Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2014, 22:55   #198
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[MEDIA]https://akilaknight.files.wordpress.com/2010/04/blood_river_by_negromante.jpg[/MEDIA]

Widząc, że potwór zaczyna umykać, kiedy szala bitwy - niewiele, ale jednak - przechyliła się na stronę awanturników, druidkę zalała lekka gorączka. Idiotycznie było zaczynać tą walkę, ale skoro już ponieśli straty, zaczętą awanturę warto było doprowadzić do końca; inaczej rany maga i wysiłek Mary nie miałaby żadnego sensu. Var był już blisko, pędząc niczym śnieżna lawina, ale piekielny kot, korzystając z przewagi czterech łap, też pędził niewąsko, coraz bardziej oddalając się od drużyny. Niedobity przeciwnik mógł też zawsze wrócić pod inną, groźniejszą postacią i zaatakować zmęczonych awanturników w czasie odpoczynku.

Druidka krzyknęła gniewny rozkaz do pozostałych zwierząt i te rzuciły się w pościg za bestią. Z plączącego się pod nogami wilka, który wydawał się małym psiakiem przy ogromnym, czarnym cielsku, pantera nie robiła sobie wiele; za to spadający na jej plecy gryf zmusił ją do chwilowego zaprzestania ucieczki i zmierzenia się się z natrętnym zwierzem. Co prawda bestia poradziła sobie z tą nową przeszkodą bez problemu, szybko odsyłając hipogryfa do Krainy Wiecznych Łowów, skąd przybył, ale jej ucieczka została na chwilę przystopowana. Kostrzewa krzyknęła jeszcze do tchórzliwej Wredoty, żeby “miała oko na potworę” i nie marnując czasu na sprawdzanie, czy ptak ją wysłuchał, dopadła do okrutnie poharatanego maga.

Burro, który nie mógł już w żaden sposób zaszkodzić panterze również rzucił się w kierunku Shanda. ~Nic mu nie jest, nic mu nie jest, nic mu nie jest~ powtarzał uparcie w głowie. Już raz taka litania przyniosła efekty i Greg po tym jak go szkielety mieczami pokancerowały, teraz już piwo w Werbenie pije. Burro przebrnął w końcu przez zaspy i klęknął przy głowie czarodzieja, szarpiąc się z fiolką mikstury leczącej przytroczonej do pasa.

Przyłożył ucho do jego zakrwawionej piersi. Nic.
- E... ej, Shando, no co ty… - powiedział drżącym głosem i jeszcze raz pochylił się nad calishytą - Otwieraj oczy, no już. Słyszysz?

Kostrzewa dobiegła do leżącego maga chwilę po niziołku, odgarniając włosy ze spoconego czoła. Śnieg wokół mężczyzny zbryzgany był krwią, jakby okolica była miejscem jakiejś okrutnej ofiary. I prawie tak było; mag był pocięty ciosami macek jak, nie przymierzając, mięso na gulasz. Rany już nie krwawiły; jeden rzut oka wystarczył druidce by pojąć gorzką prawdę - Shando odszedł tam, gdzie ani mróz, ani zła magia, ani fizyczne ciosy nie mogły mu już zagrozić. Kobieta stanęła nad stygnącym szybko na mrozie ciałem, a z jej ust, po długiej, długiej chwili milczenia, padło tylko suche stwierdzenie faktu:

- Nie żyje…
- Co, nie żyje? Jak nie żyje? Co ty mówisz?!- niziołek popatrzył szybko na Kostrzewę i wznowił mocowanie się drżącymi rękami z korkiem mikstury.
- Nieprzytomny tylko, pomóżcie mi… Podnieść mu głowę, trzeba mu fiolkę… Kostrzewo, zrób coś! - łzy już puściły się po policzkach, potrząsnął chwytając za poły ubrania czarodzieja. - No zrób coś…

Druidka odwróciła głowę w bok, by ani Burro, ani Mara nie dostrzegli wyrazu jej twarzy, zaciskając usta w wąską kreskę i błogosławiąc lodowaty wiatr, który smagał jej skórę i chłodził rozżarzone myśli. Śmierć… śmierć była częścią życia i jego naturalną koleją. Żyjąc w klanie, nie dało się uniknąć spotkania z nią samą lub nie zauważyć efektów jej działania. Ludzie odchodzili ze starości, z głodu, z mrozu, ginęli w bitwach, rozszarpani przez dzikie bestie, przywaleni lawiną i z tysiąca innych powodów. Po prostu jednego dnia było o to jedno wolne miejsce przy ognisku więcej i prócz przewidzianej tradycją żałoby i związanych z nią rytuałów nikt, prócz najbliższych zmarłej osoby, nie był skłonny przejmować się tym bardziej, niż było to konieczne.

Tak została wychowana i tak żyła… więc czemu w jej duszy pojawiło się to nieprzyjemne ukłucie, rosnąca w żołądku zimna kula, zamieniająca się w przeciągły, bolesny skowyt, który za wszelką cenę chciał wydostać się z jej ust? Może po prostu jej… zależało? Że niby zależało jej na tym durnym przybyszem z dziwnego, dalekiego kraju, zadufanym w sobie sobku, przekonanym o własnej wyjątkowości przeklętym adepcie zwichrowanych ścieżek magii, owładniętym żądzą władzy i chrobotliwą ambicją? Ale cokolwiek by sobie nie wmawiała i jak mocno nie pragnęła odepchnąć od siebie tego uczucia, tak właśnie było i na barkach kobiety osiadł popielny ciężar poczucia straty i smutku. Nie opowiedziała nic przejętemu kucharzowi, pochyliła się tylko nad głową maga, na chwilę zasłaniając niziołkowi widok; kiedy się już wyprostowała, powieki Shanda była zamknięte, a twarz Kostrzewy była zmęczona, zszarzała i bez życia, jakby nagle przybyło jej bolesnych lat.

- Trzeba spalić ciało - powiedziała cicho, odstępując na krok od zwłok mężczyzny i nie patrząc na małego zaklinacza. A potem odwróciła się na pięcie i powoli powędrowała wzdłuż wydeptanej stopami Vara ścieżki, do miejsca, gdzie dogorywała walka.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline