wnyki. Sidła rozłożył paręnaście minut dalej i już pośpiesznym truchtem biegł dogonić swoich kompanów wiedząc, że z rana wróci tu z Nathanielem licząc na udane łowy.

Tłok który spotkał przed bramą był co najmniej zniechęcający. Tak dużo ludzi, tak dużo złodziei, tak dużo możliwości nabawienia się jakiejś choroby o smrodzie miasta który czuł jeszcze przed bramą nie wspominając. Co ludzie widzieli takiego dobrego w miastach? Nie wiedział. Nie dla niego było to życie, on cenił sobie wolność i świeże powietrze dzikiej głuszy. Coś co większość mieszkańców zapchlonych, zaszczurzonych miast nie rozumieli. Już teraz przed bramą czuł na sobie ich spojrzenia jakby pytali "A ten dzikus co tu robi?" i szczerze mówiąc miał ich gdzieś.

Zadziwiające było jak wiele w oczach mieszczuchów i leniwej, niekompetentnej straży miejskiej miało posiadanie na piersi wyszytego herbu. Gdyby nie mości Atos pewnie nie dostaliby się do środka przed zmrokiem. Dziękować było człowiekowi, choć to szlachcic, ale w podziękowaniach Hans nigdy nie był dobry to też postawił mu kufel pienistego bez słowa na ladzie przed nim samemu samemu sięgając po swój. Rozmowę krasnoluda zostawił krasnoludowi. Łowczy chciał tylko się położyć spać.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 27-12-2014, 20:15   #126
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Ulrich szedł dźwigając ciężki tobół. Droga przez to niemiłosiernie się dłużyła. Widząc Hansa znikającego w lesie pokręcił tylko głową. Żywotność łowcy go zaskakiwała. Żywotność i pazerność na zysk.

Gdy dotarli do bram miejskich po raz kolejny obecność szlachcica okazała się zbawienna. Wcześniej jego koń pomógł nieść łupy, teraz załatwił im przepustkę do miasta. Ulrich zanotował w pamięci, żeby się go trzymać.

Pod "Pijanym Mnichem" znowu mieli szczęście. O ile szczęściem mogło być dzielenie pokoju z zabójcą trolli. Ulrich wiele słyszał o ich dzielności, ale też o skłonnościach do burd i pijaństwie. Miał nadzieję że Fulgrim nie zepsuje pierwszego wrażenia i okaże się w miarę spokojnym osobnikiem. Przysiadł się z piwem do stołu chwaląc zabójcę, chcąc zaskarbić sobie jego życzliwość.

Jutrzejszy dzień zapowiadał się ciężko. Miał pomóc w sprzedaży skór Hansowi, do tego propozycja Atosa, żeby jechać do jego rodowych włości. To wszystko będzie musiał pogodzić z odwiedzinami w ratuszu i świątyni, żeby zapoznać się z pismami z okresu wojen wampirów i wszelkimi wzmiankami o rodzie von Carsteinów.
 
Ulli jest offline  
Stary 29-12-2014, 19:01   #127
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
W końcu dotarli do upragnionego miasta. Co prawda mieli trochę kłopotów u bram. Jednak interwencja Atosa pozwoliła im przejść. Przy bramie od strażników dowiedzieli się co nieco o miejscowych karczmach. Zdecydowali się wybrać "Pijanego Mnicha". Przynajmniej Trevillowi było nieco wszystko jedno, liczyła się ciepła strawa, ciepła kąpiel i równie ciepłe łoże. Oddalił się jedynie na chwilę od swoich towarzysz. By zostawić głowy u kapłanów Morra. Nie mogli przecież z nimi paradować po całym mieście. Atos krótko wyjaśnił sytuację, powiedział że następnego dnia głowy zostaną odebrane. Uzgodnił ich przechowanie w chłodnej piwnicy pod świątynią. Złożył ofiarę w wysokości sztuki złota za tę uprzejmość. Bowiem gdy usłyszał koszty balsamowania, okazały się zdecydowanie za duże.

Dotarł do karczmy chwilę po towarzyszach. Urgrim rozmawiał z jakiś krasnoludzkim zabójcom. Po chwili od reszty towarzyszy usłyszał, że to ich jedyna szansa na rozsądny nocleg. Po chwili zostali zawołani...

Konk podrapał się ze zdziwieniem po łbie, zdołał jedynie do pokręconego krasnoluda wykrztusić “Miło mi”, po czym wstał i zawołał do swoich towarzyszy w reikspielu.
- Hej, chodźcie tutaj, przywitajcie się! Halo, karczmarzu, michę jajecznicy i cebulką z piwem, czy co tam masz u siebie w garach!

Gdy jego towarzysze już podeszli przedstawił nowego kompana reszcie.
- To jest Fulgrim, poddany króla zabojców z Karak Kadrin. Zgodził się podzielić z nami dwupokojem oraz przystać do nas. Siadajcie i jedzmy, bo sporo do ugadania będziem mieli.

Po tych słowach Urgrim usiadł i zanurzył pysk w kuflu, który mu podał oberżysta, czekając aż się skończą powitania.

Adleberht podszedł do stołu i nim zasiadł z kuflem w ręku przedstawił się jak to miał w zwyczaju
- Hans. Łowczy - Krótko i zwięźle. Po tych słowach zasiadł z kuflem i delikatnie go uniósł w toaście nowemu towarzyszowi i zanurzył w nim swój młody pysk.

- Atos Treville - przywitał się szlachcic. - Dziękujemy za gościnę, mości krasnoludzie. Karczmarzu, piwa i solidne porcje tej jagnięciny. Strudzeni jesteśmy.

Gdy Hans zamówił piwo i postawił je przed szlachcicem, był lekko zdziwiony tym miłym gestem. Popatrzył pytająco na kompana nie do końca wiedząc o co chodzi.

Adelberht wzruszył ramionami i powiedział jak to on krótko i zwięźle.
- Zmrok idzie, w mieście jesteśmy.

Atos skinął na to głową z uśmiechem i upił pierwszy łyk.

Ulrich też zamówił sobie piwo i podszedł z nim do stołu.
-Kogo ja widzę, zacny zabójca. Czytałem co nieco o waszym zakonie. Jeśli choć połowa jest prawdą jesteś zapewne wielkim wojownikiem. Ja jestem skromnym skrybą. Zwę się Ulrich Scheinhelige. Prowadzę pewne badania naukowe na tych terenach. Będę zaszczycony mogąc opisać jakieś twoje czyny, których niechybnie dokonasz.
Po tej krótkiej prezentacji dosiadł się do siedzących i pociągnął solidnego łyka z kufla.

- Poddany króla zabójców z Karak Kadrin? - zapytał wyraźnie zmieszany Johann. - Czyli jesteś żołnierzem z twierdzy, której dowódcom jest tobie podobny? Mam na myśli to, że wasz król też wyrusza zabijać trolle? - Może pytania ochroniarza nie były zbyt mądre, jednak nie miał on praktycznie żadnej wiedzy o krasnoludach i ich kulturze, a czuł, że teraz może się czegoś dowiedzieć.

Fulgrim przyjmował kolejne powitania z typowym dla siebie nieobecnym spojrzeniem, jedynie pytanie człeka, którego przedstawiono jako ochroniarza szanownego pana Treville zwróciło uwagę Fulgrima i wydobyło go z otchłani jego myśli.
- Otóż człeczyno wiedzieć musisz iż król zabójców i pan twierdzy Kadrin jest najnieszczęśliwszym z królów. Bierze on brzemię przewodzenia potępionym jednocześnie wyrzekając się prawa do szukania honorowej śmierci by móc odkupić swoje winy i okryć się blaskiem oczyszczającej chwały. A co do mej skromnej osoby, tak bywało że stawałem wraz z królem w boju ale większość mego żywota jako zabójcy wiodę samotnie i poza murami twierdzy.

- Jest zabójcą trolli, czyli zhańbił się tak, że jedynym odkupieniem jest śmierć w walce z potężnym przeciwnikiem, takim jak trolle, a on szuka tej śmierci będąc królem i zarządzając twierdzą? To jak często zmienia się tam król? Wybacz moje pytania i to, że zadaje je tak wprost, ale nie potrafię tego inaczej ubrać w słowa, bowiem człek prosty ze mnie.

- Nathaniel Van Holsting z Marienburga. Łowca. Lecz w przeciwieństwie do Hansa, ja poluję głównie na ludzi.- Nathaniel podniósł rękę. - Dzban wina. A chuj tam. Dajcie dwa. Dobrze będzie cię mieć w drużynie zabójco. Teraz nikt już nam nie straszny. Ni bestia, ni człek, ni żaden potwór.

Chwilę po powitaniach Atos zdecydował podjąć troszkę poważniejszy temat.

- Panowie zacni z was towarzysze zatem postawię sprawę tak. Potrzebuje dotrzeć jak wspominałem do włości ojca. Są one na wschód od stolicy regionu, jechać przez nią naturalnie zamierzam. Chciałbym byście nam towarzyszyli minimum do stolicy. Choć jeśli zarobek i przygoda wami kieruje z chęcią zabrałbym was aż na rodzinne ziemie. Zadbam by na miejscu każdy z was wynagrodzony został, a i miejsce dla siebie znalazł. Roboty wszelakiej pewnie będzie sporo, dla każdego coś się znajdzie. Skoro i tak przybyliście w te strony, liczę na waszą pomoc. Chyba, że osobiste sprawy moją propozycję krzyżują komu mówcie przeto śmiało jak całą sprawę widzicie.

Hans wysłuchiwał spokojnie słów szlachcica. Pokiwał głową.
- Mnie pod Essen.. - stwierdził po czym upił trunku - ..ale to może poczekać. - Co tu dużo mówić, niewiele miał jeszcze do przedstawienia w tamtych rejonach, a podróż zawsze była bezpieczniejsza w grupie. Po czym przeszedł do sprawy na dłoni której nikt jeszcze nie poruszył.
- Proponuje grosz z łupów przeznaczyć na nocleg. Drogi jest. - po czym zwrócił się do skryby - Będę potrzebował Twojej pomocy w sprzedaży.. skór.

- Służę swoją skromną osobą- odpowiedział Ulrich- Jeśli tylko będę mógł pomóc na pewno pomogę. Co zaś do twojej propozycji Atosie. To chętnie ją przyjmę. Swoje badania mogę prowadzić wszędzie.

Urgrim uraczył się solidnym łykiem jabłecznika, po czym beknięciem dał znak, że teraz on chce coś powiedzieć. Otarł pianę z wąsów i zwrócił się do zgromadzonych:
- Moje cele są w pewnym, konkretnym miejscu ustawione, ale że wiem tylko iż gdzieś w Sylvanii je znaleźć mogę, to praktycznie wszędzie mi po drodze. Bylebyście nie uciekali od wszystkich wrogów, to na mnie możecie liczyć, choć w twoim majątku, mości Treville nie będę służyć na pewno. Tyle powiem, żebyśmy się po drodze nie spieszyli zanadto i czasem z niej zboczyli.

Wychylił kolejny raz kufel, a zobaczywszy, że już nic ciekłego w nim nie zostało z zawiedzioną miną odstawił go na bok. Zwrócił się po tym do skryby:

- Panie Ulrichu, jeśli ci to nie przeszkadza, to chciałbym ci się zwierzyć z jednej rzeczy, jak już skończymy. Tyś człek uczony, litery znasz, a i księgi czytasz, może mógłbyś mi pomóc.

- Od walki uciekać pewnie nie będziemy, bo co zrobić jak bandyci albo umarlaki wyjdą nam na drogę? - Johann zadał pytanie do którego odpowiedzi nie trzeba było szukać długo - Nie oznacza to jednak krasnoludzie, że będziemy pchali się do walki jak wierszokleci pod damskie spódnice. A jak już dojdzie do bitki... może się przydasz. - Ochroniarz ostatnie zdanie powiedział tak, jakby w ogóle nie wierzył w siłę i umiejętności krasnoluda. A może chciał go tylko sprowokować.

Gdy krasnolud usłyszał słowa Johanna zmierzył go wzrokiem i powstał, po czym nachylił się do niego wsparłszy dłonie na stole. Zmierzył go groźnym spojrzeniem, po czym rzekł swoim niskim głosem:
- Uważaj na słowa, bo teraz, jeśli tylko zobaczę że w czasie bitki zrobisz krok do tyłu to pierwszy ci roztrzaskam głowę. Taki dzielny ochroniarz, patrzcie go, ale czemu to twój pan, którego miałeś bronić, ledwo przeżył dzięki pomocy Ortwina, a jego człowiek z krzaków wyszedł bez draśnięcia, tylko portki wymienił chyba.

- Wiem, że krasnoludy nie mają u siebie żadnych wielkich uniwersytetów ani kolegi magii, ale do tego, by zauważyć moją nieobecność w walce nie jest potrzebna aż taka mądrość i spostrzegawczość. Przecież widziałeś chyba, że przybyłem dopiero po walce. To i tak łaska Sigmara, że udało mi się was odnaleźć. - Wyjaśnił Johann - Ale spokojnie, krasnoludzie. Nie zwykłem uciekać z pola walki.

- O ile już się na nim znajdziesz, z czym jak widać jest różnie- odgryzł się Urgrim, po czym usiadł na swoim miejscu, wbijając wzrok w ochroniarza.

- Nie lubię cię i twoje kiepskie dowcipy tylko pogłębiły moją opinię o tobie. Nie będę jednak wyrzekał na twoje towarzystwo, o ile nie będziesz mi wchodził w drogę. Pan Treville za ciebie ręczy, a jego zacności, w przeciwieństwie do twojego męstwa i zdolności, zdążyłem uświadczyć.

Po tych słowach skrzyżował ręce na piersiach, uznając dyskusję za zakończoną.

-Nie zależy mi na tym czy mnie lubisz czy nie, jednak męstwo, z tego co mi wiadomo, krasnoludzie, można sprawdzić na dwa sposoby. Albo sprawdzić jak ktoś sobie radzi na polu bitwy, albo zajrzeć komuś w gacie. A ty nie widziałeś ani jednego ani drugiego. - Odpowiedział, gdy krasnolud siedział już na swoim miejscu.

Treville który usłyszał dopiero końcówkę szorstkiej wymiany zdań, był bowiem po kolejne piwo.. Karczmarz był dość zajęty.

-Starczy już tego przekomarzania panowie. Ciężki dzień za nami, jeśli nie macie nic przeciwko zajmę z Johannem górny pokój. Wszelacy dodatkowi lokatorzy mile widziani. Jutro z samego rana chce ruszyć do Barona. Ulrichu co prawda widzę, że jesteś rozchwytywany- uśmiechnął się sympatycznie- Jednak chciałbym byś był obecny. Urgrimie, nie namawiam cię do służby na ziemiach mego ojca. Pojedź tam zemną, twe zacne towarzystwo jest mi w cenie. Na miejscu zaś zaznasz gościny. Potem kto wie może znajdzie się coś co cie zainteresuje? W koło jest trochę wzgórz myślałem o ich eksploracji. Masz pewnie doświadczenie w tej dziedzinie.

- Jeśli nie macie nic przeciwko panie. Również chciałbym wziąć udział w rozmowie z Baronem, jeśli mogę prosić to nie wcześniej niż o południu.- Nathaniel przelał resztkę wina do kielicha wziął łyk i powiedział.- Co do drogi. To mym jedynym celem jest stolica i morderca o którym już wspomniałem na szlaku. Po jego śmierci mogę ci towarzyszyć nawet do Gór Krańca Świata jeśli znajdzie się tam zajęcie dla łowcy nagród.-
Van Holsting zwrócił się teraz do Hans’a.- Przenocujemy w dolnym pokoju. O świcie ruszymy do lasu sprawdzić twoje wnyki. Przed południem musimy wrócić, gdyż tak jak powiedziałem razem z Atosem i Ulrichem ruszę do Barona.-

- Pamiętajcie jednak o oficjalnej wersji. Jesteście moją świtą i zostaliśmy zaatakowani. Nie byliśmy w osobnych grupach. To nam ułatwi sprawę rekompensaty, widzieliście jak to działa przy bramie. - dodał ściszonym głosem.

- Mi pasuje, choć nie widze sensu bym był obecny przy tej rozmowie. - odpowiedział Hans - Chyba, że mnie potrzebujecie.

- Panie łowco człeczyn, powiadasz o jakimś szczególnie okrutnym mordercy. Opowiedz i mnie proszę o tym zwyrodnialcu. Fulgrim począł czyścić swoją stara fajkę i przygotowywać ja do nabicia świeżą porcją fajkowego ziela. - Opowiedz proszę czy jest silny, czy jest brutalny, czy jest to ten, o którym szepczą zlęknieni chłopki i mieszczanie, czy ćwiartuje i zjada swe ofiary?

- Brutalność jego tak wielka, że powątpiewam czy to jeszcze człowiek czy już może jakiś demon w ludzkim ciele. Rzeźnikiem go zwą. Ostatnim razem gdy go spotkałem dwóch moich towarzyszy rozszarpał gołymi rękami w ciągu kilku chwil. Silny niczym pięciu chłopa, rosłego człeka w jednej ręce podnosi. Szybki jak sam diabeł czy furia piekielna. Zwinny niczym wicher, strzał z kuszy wyminął jakby to pijaczyna w alejce na niego szedł, a nie śmiertelny pocisk leciał. Bez patrzenia, siedząc do mej osoby plecami.Szwenda się tylko po nocach jak najgorsza mara i przez to jego lico blade niczym łuna księżyca. Na ludzi każdego rodzaju poluje, krew z nich spuszcza i bezcześci ciała pozbawiając głów, przez co ich dusze szans nie mają by odwiedzić ogród Morr’a. Tyle o nim mogę powiedzieć panie zabójco. Z tego co widziałem, może ci on dać śmierć której szukasz krasnoludzie. Czy jest to potwór o którym plotkują ludzie, możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne. Stąd też moja obecność w tej krainie.

Atos dokończył posiłek słuchając opowieści o rzeźniku. Potem zamówił sobie gorącą kąpiel i udał się na spoczynek. Zajął jedno z łóżek na górze.
 
Icarius jest offline  
Stary 31-12-2014, 18:10   #128
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Kiedy wreszcie dotarli do miasta krasnolud nie krył radości. W przeciwieństwie do Hansa, który zdawał się z niechęcią wkraczać na teren zabudowany, Konk był wielce rad, że ich wędrówka po lasach zakończyła się, przynajmniej na razie. Urgrim, który większość swego życia spędził w podziemiach, a którego dom był wykuty w mocnej skale, nie potrafił zaufać drzewom. W końcu gdyby były miłe bogom, to czemu w nie uderzali piorunami? W dodatku drewno bardzo łatwo się paliło, a stemple kopalniane uczynione z grubych bali trzeba było co jakiś czas wymieniać, by nie doprowadzić do nagłego zawału i zasypania chodnika. Wysłużony górnik zatem mało co nie całował kamiennych i ceglanych konstrukcji, które stały po obu stronach drogi, po której krasnolud dreptał za towarzyszami.

Teraz do karczmy, do karczmy”, pomyślał Konk. “Tam będzie wreszcie piwo, jadło i wygodne łóże, z dachem nad głową. Jest coś niezdrowego w spaniu pod gołym niebem. Pójść tam tylko i legnąć na swoim wyrku…

***


- Jak to nie ma miejsca?! - dał się słyszeć groźny głos Urgrima, który swoje niezadowolenie postanowił zaakcentować dodatkowo przez uderzenie pięścią w blat szynkwasu. A nie było to łatwe, bo gdy się jest wzrostu krasnoluda trzeba czasem stanąć na palcach, by osiągnąć zamierzony efekt.

- Wszystkie pokoje zajęte…- odparł niewzruszony karczmarz - choć...

Oberżysta popatrzył na czerwonowłosego krasnoluda, który samotnie siedział przy dużym stole w alkierzu z odsuniętą na bok zasłoną.

- ... ten jegomość - rzekł ciszej - sam okupuje dwupokój... może użyczy wam miejsca?

Urgrim podążył wzrokiem za ręką człowieka, po czym poprawił kilof wiszący mu na plecach i zwrócił się do swoich towarzyszy.

- Poczekajcie chwilę, ja to pójdę załatwić - rzekł spokojnie, po czym nie czekając na odpowiedź ruszył do alkierza.

Konk stanął przed krasnoludem i skinąwszy mu głową usiadł obok czerwonowłosego.

- Witaj, przyjacielu - powiedział w khazalidzie. - Nazywam się Urgrim z klanu Kruszących Kamień, spod miasta Karak Angazhar. Nie będę owijał w bawełnę, powiem prosto: brakuje tu pokoi dla mnie i moich towarzyszy - wskazał na stojących przy oberżyście ludzi. - a gospodarz powiedział, że wynająłeś dwa pokoje, w których moglibyśmy się pomieścić. Proszę cię, jak krasnolud krasnoluda: daj nam się tam przespać. Na Grungniego ręczę ci, żadnej krzywdy czy kłopotu nie sprawimy tobie.

Czerwonowłosy zdawał się nie zauważać harmidru i ścisku panującego w karczmie. Siedział zamyślony czymś bliżej nie określonym jak to czasem miewał mieć w zwyczaju. Jedyne aktywnością jaka w tym stanie czynił było rytmiczne sięganie po kufel ciemnego ale.

Ze stanu kontemplacji wyrwał go dość gwałtownie grzecznie przedstawiający mu się krasnolud z niemałym kilofem przewieszonym przez ramię.

Fulgrim musiał chwile poszukać w pamięci kiedy ostatni raz rozmawiał z przedstawicielem własnej rasy. Po chwili zastanowienia stwierdził że minęło dużo czasu.

Poczekał grzecznie jak nakazuje zwyczaj by jego nowy towarzysz skończył się przedstawiać i wyłożył mu sprawę z którą do niego przychodzi.

- Witam cię Urgrimie z klanu Kruszących Kamień z pod miasta Karak Angazhar. Zanim odpowiem na twoją prośbę sam się przedstawię.

Khazad podniósł się i wspiął na ławę tak aby być lepiej słyszanym i widzianym.

- Jam jest Fulgrim poddany królów zabójców z Karak Kadrin, nie mam klanu a jedynie towarzyszy niedoli zwanych zabójcami, nie jestem godzien zaufania a jedynie godzien pogardy i dla tego podróżuje po tym padole łez szukając niechybnej acz chwalebnej śmierci w potwornym boju z jakąś plagą lub maszkarą by pokonawszy ja ulżyć innym lub zginąć próbując a przez to dokonując mej pokuty i odkupienia.

Zaraz po zakończeniu przemowy Fulgrim zeskoczył na siedzisko i pochwycił kufel, z którego pociągną solidny łyk i z trzaskiem odstawił na blat.

- A teraz zacny Urgrimie z klanu Kruszących Kamień, czy nadal chcesz zemną rozmawiać i czy ponawiasz swoją prośbę o dzielenie kwatery z tak plugawą istotą ?

Konk nie potrafił ukryć grymasu, jaki pojawił się mu na twarzy, gdy Fulgrim wyjawił mu kim jest. “No tak, mogłem się domyślić”, pomyślał. Powinien już to wiedzieć po jego wyglądzie, jednak jako że całe dotychczasowe życie spędził głęboko w sztolniach, w rozmowach ekscytując się co najwyżej wieściami o złożach rudy mniej zanieczyszczonych siarką, nie słyszał zbyt wiele o zabójcach. Teraz ta sympatia, którą naturalnie czuł do ziomka spotkanego tak daleko od krasnoludzkich siedzib, jakby zmalała.

Ale czy i mój powód do podróży po Sylvani aż tak bardzo się różni od jego?”, spytał sam siebie. W dodatku co jak co, ale zabójcy trolli mogą i być wyrzutkami społeczności khazadów, jednak w bitwie można ich ostrzu i męstwu zaufać. W końcu nie każdy zostaje takim zabójcą, są i tacy co za podobne zbrodnie po prostu zostają ścięci. Urgrim odchrząknął i spojrzał w oczy swojemu rozmówcy.

- Fulgrimie Zabójco- odrzekł poważnym tonem. - Powiem ci, że twoje wyznanie zachwiało moim zaufaniem do ciebie, ale prośby nie cofnę. Wierzę, że jakichkolwiek zbrodni byś nie popełnił, nie splamisz się ponownie uczynieniem zła innemu khazadowi, czego nie mogę powiedzieć o jakimkolwiek człowieku w tym mieście. I ja mam swoje powody, do podróży po tych ziemiach, a choć u jej źródła nie leży zbrodnia, to ja także w pewnym sensie jestem wyrzutkiem, gdyż nie mogę wrócić do domu, nim nie wypełnię danej mi misji.

Urgrim wyprostował się na siedzisku i odczekawszy chwilę, przemówił ponownie.

- Dlatego nie tylko cię teraz proszę, byś nam użyczył miejsca w karczmie, ale też składam propozycję: dołącz do mnie. Nie zatrzymam się tu długo, raczej tylko jak zagoją się me rany, po walce z bandytami- tu wskazał wymownie na opatrunek na głowie. - a zapewniam cię, że w naszej wspólnej podróży z pewnością nie zabraknie ci okazji do odbycia pokuty. Podróżuje ze mną paru mniej, bądź bardziej odważnych w boju ludzi i choć nie wiem, czy nasze drogi się nie rozejdą, to na ich kompanii do tej pory się nie zawiodłem. Co odpowiesz?

Górnik oparł się o blat stołu i oczekująco wpatrywał się w Fulgrima.

Ten zaś jakby poweselał i posmutniał ale w mgnieniu oka przybrał znów nieprzenikniony wyraz twarzy.

- W takim razie mój drogi Urgrimie pozostaje mi uczynić jeszcze jedną rzecz.

Fulgrim sięgnął po pokaźne zawiniątko leżące do tej pory obok niego na ławie. Delikatnie ułożył pakunek na blacie i począł rozsupływać rzemyku spinające połać materiału obszytego futrem. Urgrim mógł dostrzec wypalone w skórze khazadzkie runy układające się w słowo Karag (co znaczy wulkan). Kiedy Fulgrim szybkim wprawnym ruchem usunął materiał oczom Urgrima ukazał się przerażający i za razem piękny dwuręczny topór bojowy na którego trzonku widniało wiele nacięć, a którego ostrze było utrzymane w idealnym stanie wręcz przeciwnie do wydawało by się zaniedbanego trzonka.

- Urgrimie poznaj mego wiernego towarzysza- uniósł prezentacyjne swą broń. - To waleczny Karag, który strzaskał setki goblinich plugawych czerepów.

Po tej oficjalnej prezentacji Fulgrim zwraca się bezpośrednio do Karaga.

-Waleczny Karagu poznaj o to Urgrima z klanu Kruszących Kamień, spod miasta Karak Angazhar. Będzie on naszym nowym kompanem, on i grupka człeczyn które z nim podróżują. Mężny Urgrim proponuje nam podróż, w której możemy odnaleźć nasze odkupienie i chwalebną śmierć. Czy pomożemy mu o waleczny Karagu?

Fulgrim przyłożył ucho do ostrza swego topora i jak by nasłuchiwał. Trwa to jedynie chwilę po, której czerwonowłosy z cieniem uśmiechu podniósł swój kufel z ciemnym ale i rzekł:

- Urgimie z klanu Kruszących Kamień ja Fulgrim oraz mój kompan Karag jesteśmy do twojej dyspozycji.

Po czym wypił do końca swój napitek i dodał już w staroświatowym.

- Przedstaw nas zatem swym kompanom. I na bogów ludzi i długobrodych zamówmy ze coś do jadła i napitki bo tak przy pustym stole z nowom kompanijom siedzieć nie wypada.

Konk podrapał się ze zdziwieniem po łbie, zdołał jedynie do pokręconego krasnoluda wykrztusić “Miło mi”, po czym wstał i zawołał do swoich towarzyszy w reikspielu.

- Hej, chodźcie tutaj, przywitajcie się!
 
Earendil jest offline  
Stary 01-01-2015, 18:58   #129
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Osób przy bram było dość sporo, jak na taką porę. Chociaż nie był to żaden problem. Johann nie uważał się za jakiegoś wielkiego mieszczucha, jednak obecności w mieście mocno mu brakowało. Życie na trakcie i podróżowanie nie było mu aż tak obce, jednak zbyt długie przebywanie poza społecznością ludzi było dla niego nieprzyjemne. Johann zwyczajnie lubił miasta, lubił ruch, lubił to, co mieściny, niemal wszystkie, miały do zaoferowania, czyli piwo, jadło i nocleg pod dachem. Trakt potrafił wymęczyć człowieka. Zimom było makabrycznie ciężko, latem to pół biedy.

Pijany Mnich wydawał się najlepszym miejscem na nocleg i odpoczynek. Umiejscowiony w dzielnicy świątynnej powinien zapewniać większy spokój niż karczma, która leżała zaraz przy bramach miejskich. Teoretycznie powinno też być tam mniej osób, mniej przejezdnych. Chyba, że inni podróżni myśleli tak, jak Johann...

Najwyraźniej tak było. W karczmie ciężko było znaleźć miejsce by w spokoju zjeść, a o pokoju można było zapomnieć. Gdyby nie krasnoludzki zabójca trolli, drużyna pewnie miałaby spory problem z znalezieniem noclegu.

Johann uczestniczył w zapoznawczej rozmowie. Zabójca wydawał mu się bardzo dziwną postacią, zresztą nie tylko jemu. Prawdą było, że zabójca trolli to jest dziwna osoba. Kto inny zostawia wszystko co ma i rusza polować na trolle, olbrzymi, smoki czy demony by znaleźć w walce z nimi chwalebną śmierć?
Grunt, że krasnolud przygarnął ich do siebie i podzielił się pokojem.


Johann urzędował w pokoju na poddaszu razem z Atosem.
-Widzisz Johann jak sprawy stoją. Zostało nas dwóch. Nowa kompania zapewni nam spokojną drogę na ziemie ojca. No może nie do końca spokojną. Jednak na pewno przyjemniejszą i bezpieczniejszą.

- A co potem? Przecież nie zatrudnisz ich na stałe. A raczej twój ojciec tego nie zrobi... Trzeba nieco ostrożności raczej. Podróżowanie z nimi może odbić się na reputacji twojego ojca. Krasnoludzki zabójca, łowca nagród... ludzie mogą gadać.

- Mój ojciec chce dziedzca w swych włościach. Skoro go chce i potrzebuje, będzie skłonny do ustępstw. Oni jeśli się sprawdzą jako towarzysze, tym ustępstwem będą.- powiedział Atos pewnym siebie tonem.- Co do reputacji być może masz racje. Tylko zastanówmy się, wolimy
ryzyko jej nadszarpnięcia czy wolimy dojechać do celu? Inną sprawą jest, że dobrego słowa nam też przysporzą. W końcu Treville i jego świta ubili bandytów czyż nie?



- Ubili albo nie ubili. Jak ludzie będą chcieli wierzyć to uwierzą. - Zaczął zupełnie obojętnie. - Nie żebym się bał, bo nie o to idzie, ale skoro padło parę osób, to mogą się znaleźć inni, którzy będą szukać zemsty. Powinni znaleźć nas bez problemu. Bo co o nich wiedzieliście? To raczej nie byli jacyś tam uchodźcy z Kislevu, na których nikomu nie zależało. Może byli częścią jakiejś większej bandy? Przecież skoro żyli w Sylvańskich lasach to nie mogło ich być tylko kilku. - Powiedział wyraźnie zmartwiony.

- Było ich dość wielu żeby dali sobie radę sami, choć zapewne mają wspólników. Pytanie czy będą szukać zemsty na szlachcicu? Może szkoda im ryzykować. Zresztą to gdybania na które nie mamy wpływu. Po prostu bądźmy ostrożni.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 02-01-2015, 15:57   #130
 
Smaug1990's Avatar
 
Reputacja: 1 Smaug1990 nie jest za bardzo znanySmaug1990 nie jest za bardzo znanySmaug1990 nie jest za bardzo znany
Fulgrimowi wydawało się że przebywa w tej podłej zapomnianej przez bogów krainie od wieków. Jak przez mgłę przypominał sobie podróż przez bezdroża Sylvani. Tak samo mętne były wspomnienia o ostatniej robocie jakiej się podoił. Mieszek jednak przyjemnie brzęczał i był odpowiednio ciężki a i karczmarz nie narzekał na terminowość płatności.

Jedyne co Fulgrim wydział wyraźnie w swoim umyśle był tajemniczy stwór. A raczej plotki jakie słyszał na jego temat od kramarzy i karczmarzy na traktach wiodących do tej potępionej krainy. Te plotki jednak wystarczyły by Fulgrim podjął podroż właśnie w tym kierunku.

Jednak gdy już dotarł do pierwszego miasta i co ważniejsze do pierwszej karczmy, w której było dla niego miejsce jego pierwotny entuzjazm nieco opadł. Sylvania przygnębiała go i wpędzała w stan ciągłego braku humoru oraz zmuszała do nieustannego pica. Z tego stanu beznadziei wyrwał go krasnolud, zupełnie mu nie znany krasnolud a za nim pojawiła się kompania ludzkich awanturników jak mu się zdało.

Spotkanie pobratymca, tak dawno nie widział innego przedstawiciela swej rasy, napawało go niewypowiedzianą ale i nie okazaną ni ruchem ni uśmiechem radością.
Stan tego uniesienia nie trwał przesadnie długo i po chwili zastąpił go smutek. Smutek, który ostatnio Fulgrim zepchną gdzieś na margines swojej świadomości. A czego robić nie powinien bo jedynie ten smutek ta troska powinna trzymać go w swym żelaznym uścisku i motywować popychać do działania. Był więc po stokroć wdzięczny Nowo poznanemu towarzyszowi za jago pojawienie się i przypomnienie kim jest i co powinien teraz robić zamiast siedzieć i użalać się and sobą w jakiejś karczmie. - Klnę się na moją brodę i topór że dopomogę temu zacnemu khazadowi za to co właśnie dla mnie nie świadom uczynił. Pomyślał Fulgrim.

Dary losu nie wyczerpały się jednak an tym jednym wydarzeniu. Towarzyszem szlachetnego Urgrima okazał się ludzki łowca nagród imieniem Nathaniel, który opowiadał o człowieku (bestii) którego tropi. Jego opis zdał mi się wielce podobny do maszkary, której bali się okoliczny mieszkańcy i o której opowiadali mi kupcy.
- Dzięki ci o potężny i waleczny Grimnirze za zesłanie mi tej kompanii i szansy na dobrą walkę. wyszeptał w khazalid Fulgrim wznosząc toast nie zwracając uwagi na lekką konsternację zebranych przy stole kompanów. Dopił swoje ciemne ale i już w staroświatowym pożegnał swych kompanów udając się na spoczynek.
 
Smaug1990 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172